Forum PercyJackson.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

(Nz) Syn Pana Nieba (+12) (9/?)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum PercyJackson.fora.pl Strona Główna -> Fan Fiction
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Anonim97
Strażnik Obozu
<b>Strażnik Obozu</b>



Dołączył: 30 Gru 2010
Posty: 337
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Percy

PostWysłany: Pią 21:48, 16 Lis 2012    Temat postu:

No cóż. Bardzo dobry masz styl. Zdarzają się drobne literówki (na przyszłość polecam właśnie w Wordzie pisać). Fabuła jest ciekawa i wciągająca. Syn Uranosa to bardzo ciekawa i oryginalna postać. Jak wpadłeś na pomysł stworzenia takiej postaci?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Raphael
Kryzys Tantala
Kryzys Tantala



Dołączył: 05 Wrz 2012
Posty: 567
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Percy

PostWysłany: Pią 21:54, 16 Lis 2012    Temat postu:

Ja właśnie piszę w Wordzie, ale czasami zapominam poprawić niektóre błędy. Na pomysł wpadłem przypadkiem. Chciałem napisać coś o Uranosie. I tak wyszło.

Piszę też o dziecku Ereba. Dziecię Mroku. Właśnie będę go odnawiał, bo pierwszy rozdział mi nie wyszedł.

W swoich fanfickach będę się skupiał na Protogenoi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Raphael
Kryzys Tantala
Kryzys Tantala



Dołączył: 05 Wrz 2012
Posty: 567
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Percy

PostWysłany: Sob 19:23, 12 Sty 2013    Temat postu:

Heja! Przepraszam, że pod moim postem, ale kolejny, już 9 rozdział wstawiam. Miałem z nim dużo problemów, ale w końcu go skończyłem.

12 stycznia 2013 roku to piękny dzień i szczególny dzień dla naszej i kochanej Verte. Bowiem dziś ta wspaniała dziewczyna obchodzi swoje już 13 urodziny. Z tej okazji wstawiam ten rozdział, który dedykuję jej. Ponadto życzę jej dużo zdrowia, szczęścia, pomyślności, masy pomysłów, pieniędzy, a przede wszystkim STO LAT!

Rozdział IX „W Obozie Jupiter”

