Forum PercyJackson.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Brak tytułu [NZ][1/?] [+12]

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum PercyJackson.fora.pl Strona Główna -> Tartar / Porzucona twórczość
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Annabeth&Percy
Artystka
Artystka



Dołączył: 10 Paź 2010
Posty: 745
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Annabeth

PostWysłany: Nie 20:45, 10 Paź 2010    Temat postu: Brak tytułu [NZ][1/?] [+12]

Sorry ze nie ma zaznaczonego kiedy kto mówi ale mi nie skopiwoał;/ musicie się domyśleć;/ Ale mam nadzieje ze dacie rade:) Tytułu jeszcze nie wymyśliłam ale może wy mi pomożecie;) coś z czterama albo dwoma żywiołami:)







ROZDZIAŁ I

okropny początek czegoś
dziwnego







Wszystko zaczęło się 27 września. Ten dzień zapamiętam na zawsze chyba jako jeden z najgorszych w moim życiu. Zaczął się normalnie. Obudziłem się rano koło wpół do siódmej. Wstałem, ubrałem się a potem zszedłem na dół do kuchni. Tam już siedziała moja mama i jak zwykle piła kawę i bawiła się z naszym pieskiem Mailą. Kiedy wszedłem do pokój powitała mnie z uśmiechem a Mailuś podbiegła do mnie.
Hej, mamo. Witaj Kundelku. - powiedziałem i zacząłem się z nią drażnić.
Podszedłem do naszej srebrnej lodówki i wyciągnąłem z niej mleko równocześnie sięgając na półkę po kawę. Kiedy już nastawiłem wodę i zrobiłem kawę usiadłem naprzeciwko mamy i zacząłem jeść tosta, którego mi wcześniej przygotowała.
Oli, ile masz dzisiaj lekcji?
Hm... Chyba siedem.
Przyjechać po Ciebie czy jedziesz autobusem?
Pojadę autobusem, ok?
No, dobra – powiedziała i uśmiechnęła się do mnie a ja wróciłem do mojego tosta.
Potem poszedłem do szkoły marząc tylko żeby się źle poczuć czy coś i wyjść wcześniej bo nie chciało mi się tam tyle siedzieć. Ale nie spodziewałem się, że to życzenie się spełni.\, no przynajmniej nie w ten sposób.
Pierwsza lekcja to była matematyka innymi słowy tortura. Pani znów coś tam gadała o ułamkach czy procentach sam nie wiem a i tak połowo klasy gapiła się w okno. Potem była geografia. Akurat geografie lubi było całkiem fajnie jak na pierwszy miesiąc nauki w gimnazjum to polubiłem bardzo tą lekcje. Potem poszło szybko bo była historia i biologia i nareszcie obiad. Na biologii już tak mi burczało w brzuchu że nie wiem. No i się zaczęła zła passa. Idąc w stronę stołówki razem z moim kumplem Tomkiem nie zauważyłem Bartka. Bartek był postrachem szkoły. Zawsze nosił podarte, brudne koszulki poszarpane jeansy i zawsze miał wredny uśmieszek na twarzy. I niestety to ja a nie nikt inny musiał w niego wejść. Oczywiście nie specjalnie nie zobaczyłem go. I się zaczęło.
Oo... Kogo my tu mamy. Smoleński. Chyba od dawne nie oberwałeś- powiedział Bartek.
Przepraszam Bartek nie zauważyłem Cię – powiedziałem ale i tak się we mnie wszystko wrzało.
Przepraszam nie wystarczy musisz mi zapłacić
Nie ma mowy. - powiedziałem już nieźle wkurzony.
U... Ktoś się tu stawia. Już się boje – powiedział ze śmiechem
Stój dziób!
No chyba sobie na za dużo pozwalasz – powiedział już z nieco gorszą miną.
Oj, chyba jest odwrotnie, kretynie – powiedziałem już zły do granic możliwości.
Obok nas zebrało się już dosyć niezły tłumek.
Sam się prosiłeś! - krzyknął bratek i uderzył mnie w brzuch.
