Forum PercyJackson.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

[Z] Dziesiąta muza [+13] [3/3]

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum PercyJackson.fora.pl Strona Główna -> Fan Fiction
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ailyn
Boy z hotelu Lotos
Boy z hotelu Lotos



Dołączył: 29 Wrz 2010
Posty: 309
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z odległych rubieży
Płeć: Annabeth

PostWysłany: Pią 19:31, 07 Sty 2011    Temat postu: [Z] Dziesiąta muza [+13] [3/3]



Po raz pierwszy wzięło mnie na pisanie opowiadania z działu Persiaka. Pomysł narazie jest, powoli rozwijam :) Mam nadzieję, że początek Wam się spodoba :]

ROZDZIAŁ 1 "POCZĄTEK"

Dziewięć to ładna liczba, prawda? Dziewięć dni trwały misteria eleuzyńskie na cześć Demeter, dziewięć dni i nocy trwała podróż do nieba, dziewięć muz. Teraz 10. Dziesięć przykazań, dziesięć plag egipskich… Dziesięć to ważna i prosta liczba. Parzysta, łatwo podzielna. Więc dlaczego miałaby nie istnieć dziesiąta muza? Śmiertelni szukają dziesiątej muzy w filmach, a jedenastej w telewizji. Czysta głupota. Raczej nie jestem fanką kina. Nie jestem również córką Zeusa i Mnemosyne. Gromowładny widocznie wypada po dziewięciu. Moją matką jest Terpsychora, a ojcem Apollo. Urodziłam się w Pierii (jak każda muza), a wychowywałam na wzgórzu Parnas. Matka wraz ze swoimi siostrami starała się ukryć mnie przed bogami. Dlaczego? Nie wiem. Czy było mi z tym źle? W życiu! Wiedziałam dokładnie wszystko, co chciałam, a nawet więcej. Natomiast ciągłe imprezowanie chyba rekompensuje brak ojca? O tak, muzy to najlepsze imprezowiczki na świecie! Moje ciotki i matka nie zawsze przesiadywały z Apollem. Kiedy tylko byłyśmy w komplecie wybierałyśmy się na dziką balangę do śmiertelników. Dobre czasy! Imprezy zaczęły się gdy miałam hm..900 lat? Muszę przyznać, że muzy dorastają inaczej niż ludzie. W sumie to wystarczy odciąć dwa zera, bo wyglądem przypominałam wtedy średnią dziewięciolatkę. Obecnie można by mnie uznać za nastolatkę. Ten genialny wiek cechuje jedno: szkoła. Przez całe dotychczasowe życie muzy uczyły mnie wszystkiego, co umiały: Klio – historii, Urania – astronomii i geometrii, Euterpe – poezji lirycznej i gry na flecie, Kalliope – filozofii, Melpomene – sztuki tragicznej, Polihymnia – śpiewu, Erato – poezji miłosnej, Talia – sztuki komicznej, a matka, Terpsychora – tańca. Wiem, co myślicie: przez ten tysiąc lat z hakiem mogłabym się nauczyć czegoś więcej. Ciotki jednak uważały, że jako jedna z muz najpierw powinnam umieć wszystko to, co one. Na dodatek perfekcyjnie. Nie mam swojego atrybutu, więc powinnam być podsumowaniem wszystkich. Prosta filozofia. Całe moje życie było bardzo fajne. Aż do tej beznadziejnej pory, gdy świętowałyśmy moje urodziny.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ailyn dnia Pon 23:09, 04 Lip 2011, w całości zmieniany 8 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sophie
Miss Holmes
<b>Miss Holmes</b>



Dołączył: 13 Sie 2010
Posty: 2360
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Niemcy
Płeć: Annabeth

PostWysłany: Pią 20:23, 07 Sty 2011    Temat postu:

Wow, fajny początek. Na serio mnie wciągnął :)
Cytat:
muzy to najlepsze imprezowicz ki na świecie!

Chyba bez spacji Very Happy
Cytat:
muzy to najlepsze imprezowiczki na świecie!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ailyn
Boy z hotelu Lotos
Boy z hotelu Lotos



Dołączył: 29 Wrz 2010
Posty: 309
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z odległych rubieży
Płeć: Annabeth

PostWysłany: Nie 15:32, 09 Sty 2011    Temat postu:

Dzięki Soph
Tutaj mam dokończenie pierwszego rozdziału. Postanowiłam też nadać nazwę każdemu z nich. Miłego czytania ;)


1499 lat. Kolejna ciekawa liczba? No, to akurat jej koniec. Moje 1500 urodziny obchodziłam w Atenach. Lato, plaża słońce. Czego chcieć więcej? Bawiłam się świetnie podrywając co drugiego napotkanego chłopaka. Moją ciekawość wzbudził jednak kręcący się w pobliżu satyr. Rozpoznałam go, chociaż ubrał jeansy i czapkę. Co chwile spoglądał w moją stronę. Myślał, że nie wiem, kim jest? Grubo się pomylił. Satyra rozpoznałabym nawet w podziemiach. Przypomniałam sobie lekcje aktorstwa ciotki Talii i ciotki Melpomene. Uśmiech, taneczny krok i koza moja.
- Hej, jak się bawisz? – przekrzykiwałam muzykę.
- Dobrze, dziękuję. – odpowiedział nerwowo. Był przerażony, to jasne. Musiałam z niego wyciągnąć, co tu robił.
- O, moja ulubiona piosenka! – rzuciłam słysząc rytmy samby – Zatańczymy? – zapytałam wesoło.
- Yyy… - zanim zdążył odpowiedzieć pociągnęłam go za rękę na środek plaży. Tańczyć nie umiał i to za grosz. Musiałam prowadzić za niego i na dodatek się uśmiechać. Jednak krótki moment, przypadkowy kamień pod stopą i satyr wraz z jego niezgrabnymi ruchami wylądował na piasku. Stałam nad nim i spoglądałam na rogi sterczące z jego głowy. Pstryknęłam palcami przywołując mgłę. Następnie pochyliłam się nad nim i pomogłam mu wstać.
- Ładne rogi. – rzuciłam – Czego chcesz? – dodałam mniej łagodnym tonem.
- T-too-o n-niii-ee ss-s..
- Nie tłumacz się satyrze. Czego tu szukasz? – mówiłam z przesadną słodkością.
- Darren?! Co ty wyrabiasz?! – usłyszałam za sobą donośny głos. Odwróciłam się gwałtownie i ujrzałam przed sobą cud wariactwa. Niski, gruby gość, po sześciu tyś.. to znaczy sześćdziesiątce. Bermudy, zapaćkany niewiadomo czym podkoszulek, lekko różowy nos i zabójcze spojrzenie. W ręce trzymał plastikowy kufel z piwem. Wlepił wzrok w satyra, a potem we mnie.
- Hh-eeroo-s. – jęczał kozioł.
- Co? – warknął stary i dokładnie zmierzył mnie wzrokiem. Jego gniew najpierw się spotęgował, a potem ustąpił całkowicie. – Zabierz ją do Obozu. – mruknął– Prawdopodobnie dziecko Afrodyty.
- Zaraz, zaraz! Jaki Obóz? Ja się stąd nie ruszam. Kim w ogóle jesteś? – postarałam się, żeby moja twarz wyrażała cała odrazę, jaką budził we mnie ten na wpół pijany gość.
- Obóz Herosów. To miejsce dla takich gów… czubków jak ty. - uśmiechnął się jadowicie – Jesteś częścią mitologicznego świata, a ja nazywam się Dionizos. Kojarzysz, czy nie, panienko?
- Ona wie. – mruknął satyr.
- No, to widocznie ojciec ci już wszystko wygadał. Darren, zaprowadzisz ją do Obozu, ja teraz idę zabawić się z tamtymi paniami. – wskazał na grupkę młodych dziewczyn w strojach kąpielowych – Muszę korzystać z urlopu.
Kiedy Dionizos się oddalił już czułam, że będą kłopoty. Spotkałam boga, z którymi nigdy wcześniej nie mogłam mieć kontaktu. Jak na złość ciotka Urania zauważyła to zamieszanie i podeszła do mnie, gdy satyr próbował mi wmówić, że muszę natychmiast się z nim wybrać w podróż.
- Astrea! Co to za satyr?! Czemu widziałam Dionizosa?! – wybuchła.
- Ciociu, nie mam pojęcia! Kręcił się tu, potem stwierdził, że jestem herosem i mam jechać do Obozu, czemu wtórował Dionizos. – Urania pobladła.
- Satyrze, odejdź! – krzyknęła.
- Moim zadaniem jest doprowadzanie herosów do Obozu. Ona jest herosem. – zaparł się.
- Śmiesz mówić do mnie takim tonem?! Na wszystkie planety, nie pozwolę na to!– zgromiła satyra.
- Zaraz… Urania?
- Dla ciebie pani Urania, koźle! Astrea, skarbie, musimy stąd iść.
- Nie pozwolę na to. Ona musi trafić do Obozu.
- Nie jest człowiekiem. – ucięła ostro muza.
- W takim razie stanie przed radą Olimpu. – Dionizos, który nagle pojawił się za moją ciotką miał poważną minę. Czułam się co najmniej głupio.– Witaj Uranio. Dawno się nie widzieliśmy.
- Dionizos! O, bogowie. Nie możesz…
- Mogę. Już to zrobiłem. – nagle dookoła nas zebrała się reszta mojej rodzinki.
- Czy to prawda? – zapytała moja matka – Jutro?
- Tak. – odrzekła cierpko Urania.
Ta nader ciekawa historia wydarzyła się wczoraj. Miło spędzone urodziny: staję przed radą Olimpijczyków. Ah, no i sam Dionizos nazwał mnie córką Afrodyty. Wspaniały komplement. Teraz to by mi się przydało bycie córką bogini piękności. Pytania retoryczne: „w co się ubrać?”, „co powiedzieć?”, „czy mogę kogoś walnąć?”. Niestety muzy zostawiły mnie samej sobie. Pozbierałam swoje rzeczy na wypadek gdybym rzeczywiście miała wylądować w tym Obozie. Dlaczego wcześniej o nim nie słyszałam? W sumie ta wiedza nigdy nie była mi potrzebna. Całkowicie się zaplątałam.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ailyn dnia Nie 15:34, 09 Sty 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Necklice
Pani mórz
Pani mórz



