Forum PercyJackson.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

[NZ] Droga Smoka [+13] [26/?]
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum PercyJackson.fora.pl Strona Główna -> Fan Fiction
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ailyn
Boy z hotelu Lotos
Boy z hotelu Lotos



Dołączył: 29 Wrz 2010
Posty: 309
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z odległych rubieży
Płeć: Annabeth

PostWysłany: Nie 20:01, 27 Lut 2011    Temat postu:

Super! Heh, Blanca normalnie jak rodowita Polka: "ku***!" ;D Wprowadzenie 'wulgaryzmów' bardzo mi się spodobało. Mrr, a ten Liam coraz fajniejszy! Kotki przesłodkie, czekam na kolejny rozdział ;)

Błędów nie wyłapałam, tylko w tym zdaniu niezbyt pasuje mi to 'co' (mogę się mylić).
Cytat:
Chciała zrobić to w ten sam sposób, co gdy uderzyła skałą w jednego ze Smoków.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ailyn dnia Nie 20:02, 27 Lut 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sophie
Miss Holmes
<b>Miss Holmes</b>



Dołączył: 13 Sie 2010
Posty: 2360
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Niemcy
Płeć: Annabeth

PostWysłany: Pią 22:25, 25 Mar 2011    Temat postu:

Zaskoczyłaś mnie tą wizją. I trochę się pogubiłam jak Blanca zemdlała Very Happy
Mimo to, wyszło świetnie, ładnie opisane, a wulgaryzm tylko jeden zauważyłam Razz Może już po prostu nie ogarniam wieczorem xd


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Blanca
Muza/Maniaczka Klat



Dołączył: 02 Sie 2010
Posty: 1477
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Maków
Płeć: Annabeth

PostWysłany: Pon 19:38, 04 Kwi 2011    Temat postu:

Rozdział siedemnasty.
z dedykacją dla Anona, bo przy ostatnim zapomniałam dopisać. :)
hope, you'll enjoy it.