Dzięki pomocy Artemidy podróż Percy’ego do Obozu Jupiter była znacznie przyjemniejsza. Już nie musiał robić długich postojów i walczyć z atakującymi go pokrakami. Poza tym miło było spędzić ten czas w towarzystwie pięknej bogini i dawno niewidzianej przyjaciółki. Percy w czasie całego lotu złotymi saniami był zamyślony. Rozmyślał nad swoją beznadziejną walką z duchami Anemoi. Nie zdołał im zadać nawet maleńkiego ciosu, a one idealnie balansując między jego ruchami atakowały go od tyłu i kładły na ziemię. No i jeszcze przybycie Thalii i jej łowczyń, które z wielką łatwością pokonały istoty powietrza. To sprawiło, że Percy czuł się upokorzony. Walczył z wieloma silnymi stworami, zwyciężył nie raz nawet boga czy tytana, a nie umiał sobie poradzić z paroma duchami burzy. Uświadomiło mu to, że nie jest w stanie przeciwstawić się mocy powietrza. Co gorsza to właśnie powietrze jest teraz jego wrogiem. Raphael, syn Nieba, panujący nad wiatrami, manipulowany przez może i osłabionego, ale wciąż groźnego ojca, Uranosa, czyha na jego życie. Zadawał więc sobie pytanie, czy w ogóle ma jakiekolwiek szanse z Raphaelem? Czy ma szanse pokonać Pana Nieba? Zastanawiał się nad słowami tego tajemniczego jegomościa, którego spotkał, kiedy zobaczył po raz pierwszy syna Niebios.
„ Może pokonaliście Gaję – powiedział ochrypłym i grubym głosem – ale wiedzcie, że czeka na wasz jeszcze groźniejszy przeciwnik. Taki, którego bała się sama Gaja. Jego nie zdołacie pokonać.”
Czy ten koleś miał na myśli Uranosa? Jeśli tak to dlaczego on powiedział, że bała się go sama Gaja, skoro to właśnie ona doprowadziła do jego upadku? Za jej pośrednictwem Pan Niebo stracił tron. Dlaczego Bogini Ziemi miałaby się bać swego dziecka, który jest znacznie od niej słabszy? Percy nie rozumiał tego. Nie wiedział co o tym myśleć. Postanowił, więc dodać te myśli do zbioru pytań, które miał zadać Oktawianowi w Obozie Jupiter.
- Nieśmiertelni są jak śmiertelni. – powiedziała tajemniczo Artemida, widząc jego zamyślenie i jakby wiedząc o czym rozmyślał.
Percy wzdrygnął się, słysząc te słowa.
- O czym Pani mówi? – zapytał, nie bardzo wiedząc o co chodzi.
- Śmiertelni zostali stworzeni na podobieństwo Bogów. – rzekła Artemida patrząc na niego – Śmiertelni popełniają te same błędy co my i odwrotnie.
Chłopak zmarszczył brwi. Nadal nie wiedział co te słowa oznaczają.
- Siła psychiczna i siła fizyczna nie idą ze sobą w parze. – kontynuowała bogini łowów – To, że ktoś jest silniejszy, nie znaczy, że nie ma w sobie strachu. Pomyśl o umyśle.
Percy siedział obok Thalii mającą bladą minę i zatykającą rękami swoją twarz, by nie patrzeć w dół. I nagle zrozumiał słowa Artemidy. Córka Zeusa była silna, ale miała w sobie strach, który ją paraliżował i osłabiał. To by znaczyło, że podobne odczucie miała Gaja. Ona była potężna, lecz mając słabą psychikę nie była w stanie przeciwstawić się swemu mężowi, Uranosowi. To dlatego posłużyła się Kronosem, by ten pokonał Niebo, bowiem sama tego nie potrafiła. Nie była w stanie stanąć z nim w twarzą twarz. Ale jak ma to pomóc mu w pokonaniu Raphaela i Uranosa? Percy nadal nie wiedział.
Artemida już nie patrzyła się na niego. Jej jasne włosy powiewały w rytm cichego wiatru. Renifery co jakiś czas wydawały odgłosy, jakby prosząc o odpoczynek i jedzenie. Thalia nadal siedziała obok Percy;ego skulona ze strachu. Po chwili bogini łowów rzekła.
- Już jesteśmy na miejscy. – powiedziała radosnym tonem Artemida – Obóz Jupiter pod nami.
Wielkość Obozu Jupiter zawsze dziwiła Percy’ego Jacksona, za każdym razem, gdy do niego przybywał. Jest on bowiem dwa razy większy od Obozu Półkrwi. Właściwie był on jakby miastem, którego rzymscy herosi nazwali Nowym Rzymem. Dolina koczowiska obrzeżona była wzgórzami Oakland. Na środku obozu było duże jezioro, które przy małym jeziorku w Obozie Herosów, wydawało się Morzem Martwym. Niedaleko wód był wielki budynek barwy białej, zwany Senatem, w którym odbywały się narady dotyczące samego obozu jak i misji. Naprzeciwko Domu Senatu stało forum, na którym wygłaszano orędzia, Koloseum, w którym urządzano liczne walki i konkursy, a także Cyrk, w którym herosi rzymskiego pochodzenia mogli się pośmiać. Na północ zbudowane było osiedle, pełne