Dołączył: 28 Sty 2010
Posty: 3175
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Krk
Płeć: Annabeth

PostWysłany: Nie 15:57, 09 Sty 2011    Temat postu:

Fajne, zrobiło na mnie wrażenie. Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sophie
Miss Holmes
<b>Miss Holmes</b>



Dołączył: 13 Sie 2010
Posty: 2360
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Niemcy
Płeć: Annabeth

PostWysłany: Nie 20:18, 09 Sty 2011    Temat postu:

Boskie, ale to naprawdę boskie! Czekam na więcej i dodam, że masz bardzo przyjemny styl Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ailyn
Boy z hotelu Lotos
Boy z hotelu Lotos



Dołączył: 29 Wrz 2010
Posty: 309
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z odległych rubieży
Płeć: Annabeth

PostWysłany: Wto 17:34, 11 Sty 2011    Temat postu:

Dziękuję Wam Okazało się, że rozwijanie tematu idzie mi coraz lepiej, więc wrzucam kompletny drugi rozdział. Miałam dorzucić do działu 'twórczość literacka' moje wiersze, ale wpadłam na pomysł, że mogę je ewentualnie poupychać do wypowiedzi Apolla lub Astrei ;) Enjoy!

ROZDZIAŁ 2 „BOSKIE SPOTKANIA”

Terpsychora przyszła do mojego pokoju. Nadal nic nie mówiła. Nie dziwiłam się jej, też nie wiedziałam, co powiedzieć. Usiadła na moim łóżku, obok wybranego przeze mnie stroju na olimpijskie spotkanie. Spojrzała na starogrecką sukienkę i zaczęła się śmiać.
- Czy ty myślisz, że bogowie nadal chodzą w takich ubraniach? – była szczerze rozbawiona.
- A ubierają się normalnie? Tak jak Dionizos? Myślałam, że on tak przez alkohol…
- Upić boga wina? Niemożliwe. On zawsze był taki. Natomiast gdybyś zobaczyła Afrodytę…
- Niech zgadnę: hit mody na następny sezon?
- Dokładnie. – wstała i podeszła do mojej szafy. Wyjęła z niej błękitną sukienkę bez ramiączek.
- Mam to włożyć?
- Naturalnie. Delikatna i ładna. Kolor spodoba się Zeusowi i Posejdonowi.
- A co z resztą bogów? Hm.. Aresowi, Hadesowi i Hefajstosowi bardziej chyba przypadnie do gustu coś w kolorach płomieni.
- Masz rację skarbie. – zamyśliła się na chwilę – Jednak takie wyzywające ubranie zrobi na nich złe wrażenie. Musisz być uległa i często mówić komplementy, bez przesady oczywiście.
- Dobrze. – wzięłam od mamy sukienkę – Znalazłabyś mi jeszcze tą opaskę od cioci Uranii?
- Srebrna z gwiazdą, będzie świetnie pasować! Przebierz się już, bo musimy ułożyć ci jeszcze włosy.
Szybko ubrałam sukienkę i stanęłam przed lustrem. Ciemnoniebieski pas znajdujący się pod biustem zmienił kolor na srebrny. Teraz lepiej pasowała do butów, w których chciałam iść. Miałam nadzieję, że srebrne szpilki spodobają się Afrodycie. Zabrałam się za ubieranie butów, gdy moja matka wróciła z opaską. Stanęła nade mną i włożyła mi ją na głowę.
- Wyglądasz ślicznie. – powiedziała z dumą.
- Dziękuję. – wstałam i przejrzałam się w lustrze.
- Jeszcze tylko włosy i makijaż. Chodź, Kalliope nam pomoże.
Zaprowadziła mnie do pokoju cioci, która już przygotowała dla mnie krzesło, wielkie lustro i masę różnych dziwnych pojemników z perfumami, żelami, kremami itp. Zostałam posadzona na specjalnym miejscu w środku pokoju. Zamknęłam oczy i pozwoliłam, by muzy zajęły się moją głową. Kiedy już oznajmiły mi, że to koniec otworzyłam oczy. W lustrze przed sobą ujrzałam wysoką, ładną dziewczynę z czarnymi włosami opadającymi w postaci loków na ramiona i delikatnym, jakby morskim makijażem.
- O kurcze… - wykrztusiłam w końcu – Wyglądam idealnie! Dziękuję wam! – pobiegłam, uściskać muzy.
- To jeszcze nie koniec. Muszę ci jeszcze nałożyć trochę brokatu… - ciocia Kalliope naprawdę lubiła bawić się w makijażystkę. Kiedy już skończyła operować brokatem w żelu spryskała mnie porządna dawką perfum o zapachu truskawek.
- Teraz jest idealnie! – rzekła z dumą.
- Masz rację siostro, już chyba niczego więcej nie poprawimy.
- Jesteście kochane. – powiedziałam z uśmiechem.
- No, masz jeszcze chwilkę zanim Apollo po ciebie przyjedzie.
- Apollo? – zapytałam zdziwiona – Jak to?
- Astrea, nie możemy jechać z tobą. – teraz moja mama nagle zrobiła się smutna – Apollo zabierze cię na Olimp. Bądź gotowa, za chwilę odjeżdżacie.
Skinęłam głową i poszłam do swojego pokoju. Za oknem powoli zachodziło słońce. Widok z góry Parnas był niesamowity. Czułam, że już niedługo będę musiała opuścić to miejsce. Nagle zobaczyłam lecący w moim kierunku strumień światła. Zatrzymał się z hukiem przed domem. Czy to on? Zbiegłam po jasnych, marmurowych schodach do drzwi, które już były otwierane przez ciocię Polihymnię.
- Witajcie, kochane! – do domu wszedł młody, przystojny mężczyzna o jasnych włosach. Miał na sobie szorty i jasną, rozpiętą koszulę z krótkim rękawem, pod którą widać było idealnie rzeźbione mięśnie brzucha. Zatkało mnie na myśl, że tak wygląda mój ojciec. Schowałam się w salonie z sercem podchodzącym do gardła. Zastanawiałam się jak piękna musi być Afrodyta, skoro to był „tylko” Apollo. Chwila: ten pan „tylko” to mój ojciec… Nie mogłam sobie tego uświadomić. Kiedy ja ślęczałam przybita do ściany dookoła Apolla zebrały się moje ciotki i matka. Tłumaczyły mu coś szeptem.
- Astreo! – usłyszałam głos matki. Serce prawie wyskoczyło mi z piersi. Przełknęłam ślinę i ruszyłam w stronę Apolla. Nałożyłam na siebie maskę pewności i lekki uśmiech.
- Astreo, kochanie poznaj Apolla. – powiedziała ciocia Erato.
- Witam pana. – powiedziałam i skłoniłam się lekko. Kiedy spojrzałam ojcu w oczy poczułam, że cała moja pewność siebie topi się niczym lód na Saharze.
- Więc to ty jesteś moją córką! – wykrzyknął uradowany bóg i już szykował się, żeby mnie przytulić, gdy pomiędzy nas wskoczyła Kalliope.
- O nie, panie! Za długo ją stroiłyśmy, żebyś teraz wszystko zepsuł. – skarciła wesoło Apolla wskazując na mnie. Bóg gwizdnął cicho mierząc mnie wzrokiem.
- Widzę, że naprawdę się postarałyście. Moja córka, taka śliczna… Dziesiąta z muz… - rozmarzył się dumnie, podczas gdy mój uśmiech malał, a zakłopotanie rosło. – Aż mam ochotę ułożyć haiku:
Na Olimp Zeus wzywa
Prześliczną córkę mam ja
Najpiekniejszy z Olimpijczyków