W czasie powrotu nie natknęli się na nic specjalnego, co zdecydowanie uspokoiło Blankę. Miała na razie dość ran, a przed nią jeszcze dwa zadania. Liczyła na pomoc ze strony Samuela. Może dałby radę jakoś pozbyć się tych śladów.
Gdy dotarła do swej komnaty, rzuciła się na łóżko. Dreszcze nie dawały jej spokoju. Rany na brzuchu rozpalały ją od środka. Pazury trolla musiały mieć w sobie jad. Tyle się o nich naczytała i nic. Wcześniej oddała Brianowi kwiat paproci. Mężczyzna skinął głową, z widoczną ulgą. Chyba się o nią bał. Na kolanach usadowił mu się ten sam kot, którego widziała przed misją. Coś z tymi kotami musi być…
Wysłuchała krótkiej pogadanki na temat zadania. Ogólnie, Starszy był raczej optymistycznie nastawiony do jej nauki. Nie miał styczności z buntami praktykantów, więc nigdy nie zabraniał nikomu dostępu do wiedzy.
Teraz leżała na swoim łóżku, próbując powstrzymać ból. Najgorsze było jednak to, że odcięli ją od wszystkiego. Jedzenie dostawała na miejsce. Pozwolenie na wyjście do biblioteki dostała tylko raz, a drzwi chronione były przez zaklęcia. Ile się nakopała, naklnęła, a i tak na nic. Raz nawet próbowała uderzyć jednego z gości, który przyniósł jej śniadanie, ale ten tylko pstryknął palcami i pnącza zaraz ją odsunęły od niego. W końcu znudzona tymi kamiennymi twarzami, poczęła pracować nad swoją magią. W przerwach od książek z informacjami i encyklopediami ziół siedziała na parapecie. Między kolanami trzymała małą doniczkę, w której usilnie próbowała zasilić życie. Po jakichś dwóch godzinach z ziemi wyjrzała maleńka główka rośliny.
Podczas jednej z gorszych nocy, leżąc na łóżku z wysoką gorączką i dreszczami przyszedł do niej Samuel. Ręką przywołał jej skrzynkę z lekami i położył na jej czole mokry ręcznik. Odetchnęła, łapiąc się za brzuch. Rana cały czas dawała o sobie znać. Miejscowi lekarze nie do końca wiedzieli, co z nią zrobić. Jad wszedł zbyt głęboko i Blanca miała niemały problem z poruszaniem się. Jej zadanie miało zostać przerwane na jakiś czas. Próbowała zaprzeczyć, w końcu nie miała wiele czasu. Nie wiadomo było, kiedy Kronos może wrócić, a każda osoba zdolna do walki była potrzebna. Córka Ateny zdawała sobie sprawę, że jej misja nie zakończy się jedynie na zdobywaniu wiedzy. Oprócz tego, będzie potrzebowała dużej ilości charyzmy i uporu, by zjednać sobie innych. Nakłonić ich do walki. Kolejne zadanie do zaznaczenia na liście, która z każdą chwilą okazywała się coraz dłuższa i trudniejsza.
Samuel siedział u niej przez całą noc, pilnując jej stanu. Co rusz przy gwałtowniejszym ruchu ciemniało jej w oczach. Miała tylko nadzieję, że umrze we śnie, o czym często wspominała przyjacielowi ojca. Mężczyzna tylko kiwał głową i mówił:
- Nie pleć bzdur, to zwykłe zakażenie. Minie niedługo…
Miewała koszmary. Wejście do Tartaru i dziwny głos śniły jej się nadspodziewanie często. Rzucała się po łóżku krzycząc. Kilka razy widziała Liama zaglądającego przez niedomknięte drzwi. Po jakichś czterech dniach obudziła się cała mokra na twarzy. Objęła się ramionami, gotowa na kolejne uderzenie dreszczy, jednak nie nadeszły. Czuła jedynie chłodny powiew wiatru wpadającego przez otwarte na oścież okno. Wyjrzała na dwór. Niektóre gatunki drzew mieniły się delikatnym srebrem. W kącie pokoju dostrzegła drzemiącego Samuela. Była mu wdzięczna. Nie robiąc hałasu usiadła na parapecie i wystawiła nogi na zewnątrz. Ile razy siedziała tak w Obozie lub w domu…
Cisza ogarnęła cały klasztor i przyboczne domki. Samuel opowiadał jej, że mieszkają tam jedynie dzieci i żony magów. Kiedy spytała, czemu kobiety nie mogą czarować odpowiedział:
- Zazdrość. Uwierz mi, spotkałem wiele zdolnych, młodych dziewczyn, które gdyby tylko wiedziały o ‘tym świecie’ przyszłyby tu bez wahania. Ale ludzie tacy jak Elijah czy reszta po prostu boją się rozprzestrzeniać swoją wiedzę. Dbają o nią lepiej niż o najbliższych.
Widziała w jednej z chatek zapalone światło i cienie tańczące na ścianach. Samo miejsce, ukryte pod ziemią roztaczało przyjemną aurę. No i zapach… ni to bryza morska, ni świeża trawa. Trochę jak zapach dzieciństwa. Oparła głowę o framugę okna. Wiele by dała, by wszystko było jak dawniej. Mimo to, bardzo chciała odkryć inne zakony i ich umiejętności. Po jakimś czasie zrozumiała, dlaczego klasztory powstały w danych miejscach.
Samuel zachrapał głośno. Odwróciła się w jego stronę. Że też nigdy nie znudziło mu się życie w tym miejscu… Ciekawe, jak często wychodzą na powierzchnię. Teoretycznie, mają wszystko, ale… Dla mnie to by było jak pułapka. Z szeroko otwartym wyjściem, którego nie mogłabym przekroczyć. Złapała doniczkę, w której prowadziła eksperyment z rośliną. Dłonią przejechała po listku zioła, które natychmiast podskoczyło do góry o kilka centymetrów. Uniosła brew. Może tu nie chodzi o skamieniałość i brak uczuć, lecz właśnie kompletne przeciwieństwo? Czułość, litość, te sprawy… Bo gdy dotknęła łodyżki myślała tylko o tym, jak cudownie wyglądałby rozwinięty w całości. W pewnym momencie poczuła, że powieki zaczynają jej się kleić. Zmęczona, odłożyła doniczkę i wsunęła się do łóżka. Przykryła nogi kołdrą i dopiero po chwili zauważyła, że przez cały ten czas rana na brzuchu nawet się nie odezwała. Była zdecydowanie mniej spuchnięta, wciąż lekko sina i zielonkawa, ale zdecydowanie lepiej wyglądała. Może w takim tempie uda jej się wykonać drugie zadanie do końca tygodnia. Tylko wpierw musi je poznać…
***
Luke kreślił plany przerzutu potworów na jedną z części Manhattanu, gdy w drzwiach stanął Orios, jeden z jego sług. W łapie trzymał drakainę, która za wszelką cenę próbowała ruzluźnić ucisk jego pięści na swojej szyi.
- Jak kazałeś panie, przejrzałem jej rzeczy i znalazłem to – podał mu zmiętoszony papier. Blondyn rozwinął go, a w oczach pojawiły mu się ogniki.
- Nie wiem, po co ci to, ale proszę. W każdym bądź razie, ta tutaj – warknął, kiwając głową na wężową kobietę – schowała to głęboko, myślałem, że się nie dokopię.
Luke spojrzał na dwójkę stworów z założonymi rękoma.
- Dziękuję ci, Oriosie. Obiecuję ci, że twoja nagroda przybędzie w jak najszybszym czasie. A teraz pozwól mi z nią porozmawiać – odezwał się. Mimo cichego tonu, echo jakie powstało tym zdaniu, wywołało dreszcze i służącego chłopaka. Skłonił się nisko, pchnął drakainę przed siebie i wyszedł, trzaskając drzwiami.
- Eh, nigdy się nie nauczy szanować tego miejsca. Jeszcze trochę i będziemy dryfować jak resztki ocalałych z Titanica, na pojedynczych deskach i szalupach. Wracając jednak do tematu… Rozumiem, że w naturze potworów kłamanie jest czymś oczywistym, ale dlaczego postanowiłaś okłamać mnie, w takiej sytuacji?
- Kto to jest? – spytała z wyrzutem.
- Nikt, kto by cię zainteresował. Powiedzmy, że osoba, która bardzo by się przydała w naszej armii.
Drakaina spojrzała na niego nieufnie. Coś było nie tak. Luke zawsze był wybuchowy, a dziś wyjątkowo spokojnie wszystko przyjął. Wskazał potworowi drzwi kajuty i odwrócił się do swoich map. Trzymając klamkę zamarła. Poczuła niemiłosierne ukłucie w plecach i nagle rozlał się ogień. Ogarnął ją całą i z krzykiem rozpłynęła się w powietrze. W miejscu, gdzie stała, leżała maleńka, cienka strzała. Blondyn podniósł ją i przyjrzał się dokładnie. Srebrna, z wygrawerowaną literką B. Pokręcił głową. Była wszędzie. Gdzie tylko spojrzał miał przed oczyma jej twarz. No ale, plany same się nie zrealizują.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jeanelle
Echelon
Echelon



Dołączył: 04 Kwi 2011
Posty: 535
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Annabeth

PostWysłany: Nie 19:53, 10 Kwi 2011    Temat postu:

ooo, czytałam to opowiadanie już na percyjackson pl xD
Bardzo fajnie piszesz :]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Blanca
Muza/Maniaczka Klat



Dołączył: 02 Sie 2010
Posty: 1477
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Maków
Płeć: Annabeth

PostWysłany: Nie 20:15, 10 Kwi 2011    Temat postu:

naprawdę czytałaś? miło słyszeć. jakoś nie chce mi się tam dodawać Very Happy
dziękuję za opinię :)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
matti141
Cnotliwa Afrodyta
Cnotliwa Afrodyta



Dołączył: 09 Sie 2010
Posty: 1628
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Krosno - Miasto Kronosa ;-)
Płeć: Percy

PostWysłany: Pią 16:43, 06 Maj 2011    Temat postu:

Wow. Ale się spisałaś. Jestem pod wrażeniem (inna sprawa jest taka, że ja niezbyt się przysiliłem do kontynuowania MS, ale mogę przyznać, że już tam się znajduje Blanca ;D)

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sophie
Miss Holmes
<b>Miss Holmes</b>



Dołączył: 13 Sie 2010
Posty: 2360
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Niemcy
Płeć: Annabeth

PostWysłany: Pią 19:25, 13 Maj 2011    Temat postu:

Blanco jak zwykle świetne napisane, ale miałam wrażenie, że trochę próbowałaś to wszystko zbyt szybko opisać, jakbyś streszczenie robiła, jeżeli rozumiesz o co mi chodzi, zbyt pobieżnie opisane :)

