Forum PercyJackson.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Sanitatum amare [NZ][1/?][BO]

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum PercyJackson.fora.pl Strona Główna -> Twórczość literacka
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Blanca
Muza/Maniaczka Klat



Dołączył: 02 Sie 2010
Posty: 1477
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Maków
Płeć: Annabeth

PostWysłany: Sob 16:19, 04 Lut 2012    Temat postu: Sanitatum amare [NZ][1/?][BO]

Prolog.

30 rok p.n.e., Rzym

Biegła ile sił w nogach nie oglądając się za siebie. Z przerażeniem w oczach mijała ludzi tłumnie gromadzących się na Forum. Toga zaczynała jej przeszkadzać, więc złapała jej koniec i uniosła do góry, odkrywając zgrabne łydki. Starsi spojrzeli na nią z niesmakiem. Wiedziała, że będą plotkować. Dziewczęta w jej wieku nie powinny zachowywać się w ten sposób. Samo wychodzenie z domu bez niczyjej opieki uważane było za przejaw buntu i braku dobrych manier. Musiała jednak to zobaczyć. Na środku Forum ustawiono liczną grupę niewolników, którzy próbowali się uwolnić poprzez zabójstwo swojego pana. Aby odstraszyć innych od takich pomysłów, cesarz August postanowił publicznie ich ukarać. Dookoła mężczyzn zgromadzili się żołnierze trzymający w rękach długie, cienkie baty. Na znak dany przez jednego z senatorów zaczęli chłostać niewolników gdzie popadnie. Próbowała kilka razy wspiąć się na palce, by móc coś zobaczyć, jednak jej niski wzrost bardzo jej to uniemożliwiał. Nie chciała pchać się do przodu, mogło się to dla niej źle skończyć. W pewnym momencie usłyszała głośny płacz i pisk. Jakieś małe dziecko ubrane w szare, brudne szmatki wbiegło na środek placu i podbiegło do jednego z mężczyzn. Wskoczyło mu na szyję, płacząc głośno.
- Tatusiu, tatusiu! Zostawcie mojego tatusia!
Poczuła jak wszystko skręca jej się w brzuchu. Ojciec dziecka upadł na kolana i przytulił synka, chroniąc go przed batami. Krew spływała mu z policzka i ramienia, gdzie broń przecięła skórę. Jeśli dojdzie do zakażenia, może się wdać gangrena… Jeden z żołnierzy złapał gwałtownie dziecko za rękę i odciągnął je.
- Do tłumu, smarkaczu - warknął, grożąc mu batem. Jakaś kobieta przygarnęła maleństwo, próbując zasłonić mu ten nieprzyjemny widok. Senator przyglądał się temu z przedziwnym spokojem, powieka nawet mu nie drgnęła. Pojedynczy ludzie z tłumu krzyczeli, próbując nakłonić go do zaprzestania kary. Starzec uniósł ręce do góry uspokajając ich.
- Tym ludziom należy pokazać gdzie ich miejsce, oraz że takich rzeczy nie puszcza się płazem. Zgadzam się, nie zabijemy ich, ale muszą poczuć gorycz porażki. Dura lex, sed lex*.
W tym momencie nie wytrzymała i odbiegła, rozpychając się łokciami. Wciąż jeszcze słyszała niezadowolone krzyki ludu. Gdy znalazła się już przecznicę dalej, przystanęła. Zgięła się w pół, próbując zniwelować kolkę i uspokoić oddech. Przyjrzała się swoim ubraniom. Matka nieźle ją zgani za brak szacunku do materiału. Chyba mam trochę wody w moim…
- O bogowie, mój koszyk! - ruszyła z powrotem w stronę Forum, modląc się, by nikomu nie przyszło do głowy aby zabrać zawartość koszyka. Były tam zioła dla jej matki, jedzenie i papirus, potrzebny do zapisywania recept. Jej rodzicielka pracowała jako położna w świątyni, pomagając dzieciom w przyjściu na świat. Wiedzę pobierała w Antiochii u mądrych. Podczas swojej podróży do Rzymu poznała ojca Chiary, dowódcę i stratega wojskowego, właściciela sporych majątków ziemskich. Zakochali się w sobie i zamieszkali w nowo wybudowanej willi w centrum Rzymu. Chiara nigdy nie pałała specjalnym zainteresowaniem do obnoszenia się ze swoim stanem posiadania, gdyż przez to mogła nabawić się wrogów. Zamiast tego unikała rozmów o sobie, próbując pomagać innym. Ludzie mówili jej, że odziedziczyła niemal wszystkie cechy po ojcu. Bladą, niemal alabastrową cerę, ciemnobrązowe włosy i wysokie kości policzkowe. Do tego była bardzo bystra, pomysłowa i nigdy nie okazywała nadmiaru emocji. Jedną, jedyną rzecz odziedziczyła po matce - zielone tęczówki, patrzące zawsze z zaciekawieniem na otaczający ją świat.
