Forum PercyJackson.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Trzecia gwiazda

 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum PercyJackson.fora.pl Strona Główna -> Tartar / Porzucone ff
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Demetria
Zezowaty Cyklop
Zezowaty Cyklop



Dołączył: 08 Sie 2010
Posty: 218
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław team
Płeć: Annabeth

PostWysłany: Śro 19:25, 11 Sie 2010    Temat postu: Trzecia gwiazda

Proszono mnie kiedyś o ocenę takiego czegoś. I teraz pomyślałam o Was - zawsze to więcej komentarzy Razz Także jak Wam się chce to czytać to zapraszam i proszę o wyrażanie zdania (koleżanka z roku usiłuje napisać (znowu) książkę )

Oto fragment :

PROLOG

Błysnęło. Nad morzem zbierała się burza, która niebawem miała dotrzeć na tak radosną do niedawna polanę. Zresztą to było bez znaczenia - łąka już była ciemna. Ciepłe i jasne słońce gdzieś zniknęło pod ciężką płachtą cienia. Wszyscy w milczeniu i napięciu wpatrywali się w horyzont, gdzie pojawiały się pierwsze postacie. Byli daleko, ale już rozsiewali złowrogie ciemności. Irmina wiedziała że tym razem nie odejdą. Odkryli swój błąd i nie mają zamiaru go popełniać po raz kolejny. Siedząc ukryta w jednej z komnat nie musiała nic widzieć - całą sobą czuła szydercze uśmiechy Zła. Nie zawahali się ani na chwilę powoli, ale stanowczo zbliżając się do zamku. Obrońców było tak mało... Nie mieli szans utrzymać się zbyt długo. Rycerze Ciemności rozproszą ich szybko, a potem przyjdą osiągnąć wreszcie swój cel, którym było zniszczenie swojej odwiecznej przeszkody... Przyjdą po nią...