Odsunąłem się trochę zgięty w pół. Ale szybko się wyprostowałem i kopnąłem bratka w piszczel. On prawie uklękną ale zdążył złapać mnie za nogę i pociągnąć do siebie. Przewaliłem się i obrzeżyłem głową o ścianę. Na chwilę zrobiło mi się ciemno przed oczami. Przez chwilę tak leżałem ale potem znowu poczułem ból za to w brzuchu zobaczyłem jakby przez mgłę uśmieszek Bartka a potem zobaczyłem jak podchodzi do umywalki i nalewa wody do stojącej obok miski. Kiedy zaczął podchodzić do mnie zawrzało we mnie jakbym palił się od środka. Od zawsze tak miałem. Łatwo było wyprowadzić mnie z równowagi i byłem strasznie nie przewidywalny. Jak Bartek już miał wylewać na mnie wodę coś się wydarzyło. Bartek stał na denną a potem nagle leżał na ziemi. Zobaczyłem kałużę wody tam gdzie przed chwilą stał te kretyn. Ale nie miałem czasu zastanawiać się nad tym skąd ona się tak wzięła bo Bartek już wstawał cały czerwony.
Coś ty zrobił! - krzykną do mnie i szybko znowu wizą miskę z resztką wody.
Już przygotowałem się do oblania wodą kiedy ni się nie stało. Bartek spojrzał zdziwiony na miskę ale tam nic nie było tak jakby cała woda wyparowałam. I wtedy przyszła Pani od polaka najgorsza babka w szkole.
Co się tu dzieje?? Rozejść się ale już! - krzyknęła do nas.
Policzymy się później! - syknął do mnie Bartek.
Zacząłem rozglądać się dookoła ale nagle poczułem ból w głowie. Dotknąłem z tyłu głowy i poczułem że leci mi krew z rany. Pewno zraniłem się kiedy uderzyłem o ścianę Rozeszli się już wszyscy oprócz jednej dziewczyny. Nigdy wcześniej jej nie widziałem. Miała długie brązowe włosy i błękitne piękne oczy. Jej twarz była krągła ale nie w brzydki sposób wręcz przeciwnie bardzo pasowała do jej oczu. Miała mały nosek ale wyrazisty i ładne usta. Podeszła do mnie.
Czy ty zwariowałeś?? Tak się wychylać?? - powiedziała do mnie a ja jej w ogóle nie zrozumiałam
O czym ty mówisz, dziewczyno?
Nie udawaj głupiego! W każdym razie nie teraz.
Ale o co ci chodzi!?
Jak to o co? O to co zrobiłeś przed chwilą!
To była tylko bójka to robią wszyscy chłopcy! O co c biega?
Cały urok jaki na mnie wywarła naglę prysną.
Nie o bójkę mi chodzi!
Nie wiem o co ci chodzi. Teraz chcę iść do pielęgniarki żeby mi to opatrzyła więc na razie! - i odeszłam zostawiają ją wściekłą.
Zacząłem zmierzać do gabinetu pielęgniarki. Jak tak szedłem rozmyślałem nad tym co powiedziała mi ta kasztanowo włosa dziewczyna. Kurcze o co jej chodziło. Co ja niby takiego zrobiłem? To była tylko bójka a ona tak na mnie naskoczyła. Nie moja wina że Bartek się poślizgną a to że nie widziałem wcześniej tej kałuże to pewnie przez to moje zamroczenie. Ale musiałem przerwać moje rozmyślanie bo doszedłem do gabinetu pani Mądrzyk Wszedłem do niego i zobaczyłem starszą panią taką koło sześćdziesiątki siedzącą przy białym stoliku i notującą coś na kartce. Kiedy podniosła głowę zobaczyłem jej zmęczone oczy, które jakby przeszywały mnie przez duże okulary. U pani wydrzyk ostatnio byłem w drugiej klasie nie wiele pamiętam bo cały czas wymiotowałem ale wydaje mi się że była miła.
Co ci się stało w głowę, chłopcze? - spytała mnie.
Skąd Pni wie...
Twoja szyja, masz na niej krew. A fizyki się uczyłam mimo że wiele lat temu ale jednak i co nieco pamiętam, na przykład to, że przyciąganie ziemskie p r z y c ci ą g a rzeczy a nie odpycha więc logiczne jest to że ta krew musi s p ał y w a a a nie p o d p ał y w a a Czyli także logiczne jest że stało ci się coś w głowę.
Aha... - odpowiedziałem lekko z szokowany tą wypowiedzią.
No więc jeszcze raz: co ci się stało w głowę?
Potknąłem się i uderzyłem w głowę
Aha. No więc dobrze, daj mi to obejrzeć.
Podszedłem do niej a ona zaczęłam mi coś tam robić przy tym. Chyba zalała mi to wodą utlenioną potem wacikiem coś tam robiła sam nie wiem. Zbytnio mnie to nie obchodziło. Wypościła mnie dopiero jakieś 10 minut po dzwonku Kiedy rzedłem po korytarzach zmierzając do mojej klasy dotknąłem się z tyłu w głowę ale nic tam nie było dopiero gdy zjechałem rękami poczułem plaster na szyi. Mógłbym przysiąc że miałem ranę na głowie. Może to przez to zamroczenie źle oceniłem. Doszedłem do drzwi klasy zapukałem i wszedłem