domów, sklepów, domów kultury i uczelni. Tam herosi mogli zamieszkać i żyć bezpiecznie po osiągnięciu pełnoletniości. Na południe od Nowego Rzymu stały świątynie największych bogów rzymskich: Marsa Ultora, boga wojny, Jupitera Optimusa Maximusa, Plutona, władcę podziemia i bogactwa i Bellony, bogini wojny. Na zachód widać było Via Principalis i Via Praetoria, czyli miejsca zamieszkałe przez herosów na służbie. Te z kolei są podzielone na Kohorty, w których zostają rozdzieleni półbogowie. Gdzieniegdzie widać było półbogów biegających w tą i we tą stronę. Niektórzy patrzyli na latające złoto-czerwone sanie ciągnięte przez renifery i krzyczeli. Percy patrząc na to przypomniał sobie jak pierwszy raz tu przybył, jak jego dawny nieprzyjaciel Oktawian niechętnie przyjął do Obozu jupiter, zarzynając przy tym jego pluszową pandę, jak został przydzielony do piątej kohorty, czyli tej najgorszej i jak rozsławił tę kohortę, odzyskując dawno utraconego przez Rzymian Orła (symbolu Jupitera), w czasie misji uwolnienia Tanatosa z Alaski, z rąk najstarszego syna Gai, złego giganta Alkyoneus’a, jak został pretorem po pokonaniu Polybotesa i jego armii, kiedy atakowała Obóz Jupiter. To były czasy, mówił sobie Percy.
Artemida wylądowała saniami na forum. Wszyscy byli zdziwieni przybyciem bogini łowów. Artemida witając się z rzymskimi herosami zamieniła się w swoją rzymską wersję Dianę, zaś półbogowie oddawali jej hołd kłaniając się jej. Po chwili bogini łowów zamieniła się w swą pierwotną postać. Po czym zwróciła się do Percy’ego.
- Zapamiętaj moje słowa przyjacielu. – rzekła Artemida – Pomogą Tobie w zrozumieniu Uranosa. Tylko wtedy będziesz miał szansę go pokonać.
Po czym wsiadła do złotych sań i zanim Percy zdołał ją zapytać jak te słowa mają pomóc pokonać Pana Nieba zawołała na renifery.
- Do Jeziora Lake! – krzyknęła bogini łowów.
Renifery zadrżały, poruszyły rogami, zaczęły wierzgać nogami. Złoto – czerwone sanie powoli się uniosły i następnie poleciały ku górze. Po chwili znikły oczu Percy’ego jakby się przeteleportowały magicznym dotknięciem różdżki bogini Artemidy.
Rzymscy Obozowicze bardzo ucieszyli się na przybycie Percy;ego. Zaczęli szykować ucztę, układać choreografię do nocnych tańców. Wszyscy się z nim witali, pytali co u niego, czy widział Jasona, jak tam Leon. Byli ciekawi celu jego przybycia. Zachowywali się jakby spotkali jakąś gwiazdę HOLYYWOOD. Jednak Percy nie miał czasu na pogaduszki. Syn Posejdona za wszelką cenę musiał się spotkać z Oktawianem. Na szczęście domyślał się, gdzie jest pretor.
Tak jak Percy przypuszczał Oktawian przesiadywał w świątyni na cześć boga Jupitera, gdzie odprawiał swoje niecne rytuały. Idąc do świątyni podziwiał dawno niewidziany krajobraz Obozu Jupiter. Na około ogromnych drzew tańczyły wesoło nimfy, które były podrywane fałszywym śpiewem faunów. Percy dobrze współczuł nimfom. Gdzieniegdzie przelatywały lary, czyli fioletowe duchy przodków. Pogoda był bardzo miła i przyjemna. W końcu Syn Posejdona doszedł do świątyń. Kolegiatów było czterech. Pierwszą na jaką zwrócił Percy uwagę była modlitewnia Neptuna, która od ostatniego jego pobytu znacznie się powiększyła. Kiedyś na jej miejscu stał malutki barak przypominający podwórkowy sracz. Teraz stał tu duży niebieski budynek z muszelkami na dachu. Co prawda wielkością kapliczka rzymskiej wersji boga mórz nie dorównywała świątyni Jupitera, ale ucieszył jej widok Percy’ego. Dom modlitewny Jupitera zaś przypominał katedrę Notre Dame. Mury z białego marmuru z złotym dachem, otoczone przez małe posągi boga piorunów. Do tej kaplicy była utworzona specjalna marmurowa osobna ścieżka z małymi drzewkami po bokach, niczym mała alejka. Do tejże właśnie świątyni zmierzał nasz bohater. Tam spodziewał się spotkać Oktawiana torturującego małe bezbronne misie. Główna komnata świątyni Jupitera była jakby salą tronową. Długa. Na wszystkich ścianach najróżniejsze obrazy przedstawiające boga piorunów lub wydarzenia związane z nim. W komnacie nie było żadnych siedzeń. Osiem marmurowych kolumn były otoczone przez żywe rośliny i jadła podarowane królowi bogów. Długi, szeroki dywan z złotymi frędzelkami prowadził do ogromnego ołtarza, przy którym klęczał chudy