- Lepiej będzie „Bóg najpiękniejszy” – wtrąciła Euterpe.
- Jak zwykle masz rację, kochana!
Na Olimp Zeus wzywa
Prześliczną córkę mam ja
Bóg najpiękniejszy!

- Dobrze, koniec tej pogawędki, jedźcie na Olimp, bo się spóźnicie! – Urania jak zwykle pilnowała czasu. Wypchnęła mnie razem z Apollem na zewnątrz.
- Powodzenia. – usłyszałam jeszcze szept matki zanim Apollo szarpnął mnie za rękę i pociągnął w stronę samochodu. Samochodu? Nie, to ciężko było nazwać samochodem. Wspaniały, błyszczący, śliczny, boski i cudny czerwony kabriolet, to dobre słowa. Od idealnie pięknego wozu biło naturalne ciepło, jakbym stała w promieniach słonecznych. Czułam, że się rozpływam. Z tego osłupienia wyrwał mnie dopiero Apollo otwierając drzwi i łagodnym gestem wskazując mi miejsce. Wsiadłam do samochodu, a zaraz po mnie bóg wskoczył na fotel kierowcy. Byłam dość spięta w towarzystwie taty. Wolałam nie myśleć, jaka będzie moja reakcja na widok innych greckich bogów. Powoli kabriolet ruszył i zaczęliśmy lecieć na Olimp.
- Słodziutka, nie stresuj się tak. Wyluzuj i będzie dobrze.
- Spróbuję. – mruknęłam i odetchnęłam głęboko. Tak, jest ok., będzie dobrze itp. Nie! Przecież ja chyba tam zemdleję przed WSZYSTKIMI bogami Olimpu!
- Skarbie, skarbie! Przyhamuj te negatywne myśli! Masz moją charyzmę, możesz nawet spróbować poderwać Posejdona w tej sukience! Już sobie wyobrażam jego minę na twój widok…
- Brata mojego dziadka?
- Fakt, to trochę głupio brzmi. No cóż, masz trochę zwariowaną rodzinkę. Czepiają się, bo nie jesteś herosem, tylko dzieckiem dwóch istot boskich: muzy i boga.
- W sensie, że jestem inna?
- Ująłbym to raczej słowem „wyjątkowa”. – posłał mi promienny uśmiech. Dosłownie. Jego zęby prawie mnie oślepiły. Nie miałam nic do powiedzenia, więc siedziałam cicho. Znowu zaczęły mnie napadać negatywne scenariusze zdarzeń.
- Czy mogliby mnie zesłać do tartaru? – zapytałam.
- Nie sądzę. To znaczy mogliby, władza bogów jest nieograniczona. Tak na przykład moja: jestem piękny, inteligentny, utalentowany… Ach, znów zamyśliłem się nad swoją idealną osobą… O czym to ja…?
- Mówił pan, że władza bogów jest nieograniczona…
- No, bo jest. Bogowie mogą wszystko aczkolwiek nie sądzę, że ześlą cie do tartaru. Nie popadajmy w panikę. Z resztą Hadesa nie będzie, bo on może się zjawiać na Olimpie tylko w przesilenie. A, jeszcze jedno: nie mów do mnie per „pan”, jestem przecież twoim ojcem!
- Dobrze, yy.. tato. – czułam się całkowicie głupio nazywając Apolla tatą.
- No, tak już lepiej. Teraz spokojnie, zamknij oczy i wyluzuj przy rytmach disco. – włożył do radia samochodowego jakąś płytę i od razu usłyszałam melodię piosenki „I will survive”. Niezłe wyczucie. Odprężyłabym się bardziej, gdyby nie łomoczące na pełną moc głośniki, ale i tak poczułam się lepiej. „ At first I was afraid I was petrified kept thinkin' I could never live without you by my side; But then I spent so many nights thinkin' how you did me wrong and I grew strong and I learned how to get along…” Bogowie, ależ to włazi w łeb! Sama nie wiedziałam, kiedy zaczęłam wyć razem z Glorią Gaynor. Po chwili zauważyłam, że Apollo razem ze mną próbuje przekrzyczeć głośniki. W tej chwili pomiędzy piosenkami oboje śmialiśmy się do rozpuku. Przyszedłby czas na odpowiedni komentarz, gdyby nie to, że następnym utworem na liście było „Y.M.C.A.”. Kolejne kilka minut wycia przerwało niespodziewane dotarcie na Olimp. Wjechaliśmy tam jakby „od góry”, nie za pomocą windy w Empire State Building, o której opowiadała mi ciocia Klio. W pewnym momencie Apollo zaparkował wóz przed schodami do największego budynku na całym Olimpie. Z głośników nadal tłukła się muzyka. Kiedy jednak Apollo wyjął kluczyki ze stacyjki odtwarzacz ucichł. Pomyślałam, że już wszyscy są pewni, kto nadjechał. Wspięliśmy się po marmurowych schodach i weszliśmy w progi wielkiej świątyni. W głównym pomieszczeniu stały trony bogów, aktualnie zajęte przez większość z nich. Jeden, należący do Hadesa był chwilowo pusty. Z dalszej odległości wszystko było zdatne do przyjęcia, jednak, gdy postawiłam pierwszy krok w sali tronowej zorientowałam się, ż jestem tak jakby ciut skurczona, albo ci bogowie są jakimiś gigantami. Każdy z nich miał ze 3 metry. Zaważyło to ostatecznie o moim nastroju, i wyznam szczerze, że szalka przechyliła się na stronę „zabierzcie mnie stąd!”. Moje przybycie wywołało ogólny pomruk. Po chwili zauważyłam, że stojący obok mnie Apollo tak jakby rośnie. Kiedy osiągnął wysokość podobną do reszty bogów usiadł na swoim miejscu. Wtedy zapanowała stu procentowa cisza. Nie zdawałam sobie sprawy, że wstrzymuję oddech dopóki nie zabrakło mi powietrza. Musiałam bardzo głośno odetchnąć, gdyż twarze wszystkich zwróciły się ku mnie.
- Proszę o spokój. – rozległ się donośny głos Zeusa. Miałam wrażenie, że podmuch wiatru niesie jego słowa po całej, ogromnej sali. – Zebraliśmy się tutaj w sprawie kolejnego problemu związanego z dzieckiem jednego z nas. – tu Gromowładny zrobił przerwę na złowrogie spojrzenie w stronę Apolla – Jest nim córka Apolla i jednej z muz, Terpsychory. Główne pytanie zebrania brzmi: co z nią zrobimy? Czy będziemy nadal tolerować tak nieodpowiedzialne zachowanie jak spłodzenie dziecka z zupełnie inną istota boską? To już trzeci raz. – dodał ciszej Zeus.
- Dajmy jej owsiankę! – rozległ się głos jednej z bogiń. Po szybkiej analizie jej wypowiedzi rozpoznałam, że była to Demeter.
- Droga ciociu, to było dość bezsensowne stwierdzenie. Każdy wie, że powinniśmy ją przyjąć do Łowczyń. – powiedziała Artemida. Łatwo było się domyślić, kto jest kim wśród bogów. Każdy z nich miał swoje „zboczenie zawodowe”.
- O, nie siostro! Moja córka nigdy nie będzie Łowczynią! – wypalił Apollo.
- Każdy z nas zaproponowałby cos innego. Wnoszę wniosek o wprowadzenie do obrad samego obiektu sporu. – Idealna mądrość, to musiała być Atena. Tylko, dlaczego ta mądrość oznaczała, że będę musiała się odezwać?
- Popieram. – wtrącił bóg siedzący obok Zeusa. Miał krzaczastą brodę, bermudy, a z tronu zwisała siatka rybacka. Posejdon, oczywiście.