Na Forum nie było już niemal nikogo, dojrzała tylko sporawe plamy po krwi i strzępki ubrań. Adrenalina ruszyła. Żołnierze nie lubili pałętających się dookoła młodych dziewcząt. Mieli tendencje do ‘zapożyczania’ ich sobie do domu na noc czy dwie. Dlatego szybkim krokiem przeszukiwała plac. Z każdą chwilą coraz bardziej traciła nadzieję. Usiadła na niewielkim kamieniu i schowała twarz w dłoniach.
- Wszystko w porządku? - usłyszała. Podniosła lekko czerwoną twarz od płaczu i ujrzała młodego chłopaka stojącego nad nią. Podał jej rękę. Uścisnęła ją niepewnie i wstała.
- Zgubiłam koszyk, a było tam sporo rzeczy, za które poszły spore pieniądze… - wytłumaczyła. Przyjrzała mu się. Był przystojny i miał niesamowite, brązowe oczy. Przez moment wystraszyła się, że jej wygląd może go odrzucić. Jednak on stał przed nią i patrzył na nią z niepokojem.
- Twój koszyk był z takim ładnym uchem zdobionym kwiatami?
- Tak, skąd wiesz?
Zaśmiał się. Miał uroczy uśmiech, a lewym policzku pojawił się niewielki dołeczek. Przyszło jej na myśl, by go pogłaskać. W ostatniej chwili powstrzymała rękę.
- Znalazłem go i odniosłem do siebie. Chodź - chłopak ruszył w stronę jednego ze starszych gimnazjonów. Nieufnie poczyniła kilka kroków.
- Spokojnie, nie zrobię ci krzywdy. Nawiasem mówiąc, jestem Andreas.
- Chiara.
- Oryginalne imię - uśmiechnął się. Podążyła za nim, rozglądając się dookoła. Rzadko chodziła tymi ścieżkami, bo na ogół musiała uczyć się w domu pod opieką prywatnych nauczycieli. Niemal wszystkich nienawidziła, poza jednym - Marcusem. Ten mężczyzna miał w sobie coś interesującego. Dzięki swoim naukom w Grecji umiał zainteresować ją literaturą i sztuką, w przeciwieństwie do reszty. Stał się dla niej całkiem bliskim przyjacielem.
Doszli do niewielkiego, białego domku. Za ogrodzeniem zauważyła śliczne krzewy obrośnięte różowymi kwiatami. Podeszła do nich i zerwała jeden. Miał cudowny, delikatny zapach.
- To variegata. Zwykle kwitnie w okresie wiosennym, jednak jakoś przetrwała do lata - usłyszała Andreasa. Chłopak trzymał w rękach koszyk. Wzięła go w swoje ręce i przejrzała. Wszystko było na swoim miejscu. Spojrzała na niego z wdzięcznością.
- Dziękuję, nawet nie wiesz ile ci zawdzięczam.
Pokiwał tylko głową ze zrozumieniem.
- W ramach podziękowań pozwól się odprowadzić.
Zamarła. Nie do końca chciała wciągać go w swoją okolicę. Patrząc po jego ubraniach zdążyła zauważyć, że nie należał do niskiej warstwy plebsu, musiał pochodzić z całkiem dobrej rodziny rzemieślniczej, jednak wiedziała, że ojciec nie będzie popierał tej znajomości. Planował wydać ją za dobrze urodzonego arystokratę, jednego z synów swoich przyjaciół. Chiara miała okazję ich poznać i zdecydowanie nie zapałała do nich żadnymi większymi uczuciami. Byli całkiem uprzejmi, ale chodzili z nosami zadartymi do góry, traktując innych jak śmieci. A ona nie chciała takiego życia.
- Coś nie tak? - głos Andreasa dobiegł ją jakby z oddali.
- Nie, wszystko w porządku. Jeśli chcesz, możemy iść - dodała. Chłopak zaoferował jej swoje ramię. Złapała koszyk mocniej i wsunęła swoją rękę w jego ramię. Poczuła perfumy. Uniosła brwi ze zdziwienia. Rzadko kto ich używał, bo ciężko było je sprowadzić i kosztowały majątek. Sama miała jeden flakonik, prezent od ojca przywieziony z Arabii.
Szli przez miasto, rozmawiając. Po drodze dowiedziała się, że ma dwadzieścia lat. Część życia spędził w Sparcie, wychowany był więc na wojownika. Wyczuła to, trzymając się jego ręki. Pod togą kryły się mięśnie wyćwiczone latami treningów. Mimo różnicy wieku jaka ich dzieliła, dobrze jej się z nim rozmawiało, te trzy lata nie robiły różnicy. Gdy doszli do jej domu zauważyła, jak uśmiech znika z jego twarzy.
- Dlatego nie chciałaś żebym z tobą szedł. Psuję ci opinię?
- Nie, nie, to nie o to chodzi. Po prostu mój ojciec bardzo pilnuje mojego towarzystwa.
- Rozumiem. Będziesz miała jeszcze ochotę się spotkać?
Spojrzała na niego. Wpatrywał się w nią z zainteresowaniem swoimi brązowymi oczyma. Poczuła jak palą jej się policzki. Rzadko okazywała nieśmiałość, ale ten chłopak po prostu powodował u niej drżenie nóg.
- Jeśli tylko będę mogła, to oczywiście.
- Jutro będę cały dzień na Forum. Jeśli chcesz, przyjdź - uśmiechnął się. Pocałował ją delikatnie w policzek na pożegnanie. - Niech bogowie będą z tobą.
Odszedł szybko, nawet się nie oglądając. Chiara tymczasem stała pod swoim domem z ręką przyłożoną do policzka. On jest cudowny… pomyślała i wbiegła do środka.