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eveleine
Boy z hotelu Lotos
Boy z hotelu Lotos



Dołączył: 04 Mar 2010
Posty: 276
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polska
Płeć: Annabeth

PostWysłany: Śro 10:31, 06 Lip 2011    Temat postu:

Tradycyjnie - strasznie mi się podobało ;)
Jedna prośba - wstaw kontynuację, bo już minęły trzy miesiące i powinnam przenieść opowiadanie do Tartaru (ale zrobię wyjątek, bo je naprawdę lubię Very Happy)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
matti141
Cnotliwa Afrodyta
Cnotliwa Afrodyta



Dołączył: 09 Sie 2010
Posty: 1628
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Krosno - Miasto Kronosa ;-)
Płeć: Percy

PostWysłany: Śro 11:15, 06 Lip 2011    Temat postu:

No ja też czekam na kolejną część :)

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Blanca
Muza/Maniaczka Klat



Dołączył: 02 Sie 2010
Posty: 1477
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Maków
Płeć: Annabeth

PostWysłany: Śro 12:20, 06 Lip 2011    Temat postu:

przepraszam, jestem w trakcie pisania, do końca tygodnia powinna być następna część Very Happy to wtedy zedytuję posta.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anonim97
Strażnik Obozu
<b>Strażnik Obozu</b>



Dołączył: 30 Gru 2010
Posty: 337
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Percy

PostWysłany: Śro 15:36, 14 Wrz 2011    Temat postu:

Do końca tygodnia? Nie chcę Cię pośpieszać, ale minęły już 2 miesiące... Ale opowiadanie nadal jest super ^^

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Blanca
Muza/Maniaczka Klat



Dołączył: 02 Sie 2010
Posty: 1477
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Maków
Płeć: Annabeth

PostWysłany: Pon 21:13, 21 Lis 2011    Temat postu:

Rozdział osiemnasty.
jeez, trochę mi się zeszło, ale dzięki temu mam materiał na następny rozdział w razie czego ; D.
hope, you'll enjoy it.

Rano wstała zadowolona i po raz pierwszy od dłuższego czasu wypoczęta. Złapała nowe ubrania i weszła do łazienki. Nalała dwie miarki płynu o zapachu fiołków i zanurzyła się w gorącej wodzie. Przymknęła oczy i zaczęła nucić pierwszą piosenkę, która jej przyszła do głowy.
- Thought I couldn’t want you, more than I did before, But everyday I love you a little bit more, Find myself asking what are you waiting for, Cos everyday I love you a little bit more…
Poczuła na sobie czyjś wzrok. Spojrzała w stronę okna. Na parapecie siedział cały szary kot o brązowych oczach. Blanca uniosła brew do góry i na wszelki wypadek skryła się pod pianą.
- Jeśli jesteś człowiekiem zamienionym w kota, obiecuję ci, że cię dorwę.
Zwierzę jednak nadal przyglądało jej się bacznie, nawet nie drgnąc. Pokręciła głową i przejechała dłonią po podłokietniku.
- Kici, kici?
Zwierzak skoczył zwinnie na cienką obudowę wanny i przybliżył łepek do twarzy dziewczyny. Pogłaskała go za uszami. Kiedyś też miała kota. Gdy była młodsza, nie raz spędzała czas z ulicznymi dachowcami. Na któreś urodziny tata kupił jej ślicznego rudzielca. Zwinny, mały kociak mieszkał z nimi przez kilka lat dopóki nie nadszedł jego czas. Pożegnała go z godnością.
Wyszła z wanny i owinęła ciało ręcznikiem. Niezadowolona spojrzała w lustro. Trucizna zawarta w jadzie nieźle dała się we znaki jej ciału. Skóra zbladła, straciła wigor, zaś pod oczami miała straszliwe ciemne wory. Nawet najlepszy balsam jej nie pomoże. Zastanawiało ją, czy jedna z maści w jej skrzyneczce mogłaby chociaż trochę pomóc. Nie miała jednak żadnego z ziół, które przekształciłaby w okład. Posmarowała ciało balsamem i wysuszyła włosy. Spięła je w kok na czubku głowy i zajrzała do swojej walizki. Wyciągnęła szare obcisłe rurki, białą bokserkę i kurtkę baseballówkę. Spojrzała na paznokcie. Miętowy lakier zszedł w zastraszająco szybkim tempie. Następnym razem wezmę szary. Uśmiechnęła się do swego odbicia i skierowała do drzwi.
- Miau?
Odwróciła się. Szary kociak przyglądał się jej z zainteresowaniem. Wyciągnęła ręce w jego stronę.
- Idziesz?
Kicia zeskoczyła z wanny i zgrabnym susem wtuliła się w ramiona szatynki. Miękkie futerko przyjemnie łaskotało dekolt dziewczyny. W sypialni siedział Samuel z grymasem na twarzy.
- Widzę, że czujesz się lepiej.
- O wiele. Ale ty chyba za dobrze nie spałeś? – uniosła brew do góry. Mężczyzna spojrzał na nią z uśmiechem i pokiwał głową. Zwrócił uwagę na kota. Blanca w tym czasie wyjęła ze skrzyneczki najprostszą maść, jaką kiedykolwiek miała okazję użyć – końską. Zwykła, rozgrzewająca, ale za to skuteczna. Podała ją Samuelowi i usiadła na łóżku.
- Wiesz, dlaczego u nas jest tak dużo kotów? – zapytał ją. Spojrzała na niego z zainteresowaniem.
- Miałam zamiar się o to zapytać. Gdy byłam u Briana w sprawie pierwszego zadania, przez okno wskoczył kot. Brian spojrzał mu w oczy i dosłownie przez sekundkę wyglądali, jakby rozmawiali.
Samuel pokiwał głową. Mądra dziewczyna.
- Widzisz, mówi się, że koty to czarodziejskie zwierzęta. Pojawiają się w wielu mitach i podaniach, przeważnie jako zapowiedź jakichś ważnych wydarzeń, lub przynoszące zwierzęta pecha. Nikt jednak tak naprawdę nie wie, że koty mają wgląd w czyjąś duszę. Nie, nie mam na myśli, że pierwszy lepszy kot czyta to, co myślisz. Musi zostać nawiązana więź między zwierzęciem a jego panem. Dlatego to właśnie koty wybierają sobie właścicieli. Mimo chodzenia własnymi drogami zawsze wracają, by pomóc i pocieszyć swojego pana. Brian zaobserwował to jako pierwszy. To właśnie z nim wszyscy liczą się najbardziej. Ale widzę, że ty chyba masz już nowego kolegę – spojrzał ukradkiem na myjącego się futrzaka. – Pilnuj go dobrze. Koty to naprawdę potężne stworzenia. Według mitologii egipskiej, odgrywają ważną rolę w życiu i istnieniu świata.
Przyjrzała się kociakowi. Nigdy nie słyszała o tym, w co wierzył Samuel, ale widocznie miał rację. Pogłaskała zwierzaka i skoncentrowała się na rozrzuconych książkach. Wracamy do gry. Do gry o życie.
- Dawaj następną zagadkę. Im szybciej, tym lepiej.
Jakiś głos wewnątrz kazał jej myśleć przyszłościowo, nie zatrzymywać się przy zbędnych momentach. Usiadła przy swoich książkach.
- Mogę cię prosić o chwilę dla siebie?
- Jasne, już mnie nie ma. Jakbyś czegoś potrzebowała, wyślij małego – wskazał głową na kota. – Będzie wiedział, gdzie mnie szukać. One zawsze wiedzą.
Przyjrzała się jeszcze raz obrazkom w książce. Miała tam szkice roślin wykonane w bardzo szczegółowy sposób. Wyglądały niczym wklejone żywcem w stronice. Przejechała opuszkami palców po wierzchu kartki, próbując wyobrazić sobie jak miękkie byłyby liście łopianu, gdy kartka zajaśniała delikatnie. Odjęła szybko dłoń, w której teraz znajdowała się prawdziwa roślina.
- Wow – wydukała cicho, patrząc na wszystko ze zdumieniem. Przez moment chciała spróbować tego z innymi rzeczami, jednak po chwili przypomniała sobie zasady ojca. Magia działa tylko na rzeczy związane z żywiołami, nie materiały nienaturalne.
Wzięła telefon do kieszeni, spakowała plecak, apteczkę i pogłaskała kotka.
- Wybierasz się ze mną, czy zostajesz?
Miała wrażenie, że kot patrzy na nią i śmieje się z niej w duchu. Jakim cudem miałbym cię zostawić? Należę do ciebie, a ty do mnie usłyszała w głowie.
- O nie, tego już za dużo. Jak nie rośliny wychodzące z kartek, to gadający kot. Mam nadzieję, że gadasz tylko do mnie?
Zwierzę kiwnęło głową i przytuliło łepek do ręki dziewczyny.
***
Wciąż lekko skołowana ruszyła szybkim krokiem do kolejnej Sali. Wiedziała już, gdzie ma iść. W głowie wciąż huczał jej nadmiar myśli i informacji, które zdobyła podczas pierwszego zadania. Pierwsze dotyczyło umiejętności walki i odgadywania zagadki. Nie chcę nawet myśleć, co będzie teraz.
Z zainteresowaniem zajrzała do Gabinetu następnego Starszego. Ten nie wyglądał tak staro jak jego poprzednik, co widać było również w wystroju pomieszczenia. Oprócz wielu ciekawych dzieł literackich dojrzała obrazy młodych, amerykańskich malarzy. Spojrzała na mężczyznę. Mierzył ją bacznie wzrokiem, jakby bał się, że zaraz zdemoluje mu pokój.
- Witaj. Sądzę, że chcesz jak najszybciej otrzymać zagadkę, tak więc oto ona - podał jej niewielki rulonik obwinięty czerwoną wstążką. Złapała go i szybkim ruchem odwiązała materiał.
Zmieszaj dwie szczęścia nalewki,
do tego dorzuć eliksir z konewki.
Pokrusz na stole nasienie dobroci,
a powiększoną ilością wróci.
Mieszaj dokładnie, poszacuj równo,
zamienić kamień w piasek nietrudno.
Weź kwiat paproci i trochę euforii smaku,
wnet zauważysz składników braku.
Znajdź je tam, gdzie nikt ich nie szukał,
bez pomocy wykonaj, to nie łatwa sztuka.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nereida
Serce Oceanu
Serce Oceanu