- Przyjmuję wniosek. Niechże wystąpi córka Apolla i Terpsychory. – powiedział Zeus. Odetchnęłam głęboko. Uśmiechnęłam się delikatnie, poprawiłam sukienkę i pewnym krokiem wystąpiłam na środek sali. Następnie ukłoniłam się głęboko i z gracją. Nie doczekałam się żadnego powitania, więc zaczęłam pierwsza.
- Witam cię panie Zeusie oraz wszystkich Olimpijczyków. Jestem Astrea. – ukłoniłam się ponownie, tym razem delikatnie. Starałam się nie okazywać wszystkich nerwów, które targały mną w środku.
- Więc, Astreo, co chciałabyś robić w życiu? – przenikliwe oczy Ateny wbiły mi się prosto w gardło. Z tego powodu ciężko mi było mówić.
- Chciałabym zostać razem z moją rodziną, muzami, na Parnas.
- Ale czy masz jakiś dar, inny niż te, które ma każda z nich? – pytała Atena.
- Mam wszystkie z nich, ponieważ każda nauczyła mnie tego, co umiała. Na dodatek mam pewne zdolności w kierunkach będących atrybutami mojego ojca, Apolla. – opanowałam się wreszcie. Jakoś to szło, nie najgorzej. Niestety nie wiedziałam, dokąd zmierza tok myśli Ateny.
- Tak, rozumiem. Cóż, z tego jasno wynika, że nie jesteś potrzebna w orszaku swojego ojca. Masz w sobie wiele zdolności, jednak są one zbędne tam, gdzie posiadają je inni. – dobiła mnie. Poczułam, że już jestem martwa.
- Tak więc pozostaje jeszcze kwestia Łowczyń… - zaczęła Artemida, jednak ucichła pod złowrogim spojrzeniem Apolla.
- Zostawmy ją tu, na Olimpie. – zaczęła kolejna bogini. Była naprawdę olśniewająco piękna. Wóz Apolla przy niej wysiadał. – Jest taka słodka, chętnie bym ja przyjęła do siebie. – Jej głos był melodyjny i miły. Rozpoznałam w bogini Afrodytę. Jak podejrzewałam była nieziemsko piękna. Nie dałoby się jej porównać z żadną inną istotą na świecie.
- Rozważmy jeszcze inne propozycje. Hm… Na wojnę to ona się raczej nie nadaje, ale gdybym ją podszkolił… Kto wie? – ten bóg również nie stanowił dla mnie wyzwania. Płonące oczodoły, bitwa, przymilanie się Afrodycie. To był Ares.
- Ja wam mówię: owsianka i za płóg! Przysłuży się światu! – Demeter znowu miała napad idiotyzmu. Chyba, że ona tak zawsze…
- Siostro, może zrobiłabyś trochę owsianki dla swojego siostrzeńca Hefajstosa? Jestem pewna, że mój syn bardzo się ucieszy. – Hera mówiła łagodnym tonem, lecz jej zamiary były jasno określone. Nie miała już ochoty na dalsze wysłuchiwanie referatów o owsiance, więc postanowiła pozbyć się świrniętej siostry. Hefajstos, którego łatwo było poznać po osmolonych ubraniach, skrzywił się niemiłosiernie na myśl, ze będzie musiał zjeść owsiankę.
- Oczywiście, kochana, już biegnę, przygotujemy małemu Hefajstosikowi coś dobrego, taki silny chłopczyk powinien się dobrze odżywiać! – Demeter przyjęła propozycję z wielkim entuzjazmem i popędziła nie wiadomo gdzie z zamiarem przyrządzenia owsianki. Hera była bardzo usatysfakcjonowana, natomiast mina Hefajstosa przybrała jeszcze gorszy wyraz. Niezłe rodzinne konfrontacje.
- Wróćmy do tematu. Nikt nie poruszył dotychczas kwestii Obozu Herosów. – zaczął Hermes. Rozbawiły mnie te skrzydełka przy jego butach.
- Nie chcę widzieć tej dziewczyny w Obozie. – zaczął Dionizos – Od razu widać, że będą z nią kłopoty. Z resztą nie jest herosem, bo nie ma w niej krwi człowieka.
- W mojej kuźni i pracowni nie ma dla niej miejsca. – rzekł stanowczo Hefajstos.
- Ja ostatecznie mógłbym ją zabrać pod wodę… - powiedział Posejdon. Z jego wzroku wyczytałam, że podejrzenia Apolla były słuszne.
- Dobrze. – zaczął nareszcie Zeus – Według mnie powinniśmy ją zabrać z daleka od Olimpu. Pozostają więc opcje dołączenia do Posejdona i Obóz Herosów. Głosujemy?
- Najpierw zapytajmy ją samą gdzie woli pójść. – powiedziała Atena. Jak zwykle trafiła w sedno. Bogowie spojrzeli na mnie wyczekująco. Wolałabym ten Obóz, jednak nie chciałam obrazić Posejdona.
- Zdaję się na wolę bogów. – odpowiedziałam w końcu i ukłoniłam się.
- Ona jest wspaniała! Czy naprawdę nie mogłaby ze mną zostać? Proszę, chociaż na miesiąc. W wolnych chwilach Ares by się nią zajął. – zaczęła prosić Afrodyta. Zeus wyraźnie ją lubił, bo westchnął i zaczął mówić zrezygnowany.
- Dobrze, Afrodyto. Będziecie mieć ją z Aresem na tydzień przed wakacjami w każdym roku.
- To może te 3 tygodnie wcześniej spędziłaby na Parnas z muzami i ze mną? – zapytał Apollo.
- Nie powinniśmy jej odrywać od rodziny. Te muzy wychowywały ją przez 1500 lat, ona jest jedną z nich. – wtrąciła Atena.
- Dobrze, na to też się zgadzam. Miesiąc przed wakacjami, czyli czerwiec będziesz spędzała najpierw na Parnas, a potem z Afrodytą i Aresem.
- Jak już kombinujemy w ten deseń, to niech spędzi Maj ze mną pod wodą. – dorzucił Posejdon.
- Niech będzie. Tylko błagam was, niech nie sprawia kłopotów i żebym jej za często nie widział. Rozumiem, że resztę czasu spędzi w Obozie Herosów. Chejron będzie ją uczył w czasie roku szkolnego śmiertelników. Wakacje będzie spędzała jak normalny obozowicz. Postanowione. Czy wszyscy popierają? – Zeus wyraźnie miał dość całej sprawy. Odniosłam wrażenie, że jestem jakąś zabawką, którą dzieci wyrywają sobie co chwilę, aż rodzice przyjdą i ustalą grafik kto i kiedy może się nią bawić. Żaden z bogów nie wniósł zastrzeżeń.
- Skoro wszyscy się zgadzają, kończmy, bo bardzo się spieszę. – rzucił Hermes.
- Dobrze, obrady zakończone. – Zeus wstał – Astreo, wiesz już jak będziesz spędzała rok. W późniejszym czasie być może znajdzie się dla ciebie miejsce na górze Olimp. Teraz spędzisz ostatnie 2 dni czerwca z Afrodytą i Aresem. Potem wyruszysz do Obozu.
- Rozumiem. – skinęłam głową.
- Rozejdźmy się wreszcie. Mam nadal urlop. – mruknął Dionizos i wyparował. Po chwili podobnie uczynili inni bogowie. Ares przez chwilę rozmawiał z Afrodytą, a potem również zniknął. Pozostał tylko Apollo, Zeus i bogini miłości. Pożegnałam się z Gromowładnym i razem z dwójką najpiękniejszych bogów wyszłam z gigantycznej świątyni. Po drodze moi towarzysze zmaleli do normalnych rozmiarów.
- Czy mogłabym jeszcze wrócić na Parnas, żeby pożegnać się z muzami i zabrać swoje rzeczy? – zapytałam Afrodytę.
- Oczywiście, słodziutka, polecę tam razem z tobą i Apollem. – Afrodyta uśmiechnęła się do mnie – Tylko błagam cię, nie puszczaj już więcej tego disco. Wasze głosy wymieszane z muzyką było słychać nawet w świątyni.
- Niech będzie. Tak więc ruszajmy w drogę, dziewczyny.

