Forum PercyJackson.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Opowieści z Niczego [ NZ] [ 1/?] [ BO]

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum PercyJackson.fora.pl Strona Główna -> Twórczość literacka
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
idea
Apollo w spodenkach
Apollo w spodenkach



Dołączył: 26 Sty 2014
Posty: 93
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Annabeth

PostWysłany: Sob 20:47, 08 Lut 2014    Temat postu: Opowieści z Niczego [ NZ] [ 1/?] [ BO]

Witam!
Wszyscy coś piszą i mnie w rezultacie też natchneło! Mr. Green Moja opowieść jest lekka, pisana bez pomysłów i nudna dla większości. Odszukajcie w niej drugie dno i niech jej prostota będzie jej największym atutem! <img src=2" border="0" /> Miłego czytania i oczekujcie kolejnych części już niedługo... Przepraszam za ewentualne błędy.
Piszcie co sądzicie!

Nasza opowieść zaczyna się Tutaj. Tutaj jest bardzo spokojnym i uroczym miasteczkiem na końcu góry Tam. Leży za siedmioma krasnalami zwanymi też lasami, za pięcioma wstążkami zwanymi rzekami i jest tam gdzie jest… czyli na końcu góry Tam.
Naszym bohaterem będzie pan Pinto. Pan Pinto jest pisarzem. Niesławnym i zapomnianym pisarzem – (jakby nie było), a chciał to zmienić.
Lecz… jak to zmienić?
Myślał…. Myślał… i wymyślał.
Postanowił wyruszyć do krainy zwanej Daleko, by zasięgnąć rady zacnego eksperta Popularnego – bo był rzecz jasna znany i POPULARNY. Miał nadzieję, że pomoże mu z jego niepopularnością…
Pan Pinto Nieznanowicz spakował wszystkie swoje rzeczy i z samego rana, gdy zegar na wieży ratuszowej wybił 10, wyruszył do Daleko.
A Daleko było daleko, a ja mam tą sposobność aby opisać jego przygody, bo jestem towarzyszem pana Pinto – a mówią mi Narrator…


Cz.1 – „ Korek”
Dzień był słoneczny i piękny. Tutaj oddalało się z każdym naszym krokiem, a raczej, każdym obrotem koła. Wystawiłem głowę przez szybę Szybkomobila zwanego samochodem i pomachałem na pożegnanie znanym mi terenom. Szybkomobil był w rzeczywistości NIE SZYBKIM starym gratem pana Pinto i musieliśmy nim podróżować przez cały czas, bo jak mówił: „ To prezent! A prezentów się nie odrzuca!” A nich go ta jego „ nie wyrzucalność”… , jakby nie miał samochodu mógłbym namówić go na podróż pociągiem to jest … Paro – szybkomobilem…
- Panie Pinto – zacząłem naszą rozmowę nie chcąc myśleć o niedokończonym śniadaniu zostawionym w domu i pociągach – Jest pan pewien, że chce pan jechać do Daleko… - przerwałem by pomyśleć i znaleźć odpowiednie słowo - to daleko …
- Oczywiście Narratorze! – wykrzyknął radośnie. – I w tym jest cała fantastyka naszej wyprawy, w celu napisania mojej największej książki!
- By być sławnym, tak?
- A ty pomożesz mi ją napisać, przyjacielu! – wyjechaliśmy na drogę szybkiego ruchu i od razu stanęliśmy w korku Szybkomobili i Wolnomobili zwanych ciężarówkami.
- Niech to kule biją! Mówiłem wyjechać wcześniej? – pieklił się za kierownicą.
- 10 to nie jest wczesna godzina? No popatrz… - westchnąłem ziewając. – Może wyjdę i zobaczę jaki długi jest ten korek?
- Dobry pomysł – burknął pisarz i zmęczony włączył radio.
Trzasnąłem drzwiczkami i wyszłam na świeże- nie świeże powietrze. Ruszyłem spokojnie wzdłuż trasy mijając rozeźlonych kierowców i ich piękne „ rumaki” czekające, aż będą mogły ruszyć na podbój szos.. Powoli człapałem przyciągając zaciekawione spojrzenia i zgryźliwe uwagi na temat niecierpliwych facetów. Z moich ust wydobyło się radosne gwizdanie, w którym chciałem zawrzeć melodię piosenki „ Don’t Worry be Happy”, ale jakoś średnio wyszło, bo za chwile wszyłem zza zakrętu i zobaczyłem wielki, kilku kilometrowy korek.
- Pinto będzie zły… Oj i to jak bardzo…
Podparłem swój bok i spojrzałem w dal.
- Zobaczmy gdzie jest tego koniec…

( pół godziny marszu później )

