Forum PercyJackson.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Blizny [NZ][1/?][+13]
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum PercyJackson.fora.pl Strona Główna -> Twórczość literacka
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Enzo
Apollo w spodenkach
Apollo w spodenkach



Dołączył: 05 Wrz 2011
Posty: 127
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
Płeć: Percy

PostWysłany: Nie 16:44, 18 Gru 2011    Temat postu: Blizny [NZ][1/?][+13]

Postanowiłem tu wstawić moje opowiadanie. :]

Rozdział I


Lekcja matematyki. Matt i Patrick Rubio jako bracia, siedzieli razem w ostatniej ławce. Byli bliźniakami, ale różnili się wyglądem. Matt był chłopakiem z czarnymi, kręconymi włosami i zielonymi oczyma. Patrick, starszy o dwie minuty i wyższy od Matt’a o kilka centymetrów był niebieskookim blondynem. Jego włosy były w kolorze słomy i lekko pofalowane. Mieli po czternaście lat.
- Aby obliczyć pole trapezu należy jego podstawy dodać do siebie i… - głos pana Wood’a roznosił się po sali.
- Ale przynudza – Matt szturchnął brata w ramię. – Dobrze, że to już ostatnia lekcja.
- Co? – Patrick podniósł głowę. – Mówiłeś coś?
- Spałeś? – udał zdziwionego Matt.
- Taaa. Ale tylko chwilę.
- Bracie Rubio! – pan Wood uderzył wielką linijką w tablicę. – Cisza!
- Tak jest panie profesorze! – odpowiedzieli jednocześnie. Pan profesor był starszym, bardzo chudym i drobnym mężczyzną. Nosił krótkie, siwe włosy i również siwą bródkę. Uczniowie lubili go, bo był zazwyczaj wesołym człowiekiem.
Resztę lekcji spędzili w ciszy. Pan Wood z przejęciem opowiadał o trapezach i rombach, a klasa udawała, że słucha.
Kiedy wreszcie zabrzmiał upragniony dźwięk dzwonka dzieciaki wybiegły z klasy.
- Do domu? – spytał Patrick wiążąc sznurowadła.
- Chyba tak – mruknął Matt. – Bo gdzie indziej?
- Sam nie wiem, ale nie chce mi się tam wracać. Nudno strasznie będzie, niania będzie nam Kacała odrabiać lekcje i się uczyć do wieczora.
Wyszli z budynku szkolnego i skierowali się do domu. Mieszkali w cztero piętrowym budynku na ostatnim piętrze.
- Siema klony! – usłyszeli za sobą gruby głos. Odwrócili się. Za nimi stał Todd z jakimś chudym chłopakiem . Todd był największym łobuzem w szkole i największym chłopakiem. Miał prawie łysą głowę i był bardzo gruby.
- Spadaj! – warknął Matt.
- Oho! Mały chce się bić! Może go uratujesz przed śmiercią, co Patrick? – zaśmiał się Todd.
- Zamknij się! – wycedził przez zęby Patrick.
- Bo co? – spytał z przekąsem. – Pobijesz mnie?
- Nie chciałbyś tego – mruknął Patrick, a Todd zaśmiał się w głos.
- Idźcie już lepiej do taty się poskarżyć! – odparł. – Chwila, oni przecież nie mają ojca!
Tego było za wiele dla Matt’a. Napiął wszystkie mięśnie i uderzył Todd’a w brzuch. Ten zgiął się pod wpływem uderzenia, a Matt podskoczył i kopnął go kolanem w nos. Osiłek zawył z bólu i z wściekłości.
- Spadamy – rzucił Patrick i obaj ruszyli pędem przez ulice.
- Goń ich! – zawył Todd na chłopaka, który stał obok niego. Ten jak na komendę rzucił się za uciekającymi bliźniakami. Po chwili gonił ich też Todd, który otrząsną się już po ciosie. Krew leciała mu z nosa i był cały czerwony na twarzy.
- Ale narobiłeś! – wysapał Patrick.
- A ty byś tak bezczynnie stał i słuchał ja gada o naszym ojcu?! – spytał Matt kiedy skręcili w zaułek.
- Oczywiście, że nie. Tylko, że nie bił bym największego woła w szkole!
- To co byś zrobił?
I tu skończyły się odpowiedzi Patrickowi.
- Nie wiem, ale na razie skupmy się na tym, żeby nas nie dogonili.
Znowu skręcili. Tylko tym razem to była ślepa uliczka. Gładka ściana wysoka na ponad dwa metry. Słyszeli za sobą wściekłe krzyki Todd’a i zdumione krzyki przechodniów.
Matt pierwszy zaczął działać. Puścił się pędem w stronę ściany.
- Co ty… - Patrick nie dokończył, bo zobaczył jak jego brat odbił się od maski mercedesa i złapał krawędzi ściany.
- Szybko! – krzyknął Matt, który już wdrapał się na ścianę.
Patrick nie zastanawiając się długo popędził w stronę ściany. Za sobą usłyszał ryk Todd’a. W następnej chwili odbił się od maski samochodu i wdrapał na ścianę. Kiedy już przeszli ze ściany na dach jednego z budynków Todd postanowił spróbować tego samego manewru, ale poślizgnął się i uderzył twarzą o przednią szybę. Włączył się alarm. W normalnej sytuacji bliźniacy pewnie pokładaliby się ze śmiechu, ale teraz zależało im, żeby nikt ich nie zobaczył. Pokrycie kosztów mocno wgniecionej maski mercedesa to na pewno nie było coś, na co ich rodzina mogłaby sobie pozwolić.
- Wiesz, że zgubiliśmy plecaki? – mruknął Patrick.
- Taa. I do tego nie możemy wrócić do domu. Ten młotek i jego zbiry będą na nas czekać.
- Do James’a? – spytał Patrick.
- No jasne! – Matt wyszczerzył zęby w uśmiechu.
James był ich najlepszym kumplem. Mieszkał w domu jednorodzinnym na Manhattanie, tak jak bliźniacy. Tyle, że po drugiej stronie osiedla.
James miał, krótkie, ciemnobrązowe włosy i odstające uszy. To był jego znak rozpoznawczy.
Kiedy wreszcie doszli do jego domu zaczynało się ściemniać. W mgnieniu oka wdrapali się na drzewo, które rosło w ogrodzie James’a i usiedli na parapecie okna jego pokoju.
James stał do nich tyłem w samych bokserkach i śpiewał do szczoteczki do zębów piosenkę „Hot and Cold”.
- Siema stary, może byś się ubrał – mruknął Matt. James wrzasnął i gwałtownie się odwrócił.
- Aaa. To wy – powiedział nieco piskliwym głosem. – Nie spodziewałem się was.
- To pewnie dla tego skakałeś w samych gaciach, co? – Patrick wyszczerzył zęby w uśmiechu.
- Chyba tak – przytaknął. – A więc, co was do mnie sprowadza?
- Problemy, stary – jęknął Matt na myśl, że jutro w szkole będą mieli na głowie Todd’a i całą jego „świtę”.
- Co znowu zrobiliście?
- Matt pobił Todd’a – wyjaśnił Patrick. Oczy Jamesa zrobiły się nagle bardzo duże i okrągłe.
- Todd’a Reid’a? – spytał.
- Tak, tak – powiedział zniecierpliwiony Patrick. - Możemy zostać na noc?
- No jasne! Rozgośćcie się.

