Forum PercyJackson.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

[Część III] Rezus rozrabia
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum PercyJackson.fora.pl Strona Główna -> Forumowe RPG 2 / RPG
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
laniette
Cukiereczek Apolla
Cukiereczek Apolla



Dołączył: 30 Sie 2010
Posty: 594
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Annabeth

PostWysłany: Sob 15:16, 25 Cze 2011    Temat postu:

Stojąca obok Lany Blanka zaczęła wymiotować. Na szczęście obyło się bez pomocy Lany, Blanka jak zwykle jeżeli chodzi o leczenie świetnie sobie poradziła. Gdy tylko udało się opanować niezbyt przyjemne dolegliwości sklep zaczęło zalewać. Córka Apolla poczuła też jakby opuściła ją jakaś siła, próbowała wysłać wiązkę światła w kierunku lady, ale jej się nie udało.
-Blanka straciłam moce!- krzyknęła przerażona Lana gapiąc się na swoje ręce
W odpowiedzi usłyszała krzyk żeby wspiąć się na dach, w końcu wody było coraz więcej i co gorsza było w niej pełno potworów. Lana wyjęła nóż i cięła galaretowego stwora, który rozpuścił się w wodzie. Następnie wspięła się po drabinie na dach za Blanką.
Na dachu Lana mogła ogarnąć jak się ma sytuacja. Nie było aż tak źle, przybyło o jedną heroskę więcej, co generalnie nie było zbyt dobrą wiadomością. Im więcej herosów w jednym miejscu tym więcej przyciągają potworów. Córka Apolla schowała nóż i sięgnęła po łuk, już chciała wznieść się na swoich trampkach, ale te nie działały. Nie umiała też przywołać innych strzał niż standardowe zatrute.
-Kto ma łuk?- usłyszała pytanie Briana
-Ja mam nie widać?-Krzyknęła Lana posyłając strzałę nad głową syna Hermesa prosto w górną kończynę stojącego za nim potwora. Brian zajął się resztą.
Ponieważ strzały traciły siłę pędu pod wodą i właściwości trujące Lana zajęła się potworami unoszącymi się na powierzchni i tymi, które zdążyły wejść na dach. Córka Apolla starała się więc osłaniać walczących wręcz i nie dać się wrzucić do wody. Szło to dość topornie ponieważ żółte galaretowate podobne do meduz stwory po zabiciu eksplodowały opryskując wszystko śliską cieczą bez zapachu. Chwilę później dach sklepu był naprawdę śliski. Lana poślizgnęła się i wpadła do wody. Odesłała łuk i wyciągnęła nóż. Zbliżała się ku niej wielka ciemna plama. Nie widziała dokładnie co to jest, ale doświadczenie podpowiadało jej, że wielkie ciemne wodne stwory nie są zbyt dobrze nastawione, nawet dla takiej ładnej heroski jak córka Apolla.
Lana wypłynęła na powierzchnię, prąd wlewającej się wody trochę ją zniósł i była daleko od dachu sklepu i jakiegokolwiek innego dachu. Zanurkowała znowu i coś mocno uderzyło ją w klatkę piersiową. Teraz Lana dobrze widziała co to jest, a była to olbrzymia ośmiornica. Heri raczej nie ma władzy nad tym czymś. Macki poruszały się z niesamowitą prędkością, nie trafiały one w córkę Apolla. To znaczy, że ośmiornica jest ślepa Lana od razu zamarła by nie zdradzić swojego położenia przez niechciane ruchy wody. Tyle, że w wodze jak w wodzie, grawitacja nadal działa i Lana zaczęła opadać na dno. Ten płynny ruch w dół zwrócił uwagę ośmiornicy, która smagnęła w Lanę macką, ta jednak cięła nożem odcinając ją w połowie, potwór wydał piskliwy dźwięk i skurczył się w sobie. Córka Apolla wykorzystała chwilę nieuwagi i wypłynęła na powierzchnię i chwytając łapczywie powietrze.
-Czy może mi ktoś tu pomóc- krzyknęła krztusząc się.
Ośmiornica zdążyła się już pozbierać i złapała Lanę za nogę ciągnąc ją pod wodę, nie było zbyt ciężko się uwolnić wystarczyło tylko mackę, potwór znowu zapiszczał i wytrącił Lanie broń. Ta popłynęła w dół usiłując go dosięgnąć, złapała go czując, że kończy jej się powietrze. Ośmiornica przygwoździła ją do brukowanej ulicy. Czując jak ciśnienie rozsadza jej czaszkę cięła z zaciśniętymi oczami w ośmiornicę i gdy tylko się uwolniła, rzucając rękami jak wariatka popłynęła w górę. Nagle poczuła ból w głowie, prąd zniósł ją w pobliże jakiegoś budynku i Lana przywaliła w szyld. Okręcając się w wodzie w końcu wypłynęła na powierzchnię i łapczywie zaczęła łapać powietrze. Ktoś wciągnął ją na dach, powiedziała więc do tego kogoś:
- Głowa mnie boli i ściga mnie jakaś powalona ośmiornica i nie mogę używać mocy, co się dzieje?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nike126
Kryzys Tantala
Kryzys Tantala



Dołączył: 07 Maj 2011
Posty: 540
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Olimp
Płeć: Annabeth

PostWysłany: Sob 17:21, 25 Cze 2011    Temat postu:

Lira załatwiła ostatniego potwora na tym dachu. Odciągnęła krwiożercze bestie i właśnie szykowała się do skoku na następny budynek, gdy usłyszała głośny stuk i zobaczyła dziewczynę, która wynurzyła się z wody i uderzyła o szyld sklepowy. Lira schyliła się, chwyciła ją i wciągnęła na dach. Dziewczyna krztusiła się wodą i była ranna, ale żyła. Popatrzyła na Lirę i spytała:
- Głowa mnie boli i ściga mnie jakaś powalona ośmiornica i nie mogę używać mocy, co się dzieje?
Lira wzdychnęła.
- Właśnie nie wiem. Nikt nie może użyć mocy, to czuć w aurze. To była pułapka, uruchomione zostały portale, przez które wlała się woda. No i potwory. Ale ten, kto uruchomił portale, wciąż musi tu być.
Dziewczyna była oszołomiona, więc Lira obejrzała jej rany. Nic poważnego, kilka siniaków i zadrapań, guz na głowie, ale da się przeżyć.
- Wyliżesz się. - odparła, po czym dodała: - Chodź, pomożemy innym.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rexus Maximus
Przypalona Ambrozja
Przypalona Ambrozja



Dołączył: 21 Cze 2011
Posty: 25
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Lubelskie

PostWysłany: Sob 19:52, 25 Cze 2011    Temat postu:

Harpie zostały powystrzelane, ale z odrobiny mułu, zebranego na dnie, zaczęły wygrzebać się jakieś stwory.
- O masz, co jeszcze?
Coś złowieszczo zaklekotało. Budynek zatrząsł się, po uderzeniu wodnej istoty.
Co...
Klekot rozległ się jeszcze raz. Na niebie zaświeciło parę gwiazd, układając się w konstelację Raka.
Wielkie raki... pomioty Karkinosa, ogromnego raka przeniesionego na niebo... świetnie. Ale chyba tylko dwa.
Sklep zatrząsł się jeszcze raz. I jeszcze raz. I jeszcze raz.
Jokehorn wyjrzał przez krawędź. Czerwony pancerz migał pod wodą, a wielkie, metrowe kleszcze, uderzały rytmicznie w ścianę budynku. Potwór miał razem pięć metrów długości.
Hmm...
Pogrzebał w kieszeniach. Wytrychy, parę kapsli i drachm. No i Terioedes w dłoni. Ściany powoli zaczynały pękać. Parę osób dojrzało już niebezpieczeństwo, ale był to drugi rak, stojący z obok innego budynku.
Zabłąkana, ranna w płuco harpia skoczyła ostatnim zrywem na Briana, który runął na plecy. Bestia wyszczerzyła się do niego, ale zrzucił ją z siebie i ciął w kark, odcinając łeb.
Terioedes nie przebiłby pancerza pomiota Karkinosa. Ale...
- A jeśli to jest wielka puszka sardynek? Ta, nieraz otwierało się puszki, nawet ze śledziem.
Jokehorn nabrał powietrza i wskoczył do wody. Ostrożnie podpłynął do raka. Zacisnął miecz w garści. Spojrzał do tyłu. Nic. W górę. Nic. Do przodu, na boki. Nic. W dół. Rak.
Dobra, teraz albo nigdy.
Chciał krzyknąć "Za Hermesa!" ale z ust wydobyło się tylko parę baniek powietrza.
Podpłynął do bestii, która nadal zapamiętale biła w mur. Dotarł do tułowia. Powoli i ostrożnie wsunął ostrze miecza pod jedną z wielkich, chitynowych płacht, pełniących rolę pancerza. Szybkim i zdecydowanym ruchem ją podparł i wyrzucił, po czym wbił w plecy raka. W
Ciałem potwora wstrząsnął dreszcz. Brian wyciągnął Terioedesa w ostatniej chwili, gdyż potwór uciekł, zamiatając wodę odwłokiem.
Zwabione krwią meduzy i ośmiornice zaczęły podpływać pod chłopaka, który już prawie nie miał tlenu. Szybko zaczął płynąć do drabiny pożarowej, pomagając sobie wróblimi skrzydełkami. Dotarł do niej w ostatniej chwili. Wszedł na dach. Woda ociekała z niego.
- Dobra, licząc to, i to, i to też... dwanaście do dziesięciu dla nas.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sophie
Miss Holmes
<b>Miss Holmes</b>