ROZDZIAŁ I - Misja

Nad Alanyą jak zwykle rozbłysło słońce. Właściwie to prawie nigdy tu nie padało, a przyroda ciągle radowała oczy swoimi barwami. Jakby magia ukryta głęboko w niezdobytym zamku spływała i na nią, bo tak naprawdę w żadnym innym miejscu na świecie nikt nigdy nie widział jej tak zdrowej, kolorowej i chętnej do życia jak tu. Tego poranka trawę jak zwykle pokrywała rosa, delikatnie szumiały drzewa. Kolejny, spokojny dzień w Alanyi. Jednak spoglądającemu na ten uroczy obrazek Jasonowi daleko było do spokoju. Stał w jednym z przepastnych korytarzy pałacu Dormirinów i spoglądał przez okno, ale jego myśli nie były obecne na słonecznych łąkach alańskich. Nerwowo zaciskał pięści wspominając wczorajsze wieczorne polecenie Generała - miał dzisiaj z samego rana stawić się u niego w gabinecie, gdyż ten chce z nim porozmawiać. „Porozmawiać?” - zastanawiał się dwudziestopięcioletni Starszy Gwardian Jason Peterick. Generał nigdy z nikim tak po prostu nie rozmawiał. Wymiana zdań z nim polegała na rzuceniu rozkazu do jednej ze stron (najczęściej do Jasona – drugiej po nim osoby) i oczekiwania od tejże strony odpowiedzi: „tak jest!”. „O, przepraszam!” - pomyślał z sarkazmem - „Co miesiąc to ja więcej mówię gdy składam raport z działań Gwardianów”. I wczoraj właśnie był ten wieczór składania raportu. Jason wysłuchał jak zwykle poleceń na kolejny dzień, rzucił oczekiwane „tak jest!” i już chciał odejść, gdy Generał rozkazał stawić się z samego rana na rozmowę. „O co chodzi?” - wciąż pytał sam siebie Starszy Gwardian Peterick. Nagle go olśniło.
- No tak! - krzyknął znienacka. Zaczął się domyślać. Zapewne stary Generał nareszcie rezygnuje ze stanowiska by odejść na zasłużoną emeryturę. Nie byłoby w tym nic dziwnego. Przywódca Gwardianów i jednocześnie Zastępca Władców Generał Thomas Leen miał już sześćdziesiąt pięć lat. Należał mu się odpoczynek, ale on za wszelką cenę nie chciał odejść wciąż bojąc się ataku na zamek Dormirinów – obecną siedzibę Gwardianów Snów i miejsce przechowywania całej magii potrzebnej do istnienia Alanyi, ostatniej magicznej krainy na świecie. Uważał, że atak nadejdzie niebawem, a nie ma czasu na szkolenie nowego Generała.
- Może nareszcie staruszek poszedł po rozum – mruknął do siebie Jason, po czym rozluźnił się i uśmiechnął do siebie. Zapewne Generał Thomas chce mu to powiedzieć przed oficjalnym odejściem i dać jakieś wskazówki. Bo to, że teraz Jason zostanie nowym przywódcą nie podlegało dyskusji – mimo młodego wieku był najbardziej wykwalifikowanym i doświadczonym z nich, a do tego miał najwyższy stopień zaraz po Generale. Był jego swoistym zastępcą, znał wiele szczegółów nie przeznaczonych dla uszu reszty żołnierzy. Peterick wziął głęboki oddech, by opanować nerwy i wyszczerzył zęby. Już wyobrażał sobie po ogłoszeniu tej nowiny pozostałym: oczywiście będzie udawał zaskoczonego, bo jakby inaczej? Ale mimo „szoku” dzielnie przyjmie stanowisko i złotą koronę Zastępcy, a potem zasiądzie na cudownym, złoconym tronie i rozpocznie rządy. Ach, ileż zmian będzie musiał wprowadzić! Z lubością wpatrywał się teraz w stojące już wysoko słońce i oddawał się marzeniom. Z zamyślenia wyrwały go czyjeś szybkie kroki, które najpierw zadudniły w korytarzu a później raptownie ucichły. Kątem oka dostrzegł chłopaka o czarnych, krótkich włosach i ciemnobrązowych oczach – takich samych jak jego. Był niższy od niego, ale równie dobrze zbudowany. Jason rozpoznał w postaci swojego młodszego brata Alexa, swoje „gorsze” lustrzane odbicie, jak po cichu o chłopaku mówiono w zamku. Rzeczywiście, byli bardzo podobni, jednak to Jason zawsze górował – był wyższy, bardziej umięśniony, nieco inteligentniejszy, bardziej obowiązkowy, wyższy rangą no i starszy... Alex był „tylko” Młodszym Gwardianem, co w hierarchii oznaczało drugi od końca. Młody Peterick zdawał sobie sprawę, że pokrywa go cień brata jednak nigdy się na to nie skarżył. Wprost przeciwnie – podziwiał go, nigdy nie sprzeciwiał się jego decyzjom i szanował jako swojego dowódcę. Teraz również stał wyprężony na baczność widząc w Jasonie najpierw Starszego Gwardiana a potem swojego brata.
- Spocznij – rzucił od niechcenia Jason nadal tępo wpatrując się w okno. Alex natychmiast się rozluźnił i podszedł do brata.