blondyn ubrany w fioletową togę i trzymającego w prawej ręce zarżniętego już misia. To był Oktawian we własnej osobie. Pretor Obozu Jupiter. Nie jest on zwykłym herosem. Jest legatariuszem, czyli potomkiem Apollina. Jego szlachecka rodzina od wieków przysyła do obozu swoje dzieci. Percy kiedy pierwszy raz spotkał Oktawiana nie bardzo go polubił. Prawdę mówiąc znienawidził go od pierwszej chwili. Oczywiście potomek Apollina również nie pozostał mu dłużny. Za wszelką cenę próbował wmówić swoim pobratymcom, że Percy jest zdrajcą, podłym szpiegiem greków, kiedy syn Posejdona przywędrował do Obozu Jupiter. Podburzał wszystkie jego wypowiedzi i utrudniał Percy’emu podróż w czasie podróży do Rzymu, kiedy ten próbował razem z drużyną odbić swojego kumpla, Nica. Aż w końcu dopuścił się najgorszego, czyli ataku na Obóz Półkrwi, niszcząc go prawie kompletnie. Percy miał wtedy ochotę go ukatrupić gołymi rękami, ale Oktawian znowu mu w tym przeszkodził. Tym razem pomógł synowi Posejdona w walce z Gają i jej potężnym synem, Porfyrionem. Kiedy Percy i sześcioro pozostałych z drużyny leżeli bez sił, a gigant Porfyrion miał zadać chłopcu ostatni cios, Oktawian razem ze swoją rzymską armią w ostatniej chwili przybiegł na ratunek i pomógł pokonać giganta. Percy do dziś nie wie dlaczego Oktawian się zmienił i zdecydował się mu pomóc w pokonaniu Gai, ale właśnie wtedy nabrał do niego szacunku. Tak zaczęła się przyjaźń, pomiędzy dwoma wrogami. Między Oktawianem, a Percym.
Percy powoli zbliżył się do chłopaka. Oktawian nie zwracał na niego żadnej uwagi. Był tak pochłonięty bowiem swoim ulubionym zajęciem, czyli modłami do bogów. W tym przypadku do Jupitera. Oktawian był otoczony przez wnętrzności zarżniętego misia. Jego jasne włosy opadały mu na dziecinną twarz.
- A ty ciągle bawisz się misiami? – zapytał Percy z wielkim sarkazmem w głosie. – No taki duży chłopiec.
Oktawian nadal klęczał skulony ze swoim misiem. Percy usłyszał jego cichy śmiech.
- Percy wiedziałem, że przyjdziesz. - powiedział piskliwym głosem blondyn, wciąż skulony – Zapomniałeś, że jestem wróżbitą i potrafię przejrzeć przyszłość?
Stanął i otrzepał się z puchu. Jego twarz była bardzo dziecinna w jak na jego wiek. Kości policzkowe wystawały z jego twarzy. Uszy były lekko odstające. Włosy jasne, krótkie z przedziałkiem na środku, podobnie jak u Percy’ego.
- Wiele razy Tobie mówiłem , dlaczego używam maskotek. – odrzekł po chwili Oktawian - To nie moja wina, że nie dociera to do twojego tępego mózgu.
Chwila ciszy. Percy i Oktawian patrzyli sobie w oczy. Potem nagle buchnęli śmiechem głośnym. Śmiali się tak przez kilka minut poklepując się po plecach i trzymając się za brzuchy. Ledwo zdołali się uspokoić.
- Nic się nie zmieniłeś Oktawian. – powiedział Percy ciągle chichocąc – Jesteś ciągle taki….
- Do rzeczy! – przerwał mu Oktawian zmieniając nagle temat. Jego głos stał się poważny. – Co się sprowadza? Co tym razem?
- Tradycja. – rzekł Percy – Kolejna bitwa z tytanem. Tym razem sam Uranos chce się sprawdzić w walce ze mną.
Zapadła cisza. Oktawian przez chwilę myślał przez zamknięte oczy. Po czym zwrócił się do przyjaciela.
- Chodźmy do Via Praetoria. Pewna istota na pewno ucieszy się z twego przybycia.
W czasie całej drodze do Via Praetoria Percy wszystko opowiedział Oktawianowi co się wydarzyło w ciągu kilku ostatnich miesięcy. Opowiedział jak wszystko o Raphaelu, jak go spotkał, jak walczyli ze harpiami, jak dowiedzieli się kto jest jego ojcem, jak chłopak zakochał się w córce Ateny Anayi. Jak nie potrafili wyznać sobie miłości, jak chłopak uciekł obozu i jak poprzysiągł Percy’emu, że wskrzesi Uranosa, który zniszczy Olimp i zabije go. Oktawian wszystko dokładnie wysłuchał. Jego mina była cały czas poważna, lecz Percy widział w jego małych oczkach niepokój i strach.