Większą część nocy trwał maraton na PlayStation, a resztę gadanie o co ładniejszych dziewczynach ze szkoły. James uczył się tam gdzie Matt i Patrick tylko w o rok starszej klasie. Zawsze miał słabe oceny, ale nigdy się tym nie przejmował. Tylko z wychowania fizycznego dostawał zawsze same szóstki.
- Idziecie jutro do szkoły? – zagadnął James. – Todd będzie na was czekał. Pewnie przez całą noc wymyślał dla was tortury. Może nawet zrobi listę i będziecie mogli sobie wybrać.
- Pójdziemy – zdecydował Matt. – Jakoś sobie poradzimy.
James ryknął śmiechem.
- Szczerze wątpię! – ocenił. – Z Todd’em i jego przygłupami nikt nie da sobie rady.
Milczeli.
- To co? Pizza? – zaproponował James, żeby przerwać nieznośną ciszę. – Ja stawiam.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yap
Zezowaty Cyklop
Zezowaty Cyklop



Dołączył: 03 Cze 2011
Posty: 229
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zakopane
Płeć: Annabeth

PostWysłany: Nie 17:03, 18 Gru 2011    Temat postu:

Hmm...
Zapowiada się obiecująco.
Już masz od szalonej Yap wieee(...)eeeelki plus za Patricka i jego wygląd :) . Hehe. Nie pytaj.
Fabuła ciekawa, mam nadzieję, że chłopcy poradzą sobie z Toddem!
Czekam na kolejne rozdziały!
Pozdrawiam!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nike126
Kryzys Tantala
Kryzys Tantala



Dołączył: 07 Maj 2011
Posty: 540
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Olimp
Płeć: Annabeth

PostWysłany: Pon 18:52, 19 Gru 2011    Temat postu:

Całkiem fajnie. Wyłapałam literówki, ale nie przejmuj się tym, wystarczy zmienić gdzieniegdzie literę. Poza tym, to może być obiecujące opowiadanie. Razz

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aguniaa
Apollo w spodenkach
Apollo w spodenkach



Dołączył: 04 Gru 2011
Posty: 145
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń
Płeć: Annabeth

PostWysłany: Wto 11:27, 20 Gru 2011    Temat postu:

Podoba mi się, chociaż nie jestem za jakimiś opisami bijatyk. :) Może być ciekawe, czekam na dalsze części.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Aguniaa dnia Wto 11:29, 20 Gru 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Enzo
Apollo w spodenkach
Apollo w spodenkach



Dołączył: 05 Wrz 2011
Posty: 127
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
Płeć: Percy

PostWysłany: Wto 15:33, 20 Gru 2011    Temat postu:

Rozdział II

Matt i Patrick wyszli od Jamesa przed piątą. Było jeszcze trochę ciemno. Szli rozmyślając czy przeżyją ten dzień w szkole. Nie będzie to łatwe zadanie.
- Idziemy do domu, nie? – spytał Patrick.
- Tak. Todd’a raczej już tam nie będzie.
- Tak myślisz? – Patrick uniósł brwi. – On nie wygląda na gościa, który miałby nam odpuścić.
- Wiem, ale chyba nie stał przed naszym domem całą noc…
W milczeniu doszli do swojego domu. Robiło się już trochę jaśniej.
- Niania pewnie umiera za strachu – westchnął Matt.
- Tak. Mogliśmy zadzwonić od Jamesa.
Weszli do domu.
- Myślisz, że śpi? – spytał Patrick, ale za chwilę znał już odpowiedź na swoje pytanie.
- Wróciliście wreszcie! – zawołała niania z kuchni. – Martwiłam się.
- Przepraszamy.
Niania była osobą raczej starszą. Siwe włosy spięte zawsze w idealny kok dawno pokryła siwizna. Nosiła okrągłe, grube okulary, szare sukienki i białe bluzki. Była drobną, chudą osobą z wielkim sercem. Zawsze była ich nianią. Czyli odkąd pamiętali.
- Siadajcie do stołu! Musicie być bardzo głodni.
Bracia spojrzeli po sobie. Przed chwilą zjedli dwie duże pizze na grubym cieście i byli raczej najedzeni. Usiedli jednak do stołu i zaczęli wmuszać w siebie kanapki z żółtym serem.
- Hola! – krzyknęła niania. – Umyliście ręce?
Powlekli się do łazienki i umyli ręce. Kiedy z powrotem usiedli do stołu niania powiedziała:
- Chłopaki? Może powiedzielibyście mi gdzie byliście całą noc?
- U Jamesa – odpowiedział Patrick wpychając sobie pół kanapki do ust.
- Po co? Nie mogliście wrócić do domu?
- Tak jakby – przyznał Matt.
- Kłopoty w szkole? – zgadywała niania.
- Chodzi o to, że jak jutro pójdziemy do szkoły to… - zaczął Patrick, ale w nagle Matt zaczął głośno kasłać.
- Co jest? – spytała niania.
- Złapał mnie okropny kaszel – stęknął. – Pójdę przemyć gardło w łazience. Patrick, pójdziesz ze mną?
Wybiegli z kuchni i wpadli do łazienki.
- Odbiło ci! – syknął Matt.
- O co ci chodzi?!
- Jak byś zakablował to dopiero mielibyśmy problemy!
- Racja – zgodził się Patrick. – Nikt nie lubi kabli.
- Co tu się dzieje chłopaki? – spytała niania wchodząc do łazienki.
- Złapał mnie straszny atak kaszlu – skłamał Matt. Niania przeszyła go wzrokiem.
- Lepiej żebyś mówił prawdę – pouczyła go. – Nawet najgorszą prawdę.

