Forum PercyJackson.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Co nas spotkało w Zakazanym Lesie (Necklice vs Eveleine)

 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum PercyJackson.fora.pl Strona Główna -> Pojedynki
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Annie
WannaBeMD
<b>WannaBeMD</b>



Dołączył: 25 Paź 2009
Posty: 382
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Annabeth

PostWysłany: Wto 21:06, 31 Sie 2010    Temat postu: Co nas spotkało w Zakazanym Lesie (Necklice vs Eveleine)

Pojedynkują się: Necklice, Eveleine
Fandom: Harry Potter
*Temat: Co nas spotkało (i co spotkaliśmy my) w Zakazanym Lesie.
*Tytuł: Dowolnie nadany przez autora.
*Długość: Co najmniej 1 strona TNR 12
*Co ma być:
- jakieś leśne zwierzęta (własne, lub pani Rowling)
- wędrówka po lesie i jej powód
*Czego ma nie być:
- Malfoy'a
*Beta: Nie.
Termin: 23 Sierpnia

Przepraszam, ale cały temat nie wszedł mi w tytule Razz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Annie
WannaBeMD
<b>WannaBeMD</b>



Dołączył: 25 Paź 2009
Posty: 382
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Annabeth

PostWysłany: Wto 21:08, 31 Sie 2010    Temat postu:

TEKST A

Próba drzewa

Zakazany las od zawsze był tajemniczy. Większość uczniów, zwłaszcza ci normalni, stanowczo unikała wizyt między jego starymi drzewami, ale nie Lunatyk, Glizdogon, Łapa i Rogacz, czwórka zwana powszechnie Huncwotami.
Wszyscy uczniowie Hogwartu marzyli, by stać się częścią tej grupy, mimo że nie każdy się do tego przyznawał...
***
- Nie ma mowy Lili! - krzyknął Potter.
- Ale James! Daj mu szansę! On naprawdę jest wyjątkowy! - wygłaszała swoje postulaty panna Evans.
- Nie, żaden Ślizgon nie zostanie nawet dopuszczony do testu! Koniec, kropka!
- Taak?!
- Tak!
***
Następnego dnia przed jury składającym się z czwórki najpopularniejszych Gryfonów stanął pewien Ślizgon. Nazywał się Snape, Severus Snape i wbrew temu, co twierdziła Lili Evans, nie wyróżniał się niczym, przynajmniej z wyglądu. Był chudym chłopcem o ziemistej cerze i haczykowatym nosie.
Kiedy tylko stawił się w Wielkiej Sali, gdzie zwykle prowadzono rozmowy z kandydatami to Drużyny, luzacka atmosfera Huncwotów prysła. Teraz James i Severus mierzyli się wzrokiem, Syriusz przyglądał im się z rosnącym zainteresowaniem, Peter jak zwykle nie zwracał na nic uwagi i cieszył się tylko, że nie musiał zdawać testu, a Remus niecierpliwie wyglądał pojawienia się Lili. Po niespełna kwadransie czekania, pojawiła się sprawczyni całego zamieszania.
- Cześć wszystkim! - zakrzyknęła na powitanie.
James, który zwykle nie spuszczał Lili z oka, tym razem nawet na nią nie spojrzał. Lupin widząc jak napięta jest między nimi sytuacja, zaczął monolog:
- Myślę, że powinniśmy przejść do meritum sprawy. Dzisiejszym zadaniem dla kandydata do Drużyny Huncwotów powinien być...
- Zakazany Las - przerwał mu James i pozostał trójka nagle zaczerpnęła powietrza.
- Ale Rogaczu - zwrócił się do Pottera półgłosem Syriusz – jeszcze nikogo nie wystawiliśmy do Próby Drzewa. Nie możesz tam wysłać tego dzieciaka.
- Tak? Niby, dlaczego? – również przyciszonym głosem odpowiedział James – Czy podejmujesz wyzwanie? – zwrócił się tym razem do Snape’a. Severus już otwierał usta, żeby odpowiedzieć, gdy znów wtrącił się Remus:
- To niepoważne, James, opanuj się.
- Nie Lunatyku. Albo las, albo koniec testu! Pytam po raz ostatni. Czy przyjmujesz wyzwanie?
- Tak – bez zastanowienia odparł Snape, zanim ktokolwiek zdążył go powstrzymać. Wszyscy umilkli, a przez twarz James’a przebiegł cień tryumfu.
- Staw się przed chatą Hagrida za godzinę – powiedział Lupin cicho. Snape skinął głową w geście zgody, po czym odwrócił się i wyszedł z Wielkiej Sali odprowadzany absolutną ciszą.
***
- James, jak mogłeś? – dopiero po kilku minutach zdołała wyksztusić Lili.
- Tak jak chciałaś, dostał szansę. Nie wiem, co ci nie pasuje – odparł Potter.
- Ale czemu las? Nie mogłeś wybrać czegoś innego? Przecież…
- Przecież sama mówiłaś, że jest taki wyjątkowy, no to dobrałem mu wyjątkowe zadanie, a on je przyjął.
Lili nie odpowiedziała. Wszystko, co powiesz może zostać użyte przeciwko tobie pomyślała ponuro.
***
Godzinę później Snape stawił się na wyznaczonym miejscu z przeczuciem nadchodzącej porażki. Huncwoci już na niego czekali.