Oli, gdzie byłeś po dzwonku? - zapytała mnie Pani od biologii.
Byłem u pielęgniarki, proszę Pani.
Po co?
Mam ranę na szyi i poszedłem żeby ona m to opatrzyła.
Aha. Oli dzwoniła chwile temu twoja mama powiedziała, że za chwilę po ciebie przyjedzie. Masz iść się przebrać.
A mówiła co się stało, proszę Pani?
Nie, Oli.
Aha. Dziękuje za informacje. Zaraz pójdę się przebrać tylko się spakuje.
Dobrze, Oli.
Podszedłem do mojej ławki, spakowałem się, pomachałem do Tomka i wyszedłem z klasy. Co się mogło stać? Mama nigdy mnie nie zwalniała z lekcji i to aż z dwóch godzin. Szedłem tak po korytarzach rozmyślając co się mogło stać. Wyszedłem przez drzwi i czekałem na widok kremowego chryslera PT Cruisera Zobaczyłem nadjeżdżający kremowy kształt. Automatycznie przeszedłem przez pasy, wręcz przebiegłem obok przystanku i do biegłem do parkingu. Podszedłem do drzwi auta i otworzyłem je. Przeżyłem szok widząc płaczącą mamę i ojca bladego jak trup.
Co się stało?
Oli... Twoja siostra... - każde słowo mamy było przerywane pociągnięciem nosa.
Co się z nią stało??
Ona... miała.. wypadek! - i wielki płacz.
Jak to?... Ale jak.. Artur był z nią??
Tak. - odpowiedział trupim głosem tata
Jaki jest ich stan??
Krytyczny... nie wiadomo... czy z tego... wyjdą... - i znowu ryk płaczu mamy.
Jedziemy do nich do szpitala??
Tak. Po to po Ciebie przyjechaliśmy – odpowiedział rat
Ag - powiedziałem i szybko wsiadłem do auta z tyłu za kierowce
Tata jechał szybko ale nie dziwiłem mu się. Gdy dojechaliśmy do szpitale wysiedliśmy właściwie biegiem z samochodu. Wpadliśmy do szpitala. Tata podszedł szybkim krokiem do recepcji ja stałem z boku. Myśli mi w głowie szalały. Nie potrafiłem tego wszystkiego ogarnąć. Ja to możliwe?? Kami nie mogło nic się stać. Musiała z tego wyjść! Powtarzałem sobie. Wtedy tata podszedł do mnie.
Idziemy do sali 16. - powiedział niezbyt pocieszającym głosem.
On poszedł przodem a ja i mama za nim. Czułem się jakbym miała zaraz ześwirować w tym wszystkim. Nie dość, że miałem taki mętlik w głowie to na dodatek kolor ścian był okropnie przygnębiający. Nawet nie zauważyłem kiedy doszliśmy do sali. Przed nią akurat stała Panie doktor. Na plakietce miała napisane ze ma na nazwisko Palusa
Przepraszam, czy Pani prowadzi moją córkę Kamile Smoleńską?
Tak proszę pana
I co z nią?? W jakim jest stanie ?!
Bardzo przykro mi to mówić ale.. Pańska córka zmarła ok. 15 minut temu.
Myślałem, że czas staną. Wszystko stało jakby się ciemniejsze, barwy poszarzały, jakby zaszło słońce. Nic do mnie nie docierało. To nie możliwe... Kama... Ona nie mogła, tak po prostu odejść... Nie... Nagle poczułem wściekłość, wściekłość na cały ten świat na ludzi na wszystkich. Byłem jakby w transie. Pogrążony w smutku i złości. Nic mnie nie mogło z niego wyciągnąć. Nic.. Oprócz... Igle poczułem chłód na twarzy i całym ciele. Spojrzałem w bok i zobaczyłem jak woda tryska z kranu. To mnie obudziło. Otrzeźwiałem. I tak samo jak woda nagle zaczęła się lać tak samo nagle przestała.
Co to było?! - zapytałem się ze zdziwieniem.
Nie wiem. Wezwę hydraulika - powiedziała pani Palus
Dopiero teraz zobaczyłem w jakim szoku są moja rodzice. Moja mama ledwo stoi na nogach jest trupio biała i zalewa się łzami. Tata to samo tyle że on próbuje powstrzymać płacz.
Przeprasza, proszę panią – odezwałem się do Pani Palus
Tak?
A co z Arturem towarzyszem Kamy?
On też... zmarł. Wile przed Kamilą.
Aha, dziękuje. - znów poczułem smutek ale już nie złość sam przerażający smutek.
Czarna dziura, tak to mogę opisać.