Po wmuszeniu w siebie śniadania udali się do szkoły. Obaj denerwowali się tym, co może ich spotkać. Nie raz zostali już pobici, ale teraz Todd na pewno przygotował dla nich coś najgorszego z możliwych.
Szli w milczeniu pogrążeni we własnych myślach.
Patrick zastanawiał się kiedy ich mama wróci do domu. Nie mieli ojca, dlatego musiała pracować dzień i noc, aby ich utrzymać. Na szczęście niania nie miała dużych wymagań finansowych i za swoją pracę dostawała 75 dolarów. Patrick nie wiedział jak to jej starczało na życie, ale w końcu nie musiała płacić za mieszkanie bo mieszkała z nimi.
Matt myślał o ojcu. Dlaczego od nich odszedł? Co prawda matka wmawiała im, że zginął, ale on wiedział, że prawda była zupełnie inna. Jak mógł ich zostawić i skazać ich matkę na harowanie po nocach? Dlaczego to zrobił? Ta myśl nigdy nie dawała mu spokoju.
Wreszcie dotarli pod bramę szkoły. Od razu zobaczyli Todd’a. Z resztą trudno go było nie zauważyć. Był wielki i rzucał się w oczy.
Jego nos był dziwnie przekrzywiony, a oczy wściekle patrzyły na bliźniaków. Na szczęście przy wejściu do budynku stały dwie nauczycielki, dlatego posłał im tylko spojrzenie, które mówiło coś w stylu: „Jesteście martwi!”.
Po pierwszej lekcji wyszli na korytarz i prawie od razu wpadli na Todd’a.
- Witam! – warknął. – Przygotowałem dla was coś specjalnego!
Otoczyło ich pięciu osiłków.
- Ruszajcie się – warknął jeden z nich.
Uczniowie dziwnie patrzyli na dwójkę czternastolatków idących przez korytarz w asyście kolegów Todd’a.
Wyszli na dziedziniec i udali się na tyły szkoły.
- Mam nadzieję, że wiecie dlaczego się tu znaleźliście – Todd powiedział to zdanie niemal bezgłośnie.
- Spadaj – warknął Matt, ale wielka pięść jednego z osiłków trafiła go w szczękę.
- Zamknij się gnojku! – ryknął Todd i wyciągnął z kieszeni nóż. – Jeżeli będziecie stawiać opór to niestety będę zmuszony tego użyć.
Ostrze groźnie połyskiwało w promieniach porannego słońca.
- Co mamy robić? – spytał Patrick.
- Po pierwsze, nie nakablować. – Todd spojrzał na braci, żeby zobaczyć, czy zrozumieli. – Po drugie, nie ruszać się, tylko cierpliwie znieść to co dla was szykujemy. Każda próba ucieczki będzie was słono kosztować.
Matt chciał coś powiedzieć, ale jeden z chłopaków złapał go za włosy i uderzył jego głową o ścianę.
- Na czym skończyłem? A tak. Każda próba ucieczki będzie was słono kosztować. Kosztować finansowo też – uśmiechnął się. – Jeśli spróbujecie dać nogę moi chłopcy wpadną do waszego mieszkania, zrobią krzywdę niani i zdemolują masz dom. Tak samo będzie, jeżeli nakablujecie. Zrozumiano?
Patrick zaklął na niego, ale ostrze noża było niebezpiecznie blisko jego gardła więc wolał być cicho.
- Rób co masz robić – warknął. W następnej chwili poczuł ból pod kolanem i padł na ziemię. Słyszał stłumiony krzyk Matt’a, ale nic nie mógł zrobić. Błyskawicznie spadła na niego lawina uderzeń i kopniaków, ale był na nią przygotowany. Czuł jak pulsuje mu w głowie. Oczy zaszły mu mgłą. Ból był nieznośny. Miał ochotę krzyczeć, ale to przyniosłoby jeszcze gorszy efekt.
Todd i jego zbóje nie patrzyli co kopią, ani w co uderzają. Najważniejsze było, żeby zadać ból. Tylko to się liczyło. Uderzenia spadały Patrickowi na głowę, ramiona, brzuch. Wszędzie. Poczuł jak ciepła stróżka krwi spływa mu po czole.
- No, na razie wystarczy! – zaśmiał się Todd, kiedy wreszcie skończył bić Matt’a. – Na razie kretyni!
Odszedł.
Patrick próbował wstać, ale na próżno. Mięśnie odmówiły mu posłuszeństwa. Kolejna próba i ten sam efekt. W końcu udało mu się wstać. Podtrzymując się ściany ruszył w stronę brata.
Nie ruszał się.
Przez głowę Patricka przeszła straszna myśl.
Nie. Poruszył się.
Tak naprawdę, to Matt powinien dostać większy łomot niż jego brat. W końcu to on uderzył Todd’a. Jeśli tak, to Patrick nie chciał myśleć jaki ból czuje Matt.
- Bracie – szepną. – Słyszysz mnie?
Cisza.
Podszedł do Matt’a i nim potrząsną.
- Głupku! Po co mną tak trzęsiesz?
- Przepraszam. Dasz radę wstać?
- Tak, tak. Chyba nic mi nie jest. Myślisz, że zostawi nas już w spokoju?
- Nie wiadomo. Chodźmy. Zaraz się skończy przerwa.

Zanim Matt wstał, przerwa się kończyła. Chwiejnym krokiem udali się do sali, gdzie mieli mieć chemię.
- Czemu wchodzicie piętnaście minut po dzwonku! – powiedziała surowym tonem pani Mirten.
- My tylko…
- Chwileczkę – powiedziała już łagodniej. – Co wam się stało?
Zamarli.
Co mają powiedzieć? Że się przewrócili? Raczej im nie uwierzy. Jak powiedzą, że pobił ich Todd będą mieli spory problem.
- Pobiliśmy się – mrukną Matt.
- Słucham?! – krzyknęła pani Mirten. – Dobrze, siadajcie. Potem sobie porozmawiamy.

W końcu sobie nie porozmawiali, bo pod koniec lekcji jednemu z uczniów zaczęła lecieć krew z nosa. Pani Mirten wyjątkowo nie lubi krwi. Nie lubi nawet na nią patrzeć. Mało powiedziane, że nie lubi. Po prostu na jej widok mdleje. Tak było i tym razem. Kilkoro uczniów pobiegło po panią pielęgniarkę, a przewodniczący klasy po pana woźnego.
Kiedy lekcja się skończyła wszyscy wyszli z sali zostawiając na w pół przytomną panią Mirten w towarzystwie pani pielęgniarki.

Todd i jego kumple stali przed wejściem do stołówki czekając na braci Rubio. Nie mieli zamiaru odpuścić.
Matt i Patrick kiedy wyszli z za rogu udali, że ich nie widzą.
- Idziecie zjeść? – spytał z fałszywym uśmiechem Todd.
- Taa – mruknął Patrick.
Weszli na stołówkę i usiedli w kącie. Za nimi weszli Todd ze swoimi kumplami.
- Możemy się dosiąść? – spytał jeden z osiłków.
- Skoro musicie…
Przez chwilę siedzieli w milczeniu, ale tylko przez chwilę.
Todd złapał Matt’a za włosy i wsadził mu twarz w gorący obiad. Ten wrzasną i próbował się wyrwać.
Na próżno. Todd trzymał go w żelaznym uścisku.
Na pomoc bratu przyszedł Patrick. Złapał szklankę i trzasną nią o głowę osiłka.
Rozbrzmiał okrzyk zaskoczenia i bezwładne ciało Todd’a przygniotło jednego z jego kumpli.
- Szybko! – rzucił Patrick i obaj bliźniacy byli prze drzwiach stołówki. Biegli ile tchu szkolnymi korytarzami, aż dotarli do swojej sali. Wzięli plecaki i wyskoczyli przez okno. Musieli uciec zanim Todd odzyska przytomność.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yap
Zezowaty Cyklop
Zezowaty Cyklop



Dołączył: 03 Cze 2011
Posty: 229
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zakopane
Płeć: Annabeth

PostWysłany: Wto 15:57, 20 Gru 2011    Temat postu:

No ja cię sunę!
Nie jest to opowiadanie, które podoba się każdemu, więc przygotuj się na komentarze mniej lub bardziej przychylne.
Ale mnie osobiście bardzo się podoba! Czytałam je z zapartym tchem, wzbierała we mnie straszliwa wściekłość na tego robala, Todda! Ale przecież o to chodzi, nie?
Mam nadzieję, że bracia z tego wyjdą.
Poprawka: ja żądam... czekam na kolejne części z niecierpliwością!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aguniaa
Apollo w spodenkach
Apollo w spodenkach