Staruszka bardzo powoli przechodziła przez jezdnię. Niezmordowanie z niespotykaną wytrwałością przebierała nóżkami podpierając się na prowizorycznym stojaku i szła przed siebie.
„Szła” – to zbyt kolosalne określenie stanu rzeczy.
„Przemieszczała się”– też jest zbyt dosłowne…
ona … cieszyła się swoją ziemską egzystencją na środku ulicy… próbując iść.
Zaznaczając to iść.
Jakiś pan bardzo grzecznie próbował jej coś tłumaczyć, ale widać było, że traci już cierpliwość, bo był cały czerwony na twarzy…
- Pomóc? – podchodzę do niego i kłaniam się staruszce – Jestem Narrator 1 Osobowy.
- Jeszcze jeden… - pan tłumaczący przewraca oczami. – Tej staruszce nie można nic wytłumaczyć! I ja to już mówiłem wszystkim!
- Przesadza pan… Na pewno się jakoś z panią dogadamy – zwracam się do staruszki. – Jak się pani nazywa?
- Jestem Powolna proszę pana Narratora. Powolna Eu… Euuu – zasnęła i głowa opadła jej na bok.
- A nie można jej przenieść? – zapytałem Tłumacza ( jak go nazwałem).
- Niestety nie. Jest za ciężka, a dojść do niej nie można słownie, bo usypia nie skończywszy nawet zdania…
- Trudny przypadek – stwierdzam pstrykając palcami przed jej twarzom.
- Powolna Eugenia! – obudziła się nagle staruszka i spojrzała na mnie nie ukrywając zdziwienia. – A pan to kto?
- Ma zaniki pamięci – dodał Tłumacz chodząc nerwowo w kółko.
- Pamięć mam idealną! Doskonale pamiętam… to był rok 1967 gdy do Tutaj przybył oddział…. Dy Dy … - zasnęła…
- I widzi pan? Co tu poradzić?! – rozżalony Tłumacz wyciera pot ze swojego czoła.
Patrzę na niego to znowu na panią Eugenię Powolną.
- Już szybciej było by zrobić obwodnicę niż przekonać ją by się ruszyła – mruknąłem i nagle wpadłem na genialny pomysł.
- Dajmy jej Red Bula! – wykrzyknąłem wyjmując niewielką puszeczkę ze swojej torby.
- Oszalał pan? – podbiegł do mnie pan Tłumacz i niespokojnie spojrzał na staruszkę – Jeszcze zawału dostanie…
- Niech się pan nie boi … - otwieram napój - … przeżyła wojnę Stamtąd i Z Powrotem wiec czemu miałaby tego nie przeżyć?
Nachyliłem się nad siwą panią Eugenią i czekałem, aż się obudzi. Ze słowem „ Diwizjon Czarnuszków!” wlałem jej do ust w całości zawartość puszki z napojem energetycznym.
I...
Stało się wtedy coś niezwykłego. Powolna odmłodniała na naszych oczach i stała się Młodą Eugenią.
Tłumacz zachwiał się oszołomiony jej pięknem.
- Ożeni się pani ze mną? – zapytał od razu nie speszony moją obecnością.
- Umie pan gotować? – zapytała piękna Młoda Eugenia odrzucając swój stojak i podchodząc do Tłumacza.
- Gołąbki i barszcz czerwony – przyznał onieśmielony jej wdziękiem i pięknymi blond lokami do pasa.
- W takim razie … Tak, oczywiście!
I poszli trzymając się za ręce ku zachodzącemu słońcu. Mieli później dwójkę cudnych dzieci – syna Rozsądnego i córkę Pyszną, którzy później zostali najlepszym rodzeństwem gotującym gołąbki i barszcz na świecie…

- To Pinto będzie miał o czym pisać… - uśmiecham się i wracam powrotem, by powiedzieć o moim sukcesie przyjacielowi.

A dzień był słoneczny i piękny, a ja smutny bo straciłem puszkę wybornego Red Bula na rzecz staruszki na drodze...
CDN…
Very Happy Wink Wink


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez idea dnia Nie 11:28, 09 Lut 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
idea
Apollo w spodenkach
Apollo w spodenkach



Dołączył: 26 Sty 2014
Posty: 93
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Annabeth

PostWysłany: Nie 15:30, 09 Lut 2014    Temat postu:

Cz.2 „ Księżniczka Rozalinda”