Dołączył: 24 Sie 2010
Posty: 501
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ocean
Płeć: Annabeth

PostWysłany: Pon 23:20, 21 Lis 2011    Temat postu:

Blanca! Genialny rozdział, fajne było z tym kotem, choć (pewnie mnie za to skarcicie) nienawidzę tych stworzeń. :)
Rozdział serio, serio bardzo mi się podobał. Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Blanca
Muza/Maniaczka Klat



Dołączył: 02 Sie 2010
Posty: 1477
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Maków
Płeć: Annabeth

PostWysłany: Pon 22:21, 26 Gru 2011    Temat postu:

Rozdział dziewiętnasty.
tak tak, Blanca jak zwykle zawodzi tempem wstawiania i tymczasowym brakiem akcji, no ale. zdarza się i najlepszym nie? Very Happy
enjoy.


Uniosła brwi do góry. Że co proszę? Eliksir? No nie, tak to się nie bawimy. Tatuś, coś ci się chyba Zakony pomyliły, bo tu nikt mi nie kazał niczym rzucać jeszcze, jak dotąd to mnie rzucali. Kiwnęła głową w podziękowaniu i wyszła.
Oparła się o ścianę Klasztoru i przymknęła oczy. Gdyby była dzieckiem Demeter bez problemu odgadłaby wszystkie składniki. Domyśliła się, że potrzebna będzie woda. Kwiat paproci ma, euforia to inaczej mięta. Musiała odgadnąć pozostałe podane, zmieszać je i znaleźć te brakujące. Nigdy nie przygotowywała się pod kątem eliksirów. Jedyne co umiała, to maści, ale te były akurat banalne. Szczęście… Liam ma dwa pióra feniksa!
Ruszyła szybkim krokiem w stronę dziedzińca, rozglądając się dookoła. Zastanawiało ją, gdzie tu jest biblioteka. Miała nadzieję, że pozwolą jej z niej skorzystać. Usiadła na ławce i podciągnęła kolana pod brodę. Rosnąca na środku brzoza w jakiś dziwny sposób przypominała jej Thalię. Może dlatego, że podobnie jak jej przyjaciółka spajała całą ludność w jedno? Na jednej z gałęzi dostrzegła maleńką wróżkę drzewną. Ubrana w kilka liści brzozy, z wianuszkiem stokrotek na głowie. Dziesięć centymetrów słodyczy i złości zarazem. Wróżki leśne bywają bardzo niebezpieczne, zwłaszcza, gdy próbuje się wyrządzić krzywdę drzewu, które chronią. Jeśli potrzebowało się jakiejkolwiek rzeczy z drzewa, trzeba było zapytać małą strażniczkę o pozwolenie. Dobrym pomysłem było przyniesienie małego plasterka miodu. Te chochliki uwielbiają je i zwykle są potem bardziej przychylne. Niestety nie miała przy sobie żadnej słodkości, więc tylko schowała ręce w kieszeniach. Między kolumnami przechadzali się uczniowie, przyglądając się jej z ciekawością. Widziała, że mają ochotę podejść i porozmawiać, ale bali się złamać regulamin. Tchórze. Kątem oka dostrzegła wychodzącego z Sali Liama. Rozmawiał z jakimś chłopakiem, żywo gestykulując. Wstała gwałtownie i szybkim krokiem podeszła w jego stronę.
- Możemy porozmawiać? - mruknęła, nie patrząc w stronę jego kolegi. Sam zainteresowany spojrzał na nią zdziwiony, ale kiwnął głową. Odeszli kilka kroków dalej.
- Potrzebuję jednego pióra feniksa. Obiecałeś mi w trakcie podróży.
- Co z tego będę miał?
- Faceci, wy zawsze musicie mieć coś za coś. Zapomnij, że pytałam. Sama jakieś znajdę - odwróciła się na pięcie zdenerwowana. Liam złapał ją za nadgarstek i obrócił ku sobie. Nachylił się nad nią.
- Feniks nie odda ci już pióra, dwa to maksimum. I nie jestem tacy jak inni, jeśli już musisz wiedzieć. Z tego co rozumiem, potrzebujesz go do drugiego zadania. Moja propozycja jest taka - pomogę ci wykonać drugie zadanie, a może nawet i trzecie, a ty obiecasz, że jeśli kiedykolwiek odejdziesz z Zakonu, weźmiesz mnie ze sobą.
Spojrzała na niego. Miał bardzo ciemne, brązowe oczy, płonące dziką furią. Poczuła, jak inni się na nich gapią. Westchnęła cicho.
- Zgoda. Ale wiesz, że ja tu zostaję tylko rok? Muszę się tego nauczyć jak najszybciej, więc lepiej się zgarnij do roboty - wyrwała rękę z jego uścisku i z uniesioną głową ruszyła przed siebie.
- Gdzie idziesz?
- Do biblioteki.
- Ale to w drugą stronę - zaśmiał się. Odwróciła się zdenerwowana. Mijając go, przywaliła mu z bara. Chłopak poleciał lekko do tyłu, plecami uderzając o ścianę. To zdecydowanie zabolało. Poszedł za nią, zostawiając przyjacielowi swoje notatki. Co ja robię dla tej dziewczyny… Muszę przestać zachowywać się jak pantoflarz!
***
Percy siedział w szkole, bazgrząc długopisem po kartce. Nie miał wielkiego talentu, więc jedyne co widać tam było to niewyraźne oko i niekształtne usta. Myślami błądził w stronę Obozu. Minął już niecały miesiąc, odkąd Blanca odeszła, a Luke okazał się zdrajcą. Kilka razy widywał Annabeth z zapuchniętymi od płaczu oczami, jednak bał się do niej podejść. Nie znał sytuacji i czuł, że wszelaka ingerencja byłaby niewskazana. Zresztą, kiepsko szło mu pocieszanie innych, gdy sam czuł się fatalnie.
- Jackson!
Poderwał głowę do góry. Nad nim stała ich nauczycielka historii, mierząc go surowym wzrokiem.
- Słucham?
- Powtarzam pytanie. Odpowiedz mi, w jaki sposób Perseusz, twój imiennik nawiasem mówiąc, pokonał Gorgonę, czyli Meduzę.
- Używając jej odbicia? Dzięki temu zamienił ją w kamień.
- No, przynajmniej tyle wiesz - pokręciła głową niezadowolona i wróciła do tablicy, kontynuując wywód. Uśmiechnął się pod nosem. Czuł, że Obóz dał mu dużo do myślenia. Jego edukacja nigdy nie była na wysokim poziomie przez nieustannie okazującą się dysleksję i ADHD. Teraz czuł się dużo lepiej, dzięki lekcjom greki z innymi uczestnikami zajęć. Litery nie zmieniały miejsc, głowa nie bolała go od nadmiaru tekstu. Żyć nie umierać.