Dołączył: 04 Gru 2011
Posty: 145
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń
Płeć: Annabeth

PostWysłany: Wto 18:52, 20 Gru 2011    Temat postu:

Trudno mi to skomentować. Jestem dziewczyną i takie nawalanki facetów niezbyt lubię, Rolling Eyes ale to jest moje zdanie. Akcja musi być, to fakt, ale żeby cały czs się bili. Sad Mam nadieję, że zmienię zdanie po kolejnych rozdziałach. Wierzę, że mój komentarz cię nie zniechęcił, kibicuję dalej i mam nadzieję, że będziesz dalej pisał, będę tu wchodzić i komentować na bierząco. ;)

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Enzo
Apollo w spodenkach
Apollo w spodenkach



Dołączył: 05 Wrz 2011
Posty: 127
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
Płeć: Percy

PostWysłany: Śro 17:16, 21 Gru 2011    Temat postu:

No, ale to tylko taki wstęp. Te bicie się... :]

Rozdział III


Zakapturzona postać w czarnym płaszczu stała na dachu jednego z budynków i obserwowała wyjście ze szkoły. Jej blond włosy powiewały na wietrze. Skośne oczy uważnie wpatrywały się w drzwi budynku.
Jakiś ruch.
Dwóch chłopaków wyskoczyło przez okno. Przebiegli tuż pod nim.
Czas działać.
Postać przebiegła kilka metrów po dachu budynku, a następnie przeskoczyła na następny. Chłopcy biegli równolegle z nią, tylko, że ona była na górze, a oni na dole.
„Ciekawe, przed czym uciekają?” – zastanawiała się. Odwróciła się i już znała odpowiedź. Na końcu ulicy pojawiła się grupka chłopaków z kijami bejsbolowymi. Nie wyglądali na przyjaźnie nastawionych do uciekinierów.
W pewnym momencie jeden z chłopaków potkną się i runą na ziemię. Jego towarzysz próbował mu pomóc.
Za wolno.
Banda osiłków już ich doganiała.
Mężczyzna w czarnym płaszczu, bo był to mężczyzna, postanowił wkroczyć do akcji. Nie chciał pozwolić, żeby chłopakom coś się stało. Na razie nie.

Matt i Patrick pędzili ulicą wymijając przechodniów. Goniło ich kilku chłopaków Todd’a. Kolejny raz znaleźli się w takiej sytuacji. Tylko tym razem mieli mniej szczęścia.
W pewnym momencie Matt odwrócił się, żeby zobaczyć jak daleko są ich prześladowcy i się potknął. Patrick podjął desperackie próby szybkiego podniesienia brata, ale na próżno. Prześladowcy byli coraz bliżej.
Matt’owi wydawało się, że leżał na ziemi całą wieczność. W rzeczywistości było to nie więcej niż dwadzieścia sekund. Niestety te dwadzieścia sekund starczyło ich prześladowcom, żeby do nich dobiec.
Przechodnie uciekali w różne strony nie chcąc oberwać kijem bejsbolowymi. Patrick runął na ziemię, kiedy jakiś ze zbirów go podciął. Jeden z chłopaków zamachnął się na niego swoim kijem. Matt przygotował się już na okrzyk bólu swojego brata, ale zamiast tego usłyszał inny odgłos.
Kij upadł z głuchym odgłosem na ziemię. Jego właściciel stał i gapił się na shuriken, który utkwił w drewnie.
Świst.
Kolejny.
I jeszcze jeden…
Następne trzy kije bejsbolowe potoczyły się po ziemi.
Chłopcy zaczęli uciekać, bojąc się, że następny shuriken trafi w nich. Bracia pobiegli w stronę swojego domu, a ich prześladowcy w stronę szkoły.

Mężczyzna w czarnym płaszczu patrzył przez chwilę jak przestraszone dzieciaki uciekają. Właściwie to trudno go było nazwać mężczyzną. Był młody. Nie wiele starszy od tamtych chłopaków.
Teraz, kiedy bliźniacy popędzili w stronę swojego domu, on nie zastanawiał się długo i ruszył za nimi. Musiał się dowiedzieć gdzie mieszkają.

- Co to było!? – wrzasnął Matt, kiedy wpadli do mieszkania i zamknęli za sobą drzwi. Obydwaj byli niesamowicie przestraszeni.
- Nie wiem – odrzekł spokojniej Patrick. – Jacyś ninja czy coś.
- Właśnie! Ninja! Zawsze chciałem zostać ninja!
- Matt, wiesz, że taki shuriken można kupić w pierwszym – lepszym sklepie?
- Wiem, ale to nie wyklucza, że uratował nas jakiś ninja – stwierdził Matt rozmasowując rozbolały po upadku łokieć.
- Co się tu dzieje? – spytała niania, która nagle pojawiła się za plecami Patricka.
Matt znacząco spojrzał na brata. Czas powiedzieć.
- Mamy kłopoty w szkole – zaczął. – Głównie chodzi o mnie. Dołożyłem jednemu starszemu chłopakowi. I teraz mści się na mnie i przy okazji na Patrick’u.
Niania wyglądała, jakby jej ulżyło.
- Mam nadzieję, że sobie poradzicie – mruknęła i wyszła.
- Myślałem, że trochę się przejmie – powiedział Matt.
Patrick nie odpowiedział.
Udali się do swojego pokoju. Kiedy otworzyli drzwi nie mogli powstrzymać okrzyku radości.
- Mamo! – krzyknęli jednocześnie. Siedziała na ich łóżku i uśmiechała się do nich.
- Cześć chłopaki – powiedziała. – Dawno się nie widzieliśmy.
Bliźniacy uwielbiali spędzać czas z mamą. Lubili kiedy była w domu. Nie to, żeby nie lubili niani, ale po prostu z nią widzieli się codziennie, a widok matki był rzadkim „luksusem”.
- To co robimy? – spytała z uśmiechem mama.

Resztę dnia spędzili rozmawiając, grając w gry planszowe i jedząc zapiekanki, które zrobiła ich mama. Chłopcy prawie zapomnieli o szkolnych problemach. I wtedy padło pytanie ich mamy:
- Co słychać w szkole?
Uśmiechnięci dotąd bracia posmutnieli.
- Coś się stało? – spytała mama. Oni nie umieli jej okłamywać.
- Gnębi nas taki chłopak – zaczął Patrick. – Raz jak gadał o naszym ojcu to mu Matt przyłożył i się zdenerwował.
- I teraz chce na zabić – podsumował Matt.
- Zawsze się w coś wpakujecie! – ich matka złapała się pod boki. – Przestańcie się wdawać w bójki.
- Dobrze mamo – odrzekł Patrick.
- A teraz do łóżek – powiedziała. – Jutro rano idziecie do szkoły.
Inne dzieciaki pewnie by jeszcze dyskutowały, ale oni tylko przytaknęli i poszli do swojego pokoju. Kiedy Patrick brał prysznic, Matt podszedł zasłonić okno.
Wyjrzał i krzyknął. Zamrugał kilka razy oczami, żeby się upewnić, czy oczy nie płatają mu figli.
Spojrzał jeszcze raz na drzewo, które rośnie przy ich bloku. Tym razem nie zauważył czarnej postaci siedzącej na jednej z gałęzi.
- Pewnie się przewidziałem – mruknął do siebie.