Dołączył: 13 Sie 2010
Posty: 2360
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Niemcy
Płeć: Annabeth

PostWysłany: Nie 20:27, 26 Cze 2011    Temat postu:

Sophie usiadła na trawie. Uśmiechając się wystawiła twarz do słońca. To było dziwne, że wychodząc z ciemnego, podziemnego tunelu nagle znaleźli się w takim miejscu. Odnalazła wzrokiem Lanę i gdy zobaczyła, jak ta niezadowolona spogląda w górę, doszła do wniosku, że to niebo nie jest prawdziwe.
Zatopiła się w myślach, dopóki nie poczuła, że w jedną z rąk nagle zrobiło jej się mokro. Zobaczyła, że do groty napłynęła woda, sięgając aż do niej.
-Co jest gra...
Sophie chciała się podnieść, ale wtedy uderzyła w nią pierwsza fala. Jej siła przesunęła córkę Dionizosa w stronę budynków, całkowicie ją mocząc. Dopiero po chwili udało jej się wstać. Poziom wody momentalnie sięgał już do pół łydki. Gdy chciała się rozejrzeć za jej źródłem zobaczyła, że do groty wpływają potwory niesione falą.
Sophie skupiła się i chciała zrobić blokadę z pnączy, aby stworzyć sieć, która zatrzymałaby chociaż na trochę potwory. Przydałaby się teraz Adrianna…. Pomyślała i zauważyła, że nic się nie dzieje. Zaskoczenie nią wstrząsnęło. Skupiła się w sobie szukając znajomej energii, ale nie poczuła nic. Nie rozumiała tego, a wtedy uderzyła w nią kolejna fala. Znalazła się nagle pod wodą i zaczęła panikować. Nieopacznie próbowała zaczerpnąć powietrza, ale wciągnęła do płuc wodę. Wypłynęła na powierzchnie. Zaczęła się krztusić. Na szczęście woda, była jeszcze dość płytka, więc mogła stanąć na nogach, ale prąd szarpał ją, pchając w stronę budynków.
Nagle zauważyła przed sobą jakiś ciemny kształt. Zrobiło jej się słabo. Nigdy nie czuła się pewnie w wodzie, a właśnie straciła grunt pod nogami. W chwilę przed zderzeniem otworzyła tarczę. Coś się z nią zderzyło, popychając ją na ścianę najbliższego budynku. Wycisnęło jej to powietrze z płuc, a ciężka tarcza zaczęła ją ciągnąć w dół. Znalazła się pod wodą. Szybko dezaktywowała tarczę i odepchnęła się jak najmocniej od dna. Zobaczyła więcej kształtów sunących w jej stronę, ale starała się zdusić panikę. Walka pod wodą... Zrobiło jej się słabo na samą myśl. Złapała się rynny i podciągnęła na dach budynku. Było tu jeszcze kilka osób z bronią w ręku. Akurat nikogo tu nie było, ale na sąsiednich dachach były jakieś osoby. Kilka sekund siedziała starając się wyrównać oddech, a wtedy z wody zaczęły wychodzić potwory. Zduszony krzyk wyrwał jej się z gardła i w pierwszym odruchu kopnęła najbliższego stwora. Z głośnym pluskiem wylądował z powrotem w wodzie, co nie powstrzymało jego koleżków od dalszego wylegania na dach.
Była pewna, że nie znała tego rodzaju potworów. Sophie szybko się poderwała, mimo że ciążyły jej mokre ciuchy. Wyciągnęła miecz w pochwy, uruchomiając tarczę. Spychała potworki do wody tarczą lub kopniakiem. Jak się dała cięła ich jak najwięcej. Wybuchały galaretowatą masą. Było to dość łatwe, bo były nieduże. Wyglądały trochę jak piranie na krótkich, niezgrabnych nóżkach. Wydawało się jednak, że nie mają zębów. W pewnym momencie za późno osłoniła tarczą lewy bok. Jeden z potworów wbił jej się w nieosłoniętą nogę, ostry ból nagle ją zaskoczył. Krzyknęła głośno, zaciskając jak najmocniej dłonie, aby nie wypuścić broni, ale zachwiała się, stojąc na krawędzi dachu. W ostatniej chwili ktoś ją złapał, wręcz szarpiąc do tyłu. Przecież nikogo tu nie było… Przemknęło jej przez myśl, gdy uderzyła mocno o ziemię. Nie było to zbyt delikatne, ale teraz nie było czasu na subtelności. I tak było to lepsze, niż pożarcie przez potwory.
Ciężko oddychała, czuła okropny ból i lekkie zawroty głowy. Cała drżała. Spojrzała na nogę. To coś nadal tam było przyczepione jak jakaś pijawka.
-Zostaw! – powiedział ktoś, gdy próbowała sięgnąć po to ręką. Ten ktoś przeszył bestię krótkim sztyletem. Wybuchła galaretowatą masą. A ból momentalnie… ustał. Tak nagle jak się pojawił. Zaskoczona siedziała bez ruchu, a z rany popłynęła szybko krew. Sophie zerwała z siebie koszulkę, tnąc ją na paski, którymi owinęła nogę, żeby zatamować krwawienie. Czuła tylko lekkie pieczenie, ale to było nic z porównaniu z poprzednim bólem.
-To taka jakby... -Zamilkła szukając odpowiedniego słowa. -...trucizna. Powoduje ostry ból - mruknął ten sam głos. Sophie nie była pewna, czy go znała, ale nie miało to teraz znaczenia. Nie widziała wyraźnie twarzy.
-Ale dlaczego przestało…
- Gdy nie masz kontaktu –przerwała jej- z tym… czymś… To nie boli. Nie wiem czemu, ale tak jest. Chyba po to, żeby sparaliżować ofiarę.
Drgnęła na dźwięk słowa ‘ofiara’. Chciała się spytać skąd to wszystko wie i co najważniejsze podziękować, ale ona jakby upewniwszy się, że jej nic nie grozi, przeskoczył na kolejny dach.
Rozejrzała się, szybko mrugając. Nie zauważyła, żeby więcej potworów próbowało dostać się na dach. Złowrogie ciemne kształty krążyły w wodzie. Znów skupiła się na magii, ale nic się nie zmieniło. I wtedy jej się przejaśniło. Potwory, woda i brak magii. Coś było nie tak…
Podniosła się i przetarła miecz o resztki koszulki. Skoro nie miała tutaj nic do roboty, mogła pomóc innym. Na sąsiednich dachach nadal walczono.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Sophie dnia Pon 18:18, 27 Cze 2011, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nike126
Kryzys Tantala
Kryzys Tantala



Dołączył: 07 Maj 2011
Posty: 540
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Olimp
Płeć: Annabeth

PostWysłany: Pon 9:45, 27 Cze 2011    Temat postu:

Lira biegła dalej. Balansowała na krawędzi dachu, gdy usłyszała głośny krzyk bólu. Niedaleko niej potwory otoczyły heroskę. Radziła sobie dobrze, póki jeden z nich nie złapał i wgryzł się w jej nogę. Lira momentalnie podbiegła do dziewczyny. Ta zachwiała się i prawie spadła z dachu, ale Lira ją złapała i wciągnęła z powrotem. Heroska próbowała sięgnąć po pijawę, ale Lira ją zatrzymała. Brała lekcje u Kirke i wiedziała, że takie wodne potwory bywają niebezpieczne. Sięgnęła po sztylet i wbiła go w ciało potwora. Na twarz dziewczyny wystąpiła ulga, gdy pijawa znikła, wybuchając galaretowatą mazią. Heroska zajęła się opatrywaniem nogi.
-To taka jakby... - urwała, szukając odpowiedniego słowa. -...trucizna. Powoduje ostry ból.
Zamierzała chyba coś powiedzieć, ale Lira jej przerwała.
- Gdy nie masz kontaktu z tym… czymś… To nie boli. Nie wiem czemu, ale tak jest. Chyba po to, żeby sparaliżować ofiarę.
Dziewczyna była nadal trochę oszołomiona trucizną. Lira rozejrzała się; nic jej teraz nie groziło. Widziała wielkiego skorpiona kilka dachów dalej od siebie. Wyjęła drugi sztylet i umoczyła obie klingi w truciźnie potwora, który zaatakował heroskę. Pobiegła w stronę skorupiaka. Zatrzymała się na dachu nad nim i skoczyła na jego pancerz. Skorupiak to wyczuł i próbował złapać ją szczypcami, ona jednak uniknęła ich i wskoczyła pod wodę. Spadając, obróciła się w piruecie. Pod wodą podpłynęła pod potwora. Najwyraźniej odgadł jej zamiary, bo obrócił się i prawie nie rozciął jej ręki szczypcami. Wbiła sztylety pokryte trucizną w brzuch potwora. Skorupiak wydał nieokreślony dźwięk, po czym w geście desperacji zaatakował. Lira próbowała uniknąć ciosu, ale za późno. Ciężki pancerz mocno rozbił jej łokieć. Jednak mimo bólu jeszcze raz zaatakowała, wbijając sztylety w to samo miejsce i poszerzając ranę. Skorupiak obumarł i rozpadł się w pył, zostawiając po sobie mocny pancerz. Lira wynurzyła się i wciągnęła w płuca powietrze, po czym podpłynęła w stronę bliskiego dachu. Wciągnęła się na niego, tuż koło jakiegoś herosa, który powiedział:
- Dobra, licząc to, i to, i to też... dwanaście do dziesięciu dla nas.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Seth
Jej wysokość Władca Mleka
Jej wysokość Władca Mleka