Po skończonych lekcjach wrócił do domu.
- Jestem! - krzyknął, rzucając plecak na podłogę. Odkąd pozbyli się Gabe’a, w domu pachniało świeżymi wypiekami autorstwa mamy. Większość z nich miała intensywny, niebieski kolor - jego ulubiony. Teraz jednak miał tylko ochotę rzucić się na łóżko i usnąć. Ostatniej nocy dręczyły go koszmary. Widział uwięzioną w pułapce Annabeth i próbującego otworzyć zamek Grovera, jednak był na to zbyt słaby. Chciał do nich podbiec i im pomóc, jednak nigdzie nie widział Orkana. Miecz zawsze do niego wracał, tym razem nie było go w pobliżu.
- Jedzenie gotowe - usłyszał głos swojej mamy. Kobieta poczochrała mu włosy, które bardzo urosły od sierpnia i chwyciła garnek z parującą zupą.
***
Szła ze zniecierpliwieniem za Liamem, mając wielką ochotę przywalić tym gapiącym się na nią lalusiom w twarz. Strasznie nie podobało jej się to, jak na nią patrzyli. Oni mają jakiś celibat czy jak?! Ja bym chyba nie dała rady… Jeżeli przetrwam chociaż rok, chcę fotel na Olimpie jako bogini cierpliwości i wytrwałości. Hm, w sumie nieźle brzmi.
Doszli do kolejnych, sporych drzwi. Nie odezwała się. Wszystko tu mają duże. Ciekawe, czy ich gabaryty… Robię się co raz bardziej zboczona… przemknęło jej przez myśl. Z zainteresowaniem przyglądała się rzeźbieniom w skrzydłach drzwi. Historia Wojny Ludów. Zakon Ziemi postanowił wesprzeć Zakon Ognia, uprzednio tłumiąc swoich podopiecznych - na wszelki wypadek. Liam mruczał pod nosem jakieś hasła. Nie pytała. W końcu i tak się dowie. Nie takie rzeczy wynajdywała przy pomocy małych urządzeń dzieci Hermesa i własnego uroku. Wszystko da się osiągnąć. Takie przecież było zamierzenie. Gdy weszli, trochę ją przytkało. O ile kiedyś sądziła, że zbiory taty i Chejrona są ogromne, to to musiało być naprawdę wielkie. Widziała gdzieś takie ułożenie regałów. Ten sam krąg co na obrazie…
- Biblioteka Aleksandryjska… - mruknęła, kiwając głową z uznaniem. Oczywiście nie była to oryginalna budowa. Większość tekstów przeniesiona była tuż przed wielkim pożarem, a ten budynek wyglądał bardzo młodo. Marmurowe kolumny mogły mieć maksymalnie pięćset lat. Żłobienia tworzyły skomplikowane akantowe wzory. No wszędzie ten akant, czy oni innych roślin nie mieli w tych starożytnych cywilizacjach?!
Przejrzała kilka książek. Z wielką ostrożnością przekręcała kartki, nie chcąc uszkodzić delikatnego papieru. Tekst w niektórych był strasznie wyblakły, ledwo widać było litery. Jednak najgorsze były języki, których nie była w stanie odczytać.
- To jest pisane w dialekcie Dolnego Egiptu. O wiele gorsze jest pismo linearne A i pismo Etrusków - usłyszała za sobą Liama. Spojrzała na niego.
- Umiesz czytać to wszystko?
- Tylko trochę. Każdy pierwszoroczny wybiera sobie języki, których się uczy. Najczęściej wybierana jest łacina i greka, nie ukrywajmy. Najbardziej się przydają. Kilku ambitniejszych wzięło hieroglify i język babiloński. Ale to naprawdę w rzadkich przypadkach czytamy te książki, bo większość jest tłumaczona przez tutejszych nauczycieli na łacinę, a nawet na angielski.
Skinęła głową. Już jej się tu podobało. Przez moment pomyślała o Chejronie - jak dobrze czułby się w tym miejscu. Miałby dostęp do tej wiedzy, której tak bardzo chciał, a nie miał wielkiej szansy dostać. Jego biblioteka składała się głównie z greckich dzieł, które nigdy nie wykazywały się dużą obiektywnością, zwłaszcza te od Ksenofonta czy Tukidydesa. Obaj byli specjalistami od zwalania winy na ‘niepogodę i niedogodne warunki do walki’ w przypadku porażki Greków. Zarozumiałe pyszałki. Nigdy nie umieli przegrywać. Chociaż flotę morską mieli niezłą. W Obozie często odstawiali sceny z wojen greckich, a zwycięski domek otrzymywał zapas coli na miesiąc. Domek Ateny wygrał tylko dwa razy - w przypadku bitwy pod Salaminą i Cheroneą. Resztę zdobywały dzieciaki od Apolla, które mimo totalnego nieładu i braku strategii nadrabiały uśmiechami i świetnymi interpretacjami cytatów dowódców. Pokiwała głową. Te wspomnienia przywołały nie tylko uśmiech na jej twarzy, ale również pewne postacie, więc jak najszybciej wyrzuciła te myśli. Wzięła kilka interesujących ją tytułów i skierowała się do sporego stolika.
- Ile mam na to wszystko czasu?
- Nie masz limitu, więc pewnie sporo, choć musisz uważać. Mistrzom Magii Ziemi również kończy się cierpliwość. Potrzebujesz czegoś?
- Mojego plecaka, są w nim zeszyty. I kawy, dużo kawy. Dałbyś radę to skombinować?
- Ba, nawet czekoladę jak chcesz - uśmiechnął się i podszedł do drzwi.
- Tak w ogóle - odezwała się do niego Blanca. - Czemu mi pomagasz? Bo nie do końca wierzę, że tylko z powodu szybszego opuszczenia klasztoru.
Stał odwrócony plecami do niej i modlił się aby nogi przestały mu się trząść. Powoli odwrócił głowę w jej stronę i mruknął:
- Pomagam ci głównie z powodów osobistych, a ucieczka z tego miejsca jest priorytetem. Można by powiedzieć, że jesteś moją jedyną nadzieją.
Zagryzła wargę próbując nie roześmiać się z tonu, jakim to powiedział. Ona? Nadzieją? E tam. Spojrzała znów w książki. Stare eliksiry i ich właściwości - Duukitydes z Syrakuz. Przekrzywiła głowę. Ten wieczór zapowiadał się naprawdę męcząco.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anonim97
Strażnik Obozu
<b>Strażnik Obozu</b>