***

Minęło parę dni od śmierci Kamy a dni i tak były szare i smutne. Kama była moją starszą siostrą. Miała dwadzieścia pięć lat i mieszkała około stu kilometrów od nas. Wiele razy się z nią kłóciłem o byle co ale kochałem ją jak nie wiem. Zawsze była i będzie moją kochaną starszą siostrą. Jej mogłem powiedzieć wszystko to jej najbardziej ufałem a teraz... Teraz już jej nie ma.
Chodziłem do szkoły ale właściwie tam mnie nie było. Mój umysł był gdzie indziej. Był w miejscach gdzie byłem Kamą, gdzie się śmialiśmy, bawiliśmy i wygłupialiśmy. Panie nie pytały mnie i przymykały oko na to że zbytnio nie uważałem na lekcjach. Na przerwach zostawałem w klasie a Tomek wiernie dotrzymywał mi towarzystwa mimo że nie byłem za bardzo rozmowny a nawet w ogóle.
Teraz miałem chemie. Myślałem nad ostatnimi dniami. Od dnia 27 czerwca rana. Przypomniałem sobie moją bójkę z Bartkiem. I rozmowę z tą dziwną dziewczyną. O co jej mogło wtedy chodzić? Nadal tego nie rozumiałem. Nie mogłem już wytrzymać siedząc w miejscu musiałem iść się przejść. Wstałem z krzesła i wyszedłem z klasy spacerując po korytarzach i rozmyślając nie zwracałem uwagi na innych. Z szedłem po schodach i spacerowałam po długim korytarzu. Nagle usłyszałem krzyk:
Uwaga!! - krzykną jakiś chłopak. Spojrzałem w górę i zobaczyłem wielką podpaloną kulę.
Leciała prosto na mnie. Bła wilkości mojej głowy i płonąła nie miałem szansy ucieczki to była kwestia może sekundy zamknąłem oczy i czekałem aż poczuje ból na twarze. Poczułem uderzenie ale samej piłki. Otworzyłem oczy i spojrzałem pod nogi. Leżała tam piłka z papieru ale nie była już płonąca. Spojrzałem przed siebiezobaczyłem czterech porzerażonych chłopaków gdzieś tak z 3 gimnazjum. A za nimi stała przerażona brązowowłosa dziewczyna. Ta sama co mnie zaatakowała po bójce z bartkiem. Miała przerażoną mine a zarazem widziałem w jej oczach złość, jakby miała w nich ogień. Podbiegła do mnie.
Co ty sobie wyobrażasz?? - powiedziała ze złością do mnie.
O co ci znowusz chodzi??
Byłbyś łaskaw choć troche bardziej uwarzać na siebie??
A co cie to obchodzi co mi się stanie?
Obchodzi, i mam nadzieje że nie będe musiała tego znowusz robić!
Czego?? A zresztą nie ważne. Nie mam ochoty z tobą gadać . Nara. - powiedziałem i odszedłem.
Nie miałem zamiaru się obracać i zobaczyć jej miny ale miałem już ej dziewczyny dosyć. Nie dość że jej nie znam to chamsko się o wszystko czepia. A zresztą co ona miała do tej uwagi? Ciekawe czy ona zauwarzyła by piłkę lecącą na nia z góry gdyby była zamyślona. A właściwie co to było z tą piłką? Czemu ona nagle zgasła? Przecież ona płonęła a potem w jakąś setną sekundy zgasła. Nie łapie tego...
Ostatnia lekcja skończyła się i poszedłem do domu.
W następnych dniach niż ciekawego nie działo się. Dni mijały powoli i dosyć nudno, każdy tak samo. Marzyłem zeby wydarzyło się coś c mi poprawi humor po śmierci Kamy. Tak bardzo mi jej brakowało...
