Dołączył: 23 Gru 2010
Posty: 951
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 1/5

Płeć: Percy

PostWysłany: Pon 19:53, 04 Lip 2011    Temat postu:

- Złap się! – Krzyknęła obca dziewczyna do Setha.
Nie wiedział czy może jej zaufać… W końcu nigdy jej nie widział. Złapał ją w końcu, ta podciągnęła go na dach budynku i znikła. Seth nie zastanawiając się podbiegł do Blancki, która właśnie opatrywała rany.
- Na chwilę cię zostawię i robisz bajzer! – Krzyczał na nią, chodź wiedział, iż nie ma racji… Był zły na zaistniałą sytuację.
Blanca przerwała bandaż zębami, zawinęło go wokół dłoni i wstała.
- Co ty sobie, πόρνη, wyobrażasz? – Mówiła uderzając go pieśćmy po głowie.
Seth milczał, co najwyraźniej bardziej zdenerwowało Blancę, bo wyjęła swoje ciemne, zdobione bo. Wypowiedziała odpowiednie słowa, a jego krańce zaczęły płonąć ogniem… Zgasły. Wściekła ruszyła na Setha, który w ostatniej chwili obronił się tarczą. Wściekły chłopak wyciągnął sierp.
- Stójcie! – Krzyczała Lana. – Seth, debilu!
Obydwoje stali w doskonałych pozycjach do walki. Patrzyli na siebie jak zagorzali wrogowie… Nagle Blanca ruszyła na Setha, raniąc go w przedramię.
- Dobra! Gówno mnie to obchodzi. – Pisnęła Lana, szarpiąc się za włosy i poszła walczyć z potworami.
Chłopak wściekle skontrował cios uderzeniem tarczą… Bogowie ważyli losy przeciwników na szali zwycięstw, gdy nagle Blanca genialnie manewrując wybiła broń Setha, która upadła na ziem z taką siła, iż klinga przełamała się w pół. Z czarnego ostrza poczęły wypływać dusze potworów, które zostały powalone ową bronią. W głowie Setha nastąpiła pusta cisza… Ocknął się z otępienia, gdy Blanca uderzyła go bo tak potężnie, że ten upadł na ziemię. Chłopak spojrzał w górę.
- Blanco, musimy zebrać herosów w jednym miejscu. – Mówił. – Tam w górze jest półka skalna, a gdy woda do niej dotrze, to wydostaniemy się.
Blanca miała wybuchnąć już w nerwach.
- Masz rację. – Odpowiedziała cała czerwona na twarzy. - W grupie będzie nam się łatwiej bronić.
Obydwoje zachowali odrobinę rozwagi i próbowali się zorganizować. Skontaktowali się ze wszystkimi herosami, a Blanca poinformowała obcych herosów o planie. Chłopak rozglądał się jeszcze za odpowiednią pozycją do obrony, gdy zobaczył dziewczynę, która mu pomogła. Goniła po całym obszarze i pomagał wszystkim, i zabijała wszystkie potwory.
Czemuż ją opętał Hadesie! Chłopak potknął się i upadł na ziemie. Masz rację, złego diabli nie biorą.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Seth dnia Pon 19:53, 04 Lip 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Blanca
Muza/Maniaczka Klat



Dołączył: 02 Sie 2010
Posty: 1477
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Maków
Płeć: Annabeth

PostWysłany: Wto 20:56, 05 Lip 2011    Temat postu:

Blanca jednocześnie owijała swoje rany przyglądając się sytuacji. Znikąd pojawiła się jakaś nowa, totalnie nadpobudliwa heroska, która postanowiła ratować wszystkich. Oh man, co za lizuska! pomyślała. Syknęła cicho z bólu. Zakażenie dość głęboko weszło w jej dłoń. Nie miała przy sobie wszystkich specyfików, więc jedyne, co mogła zrobić to wziąć bandaż, nasączyć go w kilku maściach i obwinąć rękę. Kończyła właśnie zawiązywać, gdy podbiegł do niej zezłoszczony Seth.
- Na chwilę cię zostawię i robisz bajzer!
Słysząc to, podniosła głowę ze zdumienia. Ona robi bajzer?! Że co proszę?! No nie, tego jeszcze nie było!
- Co ty sobie, πόρνη, wyobrażasz? - warknęła, oderwała resztki bandaża i wstała, trzepiąc go po głowie obolałą dłonią. Przestało interesować ją wszystko dookoła. W głowie miała tylko wściekłość. Syn Hadesa ciągle milczał, co tylko bardziej ją rozzłościło. Dotknęła bransoletki i bo zmaterializowało się w jej rękach. Odskoczyła do tyłu, widząc sierp w dłoniach chłopaka. Lana zaczęła się drzeć jednak Blanca nie zwróciła na nią uwagi. Z dzikim wrzaskiem zaatakowała. Miała w sobie więcej złości niż wcześniej, bo krańce się nie zapaliły. Kij był lekko mokry, więc musiała pilnować swoich ruchów. Seth kilka razy skontrował jej ataki, jednak w pewnym momencie przed oczami dziewczyny pojawił się słaby punkt chłopaka. Wykonała stary manewr i po chwili chłopak leżał na ziemi z dala od swojego złamanego miecza. Uleciały z niego dusze potworów. Poczuła jak adrenalina spada. Oddech znów stał się szybki i nierówny. Znów uderzyła chłopaka ogłuszając go.
- Blanco, musimy zebrać herosów w jednym miejscu. Tam w górze jest półka skalna, a gdy woda do niej dotrze, to wydostaniemy się.
Miała ochotę rozerwać go na strzępy. Wiedziała jednak, że on w Podziemiu znajduje się najlepiej. Schowała broń i pokręciła głową.
- Masz rację. W grupie będzie nam się łatwiej bronić.
Odbiegła nie patrząc na niego. Wiedziała, że szybko może się odpłacić po powrocie do obozu. Odeszła do reszty obozowiczów i powiedziała im o planie. Walka z Sethem nieźle ją zmęczyła. Musiała ochłonąć, dookoła jednak wciąż były potwory.
E tam, nieznana heroska wszystkich przecież zabije, nie?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rexus Maximus
Przypalona Ambrozja
Przypalona Ambrozja



Dołączył: 21 Cze 2011
Posty: 25
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Lubelskie

PostWysłany: Śro 11:48, 06 Lip 2011    Temat postu:

No cholera jasna, jak zaczniemy walczyć między sobą, to równie dobrze mogę zaraz zacząć robić sushi z harpii. Wrr...
Sushi z harpii, synu?
Ta, tatku. Harpia ma silne właściwości odżywcze. Znam taką historię. Pewna dziewczyna zjadła harpię. Potem drugą. I normalnie, jak wróciła do domu, to już nie wyszła z niego.
Czyli właściwości odżywcze harpii są widocznie zbyt mocne.
I Brian rzucił się w wir walki.
Ciach!
Rach!
Pach!
I jeszcze trach, przy okazji jakiegoś łamanego miecza.
- Na półkę skalną mamy iść?
Poleciałbym, ale moce nasze urlop chyba wzięły. Great.
I zaczął się wspinać.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nike126
Kryzys Tantala
Kryzys Tantala



Dołączył: 07 Maj 2011
Posty: 540
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Olimp
Płeć: Annabeth

PostWysłany: Śro 14:14, 06 Lip 2011    Temat postu:

No dobra, pomyślała Lira.
Wszystkich potworów nie dam rady zabić.
Podskoczyła, gdy usłyszała krzyki herosów, że mają wejść na półkę skalną. Podbiegła do ściany skalnej i złapała się. Nie była jednak najlepsza we wspinaniu, więc po kilku metrach uniknęła śmierci kilka razy.
Była już prawie na górze, gdy poslizgnęła się i prawie spadła. Ktoś złapał ją za ręce i pomógł wejść. Jakaś dziewczyna wydawała polecenia. Osoba, która ją wciągneła, zadała pytanie:
- Kim jesteś i co tu robisz?
- Jestem Lira, córka Hekate. Jakby to powiedzieć... wróciłam wcześniej od krewnej do obozu, a tam Chejron powiedział, że jesteście na misji. No więc postanowiłam wam pomóc. Oczywiście, jeśli tę pomoc przyjmiecie, ma się rozumieć.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
PercJack17
Róg Minotaura
Róg Minotaura



Dołączył: 27 Paź 2010
Posty: 484
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 1/5

Płeć: Percy

PostWysłany: Pon 19:21, 11 Lip 2011    Temat postu:

Owa postać zaczęła biec w ich stronę. Adrianna zorientowała się, że to Olgierd, ten nowy. Od początku wydawał mi się nie grzeszącym inteligencją chłopakiem... Kiedy już chciał zaatakować Adri skoncentrowała się i przed nią o dziwo wyrosło drzewo. Chłopak komicznie, bo na inaczej pewno nie umie, na nie wpadł.
Tymczasem Perc również zwrócił uwagę na tajemniczą postać i zmrużył oczy, by dokładniej ją widzieć. Wiedział, kim jest, ale dokladnie nie potrafił sobie tego przypomnieć. Jakby wszystko ostatnio widział przez mgłę, zachowując tylko nieliczną cząstkę wspomnień. Potem zauważył scenę jak z Różowej Pantery, gdy tajemniczy osobnik wpadł na drzewo, które dopiero co wyrosło z ziemi. Wiedział, że to sprawka Adrianny i mimowolnie się uśmiechnął. Zbliżył się do przybysza, który się przedstawił i wtedy już syn Zeusa go rozpoznał. A przynajmniej tak myślał. Znał wielu kurdupli.
Chłopak niezdarnie wstał i przedstawił się. Po rzewnym przywitaniu zrobili w końcu ognisko i coś zjedli. Adrianna wcześniej jakoś nie zwróciła uwagi na to ale teraz zauważyła, że była strasznie głodna. Zjadła nawet z dokładką co rzadko się jej zdarzało. Po niby kolacji czy objedzie, nie wiedziała jaka jest teraz pora dnia, Olgierd ogłosił, żeby się przespali a on obejmie wartę.
Oczywiście oni na to jak na lato, więc chętnie poszli spać. Jednak Perc miał sen, można nawet uznać, że koszmar. We śnie spacerował w miejscu, które wydało mu się znajome. Rozpoczął walkę z koszmarnym potworem, wykorzystując wszystkie możliwości, jakich kiedykolwiek się nauczył, ale na nic mu się to dało. Poczuł, że umiera. W jego oczy wbiły się macki wyjątkowo obrzydliwego potwora. Potem te same zabijały go z wyjątkową precyzją i dokładnością, potwór wręcz rozkoszował się zabijaniem herosa. Była to dla niego nielada rozrywka.
Zabawa "Zabij jak największą ilość herosów w walce". Potwor dostałby medal. Ale potem Perc nagle obudził się cały oblany potem i ze strachem w oczach. Nie chciał ponownie spać. Rozejrzał się. Adrianna za to wręcz przeciwnie, spała słodko i z uśmiechem na twarzy. Perc przyjrzał się jej jeszcze chwilę i spojrzał na Olgierda. Jak na swój wiek heros posiadal naprawdę wysokie umiejętności i doświadczenie. Doskonale radziłby sobie jako przywódca, nawet grupki starszych herosów. Uśmiechnął się. Chłopak naprawdę dobrze się spisał. Znalazł ich sam i zachowywał sie jak naprawdę doświadczony heros. Teraz jednak obejmowal wartę, ale syn Zeusa zauważył, że już ledwo co patrzył we wszystkie strony szukając wzrokiem zagrożenia. Perc wstał i podszedł do niego.
- Teraz ja obejmę wartę, a ty się prześpij. - powiedział do syna Morfeusza.
Tamten się go posłuchał i niemal od razu po położeniu się, zasnął.
Adrianna miała jakiś syn. Dziwny, ale miała. Na początku było coś z owsianką (prawdopodobnie jej matka zaczęła stosowac jakieś nieczyste chwyty, żeby zmusić ją do jedzenia jej). Potem miała już mniej dziwny. Była na obozie. Siedziała przy lesie i ćwiczyła swoje moce. To ją wyciszyło. I we śnie i w realnym świecie. Tego potrzebowała. Ciszy, spokoju. Miała dość niespodzianek i zaskoczeń. Dość walk z poworami, kłótni i tym podobnych rzeczy. Niestety będzie to trudne. Nie wiedziała kiedy w końcu dotrą do swojej grupy. Co tam zastaną? Może lepiej, żeby teraz o tym nie myślała. Postanowiła wsłuchać się w szum liści poruszanych przez wiatr i śpiew ptaków. Chociażby we śnie. Nie wiedziała kiedy w końc ujrzy prawdziwe słońce...
Syn Zeusa ledwo już patrzył we wszystkie strony świata. Już nawet nie wiedział, czy widzi malutkie, kuliste potwory unoszące się w powietrzu, czy to tylko jego zmęczenie. Potwory te starały się jak mogły utrzymać jego powieki przed zasnięciem. Oparł się o skałę, schował broń i odpoczywał tak. Chciałby powiedzieć „w cieniu”, ale tam nie było żadnego cienia. Wszędzie było ciemno. Czy to już rano, czy może nadal noc? Nie wiedział. W każdym razie usłyszał ziewnięcie i widząc kątem oka, że Olgierd jeszcze jest w krainie swojego ojca wiedział, ze to wstała Adrianna. Podszedł do niej i postanowił zagadać:
- Hej, jak się spało? – spytał. Wiedział, że inna osoba odpowiedziałaby „dobrze” albo „koszmarnie”, ale nie Adrianna.
Adrianna spojrzała się na chłopaka. - Hm... Zapewne spałoby mi się lepiej gdyby nie to że jakiś czas temu pocięto mnie na kawałki a kilka godzin temu wskrzeszono. Ale w sumie mogło być gorzej. Mogło mi się śnić coś o owsiance... W każdym razie, ile to już tak ślęczysz?
- Długo. W każdym razie, słodko spałaś - zachichotał.
Spiorunowała chłopaka wzrokiem. - Ty za to słodko chrapiesz.
- E ... dzięki - odpowiedział. Z początku powiedział Adriannie komplement, ale teraz już nie wiedział, czy ona też, czy to po prostu była kpina.
Przewróciła oczami. - Dobra, ufamy jemu? - wskazała śpiącego chłopaka.
- Raczej tak ... jest herosem, jak my - spojrzal w stronę chłopaka, który już wstał i samotnie zajadał posiłek.
- Tak, herosem atakującym swoich i wpadającym na drzewa. Na pewno jest świetny. -powiedziała złośliwym głosem.
Hehe, zaśmiał się w duchu. Za to ją tak lubił.
Dołączyli się do herosa i zaczął on im wszystko opowiadać. Wszystkie ich przygody po tym, jak oni zginęli.
- Sądzę, że powinniśmy zejść na samo dno przepaści, ale niestety nie mam liny. A co wy sądzicie? - spytał się herosów.
Tak, też tak sadzę, i nawet wiem jak - powiedział Perc i spojrzał w oczy Adrianny. Dziewczyna skinęła głową na znak, że rozumie.
- Chodźmy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
laniette
Cukiereczek Apolla
Cukiereczek Apolla



Dołączył: 30 Sie 2010
Posty: 594
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Annabeth

PostWysłany: Wto 20:25, 12 Lip 2011    Temat postu:

Sytuacja nie była zbyt zadowalająca, Seth zaczął walczyć z Blancą, a przecież potwory same się nie pozabijają. Lana próbowała interweniować, ale tej dwójce nic nie chciało przemówić do rozumu. Stwierdziła, że najlepszym wyjściem będzie osłanianie dwójki herosów nim ochłoną. Córka Apolla dalej była obolała po walce z ośmiornicą, nie wiedziała też gdzie się podziewała co nie napawało jej szczególnym optymizmem.
Po chwili usłyszała nawoływanie Blanki i Setha by wszyscy się zebrali na jednym dachu. Blanka przedstawiła pokrótce plan dostania się na półkę skalną. Mieli poczekać aż woda uniesie ich ku wybawieniu. Plan był dobry, ale nieliczne już potwory ciągle czaiły się wśród fal. Córka Posejdona nie mogła im pomóc ponieważ tak jak inni herosi straciła swoje moce.
Woda powoli unosiła herosów ku górze. Na szczęście wszyscy umieli pływać. Lana ściskała w dłoni nóż, na wypadek niebezpieczeństwa. Już wkrótce musiała się nim posłużyć gdy potwór przypominający meduzę owinął swoje macki na jej nodze wciągając ją pod wodę i rażąc ją prądem. Córka Apolla przecięła w panice macki lecz na ich miejsce zaraz wyrosły nowe, które znowu uwinęły się na jej nodze. Poczuła prąd przechodzący przez jej ciało i wypuściła nóż z ręki. Złapał go syn Hadesa, który zanurkował gdy zobaczył, że Lana znikła pod wodą. Wbił nóż w okolice aparatu gębowego potwora, który rozpuścił się w wodzie. Lana wypłynęła na powierzchnię trzęsąc się. Z trudem utrzymując się na wodzie osłabiona przez porażenie prądem. Blanka pomogła Lanie wspiąć się na półkę. Herosi doczołgali się w głąb wielkiego korytarza. Córka Apolla oparła się o ścianę dysząc ciężko, mając mroczki przed oczami. Meduzocoś zaaplikowało jej sporą dawkę prądu.
- Dzięki za ratunek książę ciemności a teraz oddaj mi nóż – Powiedziała Lana słabym głosem.
Seth obracał nóż w ręku odpowiedział:
-Fajny jest, Blanka rozwaliła mi miecz więc pożyczę sobie.
- Seth debilu!
Lana próbowała wstać, ale zaraz zrobiło jej się się ciemno przed oczami i osunęła się z powrotem po ścianę.
- p<cenzured>l się Seth nie mam siły się kłócić z tobą, ale nie przywiązuj się do niego!
Chwilę później Lana poczuła skurcz w całym ciele. Spróbowała oświetlić tunel, udało jej się.
- Przynajmniej odzyskaliśmy moce, poczekaj chwilę Seth a tak ci tyłek skopię, że przyniesiesz mi mój nóż na kolanach w zębach tańcząc makarenę.
Po tych słowach straciła przytomność, tunel znowu pogrążył się ciemnościach.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez laniette dnia Wto 20:28, 12 Lip 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anonim97
Strażnik Obozu
<b>Strażnik Obozu</b>



Dołączył: 30 Gru 2010
Posty: 337
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Percy

PostWysłany: Śro 19:26, 13 Lip 2011    Temat postu:

Olgierd siedział przy ognisku jedząc śniadanie i dalej zastanawiając się jak zejść na dół. Ognisko powoli dogasało, a w pobliżu nie było żadnego drewna ani nic co mogło się nadawać na rozpałkę. Przypomniał sobie o zeszycie od Ojca. Wyciągnął go, i zaczął pisać długopisem, który znajdował się na dnie plecaka. Zaczął opisywać wszystko co spotkało go od wyjścia na misję, łącznie ze szczegółowym opisem wszystkich potworów które spotkał. Nawet nie musiał się starać, bo zeszyt wiedział jak mają wyglądać potwory. Dzięki tato. Pamiętałeś, że nie za dobrze maluje pomyślał i uśmiechnął się w duchu. Morfeusz był jedyną osobą, która się o niego troszczyła. Olgierd założył maskę i wrócił myślami do dnia w którym pojawił się w obozie. Został wtedy potraktowany przez wszystkich obozowiczów jak śmieć. Wszyscy, nawet dzieciaki Hermesa obchodzili się do niego z nienawiścią. Przez dwa długie lata musiał mieszkać w jaskini wcześniej zabijając jej dawnych właścicieli. Nigdy nie był też mile widziany na kolacji przy ognisku. Lecz pewnego dnia wszystko się zmieniło. Właśnie wtedy gdy siedział sobie w cieniu drzewa, podszedł do niego jakiś dzieciak od Aresa i jak zwykle zaczął go obrażać. Starał się go zignorować, ale to nic nie dawało. W końcu ogarnęła nim furia i przed nim zmaterializowała się najstraszniejsza bestia, która żyła w snach syna Aresa. Heros uciekł wtedy z obozu, a jego rozszarpane przez inne potwory ciało znaleziono kilka tysięcy metrów od obozu. Syn Morfeusza postanowił wykorzystać tę nienawiść kierowaną na niego, jako siłę napędową, aby stać się herosem którym jest dziś. Przez następnych kilka miesięcy Olgierd mścił się na herosach, którzy go prześladowali budząc ich największe lęki i rozkoszując się ich strachem. W końcu herosi przestali źle się o nim wypowiadać, bojąc się, że będą następnym celem. Jego wspomnienia zostały przerwane przez Perca i Adriannę którzy podeszli do niego, aby wysłuchać co się działo przez ten czas, kiedy byli martwi. Syn Morfeusza opowiedział im wszystko co wiedział, a po chwili ciszy odezwał się:
- Sądzę, że powinniśmy zejść na samo dno przepaści, ale niestety nie mam liny. A co wy sądzicie? - spytał się herosów.
- Tak, też tak sadzę, i nawet wiem jak - powiedział Perc , a po chwili dodał: - Chodźmy.
Plan był szalony, ryzykowny i niebezpieczny, ale prosty. Adrianna miała wyczarować pnącza, których mieli użyć jak lin. Mam nadzieję, że Demeter akurat teraz sobie o mnie nie przypomni. A czym ja się przejmuję zresztą. W najlepszym wypadku pnącze zniknie i spadnę na dno zabijając się, a w najgorszym skończę jako nawóz dla Jej roślinek. Dziwię się, że Zeus jeszcze mnie nie zabił. W końcu to Jego jaskinie, a ja jestem znienawidzony przez wszystkich bogów. – zastanawiał się syn Morfeusza i westchnął - Następnym razem najpierw przebłagam wszystkich bogów przed pójściem na misję. Po kilkunastu minutach plan był realizowany, ale Olgierd wciąż miał wątpliwości. Czy ona da radę utrzymać tę moc? Czy On ich wskrzesił? Czy przeżyją? Co się stanie jak nieprzyjaźni bogowie sobie o nim przypomną? Czy wtedy wszyscy zginą i ich misja się nie powiedzie? Co znajdą na dole? Czy inni żyją? Jeśli tak to co się z nimi dzieje? Czy Chris jeszcze żyje? Wszyscy schodzili w milczeniu żeby nie rozproszyć Adrianny. Obaj herosi wiedzieli, że nawet drobne rozproszenie jej uwagi mogło oznaczać dla nich śmierć…


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Anonim97 dnia Śro 19:49, 13 Lip 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sophie
Miss Holmes
<b>Miss Holmes</b>



Dołączył: 13 Sie 2010
Posty: 2360
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Niemcy
Płeć: Annabeth

PostWysłany: Pią 10:55, 15 Lip 2011    Temat postu:

Sophie właśnie wczołgała się na dach, gdy poczuła silne emocje złości. Zakręciło jej się w głowie. Myślałam, że nic nie czuję, tak jak pozostałych mocy, ale… Mimo to docierały do niej. Przytłumione, jakby nie mogły się przebić, ale wściekłość i złość zawsze są najsilniejsze. Teraz były jak uporczywe swędzenie pod skórą.
-Wchodzimy na skalna półkę. – Warknęła na nią Blanca i wskazała ręką gdzieś wysoko. Sophie odskoczyła przestraszona, bo próbowała wyczuć coś jeszcze. Nie było to dobrym pomysłem, bo siedziała na krawędzi dachu. Spadłaby powrotem do wody, ale Blanca złapała ją za rękę.
-Uważaj – mruknęła i pociągnęła ją do góry, tak że córka Dionizosa stanęła na nogach.
-Dzięki – powiedziała Sophie. Jęknęła cicho, gdy zraniona noga zapiekła. Blanca już odeszła, a… Że gdzie idziemy? Zastygła w bezruchu i spojrzała w górę. Jak mamy się tam dostać? Nie chcę mi się wspinać.
Na szczęście poziom wody szybko się podnosił. Sophie wolała nie płynąć razem z tym całym potwornym, podwodnym ekosystemem . Nie wiadomo, co jeszcze może się tam czaić. Ale wspinaczka nie była dobrym pomysłem, ponieważ prawie wszyscy byli mokrzy, więc ślizgaliby się na skałach, trudno byłoby się dobrze uchwycić, co ogólnie byłoby cholernie niebezpieczne. Wszyscy byli zmęczeni… Przemoczone cichy i plecaki, ciągnęły by w dół, więc… Chyba to było najlepszym wyjściem.
W końcu jakoś udało jej się wejść na tą półkę. Trochę płynąc, trochę się podciągając. Woda zaczęła opadać, a Sophie nie zamierzała roztrząsać, dlaczego tak się dzieje.
Parsknęła śmiechem, jak usłyszała co mówi Lana, a potem jej przyjaciółka zemdlała.
-Lan…- Sophie pochyliła się nad nią. – Przecież wiesz, że nie można używać mocy jak się jest zmęczonym … – Włożyła jej do ust dwa ciasteczka nektarowe i zmusiła Lanę do pogryzienia tego.
Córka Apolla zamrugała oczami. Sophie pomogła jej usiąść, a Lan zaczęła przeklinać Setha.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Sophie dnia Pią 10:58, 15 Lip 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nike126
Kryzys Tantala
Kryzys Tantala



Dołączył: 07 Maj 2011
Posty: 540
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Olimp
Płeć: Annabeth

PostWysłany: Wto 12:55, 19 Lip 2011    Temat postu:

Lira stała na skalnej półce i obserwowała sytuację. Herosi na dole starali dostać się na górę, ale utrudniały to im ataki potworów. Nie mogła im pomóc; nie, póki nie odzyska mocy. Spojrzała na lewo i zamarła zaskoczona. Na skałach zobaczyła kobietę. To ona musiała otworzyć portale i zablokować moce. Była więc czarodziejką.
Dziewczyna cicho przybliżyła się do wroga. Kobieta spoglądała mściwie na herosów w dole. W ręku ściskała mały, lśniący kamyk. Przez dłoń lekko prześwitywało światło. Córka Hekate domyśliła się, że czarownica uwięziła moce w tym minerale. Musiała go rozbić.
Wyszukała na ziemi mały kamyk i rzuciła nim dokładnie w dłoń kobiety. Ta puściła kamyk, by zerknąć na swoje zaczerwienione palce. Minerał spadł na skałę i pękł na kawałki.
Czarownica odwróciła się do dziewczyny. Na jej twarzy malował się gniew. Wyrzuciła rękę przed siebie, a z dłoni błysnęła czysta, ciemna energia. Lira zrobiła unik. Czuła miłe ciepło energii magicznej wokół siebie. wyciągnęła dłonie i machnęła nimi gwałtownie, a kobieta poleciała do tyłu. W jej dłoni błysnął lodowy sztylet, który przeciął powietrze. Córka Hekate zachwiała się, gdy ostrze przecięło skórę na jej ramieniu. Wyprostowała się i ogromnym wysiłkiem woli przeniosła się za plecy czarownicy. Zanim ta się obróciła, było już za późno. Lira pchnęła ją sztyletem, a bezwładne ciało spadło ze skały.
Dziewczyna siadła na ziemi. Oczyściła ranę i zabandażowała ranę. Zjadła kawałek ambrozji i wstała. Wzięła plecak i pobiegła w stronę herosów, którzy już wdrapywali się na skałę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mroczny
Gość






PostWysłany: Pią 20:26, 26 Sie 2011    Temat postu:

Udało wam się zejść na dno. He he, ale to brzmi. Do rzeczy. Jesteście na dole przepaści i macie tam coś znaleźć. Tylko co? Odpowiedź jest prosta. Na pierwszy rzut oka widać kawałek błyszczącego metalu kilka metrów od was. Gdy podchodziliście, osunęła się skała i o mały włos nie zginęliście. Szczegół. W końcu jednak dotarliście do przedmiotu i z wykorzystaniem swoich umiejętności (czyli odgarnianie ziemi rękami) wydobyliście zakopaną skrzynkę. Niestety nie da się jej otworzyć. Dobre, nie? Podważanie mieczem też nic nie daje. Po dokładniejszych oględzinach dostrzegacie, że wieka strzeże szyfr. 3 cyfry. Nad każdym oczkiem wymalowany został jakiś obrazek. Chodzi o to, że każda cyfra jest powiązana z odpowiednim malunkiem. Zaczynając od lewej są to: piorun; człowiek, nad którym krąży stado ptaków; 3+3. Po trzech nieudanych próbach skrzynia ulega samozniszczeniu. Powodzenia!
Powrót do góry
Mroczny
Gość






PostWysłany: Sob 20:24, 27 Sie 2011    Temat postu:

Niech będzie, że odzyskaliście moce. Dla mnie to nawet lepiej, bo łatwiej mi będzie was wyprowadzić z tego śmiesznego pomieszczenia. To tak. Dzięki swoim nadnaturalnym umiejętnościom udało wam się zrobić przejście przez wodę. Prawie jak Mojżesz. Wróciliście do punktu wyjścia, czyli do panelu z tabliczkami. Tyle tylko, że dzięki mojej niewiarygodnie arcytrudnej zagadce, zostaliście przemoczeni i wymęczeni. Jak ja to lubię. Gdy już podchodziliście, żeby ułożyć kolejną, pewnie znowu błędną, kombinację płytek, one same zaczęły się przemieszczać, układając się w poprawne rozwiązanie. Jako pierwsza z lewej została przedstawiona postać pożerająca dzieci, później kropla wody, dalej szkielet, jako czwarty piorun i na samym końcu wizerunek herosa. Takie to było proste. Gdy mechanizm przestał się przemieszczać, otworzyły się ostatnie drzwi. Jednak za nimi nic nie było. Oprócz was. Odbijaliście się w szklanej tafli, która była idealnie dopasowana do szerokości i wysokości bramy. Portal. Nie pozostało wam nic innego, jak przejść, co właśnie zrobiliście. Portal przeniósł was do... łaźni. Naprawdę ogromnej łaźni złożonej z wielu dużych pomieszczeń. Były tam sauny, baseny, dźakuzi i takie inne duperele. Najprawdopodobniej to miał na myśli Chejron, gdy wymieniał Chrisowi różne kompleksy i ten nazwał "ośrodkiem SPA". Po kilku sekundach pobytu poczuliście się przytłoczeni. Tym razem jednak nie straciliście mocy. Wręcz przeciwnie. To moc napierała na was. Aż buzowało od wszechogarniającej energii. Tutaj z pewnością coś znajdziecie. Opiszcie 2-3 posty bezowocnych poszukiwań. Potrzebny ochotnik, któremu wytłumaczę, co trzeba tu zrobić. Tyle z mojej strony. M.
Powrót do góry
Seth
Jej wysokość Władca Mleka
Jej wysokość Władca Mleka



Dołączył: 23 Gru 2010
Posty: 951
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 1/5

Płeć: Percy

PostWysłany: Nie 17:54, 04 Wrz 2011    Temat postu:

Całą drużyną stali przed portalem, z wątpliwościami, czy nie wejdą w kolejną zasadzkę. Seth miał już jedną z dziewcząt na sumieniu, dlatego wszedł tam, jako pierwszy. Gdy przeszedł przez portal, jego oczom ukazały się szafki, podobne do tych szkolnych. Dalej było przejście do korytarza, który miał kilka rozwidleń ze strzałkami. Łaźnie, basen olimpijski, sauny… Czytał.
Po chwili przez portal przechodzili kolejni herosi. On sam porwał jeden z ręczników, który wisiał na wieszaku. Owinął się nim i przebrał w kąpielówki, które znalazł w szafce podpisanej „Hadesowi wstęp wzbroniony”.
- Nie wiem jak wy, ale ja idę skorzystać z dobrobytów jaskiń Zeusa. – Uśmiechnął się szyderczo i pobiegł w stronę pływalni, ignorując zakazy biegania.
Biegnąc, wskoczył na podium i skoczył do basenu na głowę. Przepłynął kilka razy basen, po czym złapał się za brzeg basenu. Z szatni wychodziła właśnie Lana, która w promieniała fajnością. Poruszała się zgrabnie, niczym łabędź po tafli jeziora w Central Parku. On sam patrzył tylko, jak w odbijającym się świetle z wody eksponują się jej wdzięki. Lana też spojrzała na niego.
- Już nie żyjesz Seth. – Wyszeptała ledwo słyszalnym głosem.
Seth podciągnął się na brzegu basenu, i z niego wyszedł. Chwycił za ręcznik, i zaczął się wycierać. Gdy był w miarę suchy, Lana leżała już na jednym z leżaków i nabierała opalenizny od światła, które sama wygenerowała. Miała zamknięte oczy i oddychała miarowo. Seth podkradł się do niej cicho, gdy ta się odezwała.
- Wiem, że tu stoisz Seth.
Seth nic nie powiedział, tylko podniósł ją z leżaka i wskoczył z nią do wody.
- Zabije cię gnoju! – Piszczała wściekła.
I nagle stało się coś dziwnego. Seth złapał ją delikatnie za policzki, po czym pocałował ją. Całowali się przez chwilę, kiedy Lana odepchnęła go i wymierzyła mu głośnego plaskacza na mokrą twarz. Zaraz sama go złapała za twarz, raniąc paznokciami go po policzkach, i ponownie zaczęli się całować.
- Echem! – Chrząknęła nienaturalnie Bianca. – Nie przeszkadzam wam.
Oboje patrzyli na nią zdegustowani, po czym ta znów rzekła.
- Nie jesteśmy tu po to, żeby się bawić. – Mówiła. – Chris zaginął i nikt się nie kwapi, żeby coś zorganizować.
Przy ostatnich słowach popatrzyła na nich z goryczą, po czym wyszła, dodając na odchodne.
- 10 minut. Szatnia. Zbiórka.
Lana podpłynęła to krańca basenu i wyszła. Seth siedział tak jeszcze chwilę, gdy przed jego oczyma ukazała się przelatująca sowa.
- Widzę, że nie dajesz o sobie zapomnieć Ateno. – Powiedział, wychodząc z basenu.

Syn Hadesa czuł jak spływała mu rozcieńczona krew po policzku. Udał się do szatni.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anonim97
Strażnik Obozu
<b>Strażnik Obozu</b>



Dołączył: 30 Gru 2010
Posty: 337
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Percy

PostWysłany: Wto 19:14, 06 Wrz 2011    Temat postu:

Olgierdowi wydawało się, że schodzili całą wieczność. Każdy następny metr był trudniejszy do pokonania. To raz skała na którą stąpali się osuwała, innym razem ściana skalna była tak nienaturalnie gładka i śliska jakby ktoś ją oszlifował i natarł wazeliną. Wiele razy musieli sobie wzajemnie pomagać żeby nie spaść. Herosom wydawało się, że schodzą już nie tylko godziny, ale też całe dnie. Przerw w marszu nie robili ponieważ nie było gdzie ich zrobić. Po prostu schodzili w niekończąca się otchłań...

***

Kiedy wreszcie zeszli na dół byli potwornie zmęczeni. Bolały ich wszystkie mięśnie i myśleli tylko o odpoczynku. Jak córka Demeter tylko położyła stopę na ziemi pnącza od razu zniknęły, a Adrianna zatoczyła się i o mało nie upadła. W ostatniej chwili złapał ją Perc.
- Dzięki - odpowiedziała słabym głosem Adrianna.
Ze względu na nią postanowili zrobić chwilę przerwy.
- A tak z innej beczki, czego mamy tutaj szukać? - spytał Perc po chwili odpoczynku
W tej chwili Olgierdowi rzucił się w oczy kawałek czarnego metalu który wystawał spod ziemi.
- Chyba już wiem czego. - odpowiedział i po chwili dodał - Chodźcie
Nie uszli nawet połowy drogi do skrzynki gdy skała przed nimi i kilka następnych się osunęły. Olgierd spojrzał w dół niepewnie. Serce błyskawicznie podeszło mu do gardła, a krople potu pokazały mu się na czole. Gdybym jeszcze zrobił krok z pewnością spadłbym w przepaść. Mało brakowało pomyślał. Szli dalej powoli balansując nad przepaścią i stawiając każdy następny krok ostrożniej niż poprzedni obawiając się osunięcia kolejnych kilku skał. Kiedy doszli do celu zaczęli odgarniać ziemię rękami dookoła tajemniczego przedmiotu. Okazało się, że owym przedmiotem jest skrzynia wykonana z czarnego metalu. Skrzynka była zamknięta. Syn Morfeusza bez namysłu wziął miecz i próbował podważyć zamek. Na marne. Skrzynka była zamknięta na cztery spusty. W tej chwili herosi zauważyli, że skrzynka była zamknięta na zamek szyfrowy. Super jeszcze mi zagadki brakowało do kompletu. zdenerwował się.
- Hej synalku Zeusa. Tatuś Ci nie zostawił karteczki z kodami? - złośliwie skomentował.
Olgierd nie znosił dzieci Zeusa. Wredne bachory. Myślą, że skoro są dziećmi tzw. "najważniejszego" boga to im wszystko wolno. Narcystyczni samolubni herosi. Na przykład taki Rezus. Przez niego musieliśmy przyjść do tego kompleksu jaskiń. Na początku miała być to po prostu zwykła misja dostawcza, a okazało się, że to śmiertelnie niebezpieczna misja. Wszystkie jaskinie były śmiertelną pułapką. Już na początku misji zginęło 3 herosów. Poza tym nie ma już pewności, czy jeszcze inni żyją... Nagle z zamyślenia wyrwało go to, że trzeba pomyśleć nad kodem. Przyjrzał się bliżej blokadzie. Zobaczył że blokada jest 3 liczbowa. Przyjrzał się bliżej obrazkom. Na każdym z nich był inny rysunek. Na pierwszym był piorun, na drugim człowiek, nad którym krążą ptaki, a na trzecim działanie matematyczne "3+3".
- Hmm... Piekielnie dużo może być tych kombinacji. Jednak najbardziej mnie zastanawia ten ostatni obrazek. Skąd tu się wzięło działanie matematyczne? - zastanawiał się na głos.
3 dodać 3 da nam 6. A gdyby dać tak 3 razy to działanie? Wyjdzie wtedy 666. Ale to by było za banalne na hasło. Postanowił się podzielić swoimi przemyśleniami z dwójką towarzyszących mu herosów.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Anonim97 dnia Wto 19:18, 06 Wrz 2011, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mroczny
Gość






