Forum PercyJackson.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Droga do Nieba [NZ][1/?][+13]

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum PercyJackson.fora.pl Strona Główna -> Twórczość literacka
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Maggie_McKinley
Apollo w spodenkach
Apollo w spodenkach



Dołączył: 08 Cze 2011
Posty: 95
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wazrszawa
Płeć: Annabeth

PostWysłany: Pon 21:03, 13 Cze 2011    Temat postu: Droga do Nieba [NZ][1/?][+13]

Hmm... To moje opowiadanie, które dałam na ogólnopolski konkurs na opowiadanie fantasy :) Muszę je przepisać na kompa, więc będę dawała w częściach :)
Jest bardziej w stylu Tolkiena, ja to nazywam ciężkie, heroic-fantasy.
Mam nadzieję, ze się spodoba :p




1.
Elinter wstała i zarzuciła na plecy pakunek. Wędrowała od wielu dni, lecz nie odczuwała jeszcze zmęczenia. Jej rasa nie męczyła się tak szybko jak ludzie, a już szczególnie nie jak krasnoludy. Elfy były najbardziej wytrzymałe w całym Eriyonie.
Elinter spojrzała na swoich towarzyszy. Artnis zgasił już ogień i pośpiesznie siodłał swojego konia. Elfka podziwiała tego człowieka. Był bardzo pomysłowy i odważny, dzięki czemu stał się dobrym towarzyszem podróży.
Fringlin dopiero wstawał, choć powinien być już dawno gotowy do wymarszu. Nawet jak na krasnoluda był niezorganizowany i szybko się męczył. A może wszyscy przedstawiciele tej rasy tacy byli? Elinter tego nie wiedziała. Jako leśna elfka , nie podróżowała wiele do innych krain; czas spędzała na strzelaniu z łuku i jeździe na rewanach. Te niesamowite stworzenia były szybsze od koni i bardziej wytrzymałe od jakiegokolwiek innego zwierzęcia. Elinter czule poklepała swojego wierzchowca. Iwel był wyjątkowym rewanem. Słyszał i rozumiał każde polecenie elfki, nawet gdy wypowiedziała je szeptem, kilkanaście stóp od niego.
Gdy Elinter wsiadła na Iwela, Artnis siedział już na swym koniu, a Fringlin gramolił się na swojego kucyka. To naprawdę żałosne, pomyślała Elinter, że krasnoludy nie wyćwiczyły jazdy na wierzchach, a sztuka jazdy na rewanach została już dawno zapomniana.
Jazda na Iwelu po raz kolejny przywołała wspomnienia z dnia jej 300 urodzin. Kiedy to było? Tuż przed początkiem wędrówki. Trzy, cztery miesiące temu? Choć elfka wyglądała na siedemnaście lat, żyła jeszcze w Starych Czasach, gdy nie istniał jeszcze świat orków, a cztery ludy – nieba, elfów, ludzi i krasnoludów żyły w spokoju, w świecie bez wojen i niepotrzebnego rozlewu krwi. W trzysetne urodziny każdy leśny elf, który pragnął zostać wojownikiem musiał przejść próbę magii i próbę wytrzymałości. Później wybierał sobie rewana, a tak właściwie, to rewan wybierał sobie jego.
Tuż po ceremonii mianowania Elinter i innych wojowników, do pałacu nadjechali przedstawiciele pozostałych elfich ras – morskich i mrocznych elfów. Był to niespodziewany widok, lecz ta sytuacja była wyjątkowa. Nareszcie, po niemal 250-u latach, Drzewo Życia, znajdujące się na pasie ziemi niczyjej, odrodziło się. Teraz przedstawiciel jednej z rasy elfów musiał wejść do jego ogromnego wnętrza, żeby uzyskać wskazówki, jak zakończyć trwającą już prawie 250 lat wojnę, która zabiła Drzewo.
Ojciec Elinter i pozostali władcy musieli złożyć ofiarę krwi. Wystarczyło kilka kropli od każdego władcy, żeby pojawił się Znak. Dla leśnych elfów imię Wybrańca pojawiło się na drzewach, dla morskich elfów – w rzece niedaleko pałacu, a dla mrocznych – w czarnej chmurze, która pojawiła się na niebie nie wiadomo skąd.
Imię Wybrańca zszokowało wszystkich. Elinter, młoda księżniczka leśnych elfów, która przed chwilą stała się wojowniczką. To z jej pomocą pokój miał powrócić do zwaśnionych krain.
Dziewczyna wiedziała, że nigdy nie zapomni dnia, w którym weszła do Drzewa Życia. Zewsząd ogarnęła ją ciemność, a w jej głowie rozległ się przerażający głos: ”Pokój nadejdzie dopiero wtedy, gdy ty, Elinter, wraz z jednym człowiekiem i jednym krasnoludem odnajdziesz Lud Nieba. Oni nie wymarli. Żyją w ukryciu, nie ufając nikomu .Gdy ich odnajdziesz, dobro na zawsze pokona siły zła.
Po tych słowach głos zamilkł, a ciemność zmieniła się w biel, która chwilowo oślepiła Elinter. W tej bieli ukazała się postać – niski, gruby człowieczek z brązowymi, rzadkimi włosami, poplątaną brodą i nastroszonymi wąsami. Krasnolud. Potem pojawiło się imię – Fringlin, młody książe, niewiedzący o swoim pochodzeniu, mieszkający na obrzeżach państwa krasnoludów. Po chwili twarz Fringlina zniknęła i zamiast niej Elinter ujrzała 30-letniego człowieka, siedzącego na tronie i rozmawiającego z doradcą. Czarne włosy, ułożone w nieładzie zakrywały większą część twarzy właściciela. Artnis, władca Królestwa Ludzi, który niedawno objął tron po zmarłym ojcu...
CDN