Tym razem miejsce z przodu zajęła bogini, tymczasem ja rozsiadłam się z tyłu. Było mi tam tak wygodnie, że ośmieliłam się położyć i obserwować niebo nad nami. Bogowie zawzięcie dyskutowali o moim dalszym wychowaniu. Apollo zdążył pouczyć Afrodytę co do roli Aresa w moim życiu. Całkowicie sobie nie życzył, żebym stała się metalowcem, rokowcem czy tam punkówą, która lubi rozwalać wszystko co stanie jej na drodze lub odwrotnie: wymalowanym plastikiem. Byłam pewna, że odbędzie również rozmówkę z Posejdonem, by wyjaśnić mu, że nie zostanę syrenką ani jego żoną. Skumał wreszcie, że ma córkę od 1500 lat, więc teraz aż kipiał troską. Nie dziwiłam mu się. Miło, że moim ojcem był taki uczuciowy facet. Nie chciałabym natomiast być córką Demeter Już to sobie wyobrażam: „owsianka!”, „pług!”, „taczki z nawozem!”, „owsianka!”. Zeus też nie był ciekawym typem rodzica. Apollo był po prostu super. Szkoda, że będę mogła spędzać z nim i z muzami tylko 3 tygodnie w roku. Ciekawe jak długo będą mnie męczyć tym życiem na 5 minut tu, a na drugie 5 tam. Chciałabym spędzać czas w jednym miejscu. Z drugiej strony nauczę się ciekawych rzeczy przebywając z różnymi bogami… Moje rozmyślania przerwało dotarcie na Parnas. Ciocia Polihymnia siedziała w altanie przed domem i czekała na nasze przybycie. Pierwszą rzeczą, jaką zrobiła było zawołanie reszty muz. Kiedy wszystkie już się zebrały, Apollo właśnie zamykał drzwi kabrioletu. Podbiegłam natychmiast do mojej matki, żeby ją uściskać. Reszta muz zachowywała większą powagę, ze względu na obecność Afrodyty. Ta jednak tylko stała z boku i uśmiechała się delikatnie. Szepnęła słówko mojemu ojcu i oparła się o samochód. Apollo ruszył w naszą stronę i przywitał się z muzami.
- Hej kochane. Znacie już grafik Astrei? Maj z Posejdonem, 3 pierwsze tygodnie czerwca na Parnas, tydzień z Afrodytą i Aresem, a potem cały rok w Obozie Herosów. Całkowicie poplątane, ale taka wola tatusia. – odetchnął – Zeusowi zaczyna odbijać na starość. – dodał szeptem, co wywołało śmiech wśród dziesięciu muz.
- Chodźmy do pokoju Astrei, żeby pomóc się jej spakować. – powiedziała Klio. Ruszyłyśmy razem z Apollem do mojego pokoju. Mój nastrój pogorszył się ze względu konieczności pożegnania się z Parnasem. Naprawdę kochałam to miejsce skoro nie nudziło mnie przez 1500 lat. Nie miałam wiele do spakowania, ale każda z muz podarowała mi jeszcze coś od siebie. Wszystkie powstrzymywały płacz i kategorycznie zakazywały mi płaczu, bo jeszcze bym rozmazała tusz i zniszczyła makijaż. Uważały, że skoro jadę na 3 dni do Afrodyty, to musze wyglądać idealnie przez cały czas. Nawet nie spostrzegłam, kiedy ciocia Kalliope zdążyła mnie dopaść i poprawić fryzurę. Upięła moje poskręcane włosy kryształową spinką, która była równocześnie jej prezentem. Dostałam również książkę do historii, mapy nieba, flet, zbiór najlepszych komedii na DVD, naszyjnik w kształcie serca, płytę z moimi ulubionymi piosenkami w wersji karaoke i tradycyjną tragiczną maskę. Matka natomiast wręczyła mi laptopa w spiżowej obudowie. Jednak chyba najciekawszy prezent dostałam od Apolla. Sprezentował mi łuk, kołczan wypełniony strzałami i apteczkę. Broń była ukryta w złotym pierścieniu, na którym w blasku słońca można było odnaleźć starogrecki napis, który znaczył tyle, co „wypowiedz słowa”. Słowo „słowa” było hasłem, po którym łuk i kołczan pojawiały się w dłoni właściciela. Apteczka zawierająca różne interesujące i magiczne leki znajdowała się w bransoletce. Długo dziękowałam mojej kochanej rodzinie za ich prezenty. Najtrudniej było mi się rozstać z matką, ale to chyba oczywiste. Urania jak zwykle nalegała, by się pośpieszyć, co popierała dodatkowym argumentem w postaci czekającej na zewnątrz Afrodyty. Gdy już skończyły się pożegnania i wyszliśmy z domu poczułam, że naprawdę będę tęsknić za tym miejscem i za muzami. Wsiadłam do wozu ojca razem z Afrodytą. Odwróciłam się do muz i patrzyłam jak ciężko im powstrzymać łzy. Czułam się tak samo jak one. Pomachałam im ostatni raz i odwróciłam twarz, żeby się nie rozpłakać. W tym samym momencie Apollo ruszył ku Olimpowi.