PostWysłany: Czw 20:00, 08 Wrz 2011    Temat postu:

Lewa, prawa, lewa, prawa, podpowiadał sobie w myślach Chris.
Przy wzmożonym wysiłku fizycznym nigdy nie można myśleć o tym, co się robi. Wtedy mięśnie szybciej odmawiają posłuszeństwa. Najważniejsza w tym wszystkim jest wola. Należy pozostać nieugiętym, lecz nie myśleć o tym. Wtedy można osiągnąć rezultaty, o jakich się nie śniło. Jednak Chris był zbyt zmęczony, żeby podążać w nurt tej zasady. Dlatego też szybciej się męczył. Był na siebie wściekły. Spojrzał przed siebie. Zostało mu jeszcze jakieś dziesięć szczebli do pokonania, jednak ręce odmawiały mu posłuszeństwa. Przystanął na chwilę, co jeszcze pogorszyło sytuację, gdyż teraz jego ramiona przyjmowały cały ciężar jego ciała. Palił go każdy mięsień. Jeszcze nigdy nie był tak wyczerpany. Ledwo mógł złapać oddech. Przy przytomności utrzymywał go jedynie fakt, że już niedługo da odpocząć rękom i zacznie polegać na nogach. Wytrzyma pięć kilometrów biegu. A przynajmniej miał taką nadzieję.
***
Chris, przechodząc przez portal, zastanawiał się, gdzie trafi tym razem. W głębi swojej mrocznej duszy miał nadzieję, że nie spotka się z resztą drużyny. Fakt, że może polegać tylko na sobie i nie musi się o nikogo martwić, dodawał mu otuchy. A poza tym potrzebował samotności. Zbyt długi czas spędzony w czyimś towarzystwie sprawia, że staje się bardziej przystępny. A on nie chciał taki być. Dlatego odetchnął z ulgą, gdy miejsce, do którego dotarł, całkowicie różniło się od tego, które widział na obrazach podczas spotkania z tym dziwnym gościem w masce i śmiesznej pelerynce. Na domiar dobrego trafił w miejsce, które było wprost idealne dla syna Aresa. Coś, co Chejron określił słowami „arena treningowa”. Bosko. Oczywiście nic co dobre nie może trwać dłużej niż pięć minut.
Potwór, który go zaczepił wyglądał dziwnie. W sumie jak każdy potwór. Podpełzł do niego na czworaka, jednak jego sylwetka została przystosowana do pionowej postawy. Gdy ta myśl przemknęła Chrisowi przez głowę, potwór się wyprostował. Jego ręce były dłuższe niż u człowieka, za to nogi śmiesznie małe. Głowę miał kocią. To znaczy jego uszy wyglądały jak kocie, jednak były sporo dłuższe. Poza tym był nagi, a jego skórę pokrywało coś w rodzaju futra, które przylegało ściśle do ciała, jakby zamoczone.
- Witaj, herosku. – odezwał się skrzeczącym głosem. – Widzę, że masz ochotę na mały wyścig. Powiadomiono mnie, że przybędziesz. Czy możemy zaczynać?
Sam fakt, że potwór o takim wyglądzie płynnie posługiwał się ludzką mową, zaskoczył go równie, co i treść wypowiedzi. Stwór najwyraźniej zauważył zdziwienie Chrisa i gestem pokazał mu tor.
- Musisz pokonać te wszystkie przeszkody. Łącznie ze mną. Zobaczymy, który z nas jest szybszy. Jeśli wygrasz, w co wątpię, czeka na ciebie nagroda. O tam, widzisz? – Wtedy pokazał chłopakowi błyszczący przedmiot gdzieś w oddali, którego jednak, z racji odległości, nie dało się rozpoznać.
- Reguły gry? – zapytał lakonicznie Chris.
- „Obowiązuje tylko jedna zasada. Nie obowiązuje żadna zasada.”
I jakby chcąc udowodnić znaczenie tych słów, potwór bez żadnego sygnału rozpoczął wyścig. Chris potrzebował tylko kilku sekund, żeby zorientować się w sytuacji i dołączył do biegu. Zaczęło się całkiem przyjemnie. Chris miał całkiem dobrą kondycję. W końcu lata treningów robią swoje. Tak więc szybko dogonił krótkonogiego potwora i nawet się nie zdyszał. Jednak to był dopiero początek. Po przebiegnięciu jakiegoś kilometra Chris zauważył przed sobą wysoką na jakieś trzydzieści metrów ścianę wspinaczkową. Całkiem wysoko, trzeba przyznać. Przed samą przeszkodą zatrzymał się na chwilę, co wykorzystał potwór. Wbiegł w chłopaka i z impetem pchnął go na ziemię i zaczął się wspinać. Chris szybko się pozbierał i rozpoczął wspinaczkę. W duchu przeklinał siebie za to, że naśmiewał się z wyglądu stwora. Jego długie, małpie ręce znacznie ułatwiały mu wspinaczkę. Potwór ukończył ścianę, gdy syn Aresa ledwo pokonał połowę. Ten fakt trochę go zmotywował i przyspieszył tempo, ale i tak miał już wielką stratę. Musi się spieszyć. Gdy dotarł na szczyt rozejrzał się po torze, jednak nie zauważył niczego, czego mógłby się złapać, żeby kontynuować wyścig. Z malutkim lękiem spojrzał w dół. Trzydzieści metrów niżej leżało coś, co wyglądało jak materac. Raz kozie śmierć, pomyślał Chris, i skoczył. Lot był długi i całkiem przyjemny. Lądowanie trochę mniej, ale miękki materac w znacznej mierze złagodził upadek. Zszedł z niego i rozpoczął kolejny etap trasy. Wspiął się po drabinie, przebiegł kilka metrów po kładce, chwycił się drążka, pokołysał przez chwilę i przeskoczył na kolejną kładkę. Na jej końcu czekała na niego wysoka ściana z małą wyrwą na wysokości około dwóch i pół metra. Chris podskoczył lekko i chwycił się palcami półki. Zaczął się powoli przesuwać po ścianie. Z każdą chwilą robił to coraz odważniej, aż w końcu z powodu nieuwagi omsknęła mu się jedna ręka. Przez jedną niebezpieczną chwilę zwisał, mając za oparcie jedynie siłę swoich czterech palców. Nie zastanawiając się dłużej, zebrał się w sobie i chwycił półkę drugą ręką. Chwilę później ukończył ten etap. Przy okazji pomyślał, że całkiem niebezpieczny ten wyścig. Znów czekał go bieg. Tym razem jakieś dziesięć kilometrów. Chris wykorzystał ten dystans, żeby dogonić nieco potwora i dać odpocząć zmęczonym rękom. Również mądrze rozłożył siły. Nie wiedział, co go jeszcze czeka, więc wolał nie szarżować. Pod koniec odcinku biegowego, bardzo dobrze widział plecy potwora. Trochę więc przyspieszył i podjął się próby wyprzedzenia przeciwnika. Nie pomyślał jednak o nieuprzejmości potwora, który zagarnął swoimi długimi rękami trochę piaski i sypnął nim w oczy Chrisa, gdy ten obok niego przebiegał. Chłopak zaskoczony zatrzymał się, żeby pozbyć się dokuczających ziarenek. I znowu tracił dystans. Tym razem postanowił wyłożyć na szalę nieco więcej sił. Wyścig może trwać jeszcze długo, ale równie dobrze za chwilę może być meta, więc musiał wykorzystać całą energię, żeby dogonić stwora. Niestety bieg się skończył. Teraz miał przed sobą dziwny przyrząd. Bardzo długi słup z przymocowanymi do niego drążkami. Na takim czymś jeszcze nie trenował. Złapał się pierwszego drążka. Póki ciężar ciała dźwigał tylko na rękach. Gdy zebrał się do złapania wyższego drążka, maszyna zaczęła się kręcić. Chris ledwo utrzymywał się na maszynie. Po kilku okrążeniach wszystko stanęło. Jedynie obraz w oczach chłopaka się kręcił. Podciągnął się na drążek i wyciągnął rękę do kolejnego, kiedy niebezpiecznie się zakołysał i zsunął się na pierwszy drążek. Pół życia przeleciało mu przed oczami. To gorsze pół życia, które spędził nieświadomy istnienia mitologicznego świata. Po raz kolejny tego dnia wisiał na jednej ręce nad przepaścią. Nieźle. Poczekał kilka sekund, kiedy chwycił się drugą ręką i podciągnął. Powoli się podnosił, aż do momentu, w którym rękami trzymał drugi drążek, a nogami pewnie opierał się o pierwszy. W tej pozycji przeczekał kilka minut, aż nabrał pewności, że całkiem opuściło go otumanienie spowodowane karuzelą. Podjął wspinaczkę. Zeszło mu z tym o wiele dłużej niż ze zwykłą drabiną, ale nie chciał popełnić błędu. Następnym razem mógł się nie złapać. Gdy kończył etap, przez pół sekundy obawiał się, co jeszcze może na niego czekać. Ale po podanym czasie mu przeszło. Przebiegł kilka kroków, żeby stanąć oko w oko z następną przeszkodą. Z kolejną dziwną maszyną, której największą wadą była szybkość. Poruszała się tak szybko, że przez moment Chris nie wiedział, co ma robić. Na szczęście ten problem rozwiązał się sam. Maszyna po prostu się zatrzymała. Przed Chrisem pojawiła się belka, na którą musiał wejść. Gdy chciał postawić na niej stopę, maszyna znów zadziałała. No nieźle. Trzeba będzie uważać. Chłopak poczekał aż machina znów stanie i tym razem o wiele szybciej podjął decyzję. Ledwo utrzymał się na belce, gdy mechanizm przesunął nim z niewiarygodną szybkością na drugą stronę. Chris szybko zeskoczył z belki. W tym samym czasie dojrzał bliźniaczą przeszkodę na swojej dalszej drodze. Powtórzył proces. I potem kolejny raz. Szczerze mówiąc, miał już dość. Wolał coś bardziej zróżnicowanego. Wyścig zaczynał go nudzić. Trzy razy powtórzyła się jedna przeszkoda! Nie do pomyślenia. Ale cóż, trzeba biec dalej. Po raz kolejny przebiegł kilka kroków. Jego oczom ukazała się stroma ściana, biegnąca w dół. Wyglądało to na zjazd. Zrobił krok do przodu. Był bardzo pochylony, ale podeszwy jego butów raczej nie chciały się ślizgać. Hmm, nie chciało mu się tędy zbiegać. Po za tym mógłby się potknąć i sturlać. A na końcu tego zjazdu może przecież czekać kolejna przepaść. Trzeba temu zaradzić. Chris rozejrzał się. Obok znalazł coś, co najbardziej przypominało narty. Zda się. Szybko założył swoje „wybawienie” i przygotował się do zjazdu. Narty musiały być porządnie nasmarowane, gdyż Chris dość szybko osiągnął przyzwoitą prędkość. Po kilku sekundach zjazdu uznał, że nawet mu się to podoba. Dokładnie w tym samym momencie wyrosła przed nim ściana. Ledwo zdążył skręcić i ominąć przeszkodę, gdy omal nie wpadł na następną. Od razu pożałował swojej myśli. Co prawda fajnie się zjeżdżało, ale nie można tego było powiedzieć o manewrowaniu nartami. A później było jeszcze gorzej. Ścianki, które wyrastały z podłogi, zamieniły się naostrzone paliki. Tym razem Chris by się nie potłukł, a zadźgał. Niezbyt przyjemny sposób zakończenia zjazdu. Chłopak na tyle sprawnie, na ile był w stanie, omijał przeszkody, jednak nie uniknął kilku zadrapań. Po kilkudziesięciu metrach ostrego ślizgu przeszkody zniknęły. W oddali przed nim pojawiły się drążki. Takie jak na placach zabaw. Tyle, że tych było o wiele więcej niż na jakimkolwiek placu zabaw na świecie. Masakra. Na dodatek Chris musiał na nie wskoczyć, gdyż zjazd nie kończył się łagodnie. Wręczy przeciwnie, stawał się coraz bardziej stromy. Chłopak przyjął najwygodniejszą pozycję do skoku, kiedy odpadła mu jedna narta. Po prostu się oderwała. Odpowiedź, dlaczego tak się stało, od razu pojawiła się w umyśle herosa. Potwór grzebał przy jego nartach. Ech, niedobrze. Ale przynajmniej musiało mu to zając trochę czasu, dzięki czemu dystans między rywalami prawdopodobnie był mniejszy, niż Chrisowi się wydawało. Oparł się więc na jednej narcie i czekał na nieuniknione. Skoczył. To był wielki skok dla Chrisa, jednak nic nieznaczący dla reszty świata. Udało mu się. Idealnie. Złapał się obiema rękami. Nawet przez moment nie czuł się zagrożony. To był czysty chwyt. A teraz lewa, prawa, lewa, prawa.
***
Z czasem, jak zbliżał się do mety, udało mu się rozpoznać coraz więcej szczegółów swojej nagrody. Z tej odległości najbardziej przypominała puchar. Złoty. Tak złoty, że aż oślepiający. Jednak to inny szczegół przykuwał uwagę Chrisa. Plecy potwora, które znajdowały się coraz bliżej. Na jakieś czterysta metrów przed metą chłopak wyprzedził rywala. Ten jednak nie pozostał mu dłużny. Wślizgiem powalił herosa na ziemię. Gdy potwór wstawał, zupełnie „przypadkiem” stanął Chrisowi na kostce, skręcając ją. Chłopak przełknął chcący wyrwać się na powierzchnię okrzyk bólu. Nie wydał żadnego dźwięku. Miewał gorsze obrażenia. Najgorsze jednak, że teraz nie mógł biec. Patrzył jak potwór zaczyna się coraz bardziej oddalać. To się nie może tak skończyć. Chrisowi przypomniały się słowa małpiaka: „nie obowiązuje żadna zasada”. Chłopak sięgnął do spodni i odpiął jeden z łańcuchów. Uformował go w miecz, przymierzył i rzucił. Ostrze wbiło się nieco poniżej lewej łopatki potwora. Celował w szyję. Jednak i ten rzut zdał egzamin. Stwór zaczął się rozsypywać, a Chris powoli, oszczędzając nogę, dotarł do mety. Nagroda natomiast nie okazała się pucharem, lecz czymś dziwniejszym. Kielichem.
Powrót do góry
Blanca
Muza/Maniaczka Klat