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maggie_McKinley
Apollo w spodenkach
Apollo w spodenkach



Dołączył: 08 Cze 2011
Posty: 95
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wazrszawa
Płeć: Annabeth

PostWysłany: Sob 20:52, 09 Lip 2011    Temat postu:

No, to teraz część 2 Very Happy

2.

Władczyni morskich elfów pojechała do ludzi, a król mrocznych elfów do krasnoludów. Odnaleźli Artnisa i Fringlina, po czym zabrali ich do Królestwa Leśnych Elfów. Tam Elinter ostro ćwiczyła walkę i leśną magię. Gdy krasnolud i człowiek poznali szczegóły misji i pojęli jak ważne ma ona znaczenie, nie zostało dużo czasu – z każdą chwilą wojska orków przesuwały się do królestwa krasnoludów.
Dwa dni od przyjazdu Artnisa grupka wyruszyła na poszukiwanie zaginionego Ludu Nieba.
I tak już trzeci miesiąc drużyna wędrowała w poszukiwaniu jakiegokolwiek znaku o ludziach nieba. Jako mała, zaledwie 60-letnia dziewczynka, Elinter słyszała opowieści o potężnych wojownikach, dosiadających ogromnych smoków. Będąc na nich, władali niebem, byli praktycznie niepokonani.
Lud Nieba był rasą bardzo podobną do elfów – przynajmniej z charakteru. Także utrzymywali bliski kontakt z naturą, znali magię i byli długowieczni. Jednak z wyglądu trudno było o większe przeciwieństwa; elfy smukłe, wysokie, ze spiczastymi uszami i długimi, prostymi włosami o kolorze zależnym od podrasy (leśne elfy miały włosy brązowe, morskie – białe lub rude, a mroczne – czarne).
Ludzie nieba byli barczyści, ich łyse głowy były małe w porównaniu do ogromnego ciała. Z pewnością nie byli urodziwą rasą, lecz znali każdy rodzaj magii (z wyjątkiem morskiej, czarnej i leśnej) i biegle posługiwali się każdym rodzajem broni (oprócz łuków i kusz). To z nawiązką rekompensowało wszystkie niedogodności związane z wyglądem.
W czasie nielicznych wolnych chwil w trakcie przygotowań, Elinter próbowała zdobyć jak najwięcej informacji związanych z zaginionym ludem. Nie było to jednak łatwe zadanie. Artnis przywiózł z biblioteki w swoim zamku stare mapy, które okazałyby się przydatne, gdyby nie to, że były… przestarzałe. W samym sercu Gór Błękitu, gdzie według map powinno znajdować się miasto Ludu Nieba, teraz nie było nic. Tak przynajmniej twierdzili wszyscy, którzy te Góry odwiedzili…
Elinter otrząsnęła się z zamyślenia. To, że Iwel zatrzymał się bez przyczyny nie było normalne i na pewno nie działo się bez powodu. Elfka skupiła się i usłyszała ciężkie kroki, gdzieś w gaiku na lewo od nich.
- Stać!- szepnęła. Zeskoczyła z Iwela i zakradła się w kierunku, z którego dochodziły odgłosy z przerażeniem zobaczyła jedenastu orków. Wróciła do zdumionych towarzyszy i wyszeptała:
- Jedenastu. Idą w naszym kierunku.
To miała być jej pierwsza walka z orkami. Choć podróżowali już trzy miesiące, dopiero niedawno wyszli z Królestwa Krasnoludów. Elinter szybko wypowiedziała kilka krótkich zaklęć Leśnej Magii. Ziemia poderwała się, a drzewa zaczęły ruszać. Zakryły Iwela, konia Artnisa i kucyka Fringlina. Krasnolud został otoczony wysoką trawą, a Artnis schował się za drzewem tak, by mógł z zaskoczenia napaść orków. Elinter wskoczyła na sędziwe drzewo i ukryła się w jego gałęziach. Napięła łuk i czekała. Gdy wyłoniła się pierwsza szóstka nieprzyjaciół, elfka wypuściła trzy bełty jednocześnie. Każda strzała wbiła się w serca trzech wrogów. Upadli, martwi. Tymczasem Fringlin właśnie przepołowił toporem głowę czwartego orka, a Artnis walczył z piątym i szóstym. Na oczach Elinter wbił miecz w serce jednego i uchylił się przed ciosem następnego. Elfka wypuściła kolejną strzałę i zabiła kolejnego orka. Siódmym i ósmym zajął się Fringlin, a dziewiątym – Artnis.
Dziesiąty i jedenasty ork… oni kogoś pilnowali… jakieś dziecko. Miało ono 1,50m. wzrostu i było całkiem łyse.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum PercyJackson.fora.pl Strona Główna -> Twórczość literacka Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Forum.
Regulamin