Via Praetoria były wielkim bliźniaczym budynkiem, zbudowanym z białego marmuru i wielkimi okiennicami od podłogi do sufitu. Budowla była okryta wieloma maleńkimi dachówkami barwy fioletowej, by każdy wiedział kto w nich urzęduje. Budynek przypominał nieco pałace wiktoriańskie z XVI wieku. Do wielkich wrót prowadziła szeroka aleja z granitowego marmuru z drzewami i posągami bogów, a po lewej i po prawej strony roztaczały się wielgachne pełne piękna ogrody z kwiatami, krzewami pełnymi smacznych i słodkich owoców i zieloną trawą lśniącej od delikatnej, chłodnej rosy. Wszystko to wyglądało wręcz przepiękne w złotawym blasku słońca na tle wielobarwnej tęczy czarownej Irydy. Percy z wielkim zachwytem w swych morskich oczach podziwiał ten przepiękny jego zdaniem dla oczu krajobraz. Chłopcy z prędkim krokiem podeszli do brunatno-stalowych wrót gmachu i weszli do środka. Główna komnata gmachu przypominała nieco jadalnię pałacu wersalskiego. Między wielkimi wrotami stały potężne marmurowe posągi przedstawiające Oktawiana i Percy’ego. Na oko syna Posejdona miały góra ze trzy metry wysokości. Sufit przypominający sklepienie rzymskich kaplic cały wymalowany był freskami. Z sufitu wisiał olbrzymi, złotem ozdobiony żyrandol. Jego światłom ostre i ciepławe, niczym rajdowy samochód Apolla oświetlało długi i hebanowy stół. Na stole były porzucane liczne otwarte, lekko podrapane książki. Prawdopodobnie miejsce Elli, pomyślał Percy. Ciekawe, gdzie ona jest, pytał siebie w duchu chłopak. Na marmurowej posadzce leżał karminowy dywanik ze złotawymi frędzelkami. Z prawej i lewej strony zakrywając beżowe ściany stały wysokie aż do samego sufitu regały zapełnione przeróżnymi księgami i mapami, dzięki którym komnata przypominała nieco bibliotekę. Naprzeciwko na tle porozwieszanych na ścianach przeróżnych broni: tarcz, mieczy, katan, były dwa identyczne brunatne trony z fioletowymi narzutami. Wyżej broni wisiały przepiękne obrazy w srebrnawej ramie. Oktawian poszedł z szarmanckim krokiem do stołu, wziął butelkę z wykwintnym czerwonym winem, ukrytą w bałaganie. Nalał aromatycznego napoju do złotawych kielichów. Delikatnie westchnął rozkoszując się zapachem wina. Percy nadal stał oszołomiony tym bogactwem. Percy wtedy sobie przypomniał, że ostatnio kiedy tu przebywał czyli jakiś rok temu to Oktawian mu mówił, że zamierza to wyremontować i rozbudować, by to wyglądało jakoś przyzwoicie. Chłopak nie miał bladego pojęcia o czym wtedy Augur mówił. Teraz to zrozumiał. Oktawian miał na myśli z prostego gmachu i jego drewnianego wnętrza zrobić istny królewski pałac.
- Percy, co tak stoisz? Wnętrza nigdy nie widziałeś?! – zawołał do niego Oktawian opróżniwszy już swój kielich. – Napijesz się wina? Bardzo smaczne! Dakota własnoręcznie pędził. – zachęcał potomek Apolla wskazując na kielich z alkoholem.
Syn Posejdona nie zareagował na jego zawołanie i nadał stał wpatrzony w przepiękne freski, przedstawiające wydarzenia, które się wydarzyły podczas wojny z gigantami, przybycie Oktawiana na pomoc drużynie, śmierć poszczególnych gigantów, pokonanie Gai, a także śmierć Annabeth, co bardzo zezłościło Percy’ego. Chłopak miał ochotę udusić potomka Apolla gołymi rękami, bowiem wiedział, że Oktawian kazał namalować to specjalnie, by Percy w końcu zrozumiał, że ona nie żyje. Mimo to i tak to go złościło. Cały Oktawian. Nawet w swojej dobroci potrafi być cyniczny i pełny sarkazmu.
- WOW! C… Co? – zapytał Percy budząc się ze myśli i zapominając o gniewie. – Pewnie, że się napiję. Kiedy to ja piłem wino Dakoty. Chyba wieki temu. – westchnął i wziął kielich, który podawał mu rzymski heros. Szybkim łykiem opróżnił naczynie i wzdrygnął się.
- Gdzie jest Ella? – zaciekawił się chłopak.
- A gdzieś tam sobie lata z innymi harpiami – odpowiedział mu legatariusz. – nie uwierzysz Percy, ale ona nie tylko się z nimi zaprzyjaźniła, ale też nauczyła je czytać. Mam teraz stadko molów książkowych. – dodało ze śmiechem w ustach.
Oktawian napełnił jeszcze raz kielich Percy’ego, mimo jego nieznacznych sprzeciwów.
- No i co wymyśliłeś? – zapytał Percy Oktawiana wymachując czarą i rozlewając trochę wina. – Masz dla mnie jakieś rady?
Augur przez chwilę zatopił się głęboko w myślach, potem podszedł do najbliższego regału i wyjął z niego opasłą księgę o szarawej twardej oprawie i otworzył ją. Kilka razy ją przekalkował zaczytawszy się w niej.
- W sprawie Uranosa niewiele mogę Ci pomóc. – rzekł po chwili, nie odrywając wzroku od książki. – O Uranosie nic praktycznie nie wiem. Jego rzymska forma, Coelus, była jedynie odpowiednikiem waszego. Nie miała właściwie żadnego wglądu na historię rzymskiej mitologii.