ROZDZIAŁ II

DZIWNE TO MAŁO
POWIDZIANE






Minął miesiąc od śmierci Kamy, jakoś udało mi się znowu normalnie funkcjonować. Nie wydarzyło się nic dziwnego a dni biegły wolno. Wstałem rano była dosyć ładna pogoda. Słońce świeciło. Po przebudzeniu się zobaczyłem moją fototapeta na ścianie która przedstawiała wodospad. Reszta ścian była niebieska. Po prawej stroń do łóżka były drzwi wejściowe a na ścianie z wodospadem w końcie stało biurko a na nim mój komputer. Obok łóżka stał nachkastlik. Nad biurkiem było wielkie okno przez, które wchodziło do pokoju wiele promieni słonecznych przez to było u mnie jasno. Wstałem i sięgnąłem po ciuchy które leżały na fotelu przy biurku. Była to czarna koszulka z jakimś napisem i fajne poprzecierane jeansy. Założyłem te ciuchy szybko i poszedłem do łazienki. Zacząłem myż zęby a potem jakoś poukładać moje włosy ale zbytnio mi się to nie udało. Zbiegłem na dół zjadłem szybkie śniadanie i poleciałem na autobus.
Dzisiejszy plan był okropny. Najpierw matma potem muzyka dwa wf-y polski chemia i bioligia.
Dwie pierwsze minęły szybko. Przed wf-em pobiegłem do szatni po strój. Połaziłem przez chwile po korytarzu a po dzwonku poszedłem przebrać się przed wf-em. T alekcja tez minęła w miare szybko. Gralismy w ręczną więc każdy był zadowolony. Po dzwonku poszedłem z Tomkiem do umywalni. Nam mgli wejść wszyscy dziewczyny i chłopcy. Po prostu było tam parę umywalek i luster. Podszedłem to jednej a Tomek do drugiej przemyłem twarz na chwile zakryłem ją w dłoniach żeby się uspokoić i spróbować zapomnieć o Kami. Spojrzałem w lustro i zobaczyłem odbicie bartka. Znów miał ten swój złośliwy uśmieszek.
Witaj Smoleński!
Czego chcesz Bartek? - mruknąłem do niego. Byłem zbyt przybity żeby się wściec.
Co tam u twojej rodzinki, ło?
Nie twój interes.
Oj, ktoś się tu wścieka. A co tam u twojej siostrzyczki?
Wszystko się zaczęło we mnie wrzeć.
Czekaj jak jej tam było na imię? Ala, Wala? A nie... Kami! No tak Kami.
Stój dziób patafianie! - krzyknąłem.
Ma się dobrze nie? Oj, nie przepraszam, przecież ona NIE ŻYJE! - prawie krzykną i zaczął się szyderczo śmiać.
Teraz przegiął myślałem że wybuchnę. I nagle poczułem wodę na plecach. Obejrzałem się w tył i zobaczyłem, że ze wszystkich kranów tryska woda. Odsunąłem się a za mną Bartek i jego kumple. Trochę mnie uspokoiło to wydarzenie. Nagle woda przestała się lać a ja stałem jak wryty. Bartek i jego szajka tak samo. Jakby ich sparaliżowało. Nagle poczułem że coś ciągnie mnie za rękę. Nim się obejrzałem byłem już na korytarzu zpojrzałem kto mnie ciagnie była to brązowowłosa dziewczyna. Pciągnęła mnie do szatni.
Słuchaj jeśli się nie uspokujesz to będę musiała prosić o pomoc bo już naprawdę przesadzasz!
Odczep się w końcu ode mnie, co? Mam już tego dosyć! Ciągle się czepiasz nie wiem o co. Puść mnie i daj żyć. - powiedziałem i wyszedłem z szatni.
Ta dziewczyna jest rąbnięta. Co ona z psychiatryka uciekła czy co?