- Postanowiliśmy dać ci ułatwienie – niespodziewanie zaczął Lupin. Syriusz i Peter patrzyli na niego zdziwieni, a James posłał mu oburzone spojrzenie, przez co dla Snape’a stało się oczywiste, że to nie była decyzja całej drużyny. Niezrażony tym wszystkim Remus spokojnie kontynuował:
- Możesz wybrać towarzysza.
- Że co? – niezbyt błyskotliwie spytał Snape.
- Ktoś może tam z tobą pójść – dalej spokojnie odparł Lunatyk.
- Ja pójdę – odezwał się za nim dziewczęcy głos. To była Lili. Snape nieco się rozchmurzył.
- Nie, ty nie możesz iść do lasu – zdecydowanie oświadczył James.
- A czemu nie? – zapytał Snape, któremu podobała się perspektywa spędzenia z Lili odrobiny czasu sam, na sam, nawet w tak okropnym miejscu jak Zakazany Las.
- Nie, bo… bo to musi być ktoś z naszej czwórki – bronił swojej damy serca Potter. Severusowi zrzedła mina.
- W takim razie nie chcę nikogo – powiedział śmiało, a Remusa, Syriusza i Petera znowu zatkało.
- Sev, zastanów się, co robisz – w głosie Lili wyraźnie słychać było niepokój. Severus udał, że wcale się tym nie przejął. Obrzucił wszystkich chłodnym spojrzeniem i bez słowa wszedł do Lasu.
***
Czekali na niego już prawie godzinę, a z Lasu nie dochodził żaden dźwięk, jakby wszystko w nim zamarło, jakby nic żywego nie mogło tam przetrwać. Lili powoli zaczynała tracić nad sobą panowanie, a kiedy James chciał ją objąć i uspokoić, odepchnęła jego ręce i odsunęła się o kilka stóp, gdzie nie do końca świadomie, zaczęła zmieniać kolory trawy.
- Muszę do toalety – oświadczył nagle Lupin. Nikt mu nie odpowiedział, więc wstał i ruszył przez błonia, w stronę zamku, jednak zamiast do niego wejść, skręcił za Wierzbę Bijącą i tam, z dala od wzroku przyjaciół, wszedł do Lasu. Źle czuł się ze świadomością, że właśnie okłamał przyjaciół, jego samopoczucie pogorszyło się jeszcze bardziej, gdy pomyślał, że gdyby coś mu się stało, nikt go tu nie znajdzie. Był zdany tylko na siebie, ale nie mógł zawrócić, nie bez Snape’a. Coraz bardziej zagłębiał się między drzewa. Kiedy obejrzał się za siebie, stwierdził, że nie jest już w stanie dostrzec szkolnych błoni.
- Lumos – szepnął i poczuł się trochę lepiej widząc znajome światełko na końcu różdżki. Gdzieś w oddali trzasnęła gałązka. Lupin wiedział, że żaden inny uczeń nie byłby w stanie tego usłyszeć, jednak on tak. Nigdy nie przyznał się do tego nikomu, ale na co dzień też miał w sobie kilka wilczych zmysłów. Jednym z nich był doskonały słuch. Skręcił w tamtym kierunku. W pewnym momencie pomyślał, że Snape na pewno jest teraz w okropnym stanie. Nie chcąc wystraszyć go jeszcze bardziej, zgasił różdżkę. Zamrugał kilka razy, żeby „uruchomić” kolejny wilczo wyostrzony zmysł, po czym znów zaczął iść.
Po pewnym czasie stwierdził, że nie jest jedyną istotą zmierzającą w tym kierunku. Dziesiątki driad, prawie bezszelestnie, biegły dookoła niego, nie zwracając nań najmniejszej uwagi. Przyspieszył, chcąc dowiedzieć się, co wzbudziło takie zainteresowanie leśnych nimf. Razem z duchami drzew dobiegł do polany i przystanął, obserwując rozgrywającą się tam scenę.