- Co masz przez to na myśli? – zapytał Percy nie bardzo rozumiejąc. W gruncie rzeczy w mitologii nie był nigdy dobry. Od tego była Annabeth.
- Coelus był jedynie personifikacją nieba. My, Rzymianie, nie oddawaliśmy mu żadnego kultu i nie stawialiśmy świątyń na jego cześć. Jego czyny były takie same jak Uranosa, lecz starożytnych Rzymian mało co obchodziły. Był po prostu nikim. Jedynie marnym tłem.
Percy pokiwał głową na znak, że jakoś zrozumiał.
- Aha – powiedział chłopak. – A co z Berłem Odrodzenia? Wiesz co to jest i i gdzie jest ukryte? Jak je znaleźć? – dopytywał się Oktawiana.
Legatariusz skrzyżował ręce na piersi i zmarszczył brwi, jakby próbując sobie przypomnieć o Berle Odrodzenia.
- Słyszałem jedynie pogłoski, mity, legendy czy jak to się nazywa. W każdym razie obiło mi się o uszy– odrzekł w końcu Oktawian. – Nie do końca wiem co to za artefakt. Nawet nie wiem czy w ogóle takie coś istnieje. Ludzie powiadają, że ktoś podobno stworzył przedmiot mający moc wskrzeszania istot, ale kto to ja sam nie wiem. Jedni mówią, że Chaos stworzył podobny artefakt, a inni, że Uranos mający przeczucie, że ktoś czyha na jego istnienie – znów się zatopił w myślach. – Są nawet sprzeczności w nazwach. Niektórzy nazywali ten artefakt Orężem Mroku, twierdząc, że ma w sobie potęgę samego Chaosu i jego uwięzionego ducha. – dodał po chwili zamysłu.
Zapadła straszliwa cisza. Z dużych okiennic dało się widzieć niebieskawe błyski błyskawic i słyszeć nachalne popukiwania kropli okropnej ulewy o framugę okiennic. Zrobiło się ciemno i mrocznie. Święcący ostrym światłem żyrandol zadrgał mimowolnie. Percy cały okryty zimnym potem cierpko przełknął ślinę na wieść o tym co właśnie usłyszał.
- A wiesz może gdzie można znaleźć te całe Berło Odrodzenia? – zapytał Percy wciąż drżąc ze strachu.
- Percy, ja nawet nie wiem czy ten artefakt rzeczywiście istnieje, nie mówiąc już o jego miejscu ukrycia. – odpowiedział mu zrezygnowany już Oktawian.
Zapadła cisza. Chłopcy ziewnęli ospale. Percy poczuł się zmęczony. Wszak dochodziła już dość późna godzina.
- Aaaa… Późno się zrobiło. Poza tym już chyba wszystko zostało wyjaśnione – powiedział Oktawian ziewającym tonem. – Twoja część mieszkalna jest po prawej stronie – dorzucił idąc do swej sypialni.
- Tak – wyszeptał syn Posejdona mając jakieś dziwne przeczucie, że o coś zapomniał Oktawiana zapytać. Tyle, że teraz nie mógł sobie przypomnieć o co.
Po szoku z komnatą wejściową nasz bohater doznał kolejnego ogromnego szoku, gdy zobaczył swą sypialnię. Wtedy zrozumiał, że Oktawian to istny szaleniec, a na pewno prawdziwy potomek Apolla, który ten kochał wszelkie bogactwo i przepych. Sypialnia była jeszcze bardziej luksusowa od najcudowniejszej komnaty w pałacu wersalskim. Pokój był pomalowany na morskie kolory, tak, że Percy czuł, jakby był pod wodą. Marmurowe posągi przedstawiające Percy’ego otaczały trzymetrowe łoże z lazurowym baldachimem. Na łożu zaś leżało ze kilkanaście poduszek o różnych i wymyślnych kształtach, od trójkątnych, przez owalne, a zakończywszy na zwyczajnych kwadratowych. Na przeciwko na całej ścianie rozpościerały się wielkie okiennice z wyjściem na taras. W lewym narożniku stał marmurowy kominek, w którym jarzył się niebieskawy ogień. Nad kominkiem wisiał portret Annabeth, który wywołał łzy w oczach Percy'ego. Malowidło było piękne. Córka Ateny o delikatnie beżowej cerze z uśmiechem na ustach i radością w szarych pełnych mądrości oczach stała na tle wspaniałego, górzystego krajobrazu. Percy otarł łzy i rozejrzał się jeszcze raz po sypialni. Z sufitu wisiał złotawy żyrandol, podobny do tego, którego chłopak widział w sali wejściowej, tyle, że od niego padało niebieskie światło. Na przeciwko łóżka stała stara szafa, zrobiona z sosnowego drewna. Percy otworzył ją i zobaczył w niej wiele świetny ubrań, pasujących do jego upodobań. Mimo to, chłopak postanowił ubrać się w pidżamę, którą miał przy sobie w plecaku. Otworzywszy plecak Percy zobaczył maskotkę, którą zapomniał dać Oktawianowi. Jutro mu ją dam, przyrzekł sobie w duchu chłopiec. Przebrawszy się w błękitną pidżamę syn Posejdona położył się na łóżku, przykrył się chłodną, lśniącą i pełną cudownego zapachu kołdrą, jakby dopiero co była wyprana. Przyjrzał się jeszcze raz pięknemu portretowi swej ukochanej i zasnął snem głębokim.