- Cześć, Jason! - zawołał wesoło – Już na nogach? Jeszcze wcześnie. Nie możesz spać?
- A ty to niby co? - spytał patrząc na Alexa. Był już kompletnie ubrany w swój mundur, na który składała się ciemnoszara koszulka z długim rękawem, czarne spodnie i czarna niezapinana szata czarodziejska. Wzdłuż jej lewego rękawa biegła śnieżnobiała belka, która zdobiła również rękaw koszulki. Po prawej stronie błyszczała wyszyta złota korona z trzema srebrnymi gwiazdami nad sobą i dwoma skrzyżowanymi mieczami poniżej - herb Dormirinów.
- Gdybym mógł to najchętniej przez najbliższe dwie godziny nie ruszyłbym się z łóżka, ale Debbie źle się czuje i poprosiła mnie, żebym ją dzisiaj wyręczył w pobudce i porannym obchodzie. Powiedziała, żebyś się nie denerwował, bo to zwykły ból głowy i do obiadu jej przejdzie, więc później już przejmie Rekrutów. A właśnie... Jason, może dasz jej wreszcie jakieś poważne zadanie zamiast niańczenia dzieci co? Jest tak samo dobra jak ja, mogłaby przejąć trochę treningów ode mnie no i zacząć się uczyć... W końcu też jest Młodszym Gwardianem, a umie tyle co Szeregowy, bo ciągle opiekuje się dzieciakami...
- Trudno! - przerwał Jason – Na razie nie ma komu przydzielić opieki nad Rekrutami, a ona niech nie narzeka tylko robi to co do niej należy. A to, że nie umie nic więcej... To już nie moja wina. To w jej kwestii jest się dokształcić, skoro wie, że na rangę Młodszego jeszcze nie zasługuje. Tak, tak Alex! - potwierdził widząc jak brat się mimowolnie skrzywił - Według mnie nadal powinna być Szeregowym, bo jej wiadomości są delikatnie mówiąc ograniczone. No ale Thomas zdecydował inaczej. I skoro już jej tak dopisało szczęście, to powinna wziąć się w garść i się douczyć. A to, że opiekuje się młodymi... No cóż, wyższa ranga oznacza więcej zadań, a nie mniej, czyż nie? A jeśli nie radzi sobie z tymi co ma, nie proś mnie, żebym dołożył jej więcej...
- Nie chodziło mi o dołożenie więcej, tylko o zamianę zadań.
- Dobrze, to może ty się z nią zamienisz?
- Mówiłem o Szeregowych! A zresztą nieważne... To powiesz mi co cię zerwało tak wcześnie? - zmienił temat Alex widząc, że rozmowa przybiera niebezpieczny obrót. Oparł się leniwie o parapet i również zerknął na słoneczny krajobraz.
- Zaraz idę do Generała... - zaczął powoli Jason nie wiedząc za bardzo ile może powiedzieć Alexowi.
- Ach tak... - mruknął tamten bez zainteresowania – Rozkazy na dziś? Tak wcześnie? - najwyraźniej wszyscy żołnierze wiedzieli o powściągliwym języku Generała Thomasa. Także Alex nawet nie pomyślał o czymś innym.
- Między innymi. Thomas chce ze mną pogadać.
- Wow!
- W sumie to nie wiem czego się spodziewać...
Alex raptownie na niego spojrzał.
- Kurcze... Może chodzi o... o... no wiesz... O te wszystkie pogłoski... Może coś odkrył...
Jason zesztywniał jak rażony prądem.
- Alex, do jasnej cholery! Dajcie sobie z tym spokój! To tylko głupie plotki a wy dajecie im wiarę jak dzieci! Rozumiałbym Rekrutów, ale ty?! - rozjuszył się po czym dodał z sarkazmem – Taaa... Cudem ocalały ostatni potomek Dormirinów! Żałosne... Odkąd odeszli nie było o nich żadnych wieści, co równa się temu, że ród Władców dawno wygasł. Inaczej daliby znać, że nic im nie jest... Albo by wrócili... A tak? Nie ma sensu wierzyć że ktoś z nich jeszcze żyje. Dormirinowie stali się już tylko legendą i ich nazwisko usłyszeć można jedynie w pieśniach. - dokończył hardo wpatrując się w Alexa.
- Skąd masz taką pewność? - spytał cicho młodszy Peterick – Nie wiemy gdzie odeszli... Może przetrwali, ale już nie mogli wrócić...
- Drogi bracie, Dormirinowie byli na tyle potężnymi magami, że nie było miejsca na świecie do którego nie mogliby się udać i stamtąd wrócić. A nawet jeśli już takie by się znalazło... No cóż, to nie ma znaczenia. Nawet jeżeli plotki okażą się prawdziwe i Władcy nadal istnieją, to nic już nie zmieni... Opuścili pałac, Gwardianów, lud i Alanyę w najtrudniejszych chwilach. Uciekli gdy byli najbardziej potrzebni. Choćby żyli do dziś, nie mają po co tu wracać... Zdrajcy... - syknął Jason, po czym odwrócił się i skierował na drugie piętro, gdzie mieścił się gabinet Generała. Alexa zatkało. Jak Starszy Gwardian mógł tak mówić o Władcach?
- Nie masz prawa ich tak nazywać! - zawołał za nim – Dobrze wiesz, dlaczego odeszli!
Ale Jason już zniknął za zakrętem.