Całkowicie mokry Snape leżał w strumieniu i szarpał się z trzema najadami, a stojące najbliżej nich driady już zaczynały dopingować. Remus właśnie miał się roześmiać, gdy nagle to zobaczył. Przygarbiona, ciemna postać między drzewami po drugiej stronie polany. Ledwie spojrzał w jej chorobliwie błyszczące oczy, a już wiedział, co to było. Wilkołak. Nie zdążył nawet pomyśleć, że przecież nie ma pełni. Wybiegł na środek polany i zaklęciem wyciągnął Snape’a z rąk najad. Nie miał pojęcia jak się dalej zachować. Jedyne co przychodziło mu do głowy, to uciec, ale z doświadczenia wiedział, że to kiepski pomysł.
- Schowaj się za mną! – krzyknął w stronę Severusa, ale kiedy tylko Snape zorientował się, co zmusiło Remusa do działania, rzucił się z krzykiem do ucieczki. To samo zrobiły nimfy. Co za dureń! Ściągnął na siebie całą uwagę wilkołaka! pomyślał Lupin, zanim wystrzelił pierwszym zaklęciem. Chciał odwrócić uwagę zwierzęcia od uciekającego Snape’a. Na jego nieszczęście, udało mu się i teraz wilkołak zmierzał już w jego stronę. Jako człowiek nie mam szans, muszę się przemienić uzmysłowił sobie Remus i myśl ta sprawiła, że po plecach przebiegł mu dreszcz. Wystrzelił z różdżki jeszcze kilka zaklęć, skupiając się na wspomnieniach przemiany i światła księżyca. To się nie mogło udać, ale jednak, poczuł znajomy ból, który wydawał się rozsadzać mu kości od środka. Upadł na kolana, co zaskoczyło przeciwnika, dając mu chwilę na transformację. Jego ręce i nogi zmieniły się w łapy, twarz wyciągnęła się w pysk, a szata zatrzeszczała. Wiedział, że przemiana nie była całkowita, bo zachował ludzką świadomość i nie był tak wielki, jak zwykle w wilczej postaci. Leśny wilkołak skoczył na niego, ale Remus-wilk zdołał zrobić unik. Szarpali się, kąsali i ścigali po polanie, w końcu wielki wilk zrozumiał, że mimo większych gabarytów nie może wygrać. Kiedy zniknął w lesie Remus znów powrócił do dawnej postaci, co było tylko odrobinę łatwiejsze. Potykając się, pobiegł za Snape’m.
Znalazł go niedaleko skraju Lasu, leżącego nieprzytomnie na ziemi, na czole miał dość szerokie rozcięcie i Lupin był pewien, że ten fajtłapa po prostu się przewrócił. Zarzucił sobie jedno ramię Snape’a na szyję i powoli, częściowo go ciągnąc, zaczął iść w stronę chatki Hagrida.
***
Pierwsza zobaczyła ich Lili i obwieściła swoje spostrzeżenie pozostałym poprzez głośny krzyk. Innymi słowy, darła się w niebogłosy. Lupin zastanawiał się, co wywołało u niej taką reakcję, czy to, że zwykle dość blady Snape, teraz wyglądał jak martwy, czy też on sam, a zdawał sobie sprawę z tego, że nie wygląda w tej chwili najlepiej. Jego szata była w strzępach, a z wielu mniej, lub bardziej poważnych ran na jego ciele sączyła się krew. Zabrakło mu sił, więc upuścił Snape’a na trawę i sam upadł obok niego.
***
Przez kilka następnych dni w szkole aż huczało od spekulacji na temat tego, co mogło się stać w czasie testu, skoro zarówno kandydat, jak i egzaminator wylądowali w skrzydle szpitalnym. Najbardziej prawdopodobna wersja mówiła o ich sprzeczce, a ta najmniej, o ataku UFO. Kiedy już Remus i Severus odzyskali pełną świadomość i jaki, taki stan zdrowia mogli ich odwiedzić pozostali Huncwoci i Lili.
- Jak się czujecie? – od progu, troskliwie spytała dziewczyna.
- Nieźle – odpowiedzieli jednocześnie, po czym spojrzeli na siebie porozumiewawczo.
Już wcześniej postanowili, że mimo pytań, nikomu nie powiedzą, co spotkali w Zakazanym Lesie.