Dołączył: 02 Sie 2010
Posty: 1477
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Maków
Płeć: Annabeth

PostWysłany: Sob 10:46, 10 Wrz 2011    Temat postu:

Blanca z niezadowoleniem spojrzała na napis zapowiadający łaźnie i baseny. Mieli przecież jak najszybciej znaleźć Chrisa, Olgierda i wyłazić z tych przeklętych jaskiń. No ale oczywiście, wielki pan i władca Seth musiał robić po swojemu. Mimo wszystko znalazła w damskiej szatni całkiem ładny kostium. Związała włosy w kok i łapiąc ręcznik wyszła do reszty. Odpocząć też należało, w taki czy inny sposób. Znalazła wygodne, ciepłe jacuzzi pachnące solami morskimi i zanurzyła się po szyję. Oparła głowę o podgłówek i przymknęła oczy. Z głośników płynęła lekka, cicha muzyka. Przez moment poczuła się strasznie senna i dosłownie po pięciu minutach wpadła w objęcia Morfeusza.
Śnił jej się koszmar. Wszyscy herosi, którzy byli na tej wyprawie zginęli, a ona wszystko to widziała, nie mogąc nic poradzić. Próbowała swoim bo uderzyć w potwory, ale po prostu ich przenikała. Widziała w oczach innych potępienie, bo nie potrafiła nic zrobić. Usiadła na środku placu boju i załkała głośno. Gdy podeszła do jednego ze swoich byłych przyjaciół, leżącego bez życia na kamiennej podłodze, zalanego krwią zaczęła krzyczeć. Krzyczała o wszystkim, co jej przyszło na myśl. Wszystkie przeprosiny, tajemnice, sekrety, wyznania... Wszystko. I wtedy któreś z nich otworzyło oczy. Były białe, przesiąknięte krwią.
Obudziła się. Potrząsnęła głową. Wszystko było tak, jak poprzednio. Kątem oka dojrzała Lanę i Setha, który wskoczył z nią do wody. Oj chłopie, masz przerąbane. Wyszła z jacuzzi i stanęła na krawędzi basenu przyglądając się im. No proszę, od nienawiści do miłości niewielki krok. Przez myśl przebiegł jej obraz pewnego chłopaka. Poczuła, że robi się czerwona, więc szybko zajęła myśli czymś innym.
- Echem. Nie przeszkadzam wam? - spojrzała na nich z zaciekawieniem, unosząc brew do góry. Widziała krew płynącą strużką z policzka Setha. Chciało jej się śmiać. Córka Apolla miała niezły manicure.
- Nie jesteśmy tu po to, żeby się bawić. Chris zaginął i nikt się nie kwapi, żeby coś zorganizować. 10 minut. Szatnia. Zbiórka.
Niezadowolona odeszła od nich, chowając się w szatni. Przebrała się w swoje ciuchy i usiadła na ławce. Schowała twarz w dłoniach, pozwalając łzom płynąć bezwiednie po policzkach.

zdjęcie kostiumu: [link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum PercyJackson.fora.pl Strona Główna -> Forumowe RPG 2 / RPG Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Następny
Strona 5 z 8

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Forum.
Regulamin