- Czemu cię tak długo nie było? – zapytał pisarz na wstępie, zły wyciszając swoją ulubioną stację : „Ale jazda FM „
Drzwiczki trząsnęły i ruszyliśmy ze zgrzytem odpadającej karoserii, aż rdza się za nami posypała… Cóż to za prędkość… 30 na godzinę… i ten wiatr we włosach…, bo dach dziurawy…
- Chciałem zobaczyć co jest przyczyną korku – odparłem wyluzowany.
- Taak? – podjął bo był z natury ciekawy.
Szybko w kilku zdaniach podzieliłem się z nim moją historią i żalem z utraty Red Bulla… Słuchał tego tak bardzo, że momentami o mało nie zjechał z drogi.
- Ale… notowałeś to wszystko? – upewnił się jeszcze.
- Nie, nie notowałem.
- Jak mogłeś?! PRAWDZIWY Narrator ZAWSZE notuje!
- Chcesz coś przez to powiedzieć? – bębnie nerwowo palcami po szybie.
- Tak, że jesteś najgorszym Narratorem jakiego znałem.
Jęknąłem zmęczony. Ten facet po pięćdziesiątce doprowadzał mnie czasami do szału, a do tego te jego dziwnie brązowo – zielone kępki włosów przy uszach… blee. Rozumiem łysinę, ale takie zakola dla mnie osobiście były obrzydliwe.
Z natury zaś pan Pinto był tatusiowym panem w sweterku w kratkę i okularach – coś a la kujonki. Osobowość jego natomiast była prosta i przewidywalna jak pogoda następnego dnia – skomplikowana. Tym słowem również mogę określić naszą znajomość. Coś pomiędzy przypadkiem, a pechem – to była nasza znajomość – nazwana mianem skomplikowanej. Co najmniej…
- Zna pan tylko mnie – przypomniałem oschle z nutą papieru ściernego w głosie i frustracji gryzonia.
- Mówisz? – zdziwiony patrzy we wsteczne lusterko. – Mam tak mało znajomych?
- Na to wychodzi – burczę i przykrawam się kocem, bo jestem padnięty po dzisiejszym dniu.
Zasypiam od razu, uśpiony monotonnym podskakiwaniem i huśtaniem naszego Szybkomobila zwanego gratem… znaczy się … samochodem.
( kilka godzin później… bo tak akurat się złożyło)
Obudziło mnie bolesne uderzenie czajnika w głowę. Tak jak większość poranków gdy żona nie może mnie obudzić. Tak, wiem co pomyślicie… Dlaczego nie patelnia? To by było logiczniejsze… owszem, ale moja żona nie jest logiczna, bo jakby była nie wychodziłaby za takiego Narratora jak ja…
- Jakie czarty i szatany? – pytam wstając szybko.
- Nie czarty tylko księżniczka! – słyszę dźwięczny głosik na wysokości mniej więcej sto pięćdziesiąt centymetrów wysokości.
- Pinto? – niedobudzony przecieram oczy. – Zmalałeś? I … głos masz inny. Helu się nałykałeś?
- To obraza! – słyszę i znów obrywam czajnikiem, tak mocno, że na moim czole odbija się logo producenta: „ Puf-Puf najlepsze czajniki po tej stronie krainy „ Tak wiem… długą nazwę sobie wymyślili.
- Człowieku! – wrzeszczę i nagle postrzegam kilka faktów.
To nie zmalały pan Pinto, to zła ośmioletnia księżniczka. Dziewczynka z żelastwem w ręku, plastikową koroną na głowie, rozciągniętym swetrem koloru nieokreślonego i w pasiastych rajstopach – robiła wrażenie.
Usiadłem zszokowany, jeżeli tak można nazwać pozycję pół leżącą na fotelu pasażera.
- Co tu księżniczka robi?
- Niemondralec! – mówi zadowolona malutka dziewczynka. – Jestem księżniczka Rozalinda, a nie księżniczka! – robi piękny piruet na siedzeniu kierowcy i zwinnie wyskakuje na zewnątrz. – Chodź Śpioszku – Moszku! Ten łysy pan na ciebie czeka!
- Śpioszku – Moszku? – dziwie się i pierwszy raz od kilku dni się naprawdę uśmiecham. – Trafne określenie moja droga.
Łysy pan – jak nazwała go księżniczka – rzeczywiście na mnie czekał smażąc kiełbaski nad koszed do śmieci, który ładne podpalił.
- Bear Grylls w terenie, część kolejna: „ Jak smażyć kiełbaski” – stwierdzam siadając obok pisarza.
- Nie śmiej się tylko łap! – rzuca mi szybko notes i niebieski długopis – Masz teraz wszystko notować, bo nie napiszemy książki bez porządnych notatek.
- Piszecie książkę? – zaciekawiła się Rozalinda. – A ja mogę tam być? Książki z księżniczkami są BARDZO lubiane.