Pokój Generała Thomasa Leena był jednym z większych i przestronniejszych w pałacu. Górowała nad nim chyba tylko jadalnia i potężna sala tronowa. Ściany po lewej stronie praktycznie nie było, gdyż zastępował ją rząd ogromnych okien o wysokości pomieszczenia. Pozostałe zapełnione były obrazami i starodawnymi mapami przedstawiającymi Alanyę z różnych wieków. Obrazy w większości były portretami – na wprost widniały wizerunki dawnych, szczególnie zasłużonych Generałów. Prawa strona gabinetu należała do postaci o szlachetnych rysach twarzy i dumnym spojrzeniu, które charakteryzowało każdą z nich. Osoby te różniły się od siebie, jednak w każdych oczach kryło się coś, przed czym wszyscy musieli czuć respekt. „Dormirinowie, dawni Władcy” - pomyślał Jason obserwując portrety królów. Z goryczą zauważył, że rząd urywa się na parze królewskiej, której według niego nie powinno już tu być. „To przez was nie ma już tu i nie będzie nikogo więcej. To wy uciekliście z ojczyzny, od nas...”. Gorzkie rozważania przerwały mu mocne, stanowcze kroki. Z pomieszczenia obok, które stanowiło zapewne sypialnię, wyłonił się wysoki, silny mężczyzna. Włosy miał już siwe, ale nie wyglądał na staruszka. Wprost przeciwnie: jego twarz nadal jaśniała tajemniczą energią, w oczach tańczyły płomienie, a mięśnie wciąż napinały się gotowe do walki. Ubrany był jak pozostali Gwardianie. Jedyną różnicą były trzy belki na lewym rękawie szaty: dwie złote po bokach i jedna srebrna w środku. Jason stanął na baczność i zasalutował.
- Starszy Gwardian Jason Peterick melduje się na rozkaz!
- Spocznij – odpowiedział mocnym głosem Generał Thomas i dodał łagodniej – Chodź tu, Jasonie. Proszę siadaj – wskazał mu krzesło przed sobą. Jason czuł się niezręcznie, jednak posłusznie usiadł. Najwyraźniej rozmowa miała być jeszcze mniej służbowa niż się tego spodziewał.
- Czy słyszałeś ostatnio o czym wszyscy mówią, Jasonie? - zapytał zmęczonym głosem, który zupełnie nie pasował do jego postawy hardego żołnierza.
- Niezupełnie. Pojedyncze zdania, jakieś plotki... - powiedział wymijająco. Wszyscy mówią? Peterick za wszelką cenę starał się coś sobie przypomnieć, ale nie pamiętał, żeby ktoś kiedykolwiek wspomniał o odejściu Thomasa.
- Dziwne... Praktycznie cała Alanya tym żyje. Ostatni potomek Dormirinów... Kto by pomyślał?
- S...Słucham? - jęknął Jason czując bolesne ukłucie zawodu. Czyli nie chodzi o odejście Generała, czyli nie będzie nominacji nowego, którym miał być on. Tematem rozmowy mają być głupie bajki o ostatnim Dormirinie, w które nikt rozsądny nie wierzy. Czemu Generał w ogóle chce o tym rozmawiać?
- No cóż, plotki okazały się jak najbardziej prawdziwe panie Peterick. Dormirinowie odeszli, ale nie umarli. Pozostał jeden z nich, a raczej pozostała...
- T...to prawda?! Ich ród nie zginął?!
- Tak jest. Też z początku myślałem, że to bajki, ale zacząłem poszukiwania. No i znalazłem, ona żyje. Istnienie ostatniej księżniczki Dormirin jest faktem. Poza nią nie ma już nikogo, ale ród Władców jednak nie wygasł. - oczy mu zalśniły – To diametralnie wszystko zmienia... Ach! - rozmarzył się – Gdyby tylko czasy wielkich Władców powróciły!