Kiedy dotarliśmy na miejsce Afrodyta wybłagała u mojego ojca, żebym zamieszkała razem z nią. W efekcie wprowadziłam się razem z walizką i plecakiem do wielkiego domu utrzymanego w odcieniach czerwieni. Nie było to zwykłe miejsce. Czułam się jakbym była w świątyni. Afrodyta przygotowała dla mnie osobny pokój. Pożegnałam się z Apollem i zostałam sama z boginią miłości.
- Astreo, odłożyłaś już walizki? – usłyszałam melodyjny głos bogini.
- Tak, proszę pani. – odpowiedziałam. W tym momencie Afrodyta wparowała do pokoju.
- Kotku, musimy się wybrać na zakupy. Zmienimy troszeczkę te morskie kolory na coś cieplejszego, co ty na to?
- Dziękuję, to naprawdę świetnie.
- Och, tak się cieszę, że tu jesteś. Zawsze marzyłam, żeby zapoznać się bliżej z córką Apolla. Wszystkie jesteście takie śliczne, ale często zapominacie o wyglądzie. Na przykład teraz: twoja kreacja pokazuje naprawdę piękną dziewczynę. Zakładam, że nie często się tak ubierasz, prawda?
- Skąd pani wie? – uśmiechnęłam się.
- Drogie dziecko, lata praktyki. – bogini odwzajemniła mój uśmiech – No, zbieraj się, czekam na dole.
- Dobrze.
Poukładałam jakoś moje rzeczy, część jednak zostawiłam w walizce z myślą, że przecież i tak wyjeżdżam za niedługo. Po chwili zeszłam na dół do czekającej na mnie bogini. Afrodyta zdążyła już zmienić cały swój strój, makijaż i fryzurę. Zastanawiałabym się miesiącami jak ona to robi, gdyby nie fakt, że była boginią. Poprowadziła do jednego ze sklepów na Olimpie. Praktycznie był tam tylko jeden sklep z odzieżą produkowaną przez różne stwory, o których wolałam nie wiedzieć. Afrodyta znała dokładnie schemat budynku, więc od razu poprowadziła mnie do działu z ubraniami w moim rozmiarze.
- Dobrze, więc co ci się przyda w Obozie? Zastanówmy się. Spotkasz tam na pewno moje córki i synów. – mrugnęła do mnie przyjaźnie – Ale co by tu… Wiem. Sukienki, legginsy, tuniki, jeansy, trampki, szpilki, koszulki… O tak, najlepiej w zielonym kolorze! – biegała dookoła z niesamowitą prędkością. Wkrótce przyszła do mnie ze stertą ubrań i kazała iść do przymierzalni. Po krótkim pokazie mody wybrała to, w czym było mi najlepiej. Następnie przez dobrą godzinę szukała apaszki i butów pasujących do jej sukienki na jakiś bal. Doradzałam jej w wyborze jak tylko mogłam najlepiej. W końcu bogini zapłaciła za ubrania i wyszłyśmy na zewnątrz. Do domu bogini nie było wcale daleko, więc zaniosłyśmy tam ciuchy. Zastanawiałyśmy się jeszcze chwilę na wybraniem się na jakąś imprezę, jednak Afrodyta stwierdziła jednoznacznie, że musze być strasznie zmęczona dzisiejszym dniem. Po szybkim prysznicu położyłam się spać. Dookoła czułam zapach róż, których płatki były dosłownie wszędzie w domu bogini. Zasnęłam natychmiast i z błogą nadzieją na lepsze jutro.

PS nie znam się kompletnie na haiku, więc jakby co to bardzo przepraszam :)

S.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sophie
Miss Holmes
<b>Miss Holmes</b>



Dołączył: 13 Sie 2010
Posty: 2360
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Niemcy
Płeć: Annabeth

PostWysłany: Pią 16:38, 14 Sty 2011    Temat postu:

Błędów nie wychwyciłam, ale też szczególnie nie szukałam ;D Owianka rządzi! Podoba mi się :) Czekam na więcej, a haiku jest ok ;D

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ailyn
Boy z hotelu Lotos
Boy z hotelu Lotos



Dołączył: 29 Wrz 2010
Posty: 309
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z odległych rubieży
Płeć: Annabeth

PostWysłany: Wto 19:08, 18 Sty 2011    Temat postu:

Cieszę się, że Ci sie podoba, Sophie, ale mam mały problem. Otóż zabrałam się poważniej za to opowiadanie, mam tego (NARAZIE) ok. 45 stron w wordzie.. :/ Jest sens wrzucać tak wielkie posty tutaj na forum?

btw., narysowałam dziś Astreę, z aparatu wychodzi jednak lepszą jakość niż zmojego skanera Very Happy



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sophie
Miss Holmes
<b>Miss Holmes</b>



Dołączył: 13 Sie 2010
Posty: 2360
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Niemcy
Płeć: Annabeth

PostWysłany: Wto 20:46, 18 Sty 2011    Temat postu:

o.o
45 stron? WOW, ja tak nie potrafię. No i nie wspominając o czasie ;D Ale mogłabyś mi wysłać na e-maila [robi słodkie oczka]. Czy jest sens, to musisz sobie sama odpowiedzieć. A rysunek fajny, najbardziej mi się oczy podobają :)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ailyn
Boy z hotelu Lotos
Boy z hotelu Lotos



Dołączył: 29 Wrz 2010
Posty: 309
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z odległych rubieży
Płeć: Annabeth

PostWysłany: Wto 21:08, 18 Sty 2011    Temat postu:

Tak jakoś wyszło, że wszyscy z mojego otoczenia sie za to załapali i dręczą mnie, żeby pisać więcej :) siedzę ostatnio do 12 w nocy, nie robię zadań itp. ;] a siostra i tak "ty sie uczysz na niemiecki zamiast pisać!!"
Oczywiście, że Ci wyślę całość ;)
Myślę, że zrobię tak: narazie wrzucę jeszcze trzeci rozdział, a jak ktoś będzie chciał wiecej, to piszcie tu albo na PW ;]
Skoro jeszcze tak tu wcześnie to z akcji mogę zdradzić, że będzie dwóch chłopaków, syn Posejdona i Hadesa, słynna trójka, czyli powrót Percy'ego, Annabeth i Rachel... No i oczywiście misja. Dobra, rozpisałam się za bardzo^^ Miłego czytania.