- To jest już nie popularne– stwierdza Pinto. – Księżniczki wyszły z mody … po prostu.
- Jak to? Księżniczki są już NIE POLULARNE? – zdziwienie Rozalindy przekraczało wszystkie granice.
Nie wiem czy chciała się na niego bardziej rzucić, czy usmażyć go spojrzeniem dużych zielono – szarych paczałek zwanych oczami. Ja OSOBIŚCIE polecałbym jeszcze jedną opcję – sprawić by sam sobie wykopał grób i wyprawił sobie pogrzeb…
Zrobiło mi się żal małej księżniczki i postanowiłem ją bronić.
- Panie Pinto… kto tu może mówić o popularności? Przecież pan sam jest NIE popularny, więc skąd pan wie czy księżniczki wyszły z mody? Hm? – kiełbaski zaskwierczały tak samo jak pan Pinto gotujący się ze wstydu z powodu swojej gafy. – Ja bym zaczekał z tym stwierdzeniem do czasu, aż dotrzemy do Daleko. Wtedy się okaże, czy możemy napisać rozdział o Razalindzie.
- Oj napiszcie! – wykrzyknęła uradowana nakładając nam wszystkim kiełbaski na plastikowe owale zwane talerzami. – Jestem taką SUPER księżniczką!
- Mówisz? – zaciekawiłem się żując coś co miało przypominać smak mięsa.
- Oczywiście Śpioszku – Moszku! – zachichotała – Jestem wyjątkowa!
- W jakim sensie? Masz SUPER moce? – pan Pinto zakrztusił się potrawą mięsno podobną i musiał to popić sokiem Sokowym.
- Nie! Ale bardzo ładnie rysuje! – pochwaliła się zadzierając główkę do góry. – Śpiewać też potrafię! Tylko gotować nie za bardzo, bo od tego była mamusia… - zmartwiła się tą swoją skazą w umiejętnościach.
Oczka jej ściemniały, a na policzkach wystąpiły duże, czerwone plamy.
- Można wiedzieć gdzie są twoi rodzice? – zapytał Pinto (już odkrztusiwszy się kiełbaską).
Przez moment zdawało się, że dziewczynka się rozpłacze, ale ja znów pośpieszyłem przed źle zadanym pytaniem Pinta.
Posunąłem się do niej i objąłem opiekuńczo ramieniem. Wyszeptałem jej cicho do uszka, że księżniczki nie mogą płakać bo Aniołki w Niebie się będą martwić razem z nią i będzie padał deszcz, a żadna księżniczka nie lubi deszczu…
- Do góry uszka – mówiłem ciągle szeptem, by tylko ona mnie słyszała. – Mamusia jeszcze do nas dołączy…
- A tatuś?
- Jasne! Co to za pytanie? – obdarzyła mnie pełnym nadziei spojrzeniem.
Serce mi pękło. Dlaczego ja nie mam dzieci? Są jak takie pocieszne duszyczki, które aż chce się chronić i sprawiać, by były szczęśliwe… Ale jak trudno je się okłamuje.
- Przyjdą? A kiedy? – dopytywała się.
- Kiedy będą mieli czas moja droga – usadowiłem ją na moim kolanie i dodałem. – Mają dużo spraw do załatwienia i może im to trochę zająć, ale jestem PEWIEN, że kiedyś jeszcze się spotkacie.
- Na herbatce? Bo mama lubiła pić herbatkę … z tatą… na werandzie.
- O czym tak szepczecie? – Pinto już całkowicie poirytowany gasi ognisko.
- Wiesz stary, ta oto piękna księżniczka pojedzie z nami – zwinnie podrzucam ja w górę i daje na ramiona.
- Co?! – Pinto zatrzymuje się w połowie drogo do Szybkomobila.
- Później ci wyjaśnię… - mówię wymijająco i obracam się w miejscu, powodując radosny pisk dziewczynki.
- Ejjj! – piszczy jak mała myszka – Uważaj! Tu siedzi księżniczka!
- Oj, ale ze mnie Niemondralec! Księżniczki wolą się jeszcze szybciej kręcić – obracam się jeszcze kilka razy. – Zaapomniaałem!
- Eeej! – jeszcze radośniej się śmieje. – Ja już nie chcę!
- Dobrze… - chwiejąc się podchodzę do samochodu i daje ją na tylnie siedzenie. – Ale będziesz grzeczna?
- Jasne! A gdzie jedziemy?
Zajmuje miejsce z przodu i oznajmiam.
- Do miasta księżniczek i książąt – Daleko.
- To jedziemy, jedziemy! Ja chcę księcia! – zadeklarowała klaszcząc swoimi drobnymi rączkami.
- Robi się z tej naszej wyprawy pielgrzymka – mówi Pinto odpalając nasz pojazd i ruszając ku przygodzie…
A ja czułem, ze znalazłem pokrewną duszę w tej małej, słodkiej, samotnej duszyczce księżniczki…
Morał na dzisiaj? : Kobiety nie są logiczne, a przyjaciel oznacza więcej niż większość ludzi myśli.