***

Tej noc źle spałem a jak już zasnąłem zaczął śnić mi się koszmar. W tym koszmarze byłem na jakiejś wielkiej polanie w lesie. Wielkości stadionu albo i większej. Po jednej stronie stały cztery dosyć durze drewniane domy. Na każdym przed wejściem widniał dziwny znak.
Naprzeciwko mnie było pole łucznicze. Było także boisko takie jak są zwykle w szkołach, że można grać w wiele dyscyplin na jednym na przykład: w koszykówkę, piłkę ręczną, piłkę nożną i siatkówkę. Była także stajnia a obok niej zbrojownia ( tak mi się zdawało ). Obok zbrojowni było trochę wlnego miejsca chyba do ćwiczeń szermierki czy czegoś takiego. Podszedłem do stajni i zobaczyłem pięknego białego konia. Chciałem go dotknąć ale stał daleko. Nagle koń obrócił się w moją stronę i spojrzał mi prosto w oczy. Stałem jak zahipnotyzowany, jakby koń był jakimś psychiatrą czy kimś sam nie wiem. Podniósł jedno kopyto i zaczął szurać po ziemi i ruszył w moją strone a ja stałem jak wryty nie mogłem się ruszczyć koń już prawie był przymnie i...
I się obudziłem a raczej obudził mnie budzik. Wstałem, ubrałem się i wszystko jak zawsze. Po trzeciej lekcji poszedł przejść się po szkole. Nagle wpadłem na kogoś a raczej na jakąś dziewczyne. No nie to znowu ona, ta rąbnięta...
O dobrze że Cię widzię, Oli.
Zaraz, zaraz. Po pierwsze: skąd znasz moje imię? Po drugie: Co się stało, że takim tonem to mówisz?
No to pierwsze: po prostu znam, drugie: po prostu tak.
Aha. Dziękuję za odpowiedź. Nara...
Nie, Oli zaczekaj! - powiedziała i chwyciła mnie za rękę.
No co znowu, znowu coś źle zrobiłem??
Nic, po prostu chciałam Cię przeprosić za te naskoki.
Oo... To nowość.
Słuchaj, pogadamy później dam ci znak. A teraz jakbyś mógł to spójrz na to co się działo przed tym jak na Ciebie naskakiwałam, jak odczuwałaś jakieś silne emocje albo jak działo się coś dziwnego wokół Cibie. Ok?
No... Dobra...
I odeszła a ja stałem jak .