Dołączył: 30 Gru 2010
Posty: 337
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Percy

PostWysłany: Pon 23:29, 26 Gru 2011    Temat postu:

Chciałbym Cię przeprosić Blanca. Dopiero teraz sobie przypomniałem, że miałem Ci wymyślić kilka tych rzeczy. Sorry, miałem trochę za dużo roboty i zapomniałem. Jeżeli chcesz to Ci to wymyślę do Nowego Roku.

PS.

Jak zwykle, opowiadanie jest niesamowite.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sophie
Miss Holmes
<b>Miss Holmes</b>



Dołączył: 13 Sie 2010
Posty: 2360
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Niemcy
Płeć: Annabeth

PostWysłany: Wto 17:31, 31 Sty 2012    Temat postu:

Jak kiedyś napiszesz książkę, to chcę ją przeczytać. :3 Sorki, że dopiero teraz, ale jakoś omijałam ostatnio działy z twórczością literacką. ;D
Więc jak wiesz, masz świetny styl i wcale nie jest tak nudno. Czasami nie mam pojęcia o czym piszesz ^^, ale masz talent do opisów. Są ciekawe, ale nie męczące. No i ta rymowanka też dobra. ;D


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Blanca
Muza/Maniaczka Klat



Dołączył: 02 Sie 2010
Posty: 1477
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Maków
Płeć: Annabeth

PostWysłany: Sob 15:57, 04 Lut 2012    Temat postu:

Rozdział dwudziesty.
Niemalże jubileusz, haha. Trochę krótko, ale to dlatego, że następny planuję w miarę długi. Miłego czytania.