*Twarde prawo, ale prawo - znana sentencja łacińska prawnicza.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Blanca dnia Sob 18:46, 04 Lut 2012, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yap
Zezowaty Cyklop
Zezowaty Cyklop



Dołączył: 03 Cze 2011
Posty: 229
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zakopane
Płeć: Annabeth

PostWysłany: Sob 18:30, 04 Lut 2012    Temat postu:

Blancaaaaaa! [Yap ściska Blancę]
To jest jedno z lepszych opowiadań jakie kiedykolwiek czytałam.
Po pierwsze: moje klimaty!
Mistrzowskie opisy, świetnie oddajesz tamte czasy na papierze. A raczej na forum, ale mniejsza z tym xD . Plus za starożytność i za biczowanie niewolników. Po przeczytaniu tego nie mogłam się powstrzymać i czytałam dalej bez oderwania wzroku od ekranu komórki (byłam na Wi-Fi xD)
Po drugie: Porządna akcja.
Skoro coś dzieje się już w prologu, to myślę jak fajnie będzie w następnych częściach! A znając Ciebie, nie będziesz nas zanudzać ;) .
Po trzecie: Świetny styl. Nie mogłam się oderwać, jak już wcześniej wspominałam.
Musisz jak najszybciej wstawiać kolejny rozdział, bo to jest CUDOWNE!
Pozdrawiam!
Twoja od dziś wierna czytelniczka- Yap :)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sophie
Miss Holmes
<b>Miss Holmes</b>



Dołączył: 13 Sie 2010
Posty: 2360
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Niemcy
Płeć: Annabeth

PostWysłany: Pon 16:28, 06 Lut 2012    Temat postu:

Kurdę czasami się zastanawiam ile siedzisz, aby te wszystkie szczegóły się zgadzały. ;3 Świetne opowiadanie! Starożytne romanse, to jest coś. ;D

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Blanca
Muza/Maniaczka Klat



Dołączył: 02 Sie 2010
Posty: 1477
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Maków
Płeć: Annabeth

PostWysłany: Wto 18:08, 14 Sie 2012    Temat postu:

Rozdział pierwszy.
ulala, coś długo nie dodawałam - niestety brak internetu na laptopie, a mój cudowny pendrive gdzieś zniknął, więc... trudno, enjoy.