- Ale nie powrócą! - powiedział trochę za mocno Jason, po czym się opanował – Nawet jeżeli to prawda....
- To JEST prawda.
- Dobrze. Mimo że to prawda o istnieniu ostatniego potomka, to chyba nie ma to znaczenia, prawda? - zapytał z nadzieją – On nie powróci, bo nie ma po co wracać. Przecież Dormirinowie nas zostawili, kiedy powinni być z nami!
- Uspokój się, Starszy Gwardianie. Czyżbyś nie wiedział dlaczego odeszli?
Jason wiedział, choć niechętnie się do tego przyznawał. Mimo wszystko nadal miał Władców za zdrajców. Spochmurniał, ale Generał zdawał się nie zauważać jego wyrazu twarzy i rozpoczął swoją opowieść:
- Alanya jest bardzo starym krajem – najprawdopodobniej najstarszą magiczną krainą. Nie wiadomo kiedy powstała i kto ją założył. Wiadomo jednak, że do przybycia Dormirinów była dzika i nieokiełznana. W większości porastały ja gęste puszcze i lasy, a ludzie żyli w rozproszeniu w niewielkich plemionach. Tamci ludzie posiadali niezwykłą moc, jednak niestety wykorzystywali ją do złych celów wciąż walcząc ze sobą i plądrując tereny sąsiadów. Wszystko zmieniło się z przybyciem pierwszych Władców, Clarissy i Simona. Okazało się, że posiadają moc jeszcze większą niż ludzie w Alanyi. Ci, widząc silniejszych od siebie od razu ogłosili ich swoimi władcami, a Clarissa i Simon postanowili zaprowadzić porządek w krainie. Wytyczyli konkretne granice, pogodzili plemiona zapowiadając, że od teraz stanowią jeden naród, budowali miasta a co najważniejsze, zbudowali swój pałac, który okazał się być najważniejszą budowlą w państwie. Dlaczego? Otóż Dormirinowie zauważyli, że Alańczycy posiadają potężną moc – zbyt potężną, jak na ludzi. Aby uniknąć kolejnych walk, poprosili wszystkich o oddanie części mocy. Oczywiście nie był to rozkaz, ale wszyscy chętnie na to przystali, byle zaznać wreszcie trochę spokoju. Simon i Clarissa dokładnie zbadali tajemniczą magię i okazało się, że pochodzi ona z marzeń. Dość to niezwykłe, ale każde marzenie wyzwalało nową „porcję” czarów. Po pewnym czasie odkryli jeszcze coś innego – otóż ta magia była silnie powiązana z życiem Alanyi. Jej istnienie zapewniało istnienie krainy, a im było jej więcej tym kraj bardziej się rozwijał, powiększał i rósł w siłę. Władcy zrozumieli z jak potężną i ważną siłą mają do czynienia i postanowili ją chronić. Przyrzekli, że będą ją chronić do końca swojego życia, by Alanya nadal istniała. Po ich śmierci obowiązek mieli przejąć ich dzieci, których się spodziewali, gdyż Clarissa była już w siódmym miesiącu ciąży, a potem ich wnuki i tak dalej... Pierwsi Dormirinowie nie poprzestali na przyrzeczeniu, gdyż nie mieli pojęcia jak zastosują się do niego ich potomkowie. Postanowili zrobić coś jeszcze. Zebrali całą oddaną im moc i ukryli głęboko, w podziemiach swojego pałacu, tworząc z niego jednocześnie fortecę obronną tej magii. Do tego, by nikt z ich rodu nie wycofał się z danej przysięgi, istnienie zamku połączyli ściśle ze swoim życiem. Posłużyli się starą magią, której dziś nikt już nie zna i zapewne potężną mocą której... nigdy nikt nie miał. Rzucili na pałac zaklęcie, które mówiło o tym, iż będzie on nienaruszony i niezdobyty dopóki będzie istniał ich ród. Twierdza będzie broniła magii do ostatniego Dormirina...