Mam nadzieję, z się spodobało Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
L.
Boy z hotelu Lotos
Boy z hotelu Lotos



Dołączył: 26 Gru 2013
Posty: 250
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Annabeth

PostWysłany: Nie 19:59, 09 Lut 2014    Temat postu:

Taak, fajny pomysł, nie wpadłam na taki. :)
Będzie dalej?Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
annie6608
Boy z hotelu Lotos
Boy z hotelu Lotos



Dołączył: 01 Gru 2013
Posty: 312
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Annabeth

PostWysłany: Nie 20:03, 09 Lut 2014    Temat postu:

przeczytałam na razie tylko ,,korek na drodze'' jutro przeczytam drugi, ale ten pierwszy był fenomenalny!
myślę tylko... fajnie by było gdyby po wypiciu redbula Eugenia nie zamieniła się w młodą Eugenię tylko żeby wyrosły jej skrzydła albo co, bo w końcu redbul dodaje skrzydeł! i mogłaś gdzieś więc właśnie umieścić ,,redbul dodaje skrzydeł!'' fajnie by było Very Happy
ale rozdział w ogóle to superrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrr!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
L.
Boy z hotelu Lotos
Boy z hotelu Lotos



Dołączył: 26 Gru 2013
Posty: 250
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Annabeth

PostWysłany: Nie 20:24, 09 Lut 2014    Temat postu:

Taa, ten fragment o RedBulu mnie rozwalił. Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
idea
Apollo w spodenkach
Apollo w spodenkach



Dołączył: 26 Sty 2014
Posty: 93
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Annabeth

PostWysłany: Nie 22:45, 09 Lut 2014    Temat postu:

Tak będzie więcej. Mam też pomysł byście podpowiadały mi co dalej - jakbyśmy razem to pisali. A i... chcecie jakąś postać dla siebie? Moją jest Narrator i Królewna Rozalinda Very Happy
A i Łi o co chodziło ci, że nie wpadłabyś na ten pomysł?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
idea
Apollo w spodenkach
Apollo w spodenkach



Dołączył: 26 Sty 2014
Posty: 93
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Annabeth

PostWysłany: Pon 14:32, 10 Lut 2014    Temat postu:

Cz.3 „ Przygoda z neandertalczykami”
WPIS DO DZIENNIKA bo Pinto mnie zabije, że nie notuje…
Dzień kolejny był jeszcze dziwniejszy od poprzedniego. Spotkaliśmy z panem Pinto już ośmioletnią księżniczkę i pomogłem staruszce na drodze dając jej Red Bulla ( nie wiem, czy nie wyrosną jej skrzydła za jakiś czas…), ale to co dzisiaj się zdarzyło przekraczało poziom logiki w mojej czaszce, a muszę to opisać z powodów wyżej wspomnianych ( natychmiastowa śmierć przez uduszenie spowodowana przez pana Pinto…) Więc słuchajcie…
Nie odjechaliśmy naszym gratem daleko, bo Rozalinda zaczęła skandować na tyłach Szybkomobila: „ Muszę do łazienki! Muszę do łazienki!” pięknie oddzielając wszystkie głoski, tak by było to jeszcze bardziej irytujące.
Zatrzymaliśmy się na najbliższym postoju dla samochodów i zaczęliśmy szukać dla małej łazienki… Kobiety. Muszą mieć jakiś wychodek, dla nas facetów ogranicza się to ustronnego krzaczka przy drodze…
Proponowaliśmy jej nawet taki układ, ale NIE – bo musi mieć wychodek z czterema ścianami i papierem toilowym zwanym też toaletowym.
Kobiety…
W końcu po pół godzinnym marszu wzdłuż i wszerz parkingu, na samym końcu obok pokaźnego kosza na śmieci stał zielony Toi-Toi. Nie wyobrażacie sobie radości księżniczki, gdy z pełnym do bólu pęcherzem pognała ku swojemu wybawieniu w postaci w miarę stałego kibelka… Pan Pinto oddalił się pośpiesznie, bo jak uznał: „ Przy takim smrodzie nawet weteran wojenny nie wytrzyma” i poszedł do jedynej na tym pustkowiu knajpy z hot dogami.
Ja OSOBIŚCIE nie rozumiem jak ludzie mogą jeść – gorącego psa, ale to ich wybór… Ja chce mieć jeszcze na starość zęby i paznokcie. Wzdrygnąłem się myśląc o takiej ewentualności, gdzie tych rzeczy nie mam, o kurcze – papki podobno mięsne z kubeczka gwarantowane do końca życia… Blee!
Siadam na ławeczce obok Toi-Toi’a i zaczynam pisać w moim notatniku, manewrując pomiędzy malunkami księżniczki, a wolnymi przestrzeniami kartki. Nie wiem jak ani kiedy ona się dorwała do tego zeszytu, ale muszę chyba zacząć zamykać go pod kluczem…
Moje pisanie przerywam w tym momencie, bo wielki neandertalczyk porywa Toi-Toi’a i gna z nim w stronę lasu.
Przeczytajcie to zdanie jeszcze raz: (…) wielki neandertalczyk porywa Toi-Toi’a i gna z nim w stronę lasu.
Patrzę na to zdziwiony.
- Po co ci toaleta w lesie?! – wrzeszczę i ruszam za nim, bo w środku jest jeszcze Rozalinda załatwiająca swoje potrzeby.
Neandertalczyk nie zmieszany zaczyna gnać jeszcze szybciej. Wpada do chaszczy tuż przed tym jak ja „zarywam” głową w ziemię.
- Głupie krzaki! – moja złość jest nie pohamowana. – Za chwile spalę ten GŁUPI las! Zobaczymy wtedy, kto jest mądrzejszy: ja czy jakiś GŁUPI jaskiniowiec!
Wbiegam do lasu nawet nie zauważając, że ciągnę za sobą kępę rzep, które wbiły mi się gdy spadłem (dość brawurowo ) na ziemię.
Szukałem ich przez prawie dwie godziny, uwierany przez zbyt ciasne buty i rzepy, których nie miałem sił zdejmować.
- Głupi jaskiniowiec… mądrzejszy? – dziwie się opierając swoje zbolałe plecy o pień tutejszej sosny. – Ten lasek jest tak mały, a ja ciągle go nie znalazłem… - burczę rozgoryczony.
Wtem!
Słyszę jakieś głośne krzyki i odgłosy bębnów dochodzące z tyłu mojej sosny. Obracam głowę. Tuż za mną widzę: hordę jaskiniowców, Toi-Toi’a, Rozalindę i …
- Pan Pinto? – nie wytrzymuje.
Tak, pan Pinto – we własnej osobie, stoi sobie z boku i popija Pepsi z aluminiowej puszki.
W tym momencie… CHCIAŁEM go zabić.
Grupa neandertalczyków tańczy wokół palącego się Toi-Toi’a, śpiewając pieśni rytualne. Rozalinda jest nieprzytomna i leży zwinięta gdzieś z boku, a ON PIJE PEPSI?!!!
W tym momencie … RZUCIŁEM się na niego.
Po prostu. Tu nie potrzeba żadnych ulepszaczy.
Wybiegłem za sosny wrzeszcząc: „ Zabije!!!”. Przeskoczyłem nad palącym się wychodkiem. Potrąciłem jednego z dziwiących się neandertalczyków i powaliłem Pinto na ziemię, sam staczając się do pobliskich chaszczy. ( Przez cały ten czas krzyczałem” Zabije!!!” jakbyście nie pamiętali, a to, że starczyło mi tchu na krzyczenie tego przez tak długi czas… jest wyczynem). ( Oklaski za ten wychodek, też się należą… ).
- Co ty wyprawiasz? – odzywa się poturbowany pisarz.
- Co TY wyprawiasz?! – poprawiam go rzucając mu się do gardła.
- Haida tu dapida? – zapytuje najbliżej stojący jaskiniowiec.
- Za-bi-je! – dysze ciężko odciągany od mojego towarzysza. – I nie obchodzi mnie, że macie darmowe Pepsi! Dapida! – dodaje próbując dosięgnąć pisarza.
- Znasz ich język? – dziwi się tamten wcale nie przestraszony tym, że chce go zamordować.
- Jestem Narratorem!!! – wrzeszczę – Ja wiem wszystko! Daipa hene gone tahutaa!
W wolnym tłumaczeniu – Chce tahutaa tego pijacza pepsi!
- Tahutta? Nei tahutaa… - zaprzecza jeden z nich klepiąc mnie po plecach. – Tanet huhu dene… - pokazuje tabliczkę zawieszoną tuż nad nami ” Teren prywatny” z dopisanym „ Nie zabijać gości co piją Pepsi/ Nei tahutta gości co piją Pepsi”
- A niech was wszystkich! Kruczki prawne! Prawnicy!!!
- Opanuj się przyjacielu, ci tutaj są JAK NAJBARDZIEJ nastawieni pokojowo.
- Oni palą Toi-Toi’a! – usprawiedliwiam się.
- Robią przysługę większości osób na ziemi – oznajmia Pinto i wyrzuca do ogniska puszkę po napoju.
- Ale… porwali księżniczkę – próbuje jeszcze usprawiedliwić moje zachowanie.
- Ctten nei di gattenym faghtef – dodaje jeszcze ten sam neandertalczyk.
W wolnym tłumaczeniu – My nie wiedzieć, że Ctten tam jest.
- No dobra wybaczam – mówię wyrozumiale. – Ale musimy już iść, bo do Daleko jest jeszcze daleko.
Szybko też tłumacze te słowa jaskiniowcom.
Nawiązuje również miłą konwersację na temat Toi-Toi’ów i okazuje się nagle, że oni zawodowo znajdują je i wyniszczają, by świat już nie musiał cierpieć z ich powodów. Popieram ich ideę i deklaruje się powiadamiać ich o każdym pełnym Toi-Toi’u jakiego spotkam po drodze do Daleko.
Później razem cucimy Rozalindę omdlałą na skutek stresu i oparów z wychodka, by następnie bezpiecznie ją przenieść do naszego Szybkomobila.
Żegnamy się wylewnie i kilka razy obrywam maczugą „na szczęście” jak mówią… Ale jakoś tak trudno jest się nam rostać z jednym z nich, wiec zabieramy go za zgodą jego krewnych i urządzamy mu miłe legowisko w bagażniku, obok naszych bagaży i czajnika Rozalindy.
Wyruszamy zadowoleni z misją niszczenia wszystkich Toi-Toi’ ów jakie spotkamy i wizją napisania o tym rozdziału.