Percy jak to każdy półbóg zawsze ma bardzo realistyczne sny. Teraz nie było inaczej. W pierwszym śnie chłopak znalazł się w Obozie Herosów, który był dziwnie opustoszały, lecz nie widać było w nim żadnych zmian czy zniszczeń. Nie nastąpił żaden atak.W Obozie nie było nikogo, prócz jednej jasnowłosej dziewczyny, która odwrócona od niego tyłem obserwowała bawiące się ryby w lśniącym i przezroczystym stawie. Była ona ubrana w obozową pomarańczową koszulkę i szarawe jeansy. Dziewczyna jakby czując jego obecność odwróciła się do niego i wtedy Percy przeżył wstrząs. Ową dziewczyną okazała się Annabeth Chase, zmarła dziewczyna chłopaka. Percy stanął jak zamurowany. W jego morskich oczach pojawiły się łzy. Jego twarz stała się smutna, wesoła i wściekła zarazem. Teraz miał okazję, by wszystko wygarnąć ukochanej. By się w końcu dowiedzieć, czemu go opuściła. Niech mu wytłumaczy! Niech go za to przeprosi! Niech go błaga o wybaczenie!
- Dlaczego? - zapytał jej się Percy cały drżąc. - Dlaczego? Dlaczego mnie opuściłaś?! - krzyknął na nią z łzami w oczach.
Annabeth stała jak gdyby nic. Ciągle się w niego wpatrywała. Milczała, a jej inteligentna twarz zalała się goryczą.
- Dlaczego?! Dlaczego mnie opuściłaś?! - wykrzykiwał do niej Percy, lecz ona nie reagowała na jego zawołania.
Dziewczyna, a może raczej zjawa, bo nastolatka była otoczona przez jaśniejącą poświatę załkała. Jej jasne włosy falowały w rytm suchego zefiru.
- Wybacz mi Percy - rzekła z zapłakanym tonem. - Nie chciałam tego.
- Nie chciałaś?!! - krzyknął chłopak. - Ale jak to? Wytłumacz mi! Jesteś mi to winna!
- Tak Percy. Wybacz. J..Ja widziałam twoją przyszłość. T..Twoje przeznaczenie. Widziałam co się stanie - powiedziała Annabeth jąkając się.
Percy nie rozumiał jej. Jak niby ona mogła widzieć jego przeznaczenie, skoro nie jest wyrocznią.
- Jak to?! Powiedz mi! Co się stanie?! Co widziałaś?! - dopytywał ją Percy.
- Nie mogę Ci powiedzieć Percy. Tylko ty sam możesz poznać twe przeznaczenie - wytłumaczyła mu.
Zaczął wiać silniejszy wiatr. Zaczęło się błyskać. Znak, że sen z Annabeth dobiega końca. Dziewczyna powoli zaczynała znikać.
- Czemu mnie zostawiłaś? Czemu? Przecież razem mogliśmy poznać moją przyszłość. - powiedział Percy łapiąc ją za ręce i próbując ją zatrzymać przed całkowitym zniknięciem.
- Tylko ty jeden sam możesz poznać Twe przeznaczenie Percy - rzekła córka Ateny coraz bardziej bladsza. - Kocham Cię! - zapewniła i znikła.
Sceneria się zmieniła i Percy znalazł się w kompletnie innym miejscu. Była to jakaś góra. Była mroźna i mglista noc. Niebo było obwałowane fioletową powłoką. Syn Posejdona usłyszał dziwne jęki i pobrzękiwania ostrzy. Nagle ujrzał dwie cieniste postacie, walczące ze sobą. Jedna ubrana jakby w ciężką zbroję i mająca na sobie falującą pelerynę wybiła drugiej postaci miecz z rąk. Ostrze wyleciało i poleciało w siną dal. Następnie istota w pelerynie z impetem zaatakowała drugą postać, która zdołała jakoś uniknąć ataku. Jednak drugiego natarcia uzbrojonej postaci nie uniknęła. Mocna ręka uderzyła w brzuch bezbronnej istoty, która straciwszy równowagę spadła ze góry, lecz nie runęła w przepaść. Ostatnimi siłami trzymała się skały. Postać w pelerynie podeszła nad przepaść i nadepnęła na dłoń ledwie trzymającej się drugiej istocie, która wrzasnęła z bólu.
- NIECH ŻYJE HEROS! - ryknęła wniebogłosy postać w zbroi i puściła stopę.
Bezbronna istota spadła w przepaść i w tym momencie Percy się obudził zlany potem i gęsią skórą. Usłyszawszy jakieś krzyki wybiegł na taras i zaniemówił. Mroczne niebo, teraz było obwałowane przez fioletową powłokę, identyczną jaką zobaczył we śnie. Na niebie chłopak ujrzał tej białawe zjawy z trupią czaszką, które kłębiły się tu i ówdzie i wydając złowieszcze syki. Po okolicy w panice rozbiegali się rzymscy półbogowie krzycząc bezustannie i padając na siebie. Gdzieś było słychać przeraźliwy i pełny mroku śmiech.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Raphael dnia Wto 20:48, 09 Lip 2013, w całości zmieniany 10 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mosqua
Boy z hotelu Lotos
Boy z hotelu Lotos