Zobaczył mnie? Raczej tak, ale może uznał, że mu się przewidziało, myślał mężczyzna w czarnym płaszczu wchodząc na dach jednego z budynków. Nawet jeżeli mnie widział, to przecież zaraz zniknąłem, usprawiedliwiał się.
Był wściekły na siebie, że chłopak go zobaczył. Ktoś taki jak on nie powinien tak łatwo się zdradzić. A może Mistrz miał rację? – zamyślił się.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yap
Zezowaty Cyklop
Zezowaty Cyklop



Dołączył: 03 Cze 2011
Posty: 229
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zakopane
Płeć: Annabeth

PostWysłany: Śro 20:14, 21 Gru 2011    Temat postu:

Po przeczytaniu pierwszego rozdziału myślałam:
-Kurczę, obiecujące...
Po przeczytaniu drugiego, myślałam:
-Ma facet talent. Strach się bać!
Teraz myślę:
-PISZ DALEJ!
Co to za postać w kapturze? Kurczę, zżera mnie ciekawość! Co za superbohater uratował Matta i Patricka?
Masz talent do pisania. Akcja się toczy, nie łapię błędów, bo to nie w moim stylu. Wolę skupić się na fabule. A jest na prawdę ciekawa!
Pisz jak najszybciej, bo twoją czytelniczkę nurtuje co stanie się dalej :) !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Enzo
Apollo w spodenkach
Apollo w spodenkach



Dołączył: 05 Wrz 2011
Posty: 127
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
Płeć: Percy

PostWysłany: Śro 21:08, 21 Gru 2011    Temat postu:

Dzięki. Staram się. ;)
Też zawsze wole skupiać się na fabule, bo to ona jest najważniejsza.
Następna część? Hmm... Może jeszcze w tym tygodniu, ale nie obiecuje. Wiesz, Wigilia i te sprawy. Możliwe, że jutro coś napiszę, bo będę miał dużo czasu. Jeśli wena dopisze. ;)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yap
Zezowaty Cyklop
Zezowaty Cyklop



Dołączył: 03 Cze 2011
Posty: 229
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zakopane
Płeć: Annabeth

PostWysłany: Śro 21:37, 21 Gru 2011    Temat postu:

No spoko, ja czekam ze zniecierpliwieniem!
Masz rację, fabuła rządzi! Patrick i Matt są świetni :) .
Jak chcesz możesz też wpaść czasem na moje opowiadanko...
Pozdrawiam!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Enzo
Apollo w spodenkach
Apollo w spodenkach



Dołączył: 05 Wrz 2011
Posty: 127
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
Płeć: Percy

PostWysłany: Czw 17:49, 22 Gru 2011    Temat postu:

Dzięki. Zaraz wpadnę. A pisania czwartego rozdziału jeszcze nie zacząłem pisać. :/

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aguniaa
Apollo w spodenkach
Apollo w spodenkach



Dołączył: 04 Gru 2011
Posty: 145
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń
Płeć: Annabeth

PostWysłany: Czw 19:27, 22 Gru 2011    Temat postu:

Dobra zwracem honory, spox jest coraz lepiej ten gościu ninja mi się podoba ninja . Szczególnie podobał mi się ten fragment "Nie chciał pozwolić, żeby chłopakom coś się stało. Na razie nie. " Czekam zniecierpliwiona dalej. :)

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Enzo
Apollo w spodenkach
Apollo w spodenkach



Dołączył: 05 Wrz 2011
Posty: 127
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
Płeć: Percy

PostWysłany: Czw 21:07, 22 Gru 2011    Temat postu:

Cieszę się, że zaciekawiłem. :]
W ferie mam więcej czasu, więc na pewno coś dodam. ;)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Enzo
Apollo w spodenkach
Apollo w spodenkach



Dołączył: 05 Wrz 2011
Posty: 127
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
Płeć: Percy

PostWysłany: Sob 12:39, 24 Gru 2011    Temat postu:

Dzięki za miłe komentarze. Nie mogłem wymyślić imienia dla tego 'ninja' oraz dla pewnej miłej panienki. :]

Rozdział IV

Bracia kończyli właśnie ostatnią lekcję. Todd nie zamierzał im odpuścić. Tego dnia mieli już dwa razy twarz w muszli klozetowej oraz zostali pobici kijami bejsbolowymi, czego skutkiem był niesamowity ból żeber oraz głowy.
Wyglądali strasznie. Większość osób myślała, że bracia są z patologicznej rodziny i bije ich ojciec. Inni widzieli na własne oczy, jak Todd i jego kumple okładali ich pięściami. Oczywiście nikt nikomu nic nie mówił, nie chcąc narażać się szkolnemu tyranowi.
- Idę na piłkę – oznajmił Matt Patrickowi, kiedy wychodzili z sali. – Może pan Reid weźmie mnie na zawody.
- Nie ma mowy! Chcesz, żeby Todd cię dorwał?
- Patrick, ja muszę, po prostu muszę jechać na te zawody.
- Ale… - zaczął blondyn.
- Todd przecież nie chodzi nawet na piłkę nożną.
- Dobra – zgodził się Patrick, mimo, że bardzo bał się o brata. – Ale będę czekał na ciebie przed szkołą. O której kończą się zajęcia?
- O 15:30.
- Jeśli nie wyjdziesz ze szkoły o 15:45 idę cię szukać.
- Dobra. Wszystko będzie dobrze – uśmiechną się Matt. – Do zobaczenia!
- Cześć – rzucił Patrick patrząc jak jego brat odchodzi w stronę sali gimnastycznej.
W normalnych okolicznościach Patrick poszedłby z bratem pograć w piłkę. Obydwaj to uwielbiali, ale tym razem on musiał iść poprawić sprawdzian z matematyki.
Czuł się dziwnie. Jako bracia bliźniacy rzadko się rozdzielali. Oprócz tego bardzo martwił się o brata.
W końcu ze ściśniętym żołądkiem udał się w stronę sali matematycznej.

- Zacznijcie pisać! – polecił pan Wood. – Powodzenia!
W sali był tylko Patrick, jakaś ruda dziewczyna z aparatem na zębach i Olly. Chłopak był wielki. Miał ponad metr dziewięćdziesiąt i zero mózgu.
Patrick przeczytał zadania, ale nie mógł się skupić. Za bardzo martwił się o brata. Czuł, że stanie się coś złego.

Po czterdziestu pięciu minutach pan Wood zaskrzeczał:
- Odłóżcie długopisy!
Uczniowie zrobili tak jak kazał i oddali mu sprawdziany.
- Czemu nic nie napisałeś Patrick? – nauczyciel patrzył ze zdziwieniem na pustą kartkę.
Ten wzruszył ramionami.
- Wiesz, że nie lubię stawiać złych stopni, ale w tym wypadku nie mogę nic poradzić. – starszy mężczyzna rozłożył bezradnie ręce.
- Rozumiem – mruknął Patrick i wywlókł się z klasy.

Chłopak wyszedł ze szkoły i udał się w zaułek, z którego mógł obserwować drzwi szkoły. Cały czas było jasno, ale Patrick obawiał się, że koledzy Todd’a mogą go napaść nawet w biały dzień. Zresztą niedawno miało to już miejsce.
Usiadł na schodkach prowadzących do jednego z mieszkań i obserwował. Spojrzał na zegarek. Za piętnaście minut Matt powinien wychodzić ze szkoły.