ROZDZIAŁ 3 „JEDEN DZIEŃ Z ŻYCIA OLIMPU”
Obudziło mnie stukanie talerzy gdzieś na dole. Podświadomie myślałam, że to muzy szykują śniadanie. Szybko jednak zorientowałam się gdzie jestem. Róże w moim pokoju pachniały tak samo mocno jak poprzedniego dnia. Zastanawiałam się, co ubrać na śniadanie z Afrodytą. Powinnam włożyć coś ładnego, w przeciwnym wypadku bogini przez następną godzinę mogłaby wybierać mi odpowiedni strój. Chwila konsternacji i już miałam na sobie czarną tunikę i jeansy. Wiedziona odgłosami śniadania zeszłam na parter i usiadłam przy stole z Afrodytą.
- Witaj, skarbie, czekałam na ciebie. – uśmiechnęła się i zmierzyła wzrokiem mój strój. Chyba uznała, że jest dobry skoro nic nie powiedziała. Sama wyglądała jak księżniczka: zwiewna, biała sukienka, lekko rude włosy tylko miejscami opadające na ramiona. Zaraz, czy wczoraj jej włosy nie były koloru blond?
- Dzień dobry pani. – skinęłam głową i zabrałam się za jedzenie. Oczywiście szwedzki stół nie był najgorszą z możliwych opcji. Przez dobrą chwilę szukałam wzrokiem czegoś normalniejszego niż krewetki i ośmiornice. Nie rozmawiałyśmy dużo z boginią. Byłam ciekawa, jakie rozrywki wymyśliła na dzisiaj. Miałam nadzieję, że nie będziemy znowu chodzić po sklepach. Cóż, okazało się, że Afrodyta uznała mój pierwszy dzień na Olimpie za idealną porę na odwiedzenie Aresa. Najpierw jednak musiała poprawić mój wygląd Spędziłyśmy więc trochę czasu na różnych zabiegach, po których znowu mogłabym stanąć przed radą Olimpijczyków. Na szczęście zdołałam przekonać boginię, że nie powinnam ubierać butów na obcasie, skoro ,teoretycznie rzecz biorąc, powinnam zająć się fechtunkiem. Następnie ruszyłyśmy do domku Aresa. Okazało się, że bóg wojny ma zamiast ogrodu w pełni wyposażoną arenę do ćwiczeń. Powitał nas spokojnie. Afrodyta, oczywiście, rzuciła mu się na szyję i natychmiast zaczęli szeptać między sobą.
- Astreo, podejdź tu. – zawołał mnie Ares – Czy masz ze sobą jakąś broń? – zapytał dość łagodnie. Byłam pewna, że zachowywał się tak przez obecność Afrodyty.
- Mam łuk. – odpowiedziałam niepewnie.
- Łuk? Zapewne od ojca. – mruknął zrezygnowany – Poczekajcie tu chwilkę, zaraz przyniosę coś odpowiedniejszego do walki. – powiedział z prawie-uśmiechem. Byłam zaskoczona jak miłość może złagodzić charakterek takiego wojownika. Po paru chwilach wrócił z dwoma mieczami w rękach. Jeden z nich był większy i zapewne jeszcze bardziej ciężki.
- Który ci się bardziej podoba, Astreo? – zachichotała Afrodyta.
- Są wykonane z niebiańskiego spiżu. Ten jest dwuręczny. – powiedział podając mi do ręki jeden z mieczy. Był cięższy niż się spodziewałam, więc natychmiast jego koniec wylądował na ziemi.
- Ten jest trochę ciężki… - powiedziałam usiłując podnieść miecz. Ares wyrwał mi go z rąk.
- W takim razie półtoraręczny będzie dla ciebie lepszy. – podał mi drugi miecz. Ten był lżejszy i wygodniej leżał mi w dłoni.
- Jakież to wspaniałe, córka Apollina trzyma swój pierwszy miecz! – wykrzyknęła radośnie Afrodyta – Jesteś kochany. – dodała ciszej kierując swoje słowa do Aresa.
- Mogę go zatrzymać? – zapytałam słysząc słowa bogini.
- Oczywiście. – rzucił Ares. Drugi z mieczy dosłownie przerzucił nad głową. Broń zniknęła jednak zanim doleciała gdziekolwiek. W dłoni boga pojawił się jednak nowy miecz, wykonany z jakiegoś ciemnego stopu. Na klindze widniały rzeźbione płomienie, podobne do tych, które zastępowały oczy Aresa. – Teraz możesz zacząć trening.- kiwnęłam głową potakująco i czekałam na polecenia boga. Ten jednak stanął przede mną bez słowa i zaczął atakować. Zadawał mi prawie mordercze ciosy, więc starałam się uciekać przed nimi jak najdalej. W końcu jednak musiałam zablokować jeden z nich. Prawie się ugięłam pod wpływem siły Aresa. W końcu bóg ustąpił.
- Dobrze. W unikach postaraj się poruszać bardziej płynnie, nie musisz wykonywać sztywnych ruchów. Szybko i lekko. Możesz również trochę ugiąć nogi, będzie ci łatwiej. A, i jeszcze jedno: uwierz w swoją siłę. Teraz powtórzmy walkę jeszcze raz. – tłumaczył Ares. Potem przystąpiliśmy do walki. Poprawiał moje ruchy jeszcze przez chwilę, aż doszedł do wniosku, że zapamiętałam pierwszą lekcję. Cały czas wydawało mi się, że walczymy naprawdę, a nie tylko ćwiczymy. Nie pokazał mi ani jednego słynnego pchnięcia czy czegoś takiego. Teoria zupełnie się dla niego nie liczyła – wyznawał praktykę. Przyznam, że podobał mi się ten sposób nauczania. Pozwalał, bym sama dochodziła do wyboru najlepszego sposobu blokady ciosu, tnąc cały czas w ten sam sposób. Co chwilę dodawał słówka typu „dobrze” lub „źle”. Na początku czułam się dobrze, jednak po jakimś czasie opuściły mnie siły. Coraz trudniej było mi trenować. Ares natomiast był wspaniałym szermierzem. Każdy jego ruch ukazywał pełnię precyzji i finezji, poruszał się tak jakby… tańczył. Nagle słowo „taniec” zaczęło się odbijać echem po odmętach mojej głowy. Przyszło mi na myśl, że mogłabym spróbować kilku figur tanecznych do upłynnienia moich ruchów. Przegrzebałam wszystkie zakamarki umysłu, by wydostać z nich odpowiednie kroki. Ares jednak przystanął na chwilę, by przekazać mi chyba jedyną rzecz z teorii.
- Skup się na mojej ręce. – potrząsnął dłonią, w której trzymał miecz – Podziel sobie w myślach ciało przeciwnika na 6 sfer: lewa i prawa ręka, lewa i prawa noga, głowa oraz plecy. Przed walką powinnaś się zorientować, której z tych części wróg nie wykorzystuje, lub przeciwnie, której potrzebuje najbardziej. Pomoże ci to określić strategię walki. – kiedy skończył ponownie przystąpiliśmy do walki. Tym razem skupiłam się na jego prawej ręce. Podejrzewałam jednak, że gdyby chciał, mógłby równie dobrze walczyć lewą ręką. Wydobyłam z siebie tą odrobinę siły pozwalającą na wykonanie ataku. Zebrałam się w sobie i zamiast zablokować cios Aresa obróciłam się jakbym tańczyła, co skończyło się wylądowaniem za plecami boga. Szybko i delikatnie położyłam miecz na jego karku. Wywołało to brawa u Afrodyty, która nas oglądała. Ares uśmiechnął się z satysfakcją.
- Brawo, córko Terpsychory. – powiedział do mnie.
- Tak, to było świetne, Astreo! Masz ogromny potencjał. – Afrodyta podeszła do nas z promiennym uśmiechem.
- Dziękuję bardzo. Pan Ares jest najlepszym szermierzem, jakiego kiedykolwiek widziałam. Cieszę się, że mogłam się czegoś nauczyć od samego ojca walki. – powiedziałam słodkim, lecz uległym tonem i skłoniłam się lekko.
- O tak, ma rację. Jesteś niepowtarzalny. – Afrodyta objęła Aresa i patrzyła mu uwodzicielsko w oczy. Nagle w myslach zobaczyłam Hefajstosa wypytującego mnie, co porabiałam u jego żony. Ze strony Aresa obawa o tej samej podstawie oznaczała, że mogę coś wygadać innym bogom. Postanowił więc, słusznie, szepnąć słówko bogini i dosłownie zdjąć ją z siebie.
- Dziękuję bardzo za takie komplementy, jednak obawiam się, ze na tym zakończy się nasze tegoroczne spotkanie. – skłonił mi się lekko i pożegnał dość czule z Afrodytą. Następnie razem z boginią ruszyłyśmy w stronę restauracji. Nawet nie zauważyłam kiedy wybiło południe, tak dobrze czułam się trenując z Aresem. Miecz, który od niego dostałam, zaraz po walce pojawił się wkrótce w postaci tatuażu na moim lewym ramieniu. Był to mały, czarny cień smoka. Spodobał mi się, lecz Afrodyta zaczęła coś marudzić, że nie pasuje do mojej osobowości. Szczerze mówiąc dopiero podczas obiadu odkryłam, jaka jest nudna. Potrafiła gadać godzinami na tematy mody i urody. Zaczęłam się obawiać perspektywy spotkania z jej dziećmi w Obozie. Bogini zapewniła mnie sumiennie, że powiadomi swoje potomstwo o mnie, abym już na wstępie mogła się z nimi lepiej dogadać. Kiedy już skończyłyśmy jeść Afrodyta uznała, że teraz musi mi dać kilka lekcji z zakresu swojej specjalności. Bardzo jej zależało na tym, by zrobić ze mnie wiecznie piękną i modna dziewczynę. Nie mogłam się oczywiście nie zgodzić. Do samego wieczora wpajała mi nauki o sposobie poruszania się (chciała zredukować taneczny krok pozostawić jedynie czystą grację, jak to zgrabnie ujęła) i technikach makijażu. Na te dwie kwestie zmarnowała ostatnie chwile na Olimpie. Kiedy kładłam się spać byłam już spakowana i w pełni przygotowana do porannej podróży. Zaczęły mnie dręczyć pytania w stylu „jak to będzie?”, „kto mnie odwiezie?”, „mogę kogoś walnąć?” i „lepszy jest budyń czekoladowy czy waniliowy?”. Oczywiście nie wiedziałam jak na nie odpowiedzieć, ani kogo mogłabym ewentualnie wypytać. Nagle moją głowę rozdarł głos:
- Miłych snów, córeczko. – ze zdziwienia prawie podskoczyłam. Tata? Jak on to… Po chwili już próbowałam „wysłać mu moje myśli”.
- Tato, a jak będzie wyglądał jutrzejszy dzień? Trochę się denerwuję…- Nie przejmuj się niczym. Wszystko będzie dobrze. A teraz śpij, kochanie.
Niezbyt pokrzepiły mnie jego słowa. Bałam się zawierzyć wszystko bogom, którzy w mojej opinii, chociażby ze względu na swoje specjalizacje (czyt. obsesje), powinni przynajmniej na trochę pozostać pod obserwacją psychiatry. Zaczęłam rozmyślać nad wyglądem tego całego Obozu Herosów.
- Śpij już, bo zawołam Morfeusza! – usłyszałam żartobliwy i jednocześnie odrobinę karcący głos Apolla.
- Dobrze, tato, już śpię. Dobranoc. – odpowiedziałam mu i w tej samej chwili zmorzył mnie sen.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ailyn dnia Wto 21:11, 18 Sty 2011, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sophie
Miss Holmes
<b>Miss Holmes</b>