W środku zastał ją przyjemny zapach pieczonego mięsa. Z uśmiechem zajrzała do kuchni. Jej matka stała przy stole krojąc warzywa. Młodsza siostra, Ophelia siedziała obok przyglądając się wszystkiemu. Postawiła koszyk na stole i pocałowała kobietę w policzek.
- Przepraszam, że tak długo ale było małe zamieszanie.
- Wiem, słyszałam co się działo. Mam nadzieję, że nic ci się nie stało? - spojrzała na Chiarę z troską. Szatynka uśmiechnęła się.
- Wszystko dobrze.
- A kim był ten ładny chłopak który cię przyprowadził? - odezwała się głośno Ophelia. Chiara spojrzała na nią wściekła. Jeśli źle pójdzie, Andreas mógł mieć kłopoty. Matka jednak spojrzała na nią tylko i powiedziała:
- Przystojny, dobrze ubrany. Skądś kojarzę jego twarz. Gdzie go poznałaś?
- Znalazł mój koszyk, gdy w tym tłumie go zgubiłam.
- Miły chłopak. Teraz idź i się przebierz, niedługo kolacja. Ojciec wraca dziś z patrolu, najwyższy czas. Tak długo go nie było i wreszcie zostanie z nami na najbliższe dwa miesiące. Cesarz był mu bardzo wdzięczny za pomoc.
Przekręciła oczami i westchnęła głośno. Mimo całej swej miłości do matki irytowała ją jej uległość ludziom wyżej postawionym od niej. Ekscytowała się każdą wzmianką o swoim mężu, zwłaszcza gdy wracał z jakiejś bitwy bądź podróży dyplomatycznych do Hellady. Tyle razy Chiara prosiła ojca, by zabrał ją tam, gdzie narodziła się prawdziwa sztuka, lecz ten zganił ją za takie podejście.
- Powinnaś być dumna z tego, co mamy a nie! Grecy po prostu mieli szczęście, że ich wojny toczyły się zarówno krótko jak i nie na ich terenie.
Tak, jej ojciec zdecydowanie był próżny. Ślepo wpatrzony w Augusta, któremu podporządkowywał się niemal ze wszystkim. Nawet przeznaczył część oszczędności, które odkładał na posag Chiary, by wybudowano świątynię Marsa Ultora. Ale nawet mimo tego wszystkiego kochała go, bo gdy wracał do domu i nie miał żadnych spraw na głowie był czułym, pełnym życia mężczyzną. Potrafił zająć się jej matką i siostrą.
Chiara odeszła od nich i skierowała się do swojego pokoju. Lubiła go, bo w przeciwieństwie do reszty pomieszczeń był tylko jej. Urządziła wnętrze tak jak chciała, bez zbędnego przepychu. Mimo to pełno było w nim pamiątek z różnych miejsc. Jej ulubionym był ułożony na aksamitnej poduszce kompas zdobyty ze statku greckiego. Musiał mieć sporą wartość, bo był cały ze złota, rzeźbiony w urocze szlaczki. Na samym czubku był niewielki rysunek sowy. Wiedziała, że jest to zwierzę greckiej odpowiedniczki ich Minerwy. Zresztą… wielu ludzi mówiło, że to Rzymianie przejęli grecką kulturę. Nigdy nie miała co do tego pewności. Według Marcusa i jego nauk to Helleni zaczęli wszystko - rzeźbę, architekturę. Pamiętała jak przytkała mu usta, modląc się by siedzący w sąsiednim pomieszczeniu ojciec tego nie usłyszał. Momentami miał zadatki na prawdziwego gbura jeśli chodziło o historię jego kraju.
Zdjęła wierzchnie szaty i przysunęła je blisko twarzy. Miejsce, którym stykała się z ciałem Andreasa wciąż pachniało tymi delikatnymi perfumami. Może jest ekwitą? Albo synem jakiegoś bardzo bogatego rzemieślnika lub handlarza? Skarciła się w duchu. Nie mogła o nim teraz myśleć. Musiała przygotować się do kolacji, by godnie powitać ojca. W dodatku obiecała pomóc matce z kwiatami. Jedyną rzeczą, do jakiej nie dotykali się niewolnicy pracujący u nich był właśnie ogród. Jej matka, Veronica, pozwalała obcym jedynie podziwiać dzieło całego swego dorosłego życia. Od momentu gdy wybrała się do Hellady, by tam pobierać nauki nigdy nie przestała wierzyć w prawdziwe dobro. Tamtejsi filozofowie i retorycy otworzyli jej oczy na nowe, dotąd nieznane podejścia do życia, rodziny i otaczającego ją świata. Rozbudziła w sobie pragnienia, o które dotąd nigdy by się nie posądziła. Całą kolekcję swoich książek i roślin przywiozła do willi, gdzie zamieszkała tuż po ślubie. Emilius nie potrafił wyjść z podziwu dla ambicji żony. Poza urodą zawsze grzeszyła inteligencją i pomysłowością. To ona sprowadzała go na ziemię gdy najbardziej tego potrzebował.