Dołączył: 12 Kwi 2012
Posty: 330
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Annabeth

PostWysłany: Sob 21:05, 12 Sty 2013    Temat postu:

Ojojoj... Bardzo ciekawy rozdział. No normalnie wydaje mi się, jakby twój styl pisania polepszył się o 180 stopni!
Berło odrodzenia, cały Jupiter, rozmowa Oktawiana z Percy'm.... Genialnie napisane! Pozostaje nam tylko czekać na następny rozdział.
Przeprazam, ze tylko tyle, ale siostra dyszy nade mną, że chce laptopa. Może za tydzień bardziej się rozpiszę...:)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
*Verte*
Błyszczyk Afrodyty
Błyszczyk Afrodyty



Dołączył: 15 Sie 2012
Posty: 347
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stolica, Warszawa :)
Płeć: Annabeth

PostWysłany: Sob 21:17, 12 Sty 2013    Temat postu:

Gajus, odejdź od Ali!

Raphael, rozdział jest po prostu świetny. Nie można tego inaczej określić.
Ten styl pisania i to jak mnie wciągnąłeś, że czytało się z zapartym tchem. Cudo!

Raphael napisał:
12 stycznia 2013 roku to piękny dzień i szczególny dzień dla naszej i kochanej Verte. Bowiem dziś ta wspaniała dziewczyna obchodzi swoje już 13 urodziny. Z tej okazji wstawiam ten rozdział, który dedykuję jej. Ponadto życzę jej dużo zdrowia, szczęścia, pomyślności, masy pomysłów, pieniędzy, a przede wszystkim STO LAT!


Dziękuję serdecznie, za życzenia :)


Raphael napisał:
Wielkość Obozu Jupiter zawsze dziwiła Percy’ego Jacksona


Wydaje mi się, że samego "Percy'ego" wystarczy.


Raphael napisał:
Jest on bowiem dwa razy większy od Obozu Półkrwi.


Nie lepiej Obóz Herosów?

Raphael napisał:
Właściwie był on jakby miastem, którego rzymscy herosi nazwali Nowym Rzymem. Dolina koczowiska obrzeżona była wzgórzami Oakland. Na środku obozu było duże jezioro, które przy małym jeziorku w Obozie Herosów, wydawało się Morzem Martwym. Niedaleko wód był wielki budynek barwy białej, zwany Senatem, w którym odbywały się narady dotyczące samego obozu jak i misji. Naprzeciwko Domu Senatu stało forum, na którym wygłaszano orędzia, Koloseum, w którym urządzano liczne walki i konkursy, a także Cyrk, w którym herosi rzymskiego pochodzenia mogli się pośmiać. Na północ zbudowane było osiedle, pełne domów, sklepów, domów kultury i uczelni. Tam herosi mogli zamieszkać i żyć bezpiecznie po osiągnięciu pełnoletniości. Na południe od Nowego Rzymu stały świątynie największych bogów rzymskich: Marsa Ultora, boga wojny, Jupitera Optimusa Maximusa, Plutona, władcę podziemia i bogactwa i Bellony, bogini wojny. Na zachód widać było Via Principalis i Via Praetoria, czyli miejsca zamieszkałe przez herosów na służbie. Te z kolei są podzielone na Kohorty, w których zostają rozdzieleni półbogowie. Gdzieniegdzie widać było półbogów biegających w tą i we tą stronę. Niektórzy patrzyli na latające złoto-czerwone sanie ciągnięte przez renifery i krzyczeli. Percy patrząc na to przypomniał sobie jak pierwszy raz tu przybył, jak jego dawny nieprzyjaciel Oktawian niechętnie przyjął do Obozu jupiter, zarzynając przy tym jego pluszową pandę, jak został przydzielony do piątej kohorty, czyli tej najgorszej i jak rozsławił tę kohortę, odzyskując dawno utraconego przez Rzymian Orła (symbolu Jupitera), w czasie misji uwolnienia Tanatosa z Alaski, z rąk najstarszego syna Gai, złego giganta Alkyoneus’a, jak został pretorem po pokonaniu Polybotesa i jego armii, kiedy atakowała Obóz Jupiter. To były czasy, mówił sobie Percy.


hurra Czytaj z moich ust:
G-R-A-T-U-L-A-C-J-E.

Opis jest po prostu mistrzowski! Powalił mnie! spox

Co tu dużo gadać. Jesteś mistrzem!
Pozdrawiam.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez *Verte* dnia Nie 15:47, 13 Sty 2013, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum PercyJackson.fora.pl Strona Główna -> Fan Fiction Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7
Strona 7 z 7

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Forum.
Regulamin