Liam niemalże wbiegł do komnaty dziewczyny. Rozejrzał się dookoła. W kącie, pod łóżkiem dostrzegł plecak, o który go poprosiła. Podniósł go i ze zdziwieniem zorientował się, że waży zaledwie kilka kilo. Z takim wyposażeniem daleko nie zajdzie. Zresztą, jak ona mogła pomieścić tyle ciuchów i apteczkę?! Jak dotąd widziałem ją chyba w czterech strojach! Rozejrzał się dookoła, jakby spodziewał się jakichś czujników ruchu lub kamer i otworzył plecak. Włożył rękę do środka i znieruchomiał. Tam była jedna wielka dziura. Przez moment pomyślał o książkach i natychmiast w jego dłoni zmaterializowało się opasłe tomisko.
- Wow - wyszeptał. Też chcę taki. Założył plecak na ramię i już miał wyjść gdy pomyślał o jednym. Jeszcze raz otworzył plecak i pomyślał: Pamiątki. Wszelkie zdjęcia, notatki, cokolwiek. Na podłogę wypadła ogromna ilość zdjęć i spory zeszyt. Pierwsze co wziął to zdjęcia. Na jednym stała z nią urocza blondyneczka sięgająca jej do klatki piersiowej, tuląca rękę Blanki. Na innym zauważył satyra. Zabawne stworzenia, muszę ją kiedyś zapytać o ich rogi, ponoć mają możliwość słuchania myśli zwierząt. Na jednym stała cała grupa razem z ogromnym centaurem, który na plecach zawieszony miał ogromny kołczan. Poczuł ucisk w brzuchu. Nie chciałby od niego oberwać. Największe i zarazem chyba najczęściej ruszane było zdjęcie Blanki i wysokiego blondyna ze szramą przechodzącą przez cały policzek. Stali uśmiechnięci na tle morza, chłopak obejmował ją ramieniem w pasie. Wyglądała dużo młodziej niż teraz, mniej poważnie. Teraz gdy spoglądał na nią miał wrażenie, że jest wiecznie zmęczona, ale jakby coś kazało jej działać dalej. Z tyłu zdjęcia zauważył datę sprzed dwóch lat. Poczuł straszną niechęć do tego chłopaka. Nie wyglądali na rodzeństwo ze strony boskiej, blondyn miał zupełnie inne rysy twarzy. Wyglądał na strasznego cwaniaczka, zbyt pewnego siebie kolesia znającego swoją wartość. Pewnie nie jedna dziewczyna miała do niego jakąś słabość. Schował zdjęcia do plecaka i spojrzał na zeszyt. Przeczuwał co może tam znaleźć, jednak bał się otworzyć. Zajrzał na jedną ze stron. Jakieś fragmenty wyrwane jakby z piosenek i pojedyncze zdania. Po przejrzeniu połowy zeszytu natrafił na dłuższy tekst.
Czy to ma mi posłużyć za pamiętnik? Szczerze mówiąc, nie wiem. Wiem, że muszę komuś coś powiedzieć, bo jeśli nie to zwariuję. A sądzę, że zarówno w Obozie jak i w szkole nie znajdę nikogo, kto by zrozumiał i wysłuchał. Pieprzone życie herosa. Nic tylko ukrywanie się ze swoją tożsamością. A dla mnie jest to naprawdę trudne. Zawsze mówiłam to, co mi przyszło na myśl i nie mam zamiaru tego zaprzestać. To mój charakterystyczny znak. Jednak są rzeczy, których chyba nigdy w życiu z siebie nie wyrzucę. Możliwe, żeby po tylu latach spędzonych w przyjaźni móc się tak beznadziejnie zakochać? Jestem totalną idiotką, jeśli myślę że on to odwzajemni. Jest zbyt idealny, by zwracać na takie głupie detale uwagę. Jeszcze rok, dwa temu nie spojrzałabym na niego jak na kogoś więcej. Teraz? Ciężko mi się skupić na wspólnych treningach gdy ściąga koszulkę lub idzie pływać. Czuję się strasznie, bo nie do końca wiem co robić. Nie pozwolę sobie tej naszej znajomości zniszczyć, ale tego głupiego zauroczenia nie dam rady zagłuszyć. Muszę się pozbyć tej kartki, w ogóle spalę ten zeszyt. Na nic mi się nie przydaje, mam tylko głupie fragmenty tekstów piosenek wyłapanych w ostatniej chwili. Głupia żółta okładka… Kolor włosów Luke’a jest ładniejszy. No i są takie przyjemne w dotyku… Szlag, znowu to robię. Muszę natychmiast przestać.
Przekręcił o kilka kartek dalej, czując jak rośnie mu adrenalina. Nie chciało mu się wierzyć, że ona ma jakąś słabość. Dalsze wpisy były bardzo podobne do tych pierwszych. Dopiero przy końcu znalazł urwaną kartkę gdzie narysowany był na szybko szkic chłopaka. Zauważył, że całkiem dokładnie oddała szczegóły ze zdjęcia. Obok zauważył kilka liter. Wzgórze H… Reszta kartki była oderwana. Schował szybko zeszyt modląc się, by nie zauważyła żadnych zmian i pobiegł do biblioteki.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sophie
Miss Holmes
<b>Miss Holmes</b>



Dołączył: 13 Sie 2010
Posty: 2360
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Niemcy
Płeć: Annabeth

PostWysłany: Sob 17:53, 04 Lut 2012    Temat postu:

Blanca sorki, ale uważam, że to taaaaaaaaakie słodkie. <3 Tylko strasznie mało tak przy okazji. I Twój plecak skojarzył mi się z torebką Hermiony. ^^

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Blanca
Muza/Maniaczka Klat



Dołączył: 02 Sie 2010
Posty: 1477
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Maków
Płeć: Annabeth

PostWysłany: Sob 18:14, 04 Lut 2012    Temat postu:

Cóż, przyznam się, że na tym się wzorowałam. Tęsknię za HP <3
Właśnie chciałam z niej zrobić słodką idiotkę, teraz tylko muszę Liama ruszyć do boju Razz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Blanca
Muza/Maniaczka Klat



Dołączył: 02 Sie 2010
Posty: 1477
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Maków
Płeć: Annabeth

PostWysłany: Pon 21:24, 18 Cze 2012    Temat postu:

Rozdział dwudziesty pierwszy.
Długo mnie tu nie było, ale spowodowane to było brakiem internetu przez ponad miesiąc. Przynajmniej dzięki temu mam napisane ponad 10 stron więcej niż planowałam :). Enjoy!