KONIEC


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Annie
WannaBeMD
<b>WannaBeMD</b>



Dołączył: 25 Paź 2009
Posty: 382
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Annabeth

PostWysłany: Wto 21:11, 31 Sie 2010    Temat postu:

TEKST B

Randka w Zakazanym Lesie


- Pytanie czy wyzwanie? - zapytał Syriusz Black, gdy szyjka butelki wskazała na mnie.
Jeśli wybiorę pytanie, to zada mi takie związane z tym kretynem Potterem, który siedział obok swojego - i mojego - najlepszego kumpla. Natomiast przy wyzwaniu może mi kazać pocałować tego przygłupa!
- No dalej, Ruda, nie chce nam się czekać wieczność - stwierdziła moja przyjaciółka Anne. Tej to łatwo mówić! Ona nie znalazła się pomiędzy młotem a kowadłem. Jednakże... chyba wybiorę to kowadło.
- Wyzwanie - mruknęłam i spojrzałam ze złością na Blacka, na którego twarzy pojawił się ten huncwocki uśmiech. Cóż, wiem jedno. Mam przerąbane.
- Panna Evans i wyzwanie? Remik, musimy to później oblać - stwierdził Potter znacząco patrząc na Remusa.
- Nie mów do mnie, Remik - wycedził Lupin i spojrzał buntowniczo na swojego kolegę.
- Ludzie, przestańcie, bo w końcu naszej Lily się upiecze - powiedziała radośnie Alice, którą w tym momencie chciałam walnąć upiorogackiem.
- Racja, Ali. Dobra i tak wiem, że już nie żyję, jednakże moje fanki zemszczą się za moją śmierć, więc zrobię to dla kumpla. Ruda, bierzesz tego tutaj - wskazał na Pottera, który wyglądał jakby wygrał worek galeonów w czarodziejskiej loterii - i idziesz z nim do Zakazanego Lasu, on dokładnie wie, gdzie macie iść.
Zaśmiał się, a ja spojrzałam na niego ze złością.
- Czyś ty oszalał, Black? Ja plus on, plus Zakazany Las równa się wylecenie ze szkoły.
- Lily, jesteś przecież w Gryffindorze! A zachowujesz się jakbyś była Puchonem - stwierdziła rzeczowo Alice. Taa... Frank Longbottom przecież też należał do Hufflepuffu, jednak i tak bujała się w nim od pierwszej klasy. - Wyluzuj, przecież to Huncwot! Jego nie da się złapać.
W sumie to nie mogłam nie przyjąć wyzwania, bo jeszcze kazaliby mi iść do Hogsmeade i jako fant ukraść całą skrzynkę Ognistej Whisky.
- Dobra, ale idę po różdżkę - mruknęłam i wskazałam palcem Potter - TY czekasz na mnie w Pokoju Wspólnym, a jak się spóźnisz to idę sama.
- Wiesz, że to taka jakby randka, Evans? - dobiegł mnie jego krzyk, gdy przymykałam drzwi od męskiego dormitorium.
- Spadaj, Potter- wymamrotałam do siebie, zmierzając do damskiego dormitorium. Pochwyciłam tylko różdżkę i założyłam jedną z tych peleryn, które tak bardzo lubiła nosić Anne.
Schodząc po schodach do Pokoju Wspólnego miałam jeszcze nadzieję, że Potter spóźni się i nie będę narażona na jego nachalne towarzystwo. Taa... Nadzieja matką głupich.
- Liluś, jak to jest iść na randkę z jednym z najprzystojniejszych chłopaków w tej szkole? - zapytał, przepuszczając mnie przy portrecie Grubej Damy.
- To przymusowe spotkanie, kretynie - szepnęłam, obawiając się, że zaraz zza rogu wyłoni się nowy szkolny woźny - Filch.
- Musimy się ścisnąć - stwierdził Potter zarzucając na mnie jakiś płaszcz. - Ta peleryna nie jest już taka duża jak w pierwszej klasie.
- Masz pelerynę niewidkę? - wyszeptałam i spojrzałam na niego spode łba. - To dlatego udaje ci się unikać tych szlabanów.
- Oczywiście, skarbie.
- Nie mów do mnie per "skarbie". I trzymaj łapy przy sobie - wycedziłam do niego, gdy objął mnie ramieniem.
- Wszystko, co każesz, złotko - mruknął.
Resztę drogi spędziliśmy milcząc. Nie chciało mi się nawet na niego nawrzeszczeć, że odważył się mnie nazwać per "złotko". Lepsze to, niż gdyby mówił do mnie "Robaczku" albo "Lileczko", jak mu się czasami zdarzało.
Drzwi wejściowe - o dziwo - były otwarte. Hm... Nigdy nie zastanawiałam się, dlaczego Huncwotom wszystko wychodzi. To chyba na zawsze pozostanie dla mnie tajemnicą.
- Mogę już ściągnąć tę pelerynę? - spytałam, gdy minęliśmy chatkę Hagrida. Potter pokiwał głową, a ja z westchnieniem ściągnęłam "magiczne wdzianko".
- Skąd Syriusz wiedział, że znasz miejsce, do którego mamy dojść? - spytałam znudzona jego milczeniem. Chyba powoli zaczynałam wariować: Ludzie, ja chciałam gadać z Potterem! Tym samym Jamesem Potterem, który co najmniej raz dziennie zadawał to swoje głupie pytanie: "Evans, umówisz się ze mną?".
- Odkryliśmy je podczas peł... pewnego spaceru - powiedział, ale ja i tak wyczułam tę nutkę wahania w jego głosie.
Już miałam mu zarzucić kłamstwo, gdy usłyszałam dźwięk łamiącej się gałązki. Wytężyłam wzrok, aby dostrzec, co kryło się w tym głupim lesie i ujrzałam...