Chiara zmieniła ubranie na jedno z ulubionych jej ojca - oliwkową tkaninę, która w znaczny sposób ukazywała jej godność. Z pomocą służki ubrała się grzecznie i usiadła przed toaletką. Chwyciła szczotkę wykonaną z kości słoniowej rzeźbioną w herb jej rodu i przeczesała włosy. Delikatnym puszkiem przejechała po twarzy, próbując usunąć niedoskonałości młodości. Spięła swoje długie włosy w kok na czubku głowy i wzięła do ręki flakonik z perfumami. Delikatny zapach bergamotki i jaśminu poprawił jej nastrój. Wylała kilka kropel na dłonie i posmarowała szyję, kark oraz dekolt. Tak gotowa wróciła do jadalni, gdzie matka ustawiała wazon z kwiatami. Białe lilie idealnie komponowały się z jedwabnym obrusem.
- Ojciec będzie z ciebie dumny - Veronica pokiwała głową z uznaniem. Młodsza córka wpadła jak burza potrząsając lokami otaczającymi jej drobną twarzyczkę. Miała niecałe dwanaście lat, a jednak wciąż wyglądała jak dziecko. Co najważniejsze, była kompletnym przeciwieństwiem Chiary. Starsza zawsze szła w ślady rodziców, nie robiąc tego naumyślnie, raczej mimochodem, gdyż rzeczy te ją interesowały. Ophelia natomiast nie pasjonowała się niczym poza zabawami z innymi dziećmi wysoko urodzonych arystokratów. Miała dopiero jedenaście lat, więc nie było to czymś dziwnym. Chiara w jej wieku siedziała z nosem w książkach, próbując zrozumieć przesłanie Iliady.
Widząc swojego ojca przekraczającego próg domu uśmiechnęła się niepewnie. Nie widziała go tyle czasu. Zmienił się, włosy znacznie urosły i posiwiały, a dookoła oczu pojawiły się kolejne zmarszczki. Mimo to, wciąż był przystojnym mężczyzną, pełnym energii i wigoru.
- Cześć kochanie - Emilius pocałował swoją żonę i z zadowoleniem odłożył tobołek na podłogę. Przeciągnął się i po chwili trzymał w objęciach młodszą córkę, która z piskiem skoczyła na niego.
- Witaj tato - Chiara podeszła i pocałowała ojca w policzek. Mężczyzna położył jej ręce na ramiona.
- Ślicznie wyglądasz. Nawet nie wiesz, jaki dumny jestem.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Blanca dnia Wto 16:07, 21 Sie 2012, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sophie
Miss Holmes
<b>Miss Holmes</b>



Dołączył: 13 Sie 2010
Posty: 2360
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Niemcy
Płeć: Annabeth

PostWysłany: Wto 16:06, 21 Sie 2012    Temat postu:

Zacny fragment, ale gdzie ten 1 rozdział? XD Ja chcę więcej! Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anonim97
Strażnik Obozu
<b>Strażnik Obozu</b>



Dołączył: 30 Gru 2010
Posty: 337
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Percy

PostWysłany: Sob 20:39, 25 Sie 2012    Temat postu:

Podobnie jak Sophie. Wiesz trudno mi coś ocenić, co jest krótkie. Razz Okej nie będę wredny. Zauważam kolejne podobieństwa między Twoimi postaciami. Poza tym o czym będzie opowiadanie? Będzie to bardziej romans, akcja, fantasy, przygoda, czy co?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum PercyJackson.fora.pl Strona Główna -> Twórczość literacka Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Forum.
Regulamin