Matt wszedł z uśmiechem na twarzy do szatni. Był szczęśliwy. Pan Reid postanowił, że chłopak pojedzie na zawody. Nucąc pod nosem otworzył swoją szafkę i zaczął się przebierać. Podskoczył, kiedy usłyszał głos nauczyciela:
- Dobrze się spisałeś Matt. Pamiętaj, zbiórka po jutrze, o ósmej rano, przed szkołą.
- Tak jest, proszę pana! – chłopak wyszczerzył zęby w uśmiechu. Pan Reid wyszedł i Matt zaczął się przebierać. Podczas gdy zakładał koszulkę usłyszał kroki. Pewnie pan Reid czegoś zapomniał, pomyślał.
W następnej chwili poczuł uderzenie i niewyobrażalny ból głowy. Następnie ktoś popchnął go i chłopak wpadł do szafki. Zanim drzwiczki zamknęły się całkowicie zobaczył wykrzywioną w grymasie triumfu twarz Todd’a. Potem zapadła ciemność.
- Miłego wieczoru! – zaśmiał się jego oprawca, na co odpowiedział mu wybuch śmiechu.
- Otwieraj głąbie! – wrzasnął Matt. Gdyby chłopak nie byłby zamknięty w szafce widziałby jak Todd drapie się w głowę i udaje, że się zastanawia.
- Wiesz, chyba jednak tego nie zrobię.
- I tak zaraz przyjdzie woźny i mnie wypuści – Matt starał się być spokojny i opanowany, ale głos mu się łamał. Możliwe, że przyjdzie mu spędzić noc w tej szafce.

Patrick kolejny raz spojrzał na zegarek. Była 15:43. Zaraz wyjdzie, mówił sobie w myślach. Nie wiedział, czemu się tak denerwuje. Miał po prostu złe przeczucie. Matt pewnie teraz wychodzi z szatni.
Dla zabicia czasu zaczął rzucać kamykami do pobliskiej studzienki. Nie było to trudne, a tym bardziej ciekawe, ale przynajmniej pomagało nie myśleć o bracie.
15:47
On powinien już być!, denerwował się Patrick. Patrzył na wyjście ze szkoły w nadziei, że zaraz ujrzy brata. Zamiast niego ujrzał jednak Todd’a wychodzącego z budynku.
Serce zaczęło mu mocniej bić. Jego podejrzenia okazały się prawdopodobnie prawdziwe.
Poczekał, aż Todd zniknie za rogiem i popędził do szkoły. Przy sekretariacie spotkał pana Reid’a.
- Dokąd się tak spieszysz, Patrick? – spytał z uśmiechem nauczyciel. – Czemu nie było cię na zajęciach? Zawsze przychodziłeś.
- Pisałem sprawdzian z matematyki – odpowiedział szybko chłopak, co nie było do końca prawdą, ponieważ oddał pustą kartkę. – Widział pan Matt’a?
- Tak. Był w szatni, kiedy wychodziłem. Coś się stało?
Zanim zdążył dokończyć zdanie Patrick już pędził w stronę sali gimnastycznej. Miał nadzieję, że Todd nie przesadził.
Wpadł do szatni. Nikogo tam nie było. Rzeczy jego brata były rozrzucone na podłodze.
- Matt! Jesteś tu?! – krzyknął. Odpowiedział mu głuchy dźwięk.
Patrick był bliski płaczu.
- Matt!
- Obawiam się, że twój brat jest niedysponowany.
Patrick był wściekły na siebie, kiedy zdał sobie sprawę, że dał się złapać w pułapkę. Odwrócił się. W drzwiach szatni stał Todd i reszta jego zbirów.
Patrick został łatwo obezwładniony przez silniejszych od siebie chłopaków. Wykręcili mu rękę, a Todd kilka razy uderzył go otwartą dłonią w twarz. Następnie wepchnęli go do szafki obok Matt’a i zamknęli na klucz.
Chłopak zaczął walić w drzwiczki.
- Raczej nic ci to nie da – zakpił jeden z kumpli Todd’a. Po chwili odeszli głośno się śmiejąc i przeklinając.

Mężczyzna w czarnym płaszczu przemierzał Central Park. Było ciemno, ale to dawało pewność, że nikt go nie zauważy. Płynnymi ruchami przemieszczał się od drzewa, do drzewa. Od krzaka, do krzaka. Po chwili dotarł do ulicy. Szybko przemknął na drugą stronę i zniknął w zaułku. Miną rozłożonego na ławce bezdomnego i wskoczył przez wybite okno do gmachu opuszczonej fabryki. Jego buty wywołały ledwo słyszalne echo kiedy wylądował na betonowej podłodze. Rozejrzał się i zobaczył postać opartą o ścianę.
- Witaj Yala! – uśmiechną się.
- Proszę bez uprzejmości – odpowiedziała szorstko. – Wchodząc tu narobiłeś strasznego hałasu. Ktoś mógł zwrócić uwagę.
Mężczyzna wybałuszył oczy.
- Przecież wszedłem cicho, ledwie słyszalnie!
- Czyli za głośno – odpowiedziała.
- Daj spokój! Polujesz na każdy mój błąd!
- Na twoje błędy nie trzeba polować, Endo.
- To znaczy…
- To znaczy, że nawet ślepiec by je dostrzegł.
Endo przewrócił oczami.
- Dobra, przejdźmy raczej do sprawy chłopaków.
- Mistrz twierdzi, że trzeba pozbyć się zagrożenia.
- Już? – zdziwił się mężczyzna. – Nie możecie dać mi jeszcze kilka dni? Chcę się całkowicie upewnić, że mają blizny. Możliwe jest też, że tylko jeden z nich jest zagrożeniem. Wtedy wyeliminowalibyśmy jednego niewinnego człowieka. Możesz przekazać Mistrzowi, że proszę o jeszcze trzy dni?
- Nie wiem czy będzie zadowolony…
- Wiem, że nie będzie. Powiedz też, że jeśli zobaczę coś ważnego wyślę sygnał i się spotkamy. Najlepiej w innym miejscu niż te. Ktoś mógł nas zobaczyć albo usłyszeć.
- Nas? – spytała z politowaniem w głosie Yala.
Endo nie odpowiedział tylko wyskoczył przez okno i zniknął w mroku.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yap
Zezowaty Cyklop
Zezowaty Cyklop



Dołączył: 03 Cze 2011
Posty: 229
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zakopane
Płeć: Annabeth

PostWysłany: Nie 12:38, 25 Gru 2011    Temat postu:

Jeja. Bomba!
Jestem ciekawa co to za blizny, które ponoć mają posiadać chłopcy. I to, że siedzą zamknięci w szafce... brrr. Aż mnie dreszcz wziął. Ale ich męczysz, drogi autorze! Ale to dobrze. Bo przez to "Blizny" stały się jednym z moich ulubionych opowiadań. Pisz, bo jestem zaciekawiona!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Enzo
Apollo w spodenkach
Apollo w spodenkach



Dołączył: 05 Wrz 2011
Posty: 127
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
Płeć: Percy