Zastał ją siedzącą nad stertą papierów, z głową podpartą na rękach. Wyglądała, jakby miała zaraz przysnąć. Podszedł bliżej i postawił przed nią kubek z kawą.
- Posłodziłem i dolałem mleka, mam nadzieję, że będzie ci pasować - odezwał się, patrząc przepraszająco. Podniosła na niego wzrok i uśmiechnęła się ciepło. Zauważył, że jest cała wytargana. Nic nie mówiąc usiadł koło niej, kładąc plecak na krześle.
- Które przerobiłaś?
- Szczerze? Przejrzałam jak dotąd dwa z podstawowymi składnikami, bo z doświadczenia wiem, że te tak zwane najtrudniejsze rzeczy do znalezienia są zwykle na wyciągnięcie ręki, ale tu nic nie widzę. Porównywałam ich opisy, nazwy, wszystko do tego co mam na kartce z zagadką i nic. Jedyne czego jestem pewna to woda i pióro feniksa - schowała twarz w dłoniach, masując palcami skronie. Przez głowę przemknęło mu, żeby podnieść rękę i pogłaskać ją po włosach, ale w ostatniej chwili się powstrzymał. O nie, tego nie zrobi.
- Mówiłaś, że wiesz jeszcze czym jest euforia.
- A tak, mięta. Pamiętam, że nasz Obozowy opiekun zawsze robił specjalne napary z mięty i kory drzewka oliwnego aby poprawić nam nastroje. Z tym że oliwka nie ma żadnych specjalnych właściwości. Jestem pewna, bo czytałam w książkach taty. bardziej mnie zastanawia funkcja całej mikstury. Za nic nie mogę się domyślić związku między wszystkimi wymysłami...
Strasznie szybko zmieniała tok swojego rozumowania. Nie był pewny czy była to zasługa umysłu dziecka Ateny czy nawyk, ale takie myślenie mogło jej bardzo uprościć sprawę. Nie kierowałaby się jednym tylko przeczuciem, coś zawsze jeszcze by sprawdzała.
W trakcie studiowania tekstów niewiele rozmawiali, jedynie wymieniali uwagi i poglądy. Zauważył, że jego tok myślenia znacznie różnił się od jej. Gdy on znajdował jakąś roślinę, która wydawała mu się wiarygodna, ona zaraz podważała jego tezę pokazując mu, że się myli. Z początku czuł się strasznie głupio, widząc jakie braki ma w swojej wiedzy, jednak po jakimś czasie domyślił się, że musiała się tego uczyć od małego. Mieli odhaczoną wodę, pióro feniksa, które obiecał sproszkować oraz miętę i kwiat paproci. Zastanawiał się, co z nim zrobić. Posiekać, sproszkować jak pióro czy może wysuszyć? Przytłaczała go ilość możliwości.
- Nie masz tego dość? - odezwał się do niej, patrząc jak jej dłoń śmiga po kartkach. Co chwila obliczała jakieś proporcje, zmieniając cyfry. Podniosła głowę. Zauważył powoli tworzące się sińce pod oczami. Zdecydowanie zbladła.
- Mam, ale chcę to zrobić. Wydaje mi się, że jestem blisko tego nasienia dobroci, tylko... dobra, nieważne - nie wiedział, co chciała powiedzieć, więc nie naciskał.
- Źle wyglądasz. Może chcesz tak zwanego energetyka? Nasza lekarka robi naprawdę świetną miksturę pobudzającą - zaproponował. Wyciąg z goździka i imbiru był tutaj bardzo rozpowszechniony. Wszyscy uczniowie zaopatrywali się w niego przed egzaminami. Nie był szkodliwy dla organizmu, pomagał się skoncentrować i pozwalał otworzyć umysł. Dzięki dodatkowym efektom takim podnoszenie poziomu energii produkowany był na szeroką skalę. Niektórzy uzupełniali go o pietruszkę, dzięki czemu nie stresowali się przed wejściem na salę. Mieszanek było po prostu mnóstwo.
- Jeśli to coś mnie nie otruje, to z chęcią - odpowiedziała. - Zaraz mnie do nich szlag trafi! - warknęła, łapiąc swoje włosy. Zgarnęła je i związała w kok na czubku głowy.
- Wiecznie wpadają mi do oczu - wyjaśniła. Machnęła na niego ręką, aby poszedł po picie i sama wróciła do swoich obliczeń. Słyszał ciche mamrotanie jednak było ono dla niego dość niezrozumiałe. Kobiety, pomyślał tylko łapiąc się za głowę.
Wracając z piciem schowanym do sporej butelki przemierzał korytarz niedaleko dormitoriów chłopców z jego rocznika. Niektórzy z nich mieli naprawdę spore aspiracje i doświadczenie, więc podobnie jak on planowali zdać testy na pełnoprawnych Smoków jak najszybciej. Wiedział, że zarówno Rada Lordów jak i Mistrzowie niespecjalnie się na to zgadzali, ale kiedyś musieli ustąpić. Kilka razy słyszał jak rozmawiali między sobą o terminie.
W pewnym momencie wpadł na swojego znajomego, Olivera. Tego samego, którego zostawił ze swoimi notatkami i poleciał za Blanką.
- Stary, gdzie cię wywiało? Ta laska po prostu cię chyba zaczarowała! - zaśmiał się, patrząc na niego. Liam powstrzymał się przed złośliwym komentarzem.
- Powiedzmy, że mam powód, by jej pomóc. Za dużo do tłumaczenia - odpowiedział, kierując się w stronę biblioteki. Oliver zastawił mu drogę.
- Nie chcę być niemiły i wam przeszkadzać w jakże romantycznym spotkaniu ale mamy jutro test z ruchów obronnych, a dobrze wiesz, że niezaliczenie tego nie pozwoli ci na podejście do egzaminu?
Liam stanął osłupiały. Zupełnie o tym zapomniał. Wbiegł do swojej sypialni i wyjął z kufra podręczniki. Będzie musiał ćwiczyć, ale obiecał Blance pomoc. Nie do końca wiedząc co robi zbiegł na dół.
- Oliver, jestem twoim dłużnikiem - poklepał przyjaciela po plecach. - Niedługo wrócę!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum PercyJackson.fora.pl Strona Główna -> Fan Fiction Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Następny
Strona 9 z 10

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Forum.
Regulamin