Dołączył: 13 Sie 2010
Posty: 2360
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Niemcy
Płeć: Annabeth

PostWysłany: Wto 12:03, 08 Lut 2011    Temat postu:

Wreszcie udało mi się usiąść Very Happy Podoba mi się twój styl, jest płynny. Błędy nie rzucały mi się w oczy. Według mnie 'za dobrze' przedstawiłaś Aresa. Dla mnie był mniej miły ;p
Cytat:
„mogę kogoś walnąć?” i „lepszy jest budyń czekoladowy czy waniliowy?”. Oczywiście nie wiedziałam jak na nie odpowiedzieć.

Rozwaliło mnie to xd Biorę się za czytanie pliku, który mi przesłałaś ;D


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ailyn
Boy z hotelu Lotos
Boy z hotelu Lotos



Dołączył: 29 Wrz 2010
Posty: 309
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z odległych rubieży
Płeć: Annabeth

PostWysłany: Nie 19:37, 13 Lut 2011    Temat postu:

Wiem, ale wtedy jeszcze nie przeczytałam Złodzieja, teraz też mi się wydaje taki zbyt milusi xD Cóż, możemy to przypisać wpływowi naszej słodkiej Afro Very Happy
Kurde, miałam to na feriach skończyć, a sie okazuje, ze już ferie skończone ;/ Będę dalej pisała na matmie xD Jak skończę 22 rozdział, to ci prześlę, Soph :)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sophie
Miss Holmes
<b>Miss Holmes</b>



Dołączył: 13 Sie 2010
Posty: 2360
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Niemcy
Płeć: Annabeth

PostWysłany: Wto 21:42, 15 Lut 2011    Temat postu:

Będę czekać Very Happy I napiszę, którego chłopca 'wolę' niedługo ;D

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Doti
Przypalona Ambrozja
Przypalona Ambrozja



Dołączył: 07 Sty 2011
Posty: 37
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Annabeth

PostWysłany: Nie 21:32, 20 Mar 2011    Temat postu:

Cudowne! Kilka literówek, ale reszta ok. Kiedy cd?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ailyn
Boy z hotelu Lotos
Boy z hotelu Lotos



Dołączył: 29 Wrz 2010
Posty: 309
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z odległych rubieży
Płeć: Annabeth

PostWysłany: Pon 21:05, 21 Mar 2011    Temat postu:

Nie będę wrzucała cd na forum, bo to już za dużo ;) Jeśli chcesz mogę Ci wysłać dalsze rozdziały na PW :)

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Voyt
Aresowa skarpeta
Aresowa skarpeta



Dołączył: 04 Mar 2011
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: yyy... no ten tego... kurde, nie wiem!
Płeć: Percy

PostWysłany: Śro 19:42, 23 Mar 2011    Temat postu:

Wstaw na jakąś stronkę, np. na wrzutę i podaj link, tak chyba będzie najwygodniej, ja też chciałbym przeczytać cd.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
księzycowa
Przypalona Ambrozja
Przypalona Ambrozja



Dołączył: 08 Cze 2011
Posty: 36
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: BDG TEAM
Płeć: Annabeth

PostWysłany: Pon 14:33, 04 Lip 2011    Temat postu:

O ! A ja jeśli by można prosić proszę o cd na PW jeśli możesz ailyn

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eveleine
Boy z hotelu Lotos
Boy z hotelu Lotos



Dołączył: 04 Mar 2010
Posty: 276
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polska
Płeć: Annabeth

PostWysłany: Pon 19:07, 04 Lip 2011    Temat postu:

Ej, no! Dlaczego nie chcesz tu umieszczać ciągu dalszego? Sad Opowiadanie jest NAPRAWDĘ świetne, a jeśli nic nie dodasz to w końcu zostanie przeniesione do Tartaru.
ailyn, wklej ciąg dalszy Very Happy A jak nie to oczekuj niedługo ode mnie pmki Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ailyn
Boy z hotelu Lotos
Boy z hotelu Lotos



Dołączył: 29 Wrz 2010
Posty: 309
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z odległych rubieży
Płeć: Annabeth

PostWysłany: Pon 23:07, 04 Lip 2011    Temat postu:

bry:) wskoczyłam na moment, po dawnym wyskoku, przy okazji przepraszam za nieobecności, chyba tego nie poprawię.. i wgl
Eveleine, nie chcę tu wrzucać całosci, bo wyszło mi ok.80 stron a4 w wordzie;)
natomiast do doczytania całości zapraszam, trzeba tylko ściągnąć plik [link widoczny dla zalogowanych]
(jakby coś nie działało, piszczie)
ostrzegam, że przynajmniej połowa jest niekanoniczna i niezgodna z serią o Percym (a tym bardziej z nowymi Herosami, bo nie miałam wtedy o nich zielonego pojęcia), co wynika z mojej niewiedzy i zapominalstwa:) mam nadzieję, ze te wszystkie błędy zostaną mi wybaczone i wgl, bo naprawdę kocham was wszystkich i dzięki za zainteresowanie.. dobra, koniec wzruszenia!
dla tych, co dotrwali do końca mej zaiste pięknej przemowy: hasło do archiwum to "argo" Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nike126
Kryzys Tantala
Kryzys Tantala



Dołączył: 07 Maj 2011
Posty: 540
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Olimp
Płeć: Annabeth

PostWysłany: Wto 14:17, 05 Lip 2011    Temat postu:

Dziewczyno, to jest świetne! Fantastic Razz

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum PercyJackson.fora.pl Strona Główna -> Fan Fiction Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Forum.
Regulamin