PostWysłany: Nie 15:19, 25 Gru 2011    Temat postu:

Heh. Dzięki.
Nie wiem kiedy pojawi się następna część, bo mam problem z netem i wpadam tu tylko jak uda mi się podwędzić tacie laptopa. ;)
Dlatego też jeszcze nie wziąłem się za twoje opowiadanie, droga Yap. :]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yap
Zezowaty Cyklop
Zezowaty Cyklop



Dołączył: 03 Cze 2011
Posty: 229
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zakopane
Płeć: Annabeth

PostWysłany: Nie 15:22, 25 Gru 2011    Temat postu:

Ach, to tak?
Hehe, spokojnie, masz czas ;) .
Pisz V rozdział jak najszybciej!
Pzdr!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Unforgiveable
Przypalona Ambrozja
Przypalona Ambrozja



Dołączył: 26 Lis 2011
Posty: 77
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: północ
Płeć: Annabeth

PostWysłany: Pon 21:41, 26 Gru 2011    Temat postu:

Szczerze, to na początku byłam do całego utworu bardzo sceptycznie nastawiona. Zmieniało się to jednak pod wpływem czytania.
Na początku myślałam po prostu "o co chodzi?" Nie podoba mi się to, że właściwie w każdym rozdziale chłopacy obrywają. Niedługo w ogóle nie będą się w stanie ruszać. Zauważyłam jedno niedociągnięcie - Matt tak oberwał, oberwał, niby się nie ruszał, ale następnego, czy nawet jeszcze tego samego, dnia cały uradowany grał w nogę? Dziwne.
Na pewno nic by mi się nie spodobało, jeśli chodziłoby tutaj, w całym tekście, tylko o to, że bliźniacy cały czas są ofiarami. To trochę nudne.
Wszystko zmienił ninja. Pojawił się i wprowadził nutkę tajemniczości, którą uwielbiam.
W tekście zdecydowanie pojawia się za dużo zdań pojedynczych. Czasem są one potrzebne, żeby podkreślić tępo akcji, ale u Ciebie jest ich aż za dużo. Poza tym, błędy w składni, interpunkcyjne, ortograficzne i rzeczowe też się zdarzały.
Ogólnie, będę wchodzić, czytać i zobaczymy, co z tego wyjdzie.
Nie piszę więcej,bo i tak nikt tego nie czyta.
Unforgivable


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Enzo
Apollo w spodenkach
Apollo w spodenkach



Dołączył: 05 Wrz 2011
Posty: 127
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
Płeć: Percy

PostWysłany: Wto 16:37, 27 Gru 2011    Temat postu:

Ołkej! Dzięki ci za komentarz. Postaram się zwrócić uwagę na błędy. A teraz dodaję kolejny rozdział. :)

Rozdział V

Mattowi czas leciał bardzo w wolno. Właściwie, nie wiedział ile już siedzi w szafce. Wiedział tylko, że jest mu niedobrze od odoru potu, który często towarzyszył szatniom wuefowym. Chciało mu się pić.
W pewnej chwili usłyszał, że ktoś go woła po imieniu.
Patrick!
Wreszcie była szansa się uwolnić. Zaczął szaleńczo walić w drzwiczki szafki. Rozbolały go ręce, ale nie przestawał.
Niestety wszystkiej jego nadzieje prysły, kiedy usłyszał tubalny głos Todda. Wiedział, że rosły trzecioklasista wszędzie chodzi ze swoimi kolegami, więc Patrick nie miał szans z bandą chłopaków.
Usłyszał krzyk brata i odgłos zamykanej szafki. Kiedy usłyszał, że Todd wychodzi spróbował porozumieć się z bratem. Nie było to łatwe, bo ten z całej siły walił w drzwiczki szafki.
- Uspokój się! – darł się Matt.
Nic to nie dało. Patrick go nie słyszał.
Po chwili łomotanie ustało i mógł normalnie przemówić do brata.
- Słyszysz mnie? – spytał.
- Matt? To ty?
- Tak. Bardzo cię pobili?
- Uderzenie bejsbolem w tył głowy. Standard.
- Jak kiedyś dorwę tego kretyna bez jego świty! – gorączkował się Matt wymachując pięścią w ciemności.
- Najpierw powinniśmy myśleć o tym, jak się stąd wydostać. Masz jakiś pomysł? Bo ja już wiem, że walenie w drzwiczki odpada. Prawie nie czuję rąk!
- Też to odkryłem – mruknął Matt.
W tej chwili naszła Patricka ogromna złość na brata. Był zły, że poszedł na SKS i, że nie zdołał mu w tym przeszkodzić.
- Gdyby nie ty, bylibyśmy teraz w domu! – krzyknął. – Jedlibyśmy kolacje i odrabiali lekcje!
- Taa. Prymus szkolny się znalazł – warknął Matt.
- Lepsze to, niż siedzenie w tej szafce!
- Możesz się przymknąć. Nie moja wina, że Todd to psychol, który lubi wrzucać dzieci do szafek.
- Mogłeś nie przychodzić na te zajęcia! Nie byłoby całej sytuacji!
Przez jakiś czas się nie odzywali.
- Przepraszam – mruknął po chwili Patrick. – Poniosło mnie.
- Nie ma sprawy. Miałeś rację.

Spędzili dużo czasu na spekulacjach o tym, czy ich niania przyjdzie do szkoły i zacznie ich szukać, o tym czy woźny, który sprząta szatnie będzie sprzątał akurat dziś i o tym, czy Todd przyjdzie i ich wypuści okazując choć trochę człowieczeństwa.
Po chwili odrzucili trzecią opcję.
- Myślisz, że jeżeli woźny wejdzie do tej szatni, to na tyle głośno, że go usłyszymy? – spytał Matt.
- Sądzę, że tak. Tylko pozostaje kwestia tego, czy przypadkiem nie zaśniemy i czy nie przyjdzie właśnie wtedy.
Patrick miał rację. To, że usnął było bardzo prawdopodobne. W końcu nie było wiele ciekawych rzeczy do robienia w ciasnej szafce w szatni wuefowej.
- Musimy ustalić coś na kształt warty – zadecydował ciemnowłosy chłopak.
- Tak. Myślę, że jeszcze nie jest późno, ale od razu lepiej zadecydujmy kolejność.
- Ja mogę pełnić pierwszą wartę – zaofiarował się Matt.
- No, dobra. Zresztą, nic nie stoi na przeszkodzie, żebyśmy zaczęli z tą wartą od teraz. Myślę, że nie musimy czekać do wieczora na spanie. Nie mamy nic lepszego do roboty.
- Okej. To ty idź spać. Ja będę czuwał. Ale pozostaje ważna kwestia. Skąd będę wiedział, że już jest kolej na zmianę warty?
- Nie pomyślałem o tym – zastanowił się Patrick. – Może po prostu obudź mnie kiedy będzie ci się wydawać, że minęły dwie godziny. Nie będzie to równa działka snu, ale nic nie szkodzi.
- Dobra. Na razie! – mruknął Matt.
Jego warta skończyła się tak naprawdę po piętnastu minutach, kiedy to powieki zaczęły mu ciążyć i zapadł w sen.