- O, kurczę. Głupie centaury, zawsze muszą się pojawić w najmniej odpowiednim momencie - wyszeptał Potter i zarzucił na nas pelerynę. - Teraz bądź cicho, bo ostatnimi czasy nie mam za dobrych stosunków z czterokopytnymi.
Ciekawiło mnie, co takiego zrobił, jednakże słyszałam w jego głosie powagę, a Potter rzadko był poważny.
Zobaczyłam jak przez polanę, na której staliśmy przebiegł centaur. Takie stworzenie widziałam w swoim krótkim życiu, po raz pierwszy. Miał cztery kopyta i do pasa wyglądał jak normalny koń, na którym czasem jeździłam w wakacje, jednakże od pasa w górę był to normalny mężczyzna.
Po chwili Potter odetchnął z ulgą i ściągnął ze mnie swoją pelerynę. Dopiero teraz zauważyłam, jak ciemno jest na tej polanie.
- Lumos - wyszeptałam, a na końcu mojej różdżki zapaliło się niewielkie światło.
- Często tu bywasz, co nie, Potter? - zapytałam z drwiną.
- Na pewno częściej niż statystyczny uczeń w ciągu siedmiu lat nauki w Hogwarcie. Zresztą większość stworzeń w tym lesie jest przyjaźnie nastawiona do ludzi.
- To jak wytłumaczysz, że to miejsce nazywa się ZAKAZANY las - syknęłam.
- Oh, tego akurat nie wiem. Jednakże driady są całkiem zabawne, choć przez cały czas chcą flirtować.
- Driady?
- No wiesz... Duchy drzew. Jeśli mają dobry humor to możesz z nimi nawiązać całkiem interesującą rozmowę - powiedział i podszedł do jakiegoś drzewa, a następnie zagwizdał.
- Poczekaj tu chwilę, a zaraz zobaczysz coś... Niesamowitego.
Krzaki za nami poruszyły się, a ja zaczęłam się przemieszczać w stronę Pottera, który na pewno wiedział, jak się obronić przed niepożądanymi istotami.
- Hej, Harry - rzekł Potter i podszedł do tego stworzenia, które okazało się... Malutkim jednorożcem!
- Ależ on śliczny - wyjąkałam przyglądając się jak chłopak podchodzi do stworzenia i powoli głaszcze jego białą sierść.
- Znaleźliśmy go niedawno z Syriuszem. Biedak błąkał się samotnie po lesie, więc się nim zajęliśmy - wyjaśnił James.
- James, on jest... piękny - wyszeptałam oczarowana pięknem maleństwa.
- Ty... Ty nazwałaś mnie Jamesem - wyjąkał zaskoczony, a ja się uśmiechnęłam.
- Chyba tak masz na imię, co, Potter?
- Wiesz, przez sześć lat zawsze zwracałaś się do mnie po nazwisku, chociaż czasami nazywałaś mnie kretynem, albo nadętym bufonem - zaśmiał się przyjacielsko, a ja nie mogłam uwierzyć, że przede mną stoi ten chłopak, którego tak bardzo nienawidziłam.
- Jak go wcześniej nazwałeś? - spytałam delikatnie zmieniając temat i wskazując na jednorożca.
- Harry.
- Piękne imię. Takie... Wyjątkowe i magiczne.
- Też tak uważałem, a Syri nie miał nic przeciwko temu. Chcesz go pogłaskać? - zapytałam, a ja bez zastanowienia pokiwałam głową.
Złapał moją rękę i delikatnie położył ją na grzbiecie jednorożca. Poczułam ciepło stworzenia, które patrzyło teraz na mnie swoimi czarnymi oczyma. Nawet nie odepchnęłam ręki Jamesa, który nadal trzymał moją drugą dłoń.
- O, nie - wyszeptał po chwili chłopak. - Harry, musisz już iść.
Jednorożec spojrzał na Pottera ze zrozumieniem. Po chwili zniknął między drzewami, a ja przestraszona przyjrzałam się twarzy Huncwota
- Co się stało?
- Testrale - mruknął i gestem nakazał mi, abym wstała i szła obok niego. - Niby nie są niebezpieczne, ale nienawidzą jednorożców. Harry znalazłby się w niebezpieczeństwo, zresztą my też przesiąkliśmy jego zapachem, więc musimy stąd szybko zwiewać.
- Czyją śmierć widziałeś? - spytałam, gdy staliśmy już na błonią, po piętnastominutowej wędrówce, gdy staraliśmy się zgubić testrala. - Jak nie chcesz to nie mów. Zrozumiem.
- Nie... Ja powinienem się już do tego dawno przyzwyczaić - wyszeptał i spojrzał na gwiazdy. - W sierpniu nasz dom zaatakowali Śmierciożercy. Tata kazał mi opiekować się mamą i uciekać, jednak ja oczywiście tego nie zrobiłem. Chciałem mu udowodnić, że nie jestem już dzieckiem, ale... Podczas walki, ktoś rzucił na mnie zaklęcie uśmiercające, które... Przyjął na siebie mój ojciec. Zginął, na moich oczach i to przeze mnie, bo gdybym go posłuchał...
- Nie mów tak - szepnęłam i po raz pierwszy w życiu spojrzałam na jego twarz. - Obiecuję, że pomogę ci się zemścić na tych mordercach.
Na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech, a orzechowe oczy znowu nabrały blasku.
- Evans, umówisz się ze mną? - spytał.
Przez chwilę wydawało mi się, że wśród drzew dostrzegłam czarne oczy Harrego.
- Tak, James. Z największą przyjemnością.