***

Zaczęła się noc. I oczywiście ja nie mogłem zasnąć. Zacząłem rozmyślać nad dzisiejszą rozmową: „A teraz jakbyś mógł to spójrz co się działo kiedy byłeś zły. Ok?” O co jej chodziło? Zaraz pomyślmy od początku. Kiedy biłem się z Bartkiem. Po kolei. Najpierw się kłóciliśmy, potem zaczęliśmy się bić, potem popchną mnie na ścianę i chciał wylać wodę i poślizgną się na kałuży. Jak znowu wstał i wziął resztkę wody i znów chciał ja wylać ale nagle zniknęła. To było pierwsze. Potem. Jakieś dziwne zdarzenie. Kiedy byłem zły albo coś? W szpitalu. Wtedy byłem naprawdę zły. I wytrysnęła ta woda z kranu. Ale czy to jest dziwne. No nie wiem. Potem, potem... Potem jak drażnił mnie bartek. Znowu się na niego wkurzyłem i znów trysnęła woda z kranów. Czy o to jej chodziło? No nie wiem to zwykłe przypadki. Postanowiłem zamknąć oczy. Nagle poczułem ciepło obok twarzy i smród jakby coś płonęło. Otworzyłem oczy i ku mojemu przerażeniu zobaczyłem płomyk dokładnie przed moją twarzą. Szybko usiadłem a płomyk powędrował do mojego otwartego okna, przeleciała przez nie i wyleciał na zewnątrz. Podbiegłem do okna i zobaczyłem cień dziewczyny.
Oli! - zawołał ten cień – to ja zejdź tutaj.
Bez zastanowienia pobiegłem jak najciszej mogłem na dół i wyszedłem na dwór.
Oli! Tutaj.
Podszedłem do niej. Było ciemno ale widziałem jej zielone oczy. Jakby świeciły w nocy.
Witaj, Oli.
Hej.
Dziękuje, że zszedłeś. Czy zrobiłeś to o co cię prosiłam?
Tak.
I co zaobserwowałeś?
Że zawsze tryskało z kranów.
Dobrze. Coś jeszcze?
Że zawsze byłem wściekły
A kiedy przestawała tryskać zauważyłeś?
Kiedy się uspokajałem.
Dobrze. A więc się nie mylę.
O co ci chodzi? Ja nadal nic nie rozumiem
To poskładaj to wszystko w całość!
No... Kiedy jestem wkurzony o tryska woda z kranów.
No a tak ogólniej z tym tryskaniem?
Jak ogólniej
Matko. Co tryska z tych kranów??
No woda.
Czyli?
Nie wiem
Czyli kiedy jesteś zły zła jest też woda.
Co to absurd. Ty z psychiatryka uciekłaś?
Nie.
Nadal tego nie łapie
Czyli nie rozumiesz jak ci tłumacze, tak?
No...
No to patrz.
Zamknęła oczy na chwile a jak je otworzyła to zdawało mi się że płonie w nich ogień. Podniosła dłoń do góry i nagle... Pojawił się nad nią płomyk. Przestraszony odsunąłem się.
Co to?...
To co przed chwilą próbowałam Ci wytłumaczyć, tempaku.
I tak nie łapie. I nie nazywaj mnie tempakiem.
Dobra, może troche źle zaczęłam. Wiesz co to są żywioły>
Oczywiście!
No to dobrze. Ile ich jest?
Cztery.
Ok. A co jakbym powiedziała ci, ze tak naprawdę są ich tylko dwa? A wiesz jakie?
Nie.
No to wyobraź sobie, tępaku, że to światło i cień. A teraz słuchaj uważnie bo to ważne. Na początku były dwa żywioły Świtało i Cień. Oczywiście oba walczyły ze sobą. Obie także miały swoich przywódców. Co pięćdziesiąt lat rodził się nowy czyli jeden mógł walczyć jako przywódca armii około pięćdziesiąt lat (znowu). No i tak było przez wiele lat. Było tylko światło i cień i ich walka o przywódco. No ale niestety cień, czyli jak my to nazywamy umbra od łaciny a wysłaników na logike nazywamy umbranami, wysprycił się i zaczął porywać wojowników światła, czyli lumenów od łacińskiej nazwy światła lumen, i ich chipnotyzować tak, ze zaczynali przechodzić na stronę cienia i w ten sposób znać tajniki tego i tego. Byli dużo bardziej niebezpieczni od zwykłych wojowników. Ale światłu w końcu udało się zapanować nad powierzchnią a cień wpędzić na dół do podziemi. Jednak światło zobaczyło że jeśli znowu wojownicy zaczną przechodzić na stronę cienia to będzie źle i może z tego wyniknąć kolejna wojna dlatego postanowiło podzielić się na cztery podżywioły czyli: wodę, ogień, powietrze i ziemie. W każdym pokoleniu jest co najmniej jedno dziecko któregoś z tych żywiołów. Oczywiście zwykle jest ich bardzo dużo ale nadal co pięćdziesiąt lat rodzi się czterech wojowników którzy mają na tyle rozwinięty umysł, chęci no i w pewnym sensie moc żeby mogło zapanować w s p ó l n i e nad siłą światła. Jest także coś takiego, że rozdziela się wszyskich wojowników na grupy które składają się oczywiście z czterech żywiołów inaczej wojownik jest bezużyteczny. Rozdzielają je w ten sposób że przy każdym narodzeniu się nowego wojownika zapisuję się kim on jest znaczy wskazówki po których można dojść kim on jest ale tylko to. Nie ma tam opsanej przeszłości tego gdzie mieszka czy coś. Tak wyśledziłam Ciebie.
Czemu ty mnie wyśledziłaś? I w ogóle co to za paranoja! Ja jakimś wojownikiem? Że niby co jestem panem wody według ciebie?
Pierwsze, temu że należymy do jednej grupy jest to zapisane drugie to nie paranoja ja też tak zareagowałam ale widzisz co u miem zrobić, trzecie to śmieszne to tak jakbyś powiedział żę jesteś panem swojego ojca, to woda jest twoją częścią kimś kto cie stworzył.
Aha. Wiesz co chyba się pomyliłaś, ja nie jestem żadnym wojownikiem nie potrafie nawet pozbierać się po śmierci siostry a co dopiero walczyć.
Pierwsze: nie pomyliłam się opis pasuje do Ciebie. Drugie: to właśnie cechuje wojownika światła dobroć i zal po utracie bliskich.
Zaraz jaki opis?
„Imię będzie nosił po świętej górze greków, jego włosy będą nieposłuszne jak wzburzone morze a oczy tak błękitne jak najczystsza woda, uczucia tak piękne i spokojne a zarazem nie przewidywalne jak ocean, będzie synem wody, będzie sztormowym dzieckiem oceanu spokojnego.” Taki opis.
Wszystko się zgadza ale...
Ale co?
Ja nadal nie mogę uwierzyć.
Matko, dobra chyba mam jakąś butelkę wody.
Wyjęła jakąś butelkę z wodą i postawiła na chodniku między nami.
Pomyśl o czymś co cie złości o czymś przez co zawrzy się w tobie.
Pomyślałem o wielu rzeczach a potem o śmierci Kam nagle stałem się tak zmutny i wściekły na świat jak nigdy chciałem coś zniszczyć cokolwiek i wtedy butelka wybuchła.
Chcesz jeszcze jakiegoś dowodu?
Nie...