- Czemu śpisz głupku?! – usłyszał wściekły głos Patricka. – Miałeś pełnić wartę!
Niechętnie otworzył oczy i ze zdziwieniem stwierdził, że drzwiczki szafki są otwarte i stoi w nich czerwony od gniewu jego brat.
- Przepraszam, przepraszam – uniósł ręce w pojednawczym geście. – Ale chyba nic złego się nie stało, skoro szafki są otwarte.
Patrick wzruszył ramionami.
- Chyba masz rację. – przyznał.
Poranne słońce zaglądało przez okno szatni. Musiał być wczesny ranek.
- Która godzina? – spytał Matt przecierając oczy.
- Za pół godziny zaczynają się lekcje – odpowiedział blondyn. – Lepiej chodźmy do domu.
- Dobra, dobra. Tylko się wysikam. Normalnie nie mogę wytrzymać.
Matt udał się w stronę łazienki, a Patrick pozbierał jego rzeczy do plecaka.
- Chodź szybko! – usłyszał po chwili głos brata dobiegający z toalety.
- Ee… Zaciął ci się rozporek, czy co?
- Chodź! – krzyknął znowu Matt, najwyraźniej czymś rozbawiony.
Patrick niechętnie powlókł się w stronę szkolnej ubikacji. To co zobaczył zaparło mu dech w piersiach.
Zakneblowany i przywiązany do sedesu siedział Todd! Miał ręce związane za plecami i nogi w kostkach. Na jego czole widać było ogromnego, fioletowego siniaka.
Bliźniacy wybuchli śmiechem na widok bezradnego oprawcy.
- Kto cię tak załatwił Todd? – śmiał się Matt.
- Może nasza niania go pobiła? – wtórował mu Patrick. Byli zadowoleni, że w końcu to nie oni są ofiarą.
- Lepiej już chodźmy do domu – szepnął bratu Patrick.
- Jasne. Niania pewnie się zamartwia.
Zanim jednak wyszli z toalety Matt nie mógł się powstrzymać przed triumfalną prezentacją środkowego palca.
- Na razie byczku! – zaśmiał się Patrick i wybiegli z łazienki.

Endo siedział zrezygnowany na dachu jednego z budynków. Pozwalał, by jego nogi swobodnie zwisały w dół. Miał za sobą nieprzespaną noc, podczas której szukał bliźniaków. Daremnie. Wiedział, że nie wrócili do domu i nigdzie nie mógł ich znaleźć. Obawiał się najgorszego – że poznali prawdę. Mistrz będzie wściekły, myślał.
Wiedział też, że nie byli u swojego kolegi, Jamesa. Kiedy chłopak się kąpał on wszedł przez okno i przeszukał dom. Jedynym sensownym wyjściem było to, że poznali prawdę i uciekli.
Było wcześnie i obserwował, jak dzieci powoli zmierzają do szkoły. Śmieszne, że są zbyt zajęci, żeby lekko podnieść głowę, pomyślał, Albo zbyt znudzeni szkołą.
Musiał znaleźć chłopaków, i to szybko. Podniósł się i już miał rozpocząć dalsze poszukiwania, kiedy kątem oka wyłowił jakiś ruch w okolicach wejścia do szkoły. Nie mógł uwierzyć we własne szczęście. Patrick i Matt wybiegali ze szkoły.

- Gdzie masz plecak? – spytał Patrick, kiedy szybkim krokiem zmierzali w stronę domu.
- Zostawiłem w szkole. Nie było sensu go nosić, skoro i tak zaraz wracamy.
Ten drugi pacną się ręką w czoło.
- Też mogłem też zrobić.
Kiedy minęli przystanek i skręcili w ulicę, prowadzącą do ich domu wpadli na Noela, najbardziej zaufanego człowieka Todda.
- Gdzie Todd, szczyle?! – warknął.
- Skąd mamy wiedzieć – odburknął Patrick próbując wyminąć chudego chłopaka.
- Nie tak prędko, kolego! – zaśmiał się. – Jak mi powiecie, gdzie jest Todd to was puszczę. Jeśli nie, mój kij bejsbolowy wyląduje na waszych brzydkich facjatach.
- Noel, nas jest dwóch, a ty jesteś jeden. I co z tego, że masz jakiś głupi kij bejsbolowy?
- Zaraz nie będę jeden – odrzekł widząc przechodzących kolegów. W przeciwieństwie do niego, oni byli dobrze zbudowani, wielcy i nie mieli kii bejsbolowych. – Panowie! Chodźcie do nas!
Trzech wielkich chłopaków, którzy posturą przypominali rugbistów podbiegło do Noela szczerząc swoje pożółkłe zęby.
- Przywitajcie się z moimi kolegami! – wskazał ręką na trzech olbrzymów. – No więc… Gdzie jest Todd?
- Skąd mamy wiedzieć, cymbale? – odburknął Matt.
Noel pokazał kciuk skierowany w dół i trzecioklasiści ruszyli na bliźniaków, którzy spojrzeli po sobie. Za długo już uciekali.
Zanim jeden z osiłków uderzył, Patrick kopnął go w kostkę. Chłopak zawył z bólu i na chwilę się zatrzymał.
Matt w tym czasie uderzył w brzuch nacierającego przeciwnika. Kiedy ten się schylił od uderzenia kopnął go kolanem w czoło. Olbrzym zachwiał się i runął jak długi na ziemię. Matt wolał od razu wykluczyć jednego z przeciwników, dlatego na wszelki wypadek zadał mu mocny cios w podstawę nosa. Trzecioklasista wrzasnął i złapał się za obolałem miejsce.
Noel patrzył zdezorientowany na to co dzieje się wokół niego. Tak naprawdę był tchórzem, który trzymał z najsilniejszymi i się nimi wyręczał. Kiedy przychodziło co do czego po prostu uciekał.
Tymczasem bliźniacy radzili sobie całkiem nieźle. Po tym jak Matt wyeliminował jednego osiłka zostało już ich tylko dwóch. Jednak cały czas trzecioklasiści mieli przewagę. Jeden z nich rzucił się na Matta i wykorzystując swoją masę przygniótł go do chodnika. Patrick ruszył na pomoc bratu wykręcając przeciwnikowi rękę. Następnie uderzył w łokieć i usłyszał trzask. Chłopak wydał okrzyk zaskoczenia i bólu, po czym zsunął swoje wielkie ciekło z Matta.
Trzeci opryszek widząc co spotkało jego kumpli po prostu uciekł do szkoły. Patrick pomógł wstać Mattowi i przeszedł obok Noela uderzając go barkiem w ramię.
- Nieźle się spisaliśmy – uśmiechną się Matt do brata.

Endo z zaciekawieniem oglądał walkę bliźniaków. Kiedy było już po wszystkim uznał, że może już potwierdzić Mistrzowi zagrożenie. Z tego co wiedział, chłopcy nie ćwiczyli wcześniej żadnych sztuk walki, dlatego swoje niezwykłe umiejętności w walce zawdzięczali prawdopodobnie bliznom. Wyją komórkę i zadzwonił do Yali.
- Spotkamy się na dachu tej fabryki co wtedy! – rzucił i nie czekając na odpowiedź ruszył w stronę miejsca spotkania.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum PercyJackson.fora.pl Strona Główna -> Twórczość literacka Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
Strona 1 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Forum.
Regulamin