- Ale to ponoć nieprawda... Podobno to niemożliwe rzucić taki czar, a Dormirinowie rozpowiedzieli tą legendę by zapewnić sobie nietykalność... - przerwał Jason.
- No cóż... Do tej pory myśleliśmy, że legendą jest istnienie ich ostatniego potomka. Nigdy nic nie wiadomo... W każdym razie – Generał na nowo podjął opowieść – czar rzucono i przez wiele wieków Dormirinowie żyli w spokoju, a Alanya rosła w siłę dzięki wielu marzeniom, które produkowały magię. Ta z kolei od razu napływała do zamku i kryła się w jego podziemiach. Potomkowie Clarissy i Simona bez sprzeciwu dopełniali przysiegi, a ich prapraprawnuk Gregor zapewnił czarom dodatkową ochronę powołując oddziały Gwardianów, którzy odtąd zamieszkali w pałacu stając się jednocześnie strażą przyboczną rodziny królewskiej. Spokój zakłócono jakieś trzysta lat temu... - Generał nagle posmutniał – Wtedy na zawsze odeszły dobre dni Alanyi... Spora część czarodziejów z Alanyi sprzeciwiła się rządom Władców. Uznali ich za tyranów, choć oni nigdy nie prowadzili w ten sposób rządów i zarzucili im kradzież magii pochodzącej z marzeń. Zebrali oni swoje wojska, nazwali się Rycerzami Ciemności i bez ostrzeżenia zaatakowali pałac. Ich celem było uśmiercenie Dormirinów, by zdobyć, albo zniszczyć zamek i pozyskać ukrytą w nim magię, która dawałaby im bezwzględną władzę. I kto tu byłby tyranem? - pokręcił głową Generał – Walka wrzała. Gwardianie zaskoczeni atakiem nie byli gotowi do obrony i wróg już był bliski sięgnięcia Władców. Wtedy król Andrew i królowa Zafrina – Thomas Spojrzał mimowolnie na dwa ostatnie portrety – wzięli ze sobą swoich dwóch kilkuletnich synów i uciekli z zamku. Jasonie nie rozumiesz? - przerwał Generał widząc skrzywiona minę Petericka – To było absolutnie konieczne. Zamek był nie do zdobycia tylko wtedy, gdy żyli Dormirinowie. Gdyby Andrew i Zafrina tu pozostali, niewątpliwie spotkałaby ich śmierć i pałac straciłby całkowicie swoja ochronę... My, to znaczy Gwardianie nie mieliśmy szans, wszystko stało się tak szybko... To był najczarniejszy dzień w naszych dziejach... Wielu straciło życie... Król Andrew zdążył jedynie powierzyć władzę nad Alanyą ówczesnemu Generałowi mianując go Zastępcą po czym uciekł z rodziną poza kraj... Nawet nie zdążył powiedzieć gdzie. Wtedy po raz ostatni usłyszeliśmy i widzieliśmy Dormirinów.
- Otóż to. Nawet nie wrócili do ojczyzny... Porzucili wszystkich. Gdyby nie pomoc innych czarodziejów Gwardianie nigdy nie obroniliby zamku! Może i król Andrew zapewnił przetrwanie rodu, ale tą ucieczką naraził nas na rządy rewolucjonistów. Zamek był pusty, spokojnie mogli przejąć upragnioną władzę! To cud, że zwyciężyliśmy! Może i dobrze zrobili, ale to nie zmienia faktu, że nas opuścili i według mnie nie mają żadnego powodu, żeby teraz wracać i rościć sobie prawa do władzy!