to jest jakieś 9 i pół strony:)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Podróżniczka
Róg Minotaura
Róg Minotaura



Dołączył: 27 Lip 2010
Posty: 517
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: "Trzy plichy"
Płeć: Annabeth

PostWysłany: Pon 17:06, 11 Paź 2010    Temat postu:

Fajne jest, tak myślę.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sophie
Miss Holmes
<b>Miss Holmes</b>



Dołączył: 13 Sie 2010
Posty: 2360
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Niemcy
Płeć: Annabeth

PostWysłany: Sob 13:42, 16 Paź 2010    Temat postu:

No, fajne ^^ Wojownicy światła, może taki tytuł Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Necklice
Pani mórz
Pani mórz



Dołączył: 28 Sty 2010
Posty: 3175
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Krk
Płeć: Annabeth

PostWysłany: Sob 17:12, 16 Paź 2010    Temat postu:

Tytuł chyba powinien zależeć od tego, co zdaży się dalej.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Annabeth&Percy
Artystka
Artystka



Dołączył: 10 Paź 2010
Posty: 745
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Annabeth

PostWysłany: Sob 17:21, 16 Paź 2010    Temat postu:

Tylko problem jest taki, że nie mam na razie weny bo ogólnie humoru dobrego nie mam i w martwym punkcie stoje....

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sophie
Miss Holmes
<b>Miss Holmes</b>



Dołączył: 13 Sie 2010
Posty: 2360
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Niemcy
Płeć: Annabeth

PostWysłany: Sob 19:29, 16 Paź 2010    Temat postu:

No, chyba zależy Very Happy W sumie ta nazwa, tak jakby z tekstu wynikała. Annabeth&Percy wierzymy w ciebie :)

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Necklice
Pani mórz
Pani mórz



Dołączył: 28 Sty 2010
Posty: 3175
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Krk
Płeć: Annabeth

PostWysłany: Nie 0:04, 17 Paź 2010    Temat postu:

I to głęboko (pozytywnie znaczy) Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Annabeth&Percy
Artystka
Artystka



Dołączył: 10 Paź 2010
Posty: 745
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Annabeth

PostWysłany: Nie 1:08, 17 Paź 2010    Temat postu:

Dzięki :) Miło mi :)

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Annabeth&Percy dnia Nie 15:23, 17 Paź 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum PercyJackson.fora.pl Strona Główna -> Tartar / Porzucona twórczość Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Forum.
Regulamin