Morał na dzisiaj? – Toi-Toi’e to zło wcielone, szczególnie jak nikt ich nie wymienia, a neandertalczycy są chyba zbudowani dokładnie tak by mieścić się w każdym bagażniku przerdzewiałęgo Szybkomobila…
CDN
Very Happy <img src=2" border="0" />

Proszę o propozycje dla imienia dla jaskiniowca... Trzeba go nazwać. I jak podobało się? A i prosze o pomysły na dalsze części bo po tych Toi-Toi'ach mózg mi wysiadł Mr. Green i chyba nie chce jak na razie wrócić... Pozdrawiam!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
L.
Boy z hotelu Lotos
Boy z hotelu Lotos



Dołączył: 26 Gru 2013
Posty: 250
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Annabeth

PostWysłany: Pon 17:40, 10 Lut 2014    Temat postu:

No bo ten pomysl z Daleko i Tutaj i wgl... jest ciekawy. :)

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
idea
Apollo w spodenkach
Apollo w spodenkach



Dołączył: 26 Sty 2014
Posty: 93
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Annabeth

PostWysłany: Pon 22:10, 10 Lut 2014    Temat postu:

Dzięki, a ogólnie co sądzisz? Co się podoba, a co można zmienić? Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
L.
Boy z hotelu Lotos
Boy z hotelu Lotos



Dołączył: 26 Gru 2013
Posty: 250
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Annabeth

PostWysłany: Sob 12:44, 15 Lut 2014    Temat postu:

Ogólnie - to całość mi się podoba, ale popracuj nad ortografią (sorry, musiałam Razz).
Poza tym jest wszystko okay. Very Happy
Imię dla jaskiniowca?
Ja jestem za Piccolo. ;P


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
annie6608
Boy z hotelu Lotos
Boy z hotelu Lotos



Dołączył: 01 Gru 2013
Posty: 312
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Annabeth

PostWysłany: Czw 15:14, 20 Lut 2014    Temat postu:

super! jeśli chodzi o imię jaskiniowca to ja jestem za Mieszkiem Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
idea
Apollo w spodenkach
Apollo w spodenkach



Dołączył: 26 Sty 2014
Posty: 93
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Annabeth

PostWysłany: Pią 20:47, 21 Lut 2014    Temat postu:

Cz.4 " Hrabina i wygryzione siedzenie cz.1”
Po tych naszych przygodach wyruszyliśmy dalej w drogę do Daleko, które… było daleko. Rozalinda siedziała na tylnim siedzeniu i studiowała mapę samochodową, ciągle pytając: co znaczą te linie na mapie… A kto jej to tłumaczył? No na pewno nie pan Pinto zbyt zajęty przełączaniem stacji, ani jaskiniowiec, który spał obecnie w bagażniku… Tak zgadliście ja.
A ja nie mam cierpliwości do odpowiadania na to samo pytanie co kilka minut, więc zająłem się czymś innym – rozmową z osobą, którą chciałem ostatnio udusić.
- Jak się pan znalazł w ich obozie? – zapytałem Pinto. – Przecież miałeś być przy budce z gorącymi psami.
- To się nazywają hot-dogi – poprawił mimowolnie wyprzedzając rowerzystów.
Bardzo wolno wyprzedzając rowerzystów..
Bardzo wolno.
Tak, że przez kilka minut jechaliśmy tuż obok siebie i tylko dlatego, że jeden z nich zwolnił trafiony piłką tenisową w twarz, mogliśmy go wyprzedzić.
Nie wnikam w szczegóły piłki tenisowej, ale wlepiłem wzrok w szybę ze zdumienia.
- Jak do nich trafiłeś? – zapytałem mimowolnie.
- Przez przypadek. Zamówiłem sobie hot - doga i Pepsi… - zaczął swój wywód, a ja spojrzałem na niego jak na wariata. To nie miało nic wspólnego z piłką tenisową na twarzy tego kolarza….
Czekajcie… A! On mówi o tych jaskiniowcach!
– Jadłem i jadłem. Aż tu nagle… hyc! Wiatr porwał mój kapelusz, a ja pognałem za nim w stronę takiego lasku. Złapałem go tuż przed tym zanim zahaczył się o jedną z wyższych koron i wtedy zobaczyłem neandertalczyka taszczącego Toi-Toi’a w stronę jakiegoś ogniska. Podchodzę do nich zaciekawiony i zostaje oblężony przez zgraje jego kumpli. Na początku chcieli mnie zjeść czy coś takiego, ale później zobaczyli, że trzymam w ręku puszkę z Pepsi i od razu zaproponowali więcej. Było nawet fajnie, ale później TY zwaliłeś się na mnie wrzeszcząc coś o zabiciu… Nie wiem kogo, ale… no cóż, kogoś chciałeś uśmiercić. Resztę znasz… - nie był najlepszym gawędziarzem, usnąłem po trzecim zdaniu i obudziłem się na dźwięk słowa: „ uśmiercić „
- Mówisz? – znudzony patrzę przez okno. – To wszystko wyjaśnia….. A jaki jest punkt następny naszego programu?
- Obecnie jesteśmy bardzo blisko Nie Daleko i mam zamiar się tam na noc zatrzymać, bo mi nie służy sypianie w samochodzie.
- W hotelu? – księżniczka nagle się ożywiła i wychyliła ku nam głowę.
- Nie, u mojej starej znajomej – Hrabiny.
Dziewczynka zaniemówiła ze zdumienia.
- HRABINY? Oh! – udała omdlenie. – Toż to zaszczyt… U Hrabiny! Oh! – pada teatralnie na oparcie. – Co sądzisz o tym Piccolo?
- Kto to Piccolo? – Pinto patrzy we wsteczne lusterko.
Klapa od oparcia drugiego siedzenia z tyłu nagle się rozwiera i z jej czeluści wyłania się jaskiniowiec.
- Geryta! – krzyczy uradowany.
Spoglądam przez ramię i patrzę na niego ze zdumieniem.
- W sumie pasuje Piccolo – przyznałem. – Ale przydomek Mieszko, co? – znów opieram się o poręcz fotela. – Piccolo Mieszko I… nieźle…
- A tak á propo…. Nie wiedziałem, że twoje siedzenia z tyłu mogą się otwierać, Pinto – dodałem zmieniając temat.
- Bo nie mogą – odparł poważnie.
Zamieram na chwile i z niedowierzaniem znów zerkam do tyłu. Ksztuszę się powietrzem przy okazji i mówię piskliwym głosikiem:
- Wygryzłeś siedzenie?!
- Piccolo Mieszko I Wyżeracz Siedzeń od Środka – podsumowała księżniczka ze stoickim spokojem. – Bardziej pasuje, co?
A Szybkomoblil jechał dalej na spotkanie z Hrabiną i coraz bardziej zbliżając się do naszego celu wędrówki…
Morał na dzisiaj? Imię określa człowieka. Nawet tego sprzed tysięcy lat.
CDN.

Podobało się? Oceniać! Czekam! Mr. Green Bo mi zależy Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
annie6608
Boy z hotelu Lotos
Boy z hotelu Lotos



Dołączył: 01 Gru 2013
Posty: 312
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Annabeth

PostWysłany: Sob 11:46, 22 Lut 2014    Temat postu:

Właściwie to... Piccolo Mieszko I i wyżerzacz siedzeń od środka Very Happy
fantastico! ;)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
L.
Boy z hotelu Lotos
Boy z hotelu Lotos



Dołączył: 26 Gru 2013
Posty: 250
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Annabeth

PostWysłany: Sob 16:11, 22 Lut 2014    Temat postu:

Taak. Very Happy
Fajny rozdział. :)
A Piccolo Mieszko I rządzi. ^^


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
annie6608
Boy z hotelu Lotos
Boy z hotelu Lotos



Dołączył: 01 Gru 2013
Posty: 312
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Annabeth

PostWysłany: Sob 17:08, 22 Lut 2014    Temat postu:

Taak rządzie, ni ma co Very Happy
a widziałaś już Tomasza L. ? wrzuciłam ładne parę rozdziałów ;)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
L.
Boy z hotelu Lotos
Boy z hotelu Lotos



Dołączył: 26 Gru 2013
Posty: 250
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Annabeth

PostWysłany: Nie 12:27, 23 Lut 2014    Temat postu:

Przeczytałam, ale nie miałam czasu, żeby skomentować. ;/
Ale teraz się za to zabieram. xd


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
annie6608
Boy z hotelu Lotos
Boy z hotelu Lotos



Dołączył: 01 Gru 2013
Posty: 312
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Annabeth

PostWysłany: Nie 13:00, 23 Lut 2014    Temat postu:

mam nadziję

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum PercyJackson.fora.pl Strona Główna -> Twórczość literacka Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Forum.
Regulamin