- Może i masz rację, ale nie do tego dążę... Pamiętasz ten atak szesnaście lat temu?
Jason pamiętał. Miał wtedy dziewięć lat, kiedy Rycerze Ciemności bez ostrzeżenia i właściwie bez powodu zaatakowały pałac. Gwardianie i tym razem nie byli przygotowani. Do tego zaskoczeniem dla nich było, że Rycerze nadal istnieją. Jednak mimo oblężenia twierdza przetrwała bez żadnej szkody. Generał kontynuował opowieść.
- Gdy Dormirinowie odeszli i nie było o nich żadnych wieści, ludzie zaczęli powoli o nich zapominać. Przyzwyczaili się do rządów Gwadianów, ale stracili radość. Życie w Alanyi bez ich Władców straciło dla nich sens. Wielu odchodziło, być może tam, gdzie kiedyś oni, i kraina powoli malała. Mnóstwo ludzi straciło wiarę w magię, zwłaszcza tą starą, potężną, z dawnych lat. I... chyba wszyscy zwątpili w niezwykłą więź pomiędzy istnieniem zamku a życiem rodu. Minęło przecież tyle czasu, a o nich nie było nic wiadomo. Czarodzieje alańscy doszli więc do wniosku, że królowie już dawno umarli, ród wygasł, a całe to mówienie o więzi z pałacem było rzeczywiście kłamstwem, bo ich nie ma a zamek stoi nieruszony. I dlatego szesnaście lat temu miał miejsce ten atak... Nikt nie wierzył w dawne czary – nawet my... Siły Zła też w nią już nie wierzyły i były pewne, że twierdza nie ma żadnej ochrony. I tu się zdziwili! Atakowali i atakowali, a zamek ani drgnął! W końcu musieli odejść pokonani przez mocniejszą budowlę...
- I wtedy zaczęły się plotki, że może Dormirinowie nadal istnieją – przerwał znowu Jason – A może po prostu jest to bardzo silna budowla? - stwierdził kwaśno.
- I stoi ponad tysiąc lat bez szwanku? Dziwnie mi to mówić, ale nie mamy już żadnych kontrargumentów – czary Clarissy i Simona nadal działają, a Dormirinowie żyją, a właściwie jeden jedyny, ostatni potomek. I tu jest twoje zadanie Starszy Gwardianie Jasonie Petericku.
- Nie rozumiem.
- Udało mi się ją odnaleźć. To na pewno ona, płynie w niej krew Dormirinów – ta dziewczyna aż błyszczy z daleka! Kto wie, może będzie kolejna wielką królową, jak jej przodkowie! Wiem gdzie mieszka, czym się zajmuje. Długo szukałem, aż namierzyłem ją w Krajach Ludzi...
- Krajach Ludzi?! - zapytał zszokowany Jason – Tych niemagicznych Krajach Ludzi?!
- Tak właśnie. Nie wiem skąd się tam wzięła, jak tam trafiła... Chociaż... Może to jest jakaś wskazówka... Może to tam uciekli niegdyś Andrew i Zafrina...
- I... co ja mam zrobić? Jakie jest moje zadanie?
- Oczekuje od ciebie udania się tam i sprowadzenia Jej Wysokości do Alanyi – Generał Thomas przybrał żołnierski ton i wyprostował się. Jason wstał.
- Ja? Prawdę mówiąc Generale nie mam pojęcia jak to zrobić. Nigdy nie byłem w Krajach Ludzi. Nie mam pojęcia jak wygląda księżniczka... Może lepiej wysłać kogoś innego...
- To nie jest prośba, tylko rozkaz. Pójdziesz ty, bo to ciebie uważam za najbardziej wykwalifikowanego żołnierza, tobie najbardziej ufam i wierzę, że sobie poradzisz. To poważne zadanie i potrzebuję kogoś, kogo jestem pewny. Sam bym podjął się tej ważnej misji, ale wiesz, że Generałowi nie wolno opuszczać zamku... Także do dzieła, Jasonie!