KONIEC


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Podróżniczka
Róg Minotaura
Róg Minotaura



Dołączył: 27 Lip 2010
Posty: 517
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: "Trzy plichy"
Płeć: Annabeth

PostWysłany: Śro 15:22, 01 Wrz 2010    Temat postu:

Tekst A
- Zgodność z tematem - 5 (spotkania były)
- Pomysł - 5 (ja bym takiego czegoś nie wymyśliła)
- Poprawność - 4 (interpunkcja)
- Ogólne wrażenie - 4,5 (bo nie 5 ;))
- Punkty dodatkowe - 2 (za opis przemiany Lupina)
- Podsumowanie: 20,5

Tekst B
- Zgodność z tematem - 5 (spotkania były)
- Pomysł - 5 (zaskoczył mnie)
- Poprawność - 4,5 (interpunkcja, raz zła odmiana)
- Ogólne wrażenie - 4 (niby wszystko ok, ale na początku Lily taka na nie, a później od razu tak - to nie dla mnie)
- Punkty dodatkowe - 2 (za "ostość" Lily)
- Podsumowanie: 20,5

Ale mnie to łatwo zadowolić...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Avress
Błyszczyk Afrodyty
Błyszczyk Afrodyty



Dołączył: 27 Lip 2010
Posty: 387
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Annabeth

PostWysłany: Śro 18:43, 01 Wrz 2010    Temat postu:

TEKST A
- Zgodność z tematem: 4,5 (niby jest, ale zabrakło "tego czegoś")
- Pomysł (oryginalność): 4 (Huncwoci są ciut oklepani, a poza tym powtórka w drugim tekście)
- Poprawność (styl, język, ortografia, interpunkcja etc): 3,5 (oj, przecinki, przecinki - nie ma ich, kiedy trzeba, są, gdy nikt ich nie potrzebuje, poza tym, Zakazany Las to nazwa własna)
- Ogólne wrażenie: 4,5 (fajnie, ale w Lesie zbyt mało się działo - Snape za szybko uciekł czy coś...)
- Punkty dodatkowe: 3 (dużo Lupina; wilcze zdolności Lupina; zmowa Lupina i Snape'a - no, no...)
Podsumowanie: 19,5

TEKST B
- Zgodność z tematem: 4,5 (coś krótki był ten pobyt w Lesie, było dużo więcej wstępu)
- Pomysł (oryginalność): 4 (j.w.)
- Poprawność (styl, język, ortografia, interpunkcja etc): 4 (kilku przecinków zabrakło)
- Ogólne wrażenie: 4 (w sumie całkiem nieźle, fajnie się czyta, ale czy wszędzie muszą być randki?)
- Punkty dodatkowe: 2 (narracja pierwszoosobowa; jednorożec Harry)
Podsumowanie: 18,5


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Necklice
Pani mórz
Pani mórz



Dołączył: 28 Sty 2010
Posty: 3175
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Krk
Płeć: Annabeth

PostWysłany: Sob 1:02, 26 Lut 2011    Temat postu:

Oficjalne wyniki:

Tekst A

40 pkt.

Tekst B
39 pkt.

Kto wie jak by się to skończyło, gdyby pojedynki oceniało więcej osób?
Zwycięski tekst: Tekst A - Necklice.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum PercyJackson.fora.pl Strona Główna -> Pojedynki Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Forum.
Regulamin