Peterick był zdruzgotany. Jeszcze pół godziny temu był pewien, że Dormirinowie dawno umarli, że nigdy nie powrócą, choćby żyli i chcieli. Przysięgał sobie w duchu, że sam zrobi wszystko by im na to nie pozwolić... Za tą zdradę! Za ucieczkę! A teraz? Teraz nie tylko ma pozwolić na powrót ich ostatniego potomka na zamek, ale więcej: to ON SAM ma go, a raczej ją sprowadzić. Czuł, że wszystko nagle mu się zawaliło. W głowie kotłowało się pełno pytań, ale zadał tylko jedno:
- Generale, czy mogę o coś zapytać? Może to dziwnie zabrzmi ale... dlaczego nagle sprowadzamy Dormirinów z powrotem? Do tej pory ich nie szukaliśmy, oni nie wracali... Może oni też nie chcą wrócić... Dlaczego nagle ich tu potrzebujemy?
- Nie ich tylko jej... Nie zapominaj, że jest ostatnia. To proste. Szesnaście lat temu Ciemność nas zaatakowała i musiała się wycofać, bo nie byli w stanie zdobyć zamku. Jestem na sto procent pewny, iż domyślili się, że Władcy nadal żyją i że magia Clarissy i Simona nie była kłamstwem. Zaczęli poszukiwania Dormirinów razem z nami. Jeszcze trochę i wpadną na trop księżniczki, a wtedy będzie groziło i jej i zamkowi śmiertelne niebezpieczeństwo! Będą chcieli jak najszybciej ją zabić a potem zaatakują znowu, ale wtedy pałac będzie już bezbronny, jeżeli jeszcze będzie stał... Dlatego jak najszybciej musisz ją tu sprowadzić. Tylko tu, w twierdzy będzie bezpieczna. Zamek będzie chronił ją, a ona jego...
- Dobrze więc. – Jason zacisnął szczęki – Ruszam natychmiast.
- Tu masz adres i jej zdjęcie. Odmaszerować! - wydał polecenie Generał – I Jason? - dokończył na powrót normalnym tonem gdy ten był już przy drzwiach – Powodzenia! I nie zapominaj, że to księżniczka. Odnoś się do niej z szacunkiem. Aha! - uśmiechnął się lekko spoglądając na mundur Starszego Gwardiana – I przebierz się. W Krajach Ludzi obowiązują nieco inne stroje. Myślę, że Andrea chętnie ci pomoże. Kiedyś już tam była. Do zobaczenia! - rzucił na koniec.
Jason wyszedł z gabinetu trzasnąwszy drzwiami.


Prawdę mówiąc ja się trochę pogubiłam O.o


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Necklice
Pani mórz
Pani mórz



Dołączył: 28 Sty 2010
Posty: 3175
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Krk
Płeć: Annabeth

PostWysłany: Wto 1:38, 17 Sie 2010    Temat postu:

Ja rozumiem wszystko. Nawet ciekawe, ale ostatnio "Lotnik" trochę zraził mnie do rycerskich klimatów. Znalazłam też dwie literówki:

Cytat:
Po ich śmierci obowiązek mieli przejąć...
- miały

Cytat:
kiedy Rycerze Ciemności bez ostrzeżenia i właściwie bez powodu zaatakowały pałac.
- oni zaatakowali

Poza tym zapowiada się bardzo ciekawie. Ta moc z marzeń, wydaje się może troszkę za dziecinna, ale ujdzie. Tak naprawdę, to jestem sobie w stanie wyobrazić całą historię, a Jason może się jeszcze okazać bardzo zabawną postacią. Oby tak dalej, a będziemy mieli kolejną książkę godną polecenia.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum PercyJackson.fora.pl Strona Główna -> Tartar / Porzucone ff Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Forum.
Regulamin